Wpisy archiwalne w kategorii
Szosa
Dystans całkowity: | 52767.71 km (w terenie 1.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 1776:24 |
Średnia prędkość: | 26.90 km/h |
Maksymalna prędkość: | 90.40 km/h |
Suma podjazdów: | 435198 m |
Maks. tętno maksymalne: | 206 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 194 (95 %) |
Suma kalorii: | 134635 kcal |
Liczba aktywności: | 1013 |
Średnio na aktywność: | 52.09 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
46. Setka po okolicy w grupie
Niespodziewanie pogoda była dziś całkiem dobra. Trochę z rana chłodnawo ale potem było coraz lepiej. O 10:30 spotkaliśmy się w Brzesku i tam postanowiliśmy kręcić sobie na luzie po okolicy. Na początek wyjazd z Brzeska i czwórką targamy na Jadowniki i pierwszy z wielu podjazdów dnia. Tempo całkiem mocne, zauważyłem, że długo się rozkręcam więc miałem lekkie problemy z utrzymaniem koła. Od połowy podjazdu jednak coraz lepiej, a na ostatniej ścianie przycisnąłem mocniej i wjechałem na premię pierwszy. Zjechaliśmy kawałek w dół i skręciliśmy na alternatywny zjazd do Porąbki.
Od Porąbki przez chwilę płasko, ale za to pod wiatr więc było ciężko. W Dołach skręcamy w lewo i kolejny duży podjazd - Godów. Chłopaki przyatakowali od samego początku, a ja zostałem z tyłu ale po chwili zacząłem spawać :P Został mi tylko Marcin, który wytrwale kręcił z dużą mocą. On też zgarnął pierwsze miejsce na premii pod Godowem :) Kawałek wyżej chwilka przerwy i ruszamy dziurawą drogą w dół do Łysej Góry.
Od Łysej decyzja, że jedziemy na Jaworsko co oznacza kolejny podjazd. Znów mocno poszedł Marcin ale złapałem go i czaiłem się niedaleko za nim. Pod koniec zdecydowałem się na bardzo mocny atak i tym razem to ja wygrałem ten mini wyścig. Na zjeździe przypomniałem sobie, że od kilkunastu godzin nic nie jadłem, więc szybko wyciągnąłem home-made batonika energetycznego. Kawałek dalej znów kilka minut przerwy, trochę pogadanek o rowerach itd.
Ruszyliśmy dalej, na końcu Jaworska w prawo na Gwoździec. Tym razem tempo raczej spokojne, tylko jeden krótki atak na początku tak dla picu :) Potem chłopaki coś przypieszyli na samej górze, i wygrał chyba Adrian, a ja zostałem z tyłu. Zjazd do Niedźwiedzy, tam skręcamy w boczne drogi i podjeżdżamy do Złotej. Już zupełnie na luzie tym razem :) Jedziemy kawałek przez Złotą i Biesiadki i następuje zjazd. Na zjeździe Adrian skręca na Zawadę i jedzie do domu, a my skręcamy w lewo i jedziemy dalej.
Korzystamy z bocznych dróżek, bardzo spokojnych. Te zaprowadzają nas do Tymowej na szczycie podjazdu przy drodze krajowej. Z krajówki korzystamy tylko przez kilkaset metrów i znów skręcamy w boczne drogi. Tym razem w kierunku drugiego szczytu Tymowej. Z Tymowej szybki zjazd na Lipnicę, bardzo duży ruch samochodowy bo w końcu dziś Niedziela Palmowa, więc w Murowanej wielkie święto. Mimo to decydujemy się jechać przez Lipnicę Murowaną. Jest dość ciężko, milion samochodów, korki i miliard ludzi łażących po chodnikach, po drodze, pomiędzy samochodami itd. Sajgon. W rynku szybka fota i zmykamy na Nowy Wiśnicz. Z początku nieprzyjemnie bo w dalszym ciągu wiele samochodów ale z czasem jest ich coraz mniej.
Na górze przed zjazdem na Wiśnicz skręcamy w prawo na Łomną. Tu prowadzi nas Marcin, dla mnie zupełnie nowy rejon. Okazuje się, że całkiem fajne drogi i skróty. Wyjeżdżamy w N. Wiśniczu na mecie maratonu Galicja. Zjeżdżamy sobie w dół i po chwili znów opuszczamy główną drogę na rzecz jakiejś wąskiej spokojnej. Takimi drogami dojeżdżamy w końcu do Poręby Spytkowskiej. Tam zostawia na Arek, a my śmigamy do krajówki. Krajówką do Brzeska, potem czwórką do Dębna i obieramy kierunek Sterkowiec. Przy przejeździe kolejowym odłącza się Marcin, a mi zostaje dokręcić 2,5km do domu.
Od Porąbki przez chwilę płasko, ale za to pod wiatr więc było ciężko. W Dołach skręcamy w lewo i kolejny duży podjazd - Godów. Chłopaki przyatakowali od samego początku, a ja zostałem z tyłu ale po chwili zacząłem spawać :P Został mi tylko Marcin, który wytrwale kręcił z dużą mocą. On też zgarnął pierwsze miejsce na premii pod Godowem :) Kawałek wyżej chwilka przerwy i ruszamy dziurawą drogą w dół do Łysej Góry.
Od Łysej decyzja, że jedziemy na Jaworsko co oznacza kolejny podjazd. Znów mocno poszedł Marcin ale złapałem go i czaiłem się niedaleko za nim. Pod koniec zdecydowałem się na bardzo mocny atak i tym razem to ja wygrałem ten mini wyścig. Na zjeździe przypomniałem sobie, że od kilkunastu godzin nic nie jadłem, więc szybko wyciągnąłem home-made batonika energetycznego. Kawałek dalej znów kilka minut przerwy, trochę pogadanek o rowerach itd.
Ruszyliśmy dalej, na końcu Jaworska w prawo na Gwoździec. Tym razem tempo raczej spokojne, tylko jeden krótki atak na początku tak dla picu :) Potem chłopaki coś przypieszyli na samej górze, i wygrał chyba Adrian, a ja zostałem z tyłu. Zjazd do Niedźwiedzy, tam skręcamy w boczne drogi i podjeżdżamy do Złotej. Już zupełnie na luzie tym razem :) Jedziemy kawałek przez Złotą i Biesiadki i następuje zjazd. Na zjeździe Adrian skręca na Zawadę i jedzie do domu, a my skręcamy w lewo i jedziemy dalej.
Korzystamy z bocznych dróżek, bardzo spokojnych. Te zaprowadzają nas do Tymowej na szczycie podjazdu przy drodze krajowej. Z krajówki korzystamy tylko przez kilkaset metrów i znów skręcamy w boczne drogi. Tym razem w kierunku drugiego szczytu Tymowej. Z Tymowej szybki zjazd na Lipnicę, bardzo duży ruch samochodowy bo w końcu dziś Niedziela Palmowa, więc w Murowanej wielkie święto. Mimo to decydujemy się jechać przez Lipnicę Murowaną. Jest dość ciężko, milion samochodów, korki i miliard ludzi łażących po chodnikach, po drodze, pomiędzy samochodami itd. Sajgon. W rynku szybka fota i zmykamy na Nowy Wiśnicz. Z początku nieprzyjemnie bo w dalszym ciągu wiele samochodów ale z czasem jest ich coraz mniej.
Na górze przed zjazdem na Wiśnicz skręcamy w prawo na Łomną. Tu prowadzi nas Marcin, dla mnie zupełnie nowy rejon. Okazuje się, że całkiem fajne drogi i skróty. Wyjeżdżamy w N. Wiśniczu na mecie maratonu Galicja. Zjeżdżamy sobie w dół i po chwili znów opuszczamy główną drogę na rzecz jakiejś wąskiej spokojnej. Takimi drogami dojeżdżamy w końcu do Poręby Spytkowskiej. Tam zostawia na Arek, a my śmigamy do krajówki. Krajówką do Brzeska, potem czwórką do Dębna i obieramy kierunek Sterkowiec. Przy przejeździe kolejowym odłącza się Marcin, a mi zostaje dokręcić 2,5km do domu.
- DST 104.70km
- Czas 04:12
- VAVG 24.93km/h
- VMAX 66.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 1363m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
45. Chłodno i brzydko
Nadeszło zapowiadane załamanie pogody. Drogi były jednak suche, a Marcin zrobił mi ochotę na jazdę więc zdecydowałem, że jednak coś pokręcę. Pojechałem przez Maszkienice do Dębna, tam spotkałem też przypadkowo właśnie Marcina, on jechał już do domu więc zawróciłem i kawałek go odwiozłem. W Jadownikach odbiłem na Bocheniec, zjechałem sobie do Porąbki, tam 2 albo 3 pętle i z powrotem na Bocheniec. Przed szczytem znów zaczęło kropić jak wczoraj, więc znów mocne tempo w dół i po płaskim do domu.
- DST 43.50km
- Czas 01:42
- VAVG 25.59km/h
- VMAX 76.00km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 427m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 27 marca 2015
Kategoria Szosa
44. 5 koron i ucieczka
ICM bezlitosne: od południa coraz gorzej z pogodą. Więc wyjechałem po 9 (!). Wiało ale było ciepło jak w lecie. Udałem się w kierunku podjazdów. Tak więc najpierw na Porąbkę, tempo bardzo szybkie bo z wiatrem. Cały czas z wiatrem aż do Niedźwiedzy, gdzie zaczął się pierwszy podjazd i nastąpiła zmiana kierunku jazdy. Do tego czasu średnia 32km/h. Podjazd pokonany wolno. Przyatakowałem na zjeździe, niech sobie Grzesiek odbiera komy na podjazdach, zjazdy są moje :P Udało się wskoczyć znów na I miejsce :) Chwilę potem znów w górę, tym razem do Jaworska. Znów bardzo powoli, zjadłem sobie śniadanie przy okazji, a na górze zrobiłem kilka fotek bo widoki dziś ładne. Chmury juz się zbierały na horyzoncie...
Zjazd do Łysej Góry dośc powolny bo wiało centralnie w twarz. Bezpośrednio po nim kolejny raz pod górę. Godów. Było dziś tych podjazdów sporo :) Zjazd również bez napinki (wiatr). Zjechałem do Porąbki, tam jedna pętelka i w ostatniej chwili wymyśliłem, że targam po Godów jeszcze raz, tylko teraz z innej, cięższej strony :D Było ciężkawo ale dałem radę.
Na górze mokry byłem niczym w lecie :) Zjazd tym razem techniczny do Dębna, sporo zakrętów i piachu na wąskich drogach przez las i pola.
Znów Porąbka i na koniec podjazd pod Bocheniec, ale wariant rzadko używany, bo nie od kościoła ale z centrum Porąbki. Przed szczytem zaczęło kropić, więc się zebrałem do kupy i ruszyłem ostro w dół. Po drodze wyprzedzony samochód :P. Przeleciałem przez skrzyżowanie z czwórką i kilka km dziurawej drogi na Sterkowiec. Kropiło w dalszym ciągu więc znów waty szły w korbę :) Uskoki zrobione przez drogowców tym razem pokonane skokami, a nie zwalnianiem :P Na koniec jeszcze hopka do Szczepanowa i dotarłem w samą porę bo 10 minut później drogi były już mokre :)
Zjazd do Łysej Góry dośc powolny bo wiało centralnie w twarz. Bezpośrednio po nim kolejny raz pod górę. Godów. Było dziś tych podjazdów sporo :) Zjazd również bez napinki (wiatr). Zjechałem do Porąbki, tam jedna pętelka i w ostatniej chwili wymyśliłem, że targam po Godów jeszcze raz, tylko teraz z innej, cięższej strony :D Było ciężkawo ale dałem radę.
Na górze mokry byłem niczym w lecie :) Zjazd tym razem techniczny do Dębna, sporo zakrętów i piachu na wąskich drogach przez las i pola.
Znów Porąbka i na koniec podjazd pod Bocheniec, ale wariant rzadko używany, bo nie od kościoła ale z centrum Porąbki. Przed szczytem zaczęło kropić, więc się zebrałem do kupy i ruszyłem ostro w dół. Po drodze wyprzedzony samochód :P. Przeleciałem przez skrzyżowanie z czwórką i kilka km dziurawej drogi na Sterkowiec. Kropiło w dalszym ciągu więc znów waty szły w korbę :) Uskoki zrobione przez drogowców tym razem pokonane skokami, a nie zwalnianiem :P Na koniec jeszcze hopka do Szczepanowa i dotarłem w samą porę bo 10 minut później drogi były już mokre :)
- DST 58.90km
- Czas 02:12
- VAVG 26.77km/h
- VMAX 76.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 818m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
43. Lubinka rano
Poranny trening z Marcinem. Wyjechałem już o 9:15, na krótko + rękawki, które ściągnąłem w Jadownikach :) Spotkałem Marcina u podnóża Bocheńca. Dziś chłop miał nogę :) Pod Bocheniec prawie mnie urwał, ostatkiem sił zdołałem się utrzymać. Po zjeździe w miarę płasko do Niedźwiedzy i tam drugi podjazd - do Gwoźdzca. Też dość fajne tempo, też łatwo nie było, szczególnie na początku. Zjechaliśmy do Melsztyna i kawałek drogą główną, do Zakliczyna. Tam odbiliśmy na Janowice i w kierunku Lubinki. Pierwszy raz podjeżdżałem od tej strony, całkiem fajny podjazd. Jechaliśmy równo, ja czekałem czy Marcin zaatakuje ale nie zaatakował więc na szczyt wjechaliśmy równo. W połowie zjazdu krótka przerwa (jedzenie, foto) i ruszamy w dół w kierunku Zgłobic. Dotarliśmy do czwórki, śmignęliśmy na dół na most przez Dunajec i za nim odbiliśmy w prawo na Bogumiłowice. Postanowiliśmy wracać serwiskówkami od Wierzchosławic. Było ciężko bo pod wiatr, ale pojechaliśmy po zmianach i udało się wykręcić prawie 33km/h. Potem Biadoliny, Wokowice i Sterkowiec, gdzie rozjechaliśmy się w kierunku domów. Mi zostało tylko podjechać do Szczepanowa.
- DST 78.60km
- Czas 02:48
- VAVG 28.07km/h
- VMAX 64.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 675m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 25 marca 2015
Kategoria Szosa
42. Jakieś komy, w ogóle skąd? :0
Dziś od początku 'na krótko'. Cieszę się jak dziecko :) Niestety wiało (wielka niespodzianka). Wariant z podjazdami. Najpierw do Porąbki, potem od Dołów podjazd pod Godów. Początek mocny, w połowie odpuściłem, a w końcówce 'poszedłem wszystko'. Czas w stravie widocznie nie był wyśrubowany bo zdobyłem koma. Zjazd na maska po dziurach, jest to chyba dobra metoda mimo wszystko. Podjazd do Jaworska też dość mocno ale bez przesady. Zjazd przez Jaworsko wolny bo wiało centralnie w twarz. Dopiero po nawrocie na Gwoździec zaczęło zawiewać w miarę korzystnie. Podjazd do Gwoźdzca powolny, zjazd tak sobie i potem płasko przez Niedźwiedzę to Porąbki w miarę dobrym tempem. W Porąbce kilka dziwnych petelek, a nawet ósemek. Chwila przerwy i pojechałem w kierunku domu. Od czwórki do Sterkowca znów poszedłem wszystko i wyśrubowałem pięknie 3 kilometry segmentu do prędkości 47,8km/h. Reszta na luzie. Bez zdjęć.
- DST 56.10km
- Czas 02:03
- VAVG 27.37km/h
- VMAX 67.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 571m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 marca 2015
Kategoria Szosa
41. Krótko i na krótko :) 1000km w marcu :0
Ależ niesamowita pogoda dzisiaj, wyczekiwana od długich miesięcy! W cieniu 17 stopni, pełne słońce. Wyjechałem co prawda w rękawkach i nogawkach ale po jakimś czasie pozbyłem się ich. I było doskonale. Piękne uczucie jechać pierwszy raz po zimie 'na krótko'. Niestety czasu mało, więc pojechałem do Porąbki, zrobiłem tam bodaj 2 lub 3 pętle i zawróciłem. Na prostej Porąbka - Dębno mocniejszy atak i poprawiłem o sekundę segment, ale mimo wszystko nie jestem zadowolony z tego czasu. Pojechałem na Wolę D. potem do Sterkowca, na końcu nawrót i do domu. Ale się jechało....
Niniejszym osiągnąłem 1000km w Marcu. Nie do uwierzenia :)
Niniejszym osiągnąłem 1000km w Marcu. Nie do uwierzenia :)
- DST 36.10km
- Czas 01:25
- VAVG 25.48km/h
- VMAX 58.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 159m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
40. Dobczyce
Totalnie spontanicznie dziś. Plany były na 120km nad jezioro Rożnowskie ale na szczęście wyszło zupełnie inaczej. Dziś kolejny rekord brzeskiej grupy kolarzy - pojawiło się na siedmiu, a to w dalszym ciągu nie kompletny skład. Ruszyliśmy o 10 w kierunku Lipnicy Murowanej. Na początek kawałek krajówką, ale po kilku kilometrach już bocznymi drogami. Skręciliśmy na Borówną tak jak kilka dni temu przy okazji jazdy z Marcinem. W Lipnicy przerwa na naradę, Szymek miał problemy z bębenkiem/przerzutką więc chciał jechać sam na bardziej płaskie tereny. Decyzja nasza mogła być jednak tylko jedna - jedziemy z nim :) Padło na Dobczyce, w których jeszcze nie byłem.
Pojechaliśmy więc przez Rajbrot na Żegocinę, przez hopki na zmianę ze zjazdami. Pokierowaliśmy się na Tarnawę, przez chwilę po płaskim i z wiatrem utworzyliśmy pociąg i polecieliśmy niemal 50km/h. Coś pięknego... W Tarnawie skręciliśmy na jakąś podejrzaną wąską drogę i oczywiście po 2 kilometrach owa droga się skończyła. Klasyka :) Wróciliśmy więc ten kawałek i jedziemy dalej. W okolicy odbywał się dziś jakiś rajd samochodowy bo minęliśmy sporo samochodów wyścigowych. Przed Łapanowem skręciliśmy na Raciechowice, tu całkiem sympatyczne kilka kilometrów drogi, i fajny podjazd pod koniec. Potem do samych Dobczyc zjazd. W centrum chwila przerwy, ustalenie dalszej trasy, szybko zjedzony batonik i ruszamy dalej w drogę.
Na wylotówce skręcamy na Gdów i jedziemy kilka kilometrów główną drogą. Ruch raczej mały więc nie było źle. W Marszowicach za Gdowem odbijamy w bok na mniej ruchliwe drogi i jedziemy na północ w kierunku miejscowości Kłaj. Tu już tereny dość płaskie, tempo momentami szarpane, tu jakiś atak, tu totalny luz itd. :) Przelecieliśmy przez Kłaj i Stanisławice i pojechaliśmy na Proszówki. Potem już raczej standardowo na Bochnię, odbicie przed centrum na Rzezawę i w stronę domu. W Jodłówce odłączyliśmy się z Marcinem od reszty i pojechaliśmy na Okulice dokręcać do 150 :P
Na kilka kilometrów zamieniliśmy się rowerami i pierwszy raz miałem okazję przejechać naprawdę porządnym pro rowerem. Różnica pomiędzy nim, a moim 20 letnim klasykiem kolosalna. Ciężko cokolwiek porównywać. W Canyonie wszystko działa szybciej, sztywniej, płynniej i lepiej. Każde depnięcie w korby to momentalne przyspieszenie, zmiana biegu trwa ułamek sekundy, sztywność piekielna, tłumienie nierówności kapitalne, wygoda na bardzo wysokim poziomie. Aż się płakać chce :P Ale może już niedługo i ja będę mieć swój własny pro rower :)
W Bratucicach przerwa w sklepie na colę, a potem ruszamy na Rudy Rysie. Wpakowaliśmy się w drogę szutrową przez las. Jak wiosenne klasyki to wiosenne klasyki :) Potem na Przyborów, Łęki i do Szczepanowa. Marcin pojechał dalej, a ja dojechałem do domu.
Piękny dzień, 15 stopni, słońce, długa ładna trasa, wyborne towarzystwo. Niczego więcej na szosie nie trzeba :)
.
Pojechaliśmy więc przez Rajbrot na Żegocinę, przez hopki na zmianę ze zjazdami. Pokierowaliśmy się na Tarnawę, przez chwilę po płaskim i z wiatrem utworzyliśmy pociąg i polecieliśmy niemal 50km/h. Coś pięknego... W Tarnawie skręciliśmy na jakąś podejrzaną wąską drogę i oczywiście po 2 kilometrach owa droga się skończyła. Klasyka :) Wróciliśmy więc ten kawałek i jedziemy dalej. W okolicy odbywał się dziś jakiś rajd samochodowy bo minęliśmy sporo samochodów wyścigowych. Przed Łapanowem skręciliśmy na Raciechowice, tu całkiem sympatyczne kilka kilometrów drogi, i fajny podjazd pod koniec. Potem do samych Dobczyc zjazd. W centrum chwila przerwy, ustalenie dalszej trasy, szybko zjedzony batonik i ruszamy dalej w drogę.
Na wylotówce skręcamy na Gdów i jedziemy kilka kilometrów główną drogą. Ruch raczej mały więc nie było źle. W Marszowicach za Gdowem odbijamy w bok na mniej ruchliwe drogi i jedziemy na północ w kierunku miejscowości Kłaj. Tu już tereny dość płaskie, tempo momentami szarpane, tu jakiś atak, tu totalny luz itd. :) Przelecieliśmy przez Kłaj i Stanisławice i pojechaliśmy na Proszówki. Potem już raczej standardowo na Bochnię, odbicie przed centrum na Rzezawę i w stronę domu. W Jodłówce odłączyliśmy się z Marcinem od reszty i pojechaliśmy na Okulice dokręcać do 150 :P
Na kilka kilometrów zamieniliśmy się rowerami i pierwszy raz miałem okazję przejechać naprawdę porządnym pro rowerem. Różnica pomiędzy nim, a moim 20 letnim klasykiem kolosalna. Ciężko cokolwiek porównywać. W Canyonie wszystko działa szybciej, sztywniej, płynniej i lepiej. Każde depnięcie w korby to momentalne przyspieszenie, zmiana biegu trwa ułamek sekundy, sztywność piekielna, tłumienie nierówności kapitalne, wygoda na bardzo wysokim poziomie. Aż się płakać chce :P Ale może już niedługo i ja będę mieć swój własny pro rower :)
W Bratucicach przerwa w sklepie na colę, a potem ruszamy na Rudy Rysie. Wpakowaliśmy się w drogę szutrową przez las. Jak wiosenne klasyki to wiosenne klasyki :) Potem na Przyborów, Łęki i do Szczepanowa. Marcin pojechał dalej, a ja dojechałem do domu.
Piękny dzień, 15 stopni, słońce, długa ładna trasa, wyborne towarzystwo. Niczego więcej na szosie nie trzeba :)
.
- DST 159.30km
- Czas 05:40
- VAVG 28.11km/h
- VMAX 72.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 1089m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 marca 2015
Kategoria Szosa
39. Kilka hopek samotnie...
No to dziś dla odmiany pojechałem całkiem sam. Kiedyś norma, a od jakiegoś czasu niezwykle rzadki przypadek. To bardzo cieszy, prawie zawsze znajdzie się ktoś chętny do jazdy. Nawet dziś gdybym poczekał godzinkę to mógłbym liczyć na towarzystwo ale zależało mi żeby pojechać troszkę wcześniej.
Ruszyłem w stronę - uwaga niespodzianka - Porąbki :P Za Porąbką zjazd w lewo i kawał podjazdu na Godów. Bardzo dawno nie jechałem od tej strony. Zjazd do Łysej Góry, dość ostrożnie bo dziurawo. Bezpośrednio po zjeździe znów droga zaczęła się piąć w górę, tym razem w kierunku Jaworska. Na początku wyskoczyły z drogi dwa burki i mnie goniły, ale odpuściły po kilkunastu metrach. Na górze dość przyjemne widoki na okoliczne pagórki i miejscowości.
Zjazd na Gwoździec za to bardzo mocno pokonany, jakoś tak spontanicznie rzuciłem się na koma :P Po zjeździe trzeba było trzymać prędkość na płaskim aż do końca drogi. Jak się okazało, udało się wskoczyć na czoło tabeli. Odpoczywałem na podjeździe przez Gwoździec. Na szczycie dłuższa przerwa między innymi na zdjęcie i potem wolniutki zjazd do Niedźwiedzy. Po kilku minutach przerwy, zrobiło się dość zimno.
Dojechałem sobie do Porąbki, tam znów przerwa, porozmawiałem sobie chwilkę z bardzo fajną koleżanką i ruszyłem do domu :) Jeszcze w Sterkowcu dłuższa przerwa na przejeździe kolejowym, ale po chwili byłem już w domu.
.
Ruszyłem w stronę - uwaga niespodzianka - Porąbki :P Za Porąbką zjazd w lewo i kawał podjazdu na Godów. Bardzo dawno nie jechałem od tej strony. Zjazd do Łysej Góry, dość ostrożnie bo dziurawo. Bezpośrednio po zjeździe znów droga zaczęła się piąć w górę, tym razem w kierunku Jaworska. Na początku wyskoczyły z drogi dwa burki i mnie goniły, ale odpuściły po kilkunastu metrach. Na górze dość przyjemne widoki na okoliczne pagórki i miejscowości.
Zjazd na Gwoździec za to bardzo mocno pokonany, jakoś tak spontanicznie rzuciłem się na koma :P Po zjeździe trzeba było trzymać prędkość na płaskim aż do końca drogi. Jak się okazało, udało się wskoczyć na czoło tabeli. Odpoczywałem na podjeździe przez Gwoździec. Na szczycie dłuższa przerwa między innymi na zdjęcie i potem wolniutki zjazd do Niedźwiedzy. Po kilku minutach przerwy, zrobiło się dość zimno.
Dojechałem sobie do Porąbki, tam znów przerwa, porozmawiałem sobie chwilkę z bardzo fajną koleżanką i ruszyłem do domu :) Jeszcze w Sterkowcu dłuższa przerwa na przejeździe kolejowym, ale po chwili byłem już w domu.
.
- DST 51.10km
- Czas 02:00
- VAVG 25.55km/h
- VMAX 61.00km/h
- Temperatura 11.0°C
- Podjazdy 553m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
38. Trening z rana
Nietypowo bo jeszcze przed 10 zacząłem dzisiejszą jazdę. Wymusił to na mnie Marcin, z którym dziś przejechałem pętelkę :P Pobudka o 9 nad ranem, szybkie przygotowanie i 9:25 ruszam z pod domu. Początek ciężko bo dawało zimnem od podłoża. Na szczęście już w Jadownikach zdołałem się rozgrzać i nagle założona kurtka stała się niepotrzebna. Do Brzeska dojechałem chyba na czas, choć Marcin już czekał. Wspomnianą kurtkę upakowałem do kieszeni i ruszyliśmy bokami na Jasień. Po tym jak się przebudziłem i rozgrzałem to okazało się, że jest całkiem przyjemnie. Tempo trzymaliśmy niezłe, kilometry sobie leciały. Pierwszy większy wysiłek to podjazd na Skalnej, niby krótki ale dość trzyma. W efekcie lekka zadyszka :) Po zjeździe pokierowaliśmy się na Kobyle po niezbyt dobrej jakościowo drodze. Po kilku kilometrach odbiliśmy w lewo na Borównę. Czekał na nas dłuższy podjazd, jednak o w miarę łagodnym nachyleniu więc szło całkiem dobrze. Drogi całkiem fajne - wąskie, boczne, zero ruchu, dookoła przyroda i śpiew ptaków :P
Zjechaliśmy tymczasem do Lipnicy i tu szybka decyzja, że śmigamy na serpentyny do Iwkowej. Najpierw trzeba było pokonać jeszcze podjazd w Tymowej, poszedł całkiem fajnie i nawet wykręciłem swój najlepszy czas na nim. Nie jest jednak kolorowo bo na Stravie daje to 49 miejsce. Dodać należało by, że całą czołówkę zajęli kolarze z Tour de Pologne oraz Karpackiego Wyścigu Kurierów :) To tak na wymówkę. Zjazd przez Tymową kiepski, sporo dziur i kolein aż się zacząłem zastanawiać czy kiedyś ktoś to wyremontuje. I takie myślenie się chyba opłaciło bo przed chwilą wyczytałem, że może jeszcze w tym roku ruszy remont właśnie tej drogi. Hah.
Dojechaliśmy do podnóża owianych sławą serpentyn i zaczął się mozolny podjazd. Tempo dalekie od rekordowego, ale i tak było szybciej niż ostatnio. Forma stale rośnie co cieszy :) Na górze przerwa na - w moim przypadku - śniadanie oraz kilka fotek i ruszamy w dół do Iwkowej. Jak zwykle szybki zjazd, coraz bardziej lubię zjazdy. Kilka hopek z rozpędu i już jesteśmy w centrum Iwkowej, gdzie czeka nas skręt w lewo i kolejne kilometry w górę. Znów bez zrywów, nogi było czuć w końcówce. Zjazd do Czchowa tym razem wolniejszy niż zwykle bo wplątało się w połowie auto.
Od Czchowa kawałek krajówką i w Jurkowie odbijamy na Złotą. Złota czyli kolejny podjazd :) I kolejny raz bez spiny, bo i po co się spinać? Po zjazdach już względnie płasko, fajne tempo aż do Porąbki. Marcin oczywiście nie odpuścił Bocheńca :) Więc targaliśmy jeszcze ów Bocheniec. W sumie to dobrze :) Zjazd znów szybki, i już byliśmy na światłach przy, których rozjechaliśmy się w swoje strony. Mi pozostało przejechać przez Jadowniki na Sterkowiec, i do domu. Udało się zrobić ponad 1000m przewyższeń co mnie lekko zdziwiło :)
Zjechaliśmy tymczasem do Lipnicy i tu szybka decyzja, że śmigamy na serpentyny do Iwkowej. Najpierw trzeba było pokonać jeszcze podjazd w Tymowej, poszedł całkiem fajnie i nawet wykręciłem swój najlepszy czas na nim. Nie jest jednak kolorowo bo na Stravie daje to 49 miejsce. Dodać należało by, że całą czołówkę zajęli kolarze z Tour de Pologne oraz Karpackiego Wyścigu Kurierów :) To tak na wymówkę. Zjazd przez Tymową kiepski, sporo dziur i kolein aż się zacząłem zastanawiać czy kiedyś ktoś to wyremontuje. I takie myślenie się chyba opłaciło bo przed chwilą wyczytałem, że może jeszcze w tym roku ruszy remont właśnie tej drogi. Hah.
Dojechaliśmy do podnóża owianych sławą serpentyn i zaczął się mozolny podjazd. Tempo dalekie od rekordowego, ale i tak było szybciej niż ostatnio. Forma stale rośnie co cieszy :) Na górze przerwa na - w moim przypadku - śniadanie oraz kilka fotek i ruszamy w dół do Iwkowej. Jak zwykle szybki zjazd, coraz bardziej lubię zjazdy. Kilka hopek z rozpędu i już jesteśmy w centrum Iwkowej, gdzie czeka nas skręt w lewo i kolejne kilometry w górę. Znów bez zrywów, nogi było czuć w końcówce. Zjazd do Czchowa tym razem wolniejszy niż zwykle bo wplątało się w połowie auto.
Od Czchowa kawałek krajówką i w Jurkowie odbijamy na Złotą. Złota czyli kolejny podjazd :) I kolejny raz bez spiny, bo i po co się spinać? Po zjazdach już względnie płasko, fajne tempo aż do Porąbki. Marcin oczywiście nie odpuścił Bocheńca :) Więc targaliśmy jeszcze ów Bocheniec. W sumie to dobrze :) Zjazd znów szybki, i już byliśmy na światłach przy, których rozjechaliśmy się w swoje strony. Mi pozostało przejechać przez Jadowniki na Sterkowiec, i do domu. Udało się zrobić ponad 1000m przewyższeń co mnie lekko zdziwiło :)
- DST 77.10km
- Czas 03:00
- VAVG 25.70km/h
- VMAX 76.00km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 1036m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
37. Górki i sprint z wiatrem
Miałem nie jechać, ale wyciągnął mnie Marcin :) Tak więc 14:45 ruszam do Brzeska. Wieje strasznie, na wiadukcie mnie chciało zwiać. Ruszamy więc na górki. Na początek podjazd do Okocimia. Na rozgrzewkę. Zjechaliśmy do Jadownik i kolejny duży podjazd: Bocheniec. Tempo dość lajtowe. Zjazd do Porąbki, uzyskany max dnia: 72km/h. Decydujemy jechać od Porąbki na Gwoździec. Kilka kilometrów płaskiego, wiatr lekko przeszkadzał ale był bardziej boczny niż przedni. W Nieźdzwiedzy początek podjazdu do Gwoźdzca, sprawnie podjechaliśmy i zjechaliśmy powoli na dół. Powoli bo wiało w twarz. Po kilku następnych kilometrach znów w górę, tym razem do Jaworska. W połowie szybka przerwa na sklep i jedziemy dalej na szczyt. Zjazd fajny, ale też dość wolny dziś. Pozostało dojechać do starej czwórki. Jechaliśmy dość szybko po zmianach. Od czwórki za to, wiatr centralnie w plecy :D I zaczęła się zabawa. 8,8km do Brzeska pokonaliśmy jadąc po zmianach w 12 minut z groszami co dało prędkość średnią 43,2km/h :D Jechało się doskonale! W Brzesku skręciłem do siebie, na Jadowniki i Sterkowiec. I jakoś tak niespodziewanie wpadło 65km :0 hah.
Zdjęcia tylko z rannego mycia :)
Zdjęcia tylko z rannego mycia :)
- DST 65.70km
- Czas 02:27
- VAVG 26.82km/h
- VMAX 72.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 694m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze