197. Do Dobczyc na kawę
Dziwna sprawa. Poprzedniego dnia jakoś od słowa do słowa koledzy postanowili jechać do Dobczyc. Też miałem ochotę. Rano patrzę mokro i mżawka. Ale chłopaki piszą, żeby nie odwalać tylko się zbierać i jedziemy :) Więc się zebrałem nie wierząc samemu sobie i ruszyłem.
Mokro. I zimno.
Pierwsze 3 kilometry powtarzałem sobie w kółko: "co ja robię" oraz "po co mi to" :D Ale potem się rozgrzałem i było trochę lepiej. W Jasieniu spotkałem Arka i ruszyliśmy na Kraków po Dominika. W Rzezawie już nie mżyło choć drogi wciąż mokre. Wiatr też się dawał we znaki ale dawaliśmy radę jadąc po zmianach. Za Dąbrową nowe dla mnie drogi. Bardzo fajne bo boczne - mały ruch i prowadzące do samego Krakowa.
Spotkaliśmy Dominika i ruszyliśmy. Okazało się, że jednak wjechaliśmy na teren miasta Krakowa. Dziwne, dopiero drugi raz tam wjechałem na rowerze. Pokierowaliśmy się na Wieliczkę, a potem za znakami i skrótami na Dobczyce. Trafiło się kilka niezłych podjazdów, i zjazdów też choć na nich ostrożnie bo miejscami jeszcze mokro.
Zawitaliśmy do pochmurnych Dobczyc. Zrobiliśmy przerwę w cukierni na kawę i ciastko. I rozmowy o kołach oraz ramach :P Trzeba było się jednak zbierać.
Arek znów pokierował nas na różne fajne boczne drogi po niesamowitych zadupiach :P Ostatecznie wyjechaliśmy przed Kłajem. Tam Dominik skręcił na Kraków, a my w prawo na Bochnię. Droga się od tego momentu pokrywała z tą z rana. Daliśmy sobie mocne zmiany i szybko dotarliśmy do Jodłówki, gdzie w kierunku domu skręcił Arek. Mi pozostało kawałek do Obwodnicy Mokrzysk i ostatnie 4km do domu.
Całkiem nieźle choć pogoda niezwykle przygnębiająca. Canyon uwalony niesamowicie ale od razu go umyłem.
Mokro. I zimno.
Pierwsze 3 kilometry powtarzałem sobie w kółko: "co ja robię" oraz "po co mi to" :D Ale potem się rozgrzałem i było trochę lepiej. W Jasieniu spotkałem Arka i ruszyliśmy na Kraków po Dominika. W Rzezawie już nie mżyło choć drogi wciąż mokre. Wiatr też się dawał we znaki ale dawaliśmy radę jadąc po zmianach. Za Dąbrową nowe dla mnie drogi. Bardzo fajne bo boczne - mały ruch i prowadzące do samego Krakowa.
Spotkaliśmy Dominika i ruszyliśmy. Okazało się, że jednak wjechaliśmy na teren miasta Krakowa. Dziwne, dopiero drugi raz tam wjechałem na rowerze. Pokierowaliśmy się na Wieliczkę, a potem za znakami i skrótami na Dobczyce. Trafiło się kilka niezłych podjazdów, i zjazdów też choć na nich ostrożnie bo miejscami jeszcze mokro.
Zawitaliśmy do pochmurnych Dobczyc. Zrobiliśmy przerwę w cukierni na kawę i ciastko. I rozmowy o kołach oraz ramach :P Trzeba było się jednak zbierać.
Arek znów pokierował nas na różne fajne boczne drogi po niesamowitych zadupiach :P Ostatecznie wyjechaliśmy przed Kłajem. Tam Dominik skręcił na Kraków, a my w prawo na Bochnię. Droga się od tego momentu pokrywała z tą z rana. Daliśmy sobie mocne zmiany i szybko dotarliśmy do Jodłówki, gdzie w kierunku domu skręcił Arek. Mi pozostało kawałek do Obwodnicy Mokrzysk i ostatnie 4km do domu.
Całkiem nieźle choć pogoda niezwykle przygnębiająca. Canyon uwalony niesamowicie ale od razu go umyłem.
- DST 143.20km
- Czas 05:06
- VAVG 28.08km/h
- VMAX 63.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 1058m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj