Informacje

  • Wszystkie kilometry: 56790.11 km
  • Km w terenie: 26.50 km (0.05%)
  • Czas na rowerze: 78d 16h 57m
  • Prędkość średnia: 26.68 km/h
  • Suma w górę: 463798 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy piotrkol.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

>100km

Dystans całkowity:13250.78 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:487:54
Średnia prędkość:26.74 km/h
Maksymalna prędkość:88.50 km/h
Suma podjazdów:126573 m
Maks. tętno maksymalne:206 (101 %)
Maks. tętno średnie:168 (82 %)
Suma kalorii:51027 kcal
Liczba aktywności:109
Średnio na aktywność:121.57 km i 4h 33m
Więcej statystyk
Sobota, 3 października 2015 Kategoria >1000m, >100km, Szosa

209. Rozdziele

Jeden z ostatnich chyba tak ciepłych dni w tym sezonie. Można było jechać zupełnie na krótko. Obrałem za cel przełęcz Widomą (535m n.p.m). Na trasie planowo wiele hopek i podjazdów. Zaczęło się jednak dość płasko, od dojazdówki przez Biadoliny do Łoniowej. Tam też początek przewyższeń. Najpierw podjazd do Biesiadek, dość sztywny początek ale później ~2km łagodnego podjazdu. Zjechałem i zaraz potem wspinałem się ponownie :) 

Po przekroczeniu krajówki zjazd do Tymowej i tam jeden z dwóch głównych dań - serpentyny. Dziś jednak jechałem tam spokojnie, na bicie rekordów przyjdzie jeszcze czas. W Iwkowej odbiłem sobie na Wojakową. Przez dłuższy czas łagodnie pod górę. Ładne widoki na okoliczne pagórki. Później skręt na Żegocinę i kolejna hopa. Na zjeździe docisnąłem bardzo mocno. Asfalt w stanie tragicznym i agonalnym. Leciałem ponad 60km/h i w sumie jak wpadłem na te dziurska to bardzo żałowałem. Ale nie było już sensu zwalniać, więc zacisnąłem zęby i pognałem dalej. Przynajmniej wpadł kom :P 

Wyjechałem w Żegocinie i zaczął się długi podjazd pod przełęcz Widomą w Rozdzielu (4,4km @5% z 17% końcówką). Samopoczucie było dobre i szło dość żwawo. Na górze przerwa na banana i po chwili ruszyłem w przeciwną stroną w dół. Na zjeździe mocny atak, choć oczywiście do kom'a nie ma szans - tędy nieraz zjeżdżali zawodowcy. Jechałem z wiatrem i wyciągnąłem maks 77km/h oraz na 2km średnią 65km/h co dało 19 miejsce :D Lider segmentu Ján Chalupčík z ekipy Janom Greenway ma tam średnią 72km/h i maks 87km/h :D Masakra!

Jechałem dalej już spokojniej, najpierw sporo lekko w dół, a potem w Muchówce kilka spoko ścianek. Odbiłem na Lipnicę Murowaną. Po drodze trzeba było pokonać tragiczny odcinek asfaltu w lesie. Tragiczny. Strasznie. Myślałem, że pogubię zęby. I te własne i te w napędzie. Na zjeździe do Lipnicy też kiepski odcinek, na szczęście krótki. 

Za centrum odbiłem sobie na boczne drogi prowadzące na Borówną i Chronów. Drogi te zaprowadziły mnie do Kobyla skąd już rzut beretem do Brzeska i w efekcie - po przerwie na lody - do domu. W sumie fajna trasa. 



  • DST 105.30km
  • Czas 04:00
  • VAVG 26.32km/h
  • VMAX 77.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 1429m
  • Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 września 2015 Kategoria >1000m, >100km, Peleton, Szosa

197. Do Dobczyc na kawę

Dziwna sprawa. Poprzedniego dnia jakoś od słowa do słowa koledzy postanowili jechać do Dobczyc. Też miałem ochotę. Rano patrzę mokro i mżawka. Ale chłopaki piszą, żeby nie odwalać tylko się zbierać i jedziemy :) Więc się zebrałem nie wierząc samemu sobie i ruszyłem. 

Mokro. I zimno.

Pierwsze 3 kilometry powtarzałem sobie w kółko: "co ja robię" oraz "po co mi to" :D Ale potem się rozgrzałem i było trochę lepiej. W Jasieniu spotkałem Arka i ruszyliśmy na Kraków po Dominika. W Rzezawie już nie mżyło choć drogi wciąż mokre. Wiatr też się dawał we znaki ale dawaliśmy radę jadąc po zmianach. Za Dąbrową nowe dla mnie drogi. Bardzo fajne bo boczne - mały ruch i prowadzące do samego Krakowa. 



Spotkaliśmy Dominika i ruszyliśmy. Okazało się, że jednak wjechaliśmy na teren miasta Krakowa. Dziwne, dopiero drugi raz tam wjechałem na rowerze. Pokierowaliśmy się na Wieliczkę, a potem za znakami i skrótami na Dobczyce. Trafiło się kilka niezłych podjazdów, i zjazdów też choć na nich ostrożnie bo miejscami jeszcze mokro. 



Zawitaliśmy do pochmurnych Dobczyc. Zrobiliśmy przerwę w cukierni na kawę i ciastko. I rozmowy o kołach oraz ramach :P Trzeba było się jednak zbierać.



Arek znów pokierował nas na różne fajne boczne drogi po niesamowitych zadupiach :P Ostatecznie wyjechaliśmy przed Kłajem. Tam Dominik skręcił na Kraków, a my w prawo na Bochnię. Droga się od tego momentu pokrywała z tą z rana. Daliśmy sobie mocne zmiany i szybko dotarliśmy do Jodłówki, gdzie w kierunku domu skręcił Arek. Mi pozostało kawałek do Obwodnicy Mokrzysk i ostatnie 4km do domu. 



Całkiem nieźle choć pogoda niezwykle przygnębiająca. Canyon uwalony niesamowicie ale od razu go umyłem. 
  • DST 143.20km
  • Czas 05:06
  • VAVG 28.08km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 1058m
  • Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 13 września 2015 Kategoria >1000m, >100km, Szosa

191. Kamienna masakra w lesie :)

Exploremore w najlepszy wydaniu. Naszła mnie ochota na setkę i odwiedzenie rzadko objeżdżanych okolic. Tak więc ruszyłem w kierunku Tabaszowej. Po standardowym przejechaniu Porąbki i Złotej dojechałem do stóp serpentyn w Tymowej. Postanowiłem spróbować sił i pobić swój najlepszy czas. Podjazd jest przyjemny - 2,5km i stabilne 6% nachylenia. No i serpentyny. Wygląda to tak: 



Jak się wejdzie w rytm to jest pięknie. I tak było tym razem, tempo poszło naprawdę fajne i ostatecznie wykręciłem swój najlepszy czas osiągając 6 minut i 28 sekund co dało średnią prędkość 23,5km/h (oraz VAM na poziomie 1355). Odpoczywałem na zjeździe do Iwkowej. 

Potem przyszedł czas na inne hopki ale te pokonywane były już bardzo spokojnie. Dotarłem do lotniska w Łososinie, na którym panowała dość senna atmosfera. Kilkaset metrów krajówki i skręciłem na boczną drogę do Tabaszowej. Teraz czekały na mnie niemal 4km podjazdu o nachyleniu 6%. Tyle, że tym razem nachylenie bardzo różnorodne. Podjazd charakteryzuje się tym, że posiada kilka stromych fragmentów pomieszanych z wypłaszczeniami, a nawet krótkimi zjazdami. I tak kilka razy nachylenie wzrosło lekko ponad 10% (max 14%). Przy końcu moje spojrzenie przykuła droga z lewej strony. Czemu? Bo była przeraźliwie stroma :D Nie wiedziałem dokąd leci ale wiedziałem, że muszą ją sobie podjechać. 

Było hardcorowo. Najbardziej stromy fragment to bagatela 24% nachylenia. Jest to jednak krótki fragment, zresztą jak reszta podjazdu: 0,5km o średnim nachyleniu 15%. Niedługo potem osiągnąłem szczyt. Skręciłem w lewo na drogę powiatową z zamiarem zjechania do Witowic. Po 500 metrach niespodzianka: 



Tak proszę państwa wygląda droga powiatowa według mapy. Chapeau bas! I wiecie co? Wjechałem w to :) Było momentami tragicznie. 4 kilometry drogi o bardzo luźnej kamienistej nawierzchni. Dla szosówki ciężka sprawa. Ale jakimś cudem udało się to przejechać. prędkość tego odcinka wyniosła co prawda 8km/h ale przejechałem.  

Wjazd na asfalt po tej przygodzie był bardzo przyjemny ;)



Potem było już bez przygód. W Tropiu pokonałem Dunajec dzięki kładce dla pieszych i pognałem w kierunku Dzierżanin. I tu też czekał mnie kawał góry do pokonania: 1,6km o średnim 10%. Ale szło to całkiem znośnie choć wolno. Po dojechaniu do góry kiepski zjazd do Paleśnicy (dziury straszliwe). Od Paleśnicy autostrada do Zakliczyna, cały czas super nawierzchnia i lekko w dół. 

Minąłem centrum, minąłem Dunajec i minąłem Melsztyn i byłem już na dobrze znanym podjeździe do Gwoźdzca. Akurat lekko mnie zaczęło odcinać więc szło ciężko. Na szczęście miałem ze sobą żela więc trochę dało to energii. Motywujący był też fakt, że była to ostatnia góra dnia, potem już tylko malutkie hopki. 

Zjechałem więc do Łoniowej, minąłem Porąbkę i dojechałem standardową trasą do domu. 

  • DST 106.40km
  • Czas 03:52
  • VAVG 27.52km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 1376m
  • Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 10 sierpnia 2015 Kategoria >100km, Peleton, Szosa

157. Rożnów i Bocheniec razy trzy

Poranna seta z Marcinem. Ruszyłem jakoś o 8:50 w kierunku Bocheńca. W Jadownikach zrobili wahadło bo kładą asfalt i stałem dobre 5 minut, więc się spóźniłem. Pojechaliśmy do góry, a potem w kierunku Zakliczyna. Na początku jeszcze fajnie, nawet miejscami fajne chłodne powietrze zawiewało. Od Zakliczyna po zmianach pojechaliśmy na Bartkową-Posadową. Po podjeździe przerwa w sklepie na colę. Potem polecieliśmy na Rożnów. Zahaczyliśmy o zaporę ale długo tam nie siedzieliśmy tylko pojechaliśmy dalej na Tropie. Chwila czekania na prom, a po drugiej stronie rzeki znów pepsi. Po przerwie krajówką do Jurkowa i w kierunku Łoniowej przez Złotą, któej dość dawno nie podjeżdżałem. W Porąbce skręciliśmy znów na Bocheniec, teraz było dość ciężko bo już od asfaltu biło gorącem porządnie aż momentami ciężko było oddech złapać. Od Jadownik do Brzeska krajówką, bo Marcin musiał sobie skoczyć na chwilę do domu, a potem znów na Jadowniki tą samą drogą. I znów padło na Bocheniec żeby przewyższeń było więcej :P Miał być jeszcze podobno Godów ale jednak odpuściliśmy. Nie opuściliśmy za to jeszcze jednej pepsi ;D Potem górą przez Dębno na Sterkowiec i na koniec już sam do domu. 




  • DST 115.40km
  • Czas 04:20
  • VAVG 26.63km/h
  • VMAX 77.00km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Podjazdy 1346m
  • Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 sierpnia 2015 Kategoria >100km, Szosa

155. Do Krakowa na TdP

Wybrałem się na czasówkę do Krakowa. Pierwszy raz w sumie na rowerze byłem w Krakowie, ale prędko tam nie pojadę bo katastrofa po takim mieście jeździć szosą. 

Droga dość prosta: Do Bochni bokami przez Rzezawę i Krzeczów, a potem wskoczyłem na starą czwórkę. Już od Bochni wisiały znaki, że droga od Wieliczki do Krakowa zamknięta i objazd przez A4. Dzięki temu od Bochni do Wieliczki wyprzedziło mnie może z 10-15 samochodów. Coś niesamowitego, cała czwórka moja. Do Jechało się super bo zawiewało w plecy. W Bochni termometr pokazał przy asfalcie 50,5 stopnie, a powietrza 36 stopni. Miło. Jeszcze przed Wieliczką patrzą z na przeciwka jedzie dwójka gości na rowerach. Okazało się, że byli to dwaj kolarze Katushy na rowerach czasowych. Po cholerę pchali się tak daleko poza trasę? Nawet nie odmachali trzepaki jedne. 

Dotarłem do stacji Lotos w Wieliczce, gdzie był nawrót czasówki. Ekipa kibiców była już na miejscu. Napełniłem przy okazji bidony i chwilę postałem ale postanowiłem jednak pchać się do rynku w Krakowie. Jako, że główna droga zamknięta to musiałem męczyć bokami. Ciężko bo drogi dziurawe. Jakoś jednak udało się dotrzeć do centrum. Na jakimś moście nawet zrobiłem koma na 100 osób lol. W rynku tragedia. Milion ludzi. Jak w końcu dotarłem na metę to się okazało, że jest 16:55 i za 5 minut muszę się kierować do domu :D Tak więc postałem 3 minuty zrobiłem fotę i ruszyłem Wielicką w stronę wylotu. W Wieliczce znów się zatrzymałem przy Lotosie żeby kupić tymbarka i pepsi. Oglądnąłem kogoś z Katushy i ruszyłem do domu. Jechało się trochę gorzej bo wiało w twarz. No i tyle razy się autem tędy jeździło lata temu, a nie pamiętałem że tyle hopek po drodze. Myślałem, że dziś będzie płaski dzień, a wyszło ponad 900m w pionie!

Od Bochni znów bokami. Poszło 7 bidonów dziś picia. Jedzenia tradycyjnie okrągłe zero. Jedynie rano jeszcze w domu jedna bułka. 








  • DST 125.80km
  • Czas 04:43
  • VAVG 26.67km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 36.0°C
  • Podjazdy 915m
  • Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 30 lipca 2015 Kategoria >100km, >30km/h, ITT, Szosa, top

146. 100km ITT - nawet szybko ;)

Nie chciało mi się ściągać lemondki więc dziś znów musiało paść na jazdę na czas :> Szybko obmyśliłem, że kilometrów coś mało w Lipcu więc lecimy setkę, a co. Wiatr straszny z zachodu, dziś dał popalić strasznie. Ruszyłem właśnie w jego kierunku, więc początek niemrawy i dość wolny. Powoli się rozkręcałem. Dopiero, gdzieś za Rzezawę prędkość wzrosła w miarę, średnia do tej pory 33,4km/h. W Krzeczowie odbijam na północ i jest trochę lepiej - teraz wieje z boku. Tempo wzrasta. Mijam węzeł Bochnia na A4 i kieruje się na Cerekiew. Tam, gdzie domy przy drodze to jest spoko, jak się trafiają pola to rowerem rzuca w stronę rowu strasznie. Docieram do Uścia Solnego i skręcam w prawo. W końcu kilkanaście minut raju: piękny asfalt i wieje w plecy. Cały czas pozycja leżąca na lemoncde i lecę sobie pod 43km/h. W Szczurowej kawałek znów na północ i znów rzuca ale po chwili tuż przed Wisłą skręcam znów w prawo i znów lecę z korzystnym wiaterkiem. Mijam Zaborów i kieruje się na Jadowniki Mokre. Tu mija 50km.

Jem banana co nie jest łatwe jak się próbuje utrzymać 38km/h :D Średnia już fajna - coś koło 36km/h z hakiem. Kolejny etap to jazda w kierunku Radłowa, jest nieźle choć znów wieje raczej z boku. Na szczęście las uspokaja wiaterek. Od Radłowa robi się momentami ciężko bo zawiewa już w twarz. Docieram jednak sprawnie do Wojnicza ze średnią 37,5km/h! Tu niestety totalna porażka - od Wojnicza jadę centralnie pod wiatr! Tragedia i masakra, na wylocie z Wojnicza prędkość pierwszy raz dziś spada poniżej 30km/h i nie chcę się podnieść. Płakać się chcę. Droga w prawo na Łopoń jest jak wybawienie, ale też nie jest różowo bo i tak kieruje się mniej więcej pod wiatr. Kombinuje co robić bo do domu nie da rady dojechać w tak mocnym tempie. Docieram do Biadolin, brakuje niecałej dyszki, więc na szybko wymyślam małą pętlę po BIadolinach ;) Wystarzyły dwa powtórzenia i w końcu na licznik wchodzi 100km. Średnia niestety spadła ale i tak jest mega! 100km w 2:41:47 daje średnią 37,1km/h. Jest to dla mnie super osiągnięcie :) 
  • DST 100.00km
  • Czas 02:41
  • VAVG 37.27km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 316m
  • Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 lipca 2015 Kategoria >1000m, >100km, >30km/h, Szosa

142. Wokół jezior

Dość spontaniczna jazda solo. Wyszło ciekawie, szybko i pagórkowato - tak jak lubię. Temperatura niecałe 20 stopni, wędrujące chmury i wiejący wiatr. Dość chłodno w sumie :0 Ruszam pół świadomie na Brzesko, nie jest to zbyt dobre po oznacza, że muszę przebranąć kilka kilometrów krajówką bez pobocza (DK75). No nic, jadę. Staram się trzymać mocne tempo żeby mieć to z głowy. Za Gnojnikiem dłuższy podjazd i w połowie zjazdu wreszcie opuszczam mało przyjemną drogę. Jadę na Tymową i w centrum odbijam na serpentyny do Iwkowej. W połowie spotykam Mateusza w samochodzie, który wręcza mi puszkę z napojem - super :) Rozmawiamy chwilę, kolega zapoznaje mnie z koleżanką i po chwili ruszam dalej. Miłe spotkanie :) 

Przejeżdżam Iwkową i Kąty i po hopkach ląduje koło lotniska w Łososinie Dolnej. Ruch spory w powietrzu. Jadę na Ujanowice, a potem skręcam na boczną drogę do Tęgoborza. Omijam w ten sposób sporo kilometrów krajówki. Chwilę jednak muszę z niej znów skorzystać ale tylko kawałek do Kurowa. Tu czeka mnie całkiem ciekawy podjazd - 1,2km i średnio 9% ale ścianki podchodzące pod 17% :)

Na szczycie krótka przerwa i lecę dalej w dół do Gródka. Udaje się wykręcić koma na zjeździe, spoko. Na dole fotka jeziora i trza lecieć dalej. W Bartkowej-Posadowej jak zawsze walka z koleinami na drodze i potem z podjazdem, a jeszcze potem z dziurawym zjazdem i jeszcze bardziej dziurawym dojazdem do Paleśnicy :D ahh...

Potem było już jednak lepiej i sobie ładnie leciałem do Zakliczyna z wiatrem bocznym. Od Zakliczyna standard - na Gwoździec, znienawidzony podjazd ale po nim już względnie płasko do mety domu. Trochę się wkurzyłem bo miałem ochotę na przerwie w sklepie ale był czynny do 16. A podjechałem 16:04 :| 

Jakoś jednak dojechałem i dopiero w domu nawpieprzałem się ciastek :D W sumie cały dzień na dwóch bidonach picia - zero jedzenia. 



  • DST 111.80km
  • Czas 03:44
  • VAVG 29.95km/h
  • VMAX 70.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 1358m
  • Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 22 lipca 2015 Kategoria >100km, Peleton, Szosa

138. Pechowo choć spoko

Dziś jazda z Arkiem. Wyruszyliśmy przed 15. Było w miarę ciepło - do asfaltu jakieś 50 stopni albo troszkę więcej (w niektórych miejscach się topił skubany) Serwisówkami dojechaliśmy do Wierzchosławic i potem klasycznie przez Mikołajowice w kierunku Lubinki. Tempo na podjeździe spokojne, dałem czadu na zjeździe ale ktoś nie pomyślał jak tworzył segment i ustawił koniec kawałek za sklepem w którym się zatrzymaliśmy. Z 20 sekundowej przewagi zrobiło się ponad 20 minuty straty... życie. Jedziemy dalej na Zakliczyn i potem bokami na Piaski-Drużków. Tempo po płaskim dość mocne, Arek dziś nogę miał piękną ;) Odpoczynek na promie i lecimy na Tymową też bokiem. Na górze zauważam na liczniku 0km/h. Patrzę w dół - nie ma czujnika. No $#*@!@#% Niestety nie znalazłem go więc jadę dalej. Na krajówce w Tymowej dodatkowo łapie z tyłu gumę. Super. Zmieniam dętkę, razem z napompowaniem zajmuje mi to 13 minut jak to skrzętnie wyliczył Arek. Jedziemy dalej. Biesiadki, Łoniowa i już po płaskim na Dębno. Tempo bardzo mocne, kręcimy po zmianach choć to Arek dzisiaj się napracował najwięcej. Mi jednak zaczyna już brakować powoli sił. Trudno się dziwić. Ostatnio więcej niż dzień przerwy miałem w połowie Maja. Więcej niż 2 dni w Kwietniu. Ostatnie dwa miesiące to dwa dni bez rowera. A zrobić jazdę w pełni na luzie to u mnie nie da rady. Zawsze jakiś sprint się trafi :)


Zdjęcia ma Arek i nie wiem kiedy dostarczy :P 
  • DST 107.50km
  • Czas 03:45
  • VAVG 28.67km/h
  • VMAX 76.00km/h
  • Temperatura 34.0°C
  • Podjazdy 785m
  • Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 11 lipca 2015 Kategoria >1000m, >100km, Peleton, Szosa, top

126. Tatra Road Race

Przygotowania do startu już w Piątek, aby nie gonić rano w Sobotę. Pobudka 5:15, szybkie espresso, buła z nutellą i pakowanie auta. Ruszyliśmy na Zakopane całą rodziną :) Przyjazd na miejsce tuż przed zamknięciem biura zawodów (korki) ale koniec końców wszystko ok. Szybko się przebrałem, przygotowałem rower, spakowałem bidony i żele i ruszyłem trochę pokręcić przed startem. Spotkałem Dawida więc chwilę z nim pokręcone. 10 minut przed startem decydujemy się zając sobie miejsce na kresce. Aż za dobrze pamiętam zeszły rok w Wiśniczu jak się ustawiłem z tyłu i wyścig miałem przegrany po przejechaniu 20 metrów :) 



Krótkie wprowadzenie jednego z organizatorów, samochody obsługi ruszyły i my za nimi. Pierwsza myśl była taka żeby tylko nie wypieprzyć na początku pośród prawie setki startujących. Druga myśl po wyjeździe z terenu hotelu - "ale zajebiście". Zamknięta (początkowo) trasa i prawie stu kolarzy jadących w peletonie. Słychać było jeden wielki szum opon na asfalcie, coś pięknego. Jedna z tych chwil, które ogląda się zazwyczaj w eurosporcie jak jakiś tour pokazują :)



Pierwsze kilometry upłynęły pod znakiem startu honorowego za samochodem pilota wyścigu. Tempo dość niskie. Start ostry nastąpił w Kościelisku po skręcie w prawo z głównej drogi. Ruszyłem do przodu żeby nie dać się zgubić już na samym początku. Od razu na pierwsze danie 1,7km podjazdu ze średnim nachyleniem 10% w kierunku Gubałówki. Przy okazji wjechaliśmy od razu na najwyższą wysokość wyścigu - 1134m n.p.m. Tempo po starcie ostrym bardzo ostre, więc ten odcinek pokonany ze średnią ponad 15km/h (10% nachylenia średnio!). Tempo dość szarpane, ze dwa razy grupa lekko mi się oddalała ale zdołałem zespawać. Tuż przed premią górską tempo poszło już zbyt mocne bo faworyci chcieli powalczyć o nagrody więc nasza grupa podzieliła się na dwie części, a ja wylądowałem w tej drugiej. Próbujemy zespawać na zjeździe, ale w przodzie kilku bardzo mocnych kolarzy skutecznie uciekało. W końcu i tamci się podzieli i na czele zostało bodaj 6 ludzi, którzy między sobą rozegrali podium całego wyścigu. Potem kilku w drugiej grupie i kilku w grupie trzeciej czyli mojej. 



Tempo kosmiczne, co by dużo nie mówić po wjeździe na premię górską mieliśmy kilka kilometrów zjazdu i kilka płaskiego. Mi wyszło 14km ze średnią 50km/h. Za miejscowością Ciche drugi podjazd, tym razem lekko ponad 5km i ok. 3,5%. Tutaj też siły wszyscy mieli, więc średnio 26km/h. Wsunąłem pierwszego żela (celowałem żeby je zjadać co 20km). Końcówka podjazdu dość ciężka ale dojeżdżamy wszyscy równo. Na zjeździe grupa tradycyjnie się rozciąga, zjazd dynamiczny, licznik momentami przekracza 70km/h. Po zjeździe znów się łączymy i tym razem ponad 7km podjazdu do miejscowości Ząb. Profil podjazdu podobny jak przez cały dzień: w miarę spokojny początek i dwucyfrowe wartości nachylenia pod koniec. Daje to ostro w kość :) 



Mijamy Ząb i wjeżdżamy na 35 kilometrową pętle, którą trzeba będzie pokonać dwa razy. Na początek ponad 6km pięknego zjazdu, cały czas grubo ponad 50km/h. Potem jeden z cięższych podjazdów czyli premia górska pod Pitoniówkę (2,3km @10% i max 17%). W samej końcówce lekko mi brakuje i grupa odjeżdża. Na szczycie łapię szybko wodę i lecę w dół. Wiem, że czeka mnie teraz tryb czasówki żeby złapać grupę, na szczęście teren cały czas opada więc można ciąć. Kontakt wzrokowy cały czas mam więc jest jakaś motywacja. Znów wychodzi kosmos: 6km i średnia 52km/h :) Mijam premię lotną i zaczyna się znów góra, ale grupa przybliża się coraz bardziej. W końcu po ponad 10km udaje się dojść na koło, w samej końcówce podjazdu. 



Radość nie trwa długo, bo pogoń pozbawiła mnie sił i tak ostatni podjazd na pętli (5km i 5%) idzie ciężko. Koło trzymam do samej końcówki, gdzie nachylenie rośnie do ponad 15% i tu znów go puszczam. Na dziś to już koniec mojej przygody z kilkuosobową grupką, Do samego końca będę musiał jechać sam z malutkimi wyjątkami w postaci pojedynczych osób. Na końcu pierwszej pętli mam rozstawionych ludzi z bidonem, więc pusty ląduje na poboczu i biorę nowy. Zaczyna się druga pętla, morale trochę niskie bo mam w pamięci wszystkie podjazdy, które znów trzeba pokonać... Ale najpierw ten długi zjazd, udaje się trochę odpocząć. Przez długi czas nie widzę nikogo przed sobą, ani za sobą. Rozpoczyna się znów 'Pitoniówka', jadę swoim tempem, na górze biorę izotonik i znów mnóstwo zjazdu, na którym jak się okazuje odrabiam sporo straty tych przede mną bo nagle pojawia się na horyzoncie dwóch gości. 



Ci są jednak trochę szybsi na podjazdach więc trwa zabawa w kotka i myszkę ;> Dochodzę ich w końcu na najdłuższym podjeździe pętli. W połowie gość na poboczu mówi, że jedziemy w granicach 30 miejsca. To powoduje, że dostaje powera w nogach. Wcinam ostatniego żela z kofeiną i lecę dalej. Dwóch gości wyprzedzam i zostawiam w tyle na zjazdach. Wyjeżdżam z pętli i w głowie siedzi już tylko ostatni podjazd, wisienka na torcie - Słodyczki. Prawie 7km i 5,5% ale im bliżej góry tym bardziej stromo. Męczę okrutnie, cały czas za plecami ktoś się czai, kilka osób niestety mnie wyprzedza ale w dalszym ciągu nie jest źle. W końcu docieram na szczyt i zostaje ostatnie 5km trasy. Najpierw niezwykle niebezpieczny zjazd do Kościeliska. Na końcu doganiam jakiegoś gościa na kilkadziesiąt metrów. Wyjeżdżamy na ostatnie 3km i skręcamy na główną szosę Kościelisko - Zakopane. Na 2km przed metą dochodzą do rywala, chwilę odpoczywam na kole i podejmuję próbę ataku. Element zaskoczenia jest kluczowy i rywal nie daje rady złapać koła. Ja tymczasem wpadam na ostatni kilometr, rower rozkręcam do 70km/h choć jest niemal płasko. Ostatni zakręt i pozostaje 600m do mety lekko pod górę. Przewagę mam jednak wystarczającą i dojeżdżam na metę przed rywalem :) Daje mi to 9 miejsce w kategorii oraz w klasyfikacji open miejsce 34. Docieram do mety jedynie 29 minut po zwycięzcy co dla mnie jest wielkim sukcesem. 



Na mecie fajny bufet, świetny makaron i dzielenie się wrażeniami z innymi :) Zostaje jeszcze obejrzeć dekorację i powoli trzeba ruszać w długą podróż do domu. Niezwykle piękny, ciężki dzień.

Kilka słów o samej imprezie Tatra Road Race. Wyścig zorganizowany perfekcyjnie! Trasa okrutnie ciężka, ale o to przecież chodzi :) Zabezpieczenie i oznakowanie doskonałe. Każde skrzyżowanie obstawione przez osp, na trasie krążyło kilka samochodów z obsługi oraz kilka motocykli, które dbały o zabezpieczenie trasy dla czołówki. Przez całą trasę nie musiałem ani razu myśleć o ruchu samochodowym, mogłem skupić się na rywalizacji. Miasteczko wyścigowe w super miejscu i świetnie zorganizowane. Wszyscy super mili, atmosfera odpowiednia, nagrody niezwykle cenne. Ogólnie bez mrugnięcia okiem daje 10 na 10. Do niczego nawet nie siłę nie mogę się przyczepić. A, daje nawet 11 poza skalą, bo z niektórych miejsc na trasie widoki były niemoralnie piękne :P Wracam za rok!



To jeszcze garść dziwnych oraz mniej dziwnych statystyk:

średnia prędkość pod górę - 19,1km/h
średnia prędkość po płaskim - 34km/h
średnia prędkość zjazdów - 48km/h
Czas spędzony na podjazdach - 2:24h
Czas spędzony na płaskim - marne 39 minut
Czas spędzony na zjeżdżaniu - 59 minut


  • DST 110.30km
  • Czas 03:58
  • VAVG 27.81km/h
  • VMAX 79.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 2670m
  • Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 30 czerwca 2015 Kategoria >1000m, >100km, Peleton, Szosa

117. Seta na koniec Czerwca

Na koniec Czerwca w trójkę. Tempo łagodne bo na następny dzień większe plany. Ruszyliśmy jakoś koło 11, na początek oczywiście Bocheniec, dość spokojnie. Zjazd oczywiście mniej spokojnie :> Potem w kierunku Zakliczyna zaliczając po drodze podjazd w Gwoźdzcu. Na rondzie w prawo do centrum i bokami polecieliśmy na Piaski-Drużków. Tam skorzystaliśmy z przeprawy promowej przez Dunajec. Dalej pojechaliśmy przez podjazd w Czchowie na Iwkową, Adrian pięknie poszedł przodem aż go straciliśmy z widoku po jakimś czasie. Na zjeździe z kolei ja przyatakowałem :) Na dole sklep i pepsi i ruszamy leniwie dalej na Tymową. Pod górę dość mocno, a po serpentynach w dół full gas ;] Zero hamulca, dokręcanie i udało się znów wskoczyć na zaszczytne pierwsze miejsce z 67 :) Chwile potem kolejny zjazd, tym razem krajówką do Gnojnika i w centrum uciekamy w bok bo nikt nie ma ochoty jechać w takim dużym ruchu. Kilka hopek od Chronowa do Jasienia. W Jasieniu do domu skręca Adrian, a chwilę potem w Brzesku Marcin. Mi trochę brakuje do setki oraz 1800km w Czerwcu więc jadę dokręcić. Najpierw obwodnica Brzeska pojechana na maksa, potem już spokojnie do Jastwi i bokiem do Porąbki. Honorowa pętla i wróciłem do domu. 





  • DST 106.30km
  • Czas 03:55
  • VAVG 27.14km/h
  • VMAX 79.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 1228m
  • Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl