Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2015
Dystans całkowity: | 1415.05 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 53:00 |
Średnia prędkość: | 26.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 87.00 km/h |
Suma podjazdów: | 13731 m |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 64.32 km i 2h 31m |
Więcej statystyk |
86. Sporo ciężkiego terenu, Czchów, widoki i podjazdy
Koniec Maja w stylu 20 etapu Giro przez kilka kilometrów. Ale po kolei :)
Dziś było nas trzech. Wyruszyłem jakoś koło 10:20 do Jadownik, gdzie zastałem Marcina. Po minucie dojechał Marcin i ruszyliśmy pod górę. Początek dość powoli ale stopniowa się rozkręcaliśmy. W połowie musiałem się zatrzymać bo przesunął mi się czujnik prędkości i licznik pokazywał smętnie 0 km/h.Samochód techniczny dał nowy rower Czujnik poprawiłem i dołożyłem do pieca, żeby dogonić kolegów. Na najstromszym fragmencie zaatakowałem i udało się dojechać kawałek przed resztą. Zjazd jakże by inaczej dość szybki.
Po zjeździe było trochę płaskiego przez Doły i Łoniową. Następnie w Niedźwiedzy podjazd. Tu zaatakował Marcin, a ja tylko patrzyłem jak się oddala i spokojnie dokręciłem swoim tempem. Zjechaliśmy sobie po krótkiej przerwie do Melsztyna, i po chwili przecięliśmy Dunajec wjeżdżając tym samym do Zakliczyna. Marcin poprowadził nas przez centrum i wyjechaliśmy po jakimś czasie w Piaskach Drużków. Zauważyliśmy intrygującą drogę w lewo w las i po chwili wahania padła decyzja 'jedziemy tam'. hehe.
I tu nastąpiło to o czym mówiłem na początku. Po chwili normalnego podjazdu skończył się asfalt. Ale przecież nie będziemy zawracać jak trzepaki, droga musi gdzieś iść :P Po kilkuset metrach dojeżdżamy do asfaltu, tyle, że ów asfalt znów się skończył i został zastąpiony błotnisto-wodno-kamienno-szutrową drogą. W dół. Ostro w dół ;) Ciężko było, ale okazuje się, że szosa radzi sobie i w warunkach terenowych. Klocki pozgrzytały, ale im szybko przeszło. W końcu wyjechaliśmy, kilometr przed miejscem, gdzie skręciliśmy wcześniej hehe :D
Pojechaliśmy więc naprzód, i tym razem świadomie wybraliśmy kolejną sztajfę z szutrowym fragmentem. Początek jeszcze po asfalcie bardzo stromy (~20%), potem odpuściło no ale pojawił się żwir i luźne kamienie. I rynny w poprzek na których wywaliłem się w tamtym roku :) Tym razem było jednak spoko. Wąskimi, spokojnymi i krętymi drogami dotarliśmy do promu w miejscowości Tropie. Za promem kilkaset metrów krajówką ale zaraz potem skręt w kolejną totalnie boczną drogę. Taką z serii, że ja bym nigdy nie skręcił sam :P
Dostaliśmy w nagrodę całkiem spory podjazd i (a jakże) szutrowy fragmencik :) Po lekkim błądzeniu po okolicy wyjechaliśmy w cywilizacji jako takiej, czyli w Porąbce Iwkowskiej. Zrobiliśmy przerwę w sklepie i pojechaliśmy już znanymi terenami dalej, w kierunku Iwkowej. Na podjeździe daliśmy dość fajne tempo, i wykręciłem personal best :) Zjazd serpentynami tym razem w miarę spokojnie, bo zdjęcia :P
Po zjeździe dociągnęliśmy do krajówki, znów kilkaset metrów i zjazd w bok na Lewniową. Oczywiście drogi super wąskie i kręte i z hopkami :) Wyjechaliśmy w końcu w Biesiadkach, zjechaliśmy do Łoniowej i trzeba było pomyśleć o dorzuceniu czegoś bo kilometrów mało, a ochota na jazdę jeszcze była. Więc na szybko wymyśliliśmy podjechanie Godowa (przewyższenia rzecz święta).
Na szczycie krótka przerwa i zjazd na Dębno. Na koniec jeszcze mała dokrętka przez Wokowice i do domu. Super dzień, ciekawa trasa, widoki, wesoło, podjazdy, błądzenie - bajabongo jak się patrzy :) Dla równowagi jutro zrobi się jaką czasówkę i będzie :)
No i koniec Maja. Trochę był dziwny, bo w końcówce załamanie pogody. Mimo wszystko kilometrów wychodzi więcej niż planowałem na początku roku. Licznik zatrzymuje się na 1415, a więc nie jest to najlepszy miesiąc pod tym względem. Zrobiłem za to najwięcej przewyższeń bo 13 747m. Jest dobrze!
Dziś było nas trzech. Wyruszyłem jakoś koło 10:20 do Jadownik, gdzie zastałem Marcina. Po minucie dojechał Marcin i ruszyliśmy pod górę. Początek dość powoli ale stopniowa się rozkręcaliśmy. W połowie musiałem się zatrzymać bo przesunął mi się czujnik prędkości i licznik pokazywał smętnie 0 km/h.
Po zjeździe było trochę płaskiego przez Doły i Łoniową. Następnie w Niedźwiedzy podjazd. Tu zaatakował Marcin, a ja tylko patrzyłem jak się oddala i spokojnie dokręciłem swoim tempem. Zjechaliśmy sobie po krótkiej przerwie do Melsztyna, i po chwili przecięliśmy Dunajec wjeżdżając tym samym do Zakliczyna. Marcin poprowadził nas przez centrum i wyjechaliśmy po jakimś czasie w Piaskach Drużków. Zauważyliśmy intrygującą drogę w lewo w las i po chwili wahania padła decyzja 'jedziemy tam'. hehe.
I tu nastąpiło to o czym mówiłem na początku. Po chwili normalnego podjazdu skończył się asfalt. Ale przecież nie będziemy zawracać jak trzepaki, droga musi gdzieś iść :P Po kilkuset metrach dojeżdżamy do asfaltu, tyle, że ów asfalt znów się skończył i został zastąpiony błotnisto-wodno-kamienno-szutrową drogą. W dół. Ostro w dół ;) Ciężko było, ale okazuje się, że szosa radzi sobie i w warunkach terenowych. Klocki pozgrzytały, ale im szybko przeszło. W końcu wyjechaliśmy, kilometr przed miejscem, gdzie skręciliśmy wcześniej hehe :D
Pojechaliśmy więc naprzód, i tym razem świadomie wybraliśmy kolejną sztajfę z szutrowym fragmentem. Początek jeszcze po asfalcie bardzo stromy (~20%), potem odpuściło no ale pojawił się żwir i luźne kamienie. I rynny w poprzek na których wywaliłem się w tamtym roku :) Tym razem było jednak spoko. Wąskimi, spokojnymi i krętymi drogami dotarliśmy do promu w miejscowości Tropie. Za promem kilkaset metrów krajówką ale zaraz potem skręt w kolejną totalnie boczną drogę. Taką z serii, że ja bym nigdy nie skręcił sam :P
Dostaliśmy w nagrodę całkiem spory podjazd i (a jakże) szutrowy fragmencik :) Po lekkim błądzeniu po okolicy wyjechaliśmy w cywilizacji jako takiej, czyli w Porąbce Iwkowskiej. Zrobiliśmy przerwę w sklepie i pojechaliśmy już znanymi terenami dalej, w kierunku Iwkowej. Na podjeździe daliśmy dość fajne tempo, i wykręciłem personal best :) Zjazd serpentynami tym razem w miarę spokojnie, bo zdjęcia :P
Po zjeździe dociągnęliśmy do krajówki, znów kilkaset metrów i zjazd w bok na Lewniową. Oczywiście drogi super wąskie i kręte i z hopkami :) Wyjechaliśmy w końcu w Biesiadkach, zjechaliśmy do Łoniowej i trzeba było pomyśleć o dorzuceniu czegoś bo kilometrów mało, a ochota na jazdę jeszcze była. Więc na szybko wymyśliliśmy podjechanie Godowa (przewyższenia rzecz święta).
Na szczycie krótka przerwa i zjazd na Dębno. Na koniec jeszcze mała dokrętka przez Wokowice i do domu. Super dzień, ciekawa trasa, widoki, wesoło, podjazdy, błądzenie - bajabongo jak się patrzy :) Dla równowagi jutro zrobi się jaką czasówkę i będzie :)
No i koniec Maja. Trochę był dziwny, bo w końcówce załamanie pogody. Mimo wszystko kilometrów wychodzi więcej niż planowałem na początku roku. Licznik zatrzymuje się na 1415, a więc nie jest to najlepszy miesiąc pod tym względem. Zrobiłem za to najwięcej przewyższeń bo 13 747m. Jest dobrze!
- DST 105.70km
- Czas 04:50
- VAVG 21.87km/h
- VMAX 77.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 1670m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
85. Boczne nieznane drogi i ucieczka przed deszczem
Spokojna jazda z Marcinem. Wyjazd opóźnialiśmy bo krótko po 10 nadeszła groźna, ciemna chmura. Na szczęście nie padało i zaczęło się przejaśniać więc ruszyliśmy. Na początek tereny płaskie. Losowo skręcaliśmy w napotkane drogi, dzięki czemu poznaliśmy kilka nowych. W zasadzie byłem w linii prostej jakieś 3-4km od domu, a pierwszy raz w życiu jechałem tymi drogami. Nawet w pewnym momencie nie wiedziałem dokładnie, gdzie jesteśmy :) Potem pojechaliśmy w stronę południową i było kilka hopek w rejonie Grabna. Tam też przerwa na pepsi i żelki. Wtedy też zauważyliśmy kolejną nieciekawie zapowiadającą się chmurę, więc ruszyliśmy w kierunku domu. Końcówka po krajówce, szybkim tempem. Lunęło niecałą godzinę po powrocie ;) Miałem GPS'a ale po 3 kilometrach wszedłem w stravie w ustawienie żeby coś zmienić i nie zauważyłem, że rejestrowanie trasy się zapauzowało :(
- DST 67.50km
- Czas 02:35
- VAVG 26.13km/h
- VMAX 58.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 420m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 maja 2015
Kategoria Szosa
84. Porąbka, brak gps'a :0
Wczoraj w nocy telefon wyzionął ducha. A wraz z nim gps i strava... No ale nie ma co płakać (zbyt dużo) tylko trza jeździć. Więc pojeździłem. Pokonałem drogi w Porąbce na wszystkie możliwe konfiguracje i sposoby. Podjechałem też godów od groty. Tempo raczej niskie z małymi wyjątkami. Ot taka codzienność :)
fotka z SE k800i :D
fotka z SE k800i :D
- DST 57.00km
- Czas 02:06
- VAVG 27.14km/h
- VMAX 79.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 260m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
83. Wreszcie
Wreszcie sucho! Wreszcie na Canyonie. Rano przyszły wyczekiwane buty na szosę, ale niestety fatalnie przestrzeliłem z rozmiarem, więc muszę poczekać kilka dni więcej. Po południu umówiłem się na jazdę z Marcinem. Pojechałem do Brzeska i stamtąd ruszyliśmy w trasę. Decyzja zapadła, że robimy podjazdy. Więc na początek Okocim. Sporo frajdy mieliśmy z GoPro, którą sobie kupił Marcin :D Wreszcie będą porządne foty z wspólnych wypraw ;P Po Okocimiu podjazd pod Bocheniec, szyyybki zjazd do Porąbki i od razu rzeźnia pod Godów :D Nagromadzenie podjazdów straszne. Co by więcej nie mówić średnia na górze 21 z hakiem :) Zjechaliśmy do Łysej Góry, i tam ... podjazd do Jaworska. Piękna sprawa, 4 duże podjazdy z rzędu. A nawet 5 bo po zjeździe do Gwoźdzca znów trzeba było pokonać kilka km w górę :) Potem trochę spokoju i płaskiego, chwile pociągnęliśmy mocniej, potem już luźniej. W Porąbce w lewo i targamy pod Bocheniec :) I to był ostatni podjazd dnia. Na koniec pojechałem z Marcinem do Brzeska, tam on sobie skręcił do domu, a ja jeszcze pojechałem do węzła Brzesko i serwisówkami do Mokrzyski. Na koniec mocne 3km do domu ze sprintem na koniec, a jakże :)
- DST 69.50km
- Czas 02:44
- VAVG 25.43km/h
- VMAX 80.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 955m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
82. deszcz i za psem
Dziwny dzień. Najpierw na Cadexie 2,7km bo jak tylko wyszedłem to zaczęło padać. Więc jak nie przestawało to wróciłem do domu. Potem zwiał nam pewien pies więc jeździłem góralem po wsi w poszukiwaniach :P
- DST 6.70km
- Czas 00:18
- VAVG 22.33km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 15m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 maja 2015
Kategoria Szosa
81. po deszczu i przed deszczem na Cadexie
Okienko pogodowe. Rano lało i było chłodno ale wraz z mijającymi godzinami deszcz ustał, drogi przeschły, a temperatura wzrosła do całkiem przyjemnych wartości. I tak jakoś przed 18 wybrałem się na pętelkę. Wziąłem dla odmiany Gianta, żeby poczuć stare, dobre czasy. Generalnie miałem dwa różne odczucia: w porównaniu do Canyona jechało się tragicznie. Ciężko, rower zbiera się godzinę, rama pływa straszliwie, naprawdę nie sądziłem, że poczuje kiedyś to mistyczne niemal zjawisko "sztywności". A jednak. Z drugiej strony po przeżyciach z "góralem" doszedłem do wniosku, że jeśli zapomnę o Canyonie to jedzie się bardzo przyjemnie. Szosa to zawsze jednak szosa, jaka by nie była. W towarzystwie takich i innych rozmyśleń przyjechałem do Porąbki, gdzie zrobiłem na przekór wszystkim 2 ósemki, zamiast pętli. Następnie udałem się na Bocheniec, podjechałem spokojnie, zjechałem też spokojnie i przez Jadowniki zajechałem do domu.
- DST 35.60km
- Czas 01:16
- VAVG 28.11km/h
- VMAX 63.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 325m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
80. Szaro ale fajnie
Pogoda zza okna taka w stylu: dziś regen przed telewizorem. Ale Marcin zdołał mnie przekonać na 1,5 godzinki jazdy :) Wyjechałem ubrany porządnie, więc było ok pod względem terminczym (12 stopni dziś). Spotkaliśmy się, gdzieś na granicy Sterkowca i Jadownik i pojechaliśmy w kierunku Maszkienic. Padło na wariant z podjazdami. Dojechaliśmy do krajowej czwórki i skręciliśmy w prawo. Po kilkuset metrach wjechaliśmy do Jastwi i tam odbiliśmy w lewo w boczną drogę. Bardzo sympatyczną: zero ruchu, pagórkowato, kilka zakrętów. Po jakimś czasie skończyły się zabudowania i wjechaliśmy w pola i lasy. Było też kawałek dość fajnej ścianki i po kilku minutach znaleźliśmy się kilkaset metrów przed szczytem Bocheńca.
Zjechaliśmy do Porąbki (76km/h) i już po chwili znów było pod górę: Godów od Dołów. Tempo takie raczej średnio-niskie więc wjechaliśmy na luzie rozmawiając sobie. Na górze zmiana planów, gdyż patrząc w kierunku Jaworska widać było jedynie szarość i ciemność. Zaczęło też lekko mżyć/kropić. Zjechaliśmy więc do Łysej Góry i pokierowaliśmy się na północ uciekając od niezbyt optymistycznej chmury. Tempo dość szybkie, kilka zmian i już byliśmy przy starej czwórce. Przecięliśmy ją i pognaliśmy już po płaskim na Biadoliny. Tempo powyżej 30, kilka razy mocniej pociągnęliśmy, ale bywały też etapy luźnej jazdy i rozmów. W takim stylu dotarliśmy do Biadolin ale jako, że jechało się fajnie i raczej nie zanosiło się na deszcz to polecieliśmy na Borzęcin. Cały czas oczywiście płasko i dość szybko. Od Borzęcina na Przyborów, potem Wokowice i Sterkowiec. Marcin odwiozłem jeszcze do Brzeska bo się dobrze jechało, a potem już sam wróciłem serwisówkami jeszcze na końcu robiąc sprint na kreskę przed domem :P
Zjechaliśmy do Porąbki (76km/h) i już po chwili znów było pod górę: Godów od Dołów. Tempo takie raczej średnio-niskie więc wjechaliśmy na luzie rozmawiając sobie. Na górze zmiana planów, gdyż patrząc w kierunku Jaworska widać było jedynie szarość i ciemność. Zaczęło też lekko mżyć/kropić. Zjechaliśmy więc do Łysej Góry i pokierowaliśmy się na północ uciekając od niezbyt optymistycznej chmury. Tempo dość szybkie, kilka zmian i już byliśmy przy starej czwórce. Przecięliśmy ją i pognaliśmy już po płaskim na Biadoliny. Tempo powyżej 30, kilka razy mocniej pociągnęliśmy, ale bywały też etapy luźnej jazdy i rozmów. W takim stylu dotarliśmy do Biadolin ale jako, że jechało się fajnie i raczej nie zanosiło się na deszcz to polecieliśmy na Borzęcin. Cały czas oczywiście płasko i dość szybko. Od Borzęcina na Przyborów, potem Wokowice i Sterkowiec. Marcin odwiozłem jeszcze do Brzeska bo się dobrze jechało, a potem już sam wróciłem serwisówkami jeszcze na końcu robiąc sprint na kreskę przed domem :P
- DST 68.90km
- Czas 02:28
- VAVG 27.93km/h
- VMAX 76.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 446m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 22 maja 2015
Kategoria Góral
79. Góralem, wtf?!?!
Dostałem dziś zaćmienia umysłowego i pojechałem rowerem górskim. Nie wiem co sobie myślałem. Było fatalnie i modliłem się żeby być już z powrotem w domu. Podjechany Bocheniec. Najgorsza rowerowa decyzja od wielu lat.
brrrr....
brrrr....
- DST 25.90km
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 230m
- Sprzęt MTB
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 maja 2015
Kategoria Szosa
78b. uzupełnienie km
po czasówce rozjazd. dodaje bo mi się cyferki nie zgadzają z excelem ;P
- DST 3.50km
- Czas 00:08
- VAVG 26.25km/h
- VMAX 30.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 20m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
78. 100km Indywidualna Jazda na Czas
Bardzo upalny od rana dzień (26,6 stopnia max), do tego dość parno i dość wietrznie. Czas miałem tylko koło południa i tylko chwilę więc na szybko ubzdurałem sobie, że spróbuje zrobić 100km poniżej 3 godzin. Szybko się ubrałem zalałem bidony (izotonik + woda), chwyciłem dwa batoniki oraz żela i ruszyłem. Trasę miałem zaplanowaną już dawno. Generalnie jak najbardziej płynnie i płasko.
Początek dość szybki, plan był jechać na 33,5 ale 35 udawało się utrzymać bez bólu, więc tak też jechałem. Szybszy fragment za Rzezawą, potem zmiana kierunku na północny, wiatr wiał lekko z boku więc nie było źle. Pożerałem kolejne kilometry, cały czas dolny chwyt lub "wirtualna lemondka", gdy asfalt był gładki :P
Przed Uściem Solnym ciężki, dziurawy fragment ale na Canyonie przeleciałem to z uśmiechem na twarzy :) Następnie długi odcinek super drogi do Szczurowej, wiaterek minimalnie pomagał więc leciałem. W Szczurowej na rondzie w lewo i znów tak jakby na północ. Droga pośród pól, do tego na nasypie więc zrobiło się dość ciężko. Przed samym mostem na Wiśle prędkość już zaczęła spadać w dolne granicy 30km/h ale na szczęście most oznaczał skręt w prawo, zmianę kierunku jazdy oraz ukrycie się od wiatru pomiędzy zabudowaniami. Było więc ok.
W Zaborowie skręt na Jadowniki Mokre, znów kiepska droga przez las ale 35 się trzymało. Po nawrocie znów ciężej, bo znów otwarta przestrzeń i wiatr w twarz, chyba najwolniejszy odcinek, ledwie 33km/h na 10 kilometrach do Wał Rudej. Potem nie było dużo lepiej, wiatr robił swoje, a droga od Radłowa do Wojnicza ciągnęła się strasznie.
Dotarłem jednak w końcu do centrum, skręt na Brzesko, wciągnąłem żela i został mi ostatni etap jazdy: krajówką od Wojnicza do Jadownik. Teren lekko pofałdowany, ale to co straciłem na nachyleniu w górę odzyskałem na zjazdach. Wiatr jakby ucichł, więc znów prędkości były powyżej planu. Dotarłem do Jadownik skręt w boczne drogi i ostatnia prosta do Sterkowca, gdzie wybiło 100 kilometrów. Zatrzymałem się, sprawdziłem czas: 100,3km 2:55 z sekundami, średnia 34,3km/h :D Pełen sukces. Ostatnie 3 kilometry do domu, tempem spacerującego człowieka ;)
Cóż, fajnie czasem zabawić się w takie czasówki :) Zdjęć oczywiście nie ma..
Trasa na Stravie
Początek dość szybki, plan był jechać na 33,5 ale 35 udawało się utrzymać bez bólu, więc tak też jechałem. Szybszy fragment za Rzezawą, potem zmiana kierunku na północny, wiatr wiał lekko z boku więc nie było źle. Pożerałem kolejne kilometry, cały czas dolny chwyt lub "wirtualna lemondka", gdy asfalt był gładki :P
Przed Uściem Solnym ciężki, dziurawy fragment ale na Canyonie przeleciałem to z uśmiechem na twarzy :) Następnie długi odcinek super drogi do Szczurowej, wiaterek minimalnie pomagał więc leciałem. W Szczurowej na rondzie w lewo i znów tak jakby na północ. Droga pośród pól, do tego na nasypie więc zrobiło się dość ciężko. Przed samym mostem na Wiśle prędkość już zaczęła spadać w dolne granicy 30km/h ale na szczęście most oznaczał skręt w prawo, zmianę kierunku jazdy oraz ukrycie się od wiatru pomiędzy zabudowaniami. Było więc ok.
W Zaborowie skręt na Jadowniki Mokre, znów kiepska droga przez las ale 35 się trzymało. Po nawrocie znów ciężej, bo znów otwarta przestrzeń i wiatr w twarz, chyba najwolniejszy odcinek, ledwie 33km/h na 10 kilometrach do Wał Rudej. Potem nie było dużo lepiej, wiatr robił swoje, a droga od Radłowa do Wojnicza ciągnęła się strasznie.
Dotarłem jednak w końcu do centrum, skręt na Brzesko, wciągnąłem żela i został mi ostatni etap jazdy: krajówką od Wojnicza do Jadownik. Teren lekko pofałdowany, ale to co straciłem na nachyleniu w górę odzyskałem na zjazdach. Wiatr jakby ucichł, więc znów prędkości były powyżej planu. Dotarłem do Jadownik skręt w boczne drogi i ostatnia prosta do Sterkowca, gdzie wybiło 100 kilometrów. Zatrzymałem się, sprawdziłem czas: 100,3km 2:55 z sekundami, średnia 34,3km/h :D Pełen sukces. Ostatnie 3 kilometry do domu, tempem spacerującego człowieka ;)
Cóż, fajnie czasem zabawić się w takie czasówki :) Zdjęć oczywiście nie ma..
Trasa na Stravie
- DST 100.30km
- Czas 02:55
- VAVG 34.39km/h
- VMAX 49.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 200m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze