Wpisy archiwalne w kategorii
Szosa
Dystans całkowity: | 52767.71 km (w terenie 1.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 1776:24 |
Średnia prędkość: | 26.90 km/h |
Maksymalna prędkość: | 90.40 km/h |
Suma podjazdów: | 435198 m |
Maks. tętno maksymalne: | 206 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 194 (95 %) |
Suma kalorii: | 134635 kcal |
Liczba aktywności: | 1013 |
Średnio na aktywność: | 52.09 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
56. Na nowym rowerze :)
W końcu nadszedł długo oczekiwany dzień, gdy wsiadłem na nowy wymarzony rower :) Na ten dzień czekałem dobre 2 lata... Wtedy zacząłem nieśmiało myśleć o zmianie sprzętu. Trzeba było sporo czasu, sporo pracy, sporo wyrzeczeń ale było warto. Wybór padł na sprzęt marki Canyon. Jak tylko takiego zobaczyłem jakiś rok temu, wiedziałem, że kiedyś będzie mój. Niespodziewanie kilka tygodni temu z pomocą kilku osób udało się domknąć budżet. Poszło zamówienie, poszedł przelew i nastąpiło wyczekiwane, zakończone przyjazdem kuriera z wielkim pudłem prosto z Niemiec :)
Rower to Canyon Ultimate CF SL 9.0. Od samego początku urzekło mnie wprost malowanie i kolorystyka. Osprzęt to Shimano Ultegra 6800, jedenaście przełożeń z tyłu, nie wiem co zrobię z taką ilością :P Kółeczka Mavic Ksyrium Elite. Cóż więcej - siodło Fizik Antares, sporo twardsze od Prologo, zobaczymy co będzie :) Waga piorunująca, z pedałami i koszykami 7,48kg.
Odczucia z jazdy kapitalne. Tu nawet nie ma co porównywać do poprzedniego roweru. Różnice we wszystkim są kolosalne. Nawet po dziurach jedzie się przyjemnie bo fajnie tłumi :) Przyspieszenie super, zmiana przełożeń żyleta, sztywność zdumiewająca. Nic tylko jeździeć, szkoda, że akurat powrót zimy w weekend...
Dziś płaskie 43km z Szymkiem. Trochę nas wiaterek przeorał ale było bardzo fajnie i dość szybko.
Teraz trzeba szybko pomyśleć o liczniku bezprzewodowym i nowych pedałach coby stare zostawić w starej szosie. Będą wtedy dwa rowery gotowe do jazdy.
Rower to Canyon Ultimate CF SL 9.0. Od samego początku urzekło mnie wprost malowanie i kolorystyka. Osprzęt to Shimano Ultegra 6800, jedenaście przełożeń z tyłu, nie wiem co zrobię z taką ilością :P Kółeczka Mavic Ksyrium Elite. Cóż więcej - siodło Fizik Antares, sporo twardsze od Prologo, zobaczymy co będzie :) Waga piorunująca, z pedałami i koszykami 7,48kg.
Odczucia z jazdy kapitalne. Tu nawet nie ma co porównywać do poprzedniego roweru. Różnice we wszystkim są kolosalne. Nawet po dziurach jedzie się przyjemnie bo fajnie tłumi :) Przyspieszenie super, zmiana przełożeń żyleta, sztywność zdumiewająca. Nic tylko jeździeć, szkoda, że akurat powrót zimy w weekend...
Dziś płaskie 43km z Szymkiem. Trochę nas wiaterek przeorał ale było bardzo fajnie i dość szybko.
Teraz trzeba szybko pomyśleć o liczniku bezprzewodowym i nowych pedałach coby stare zostawić w starej szosie. Będą wtedy dwa rowery gotowe do jazdy.
- DST 43.40km
- Czas 01:29
- VAVG 29.26km/h
- VMAX 61.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 160m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
55. Dwieście km samotnie
Totalny spontan. Ciężki dzień wczoraj, więc przed zaśnięciem wymyśliłem chytry plan żeby sobie poprawić humor. Rano o 7:20 musiałem przestawić budzik bo lało. 8:40 pochmurnie ale już sucho i ciepło. Ruszyłem koło 9:20 na Złotą. Wiało mocno ale było mi to obojętne. W Złotej pierwszy podjazd i tam pozbyłem się rękawów i nogawek. Zjazd i kluczenie bocznymi drogami do Tymowej i potem do Lipnicy Murowanej. Szybko przez centrum i dalej na Rajbrot. Kawał fajnego zjazdu.
Potem odbiłem na Żegocinę, znów sporo do góry i dziurawy zjazd. W Żegocinie w lewo ale nie pojechałem na Rozdziele, a odbiłem na Kamionną. Znowu tak jak przez większość dnia: boczne drogi i pełno podjazdów. Wyjechałem w Nowym Rybiu i pojechałem do Piekiełka. Tam w prawo na boczną dróżkę w kierunku miejscowości Tymbark, w której uwaga: produkują napój Tymbark :P Sporo tam kostki na drogach, więc miałem swoje Robuaix ;)
Skręt na krajówkę, w końcu zawiało w plecy, do tego kilka % nachylenia i nagle 52x11 nie starcza :D Na liczniku 75km/h, coś niesamowitego! Niestety szybko zjechałem w prawo w kierunku Słopnicy. Stąd do szczytu Przełęczy Ostrej było 15km, z czego 14,5 leciało cały czas pod górę. Pierwsze kilometry do 2-3% nachylenia, po prostu tragedia. Dopiero końcówka w Słopnicy porządna, znak ostrzegający przed 17%. Dało czadu. Widoki nieziemskie.
Potem kilkaset metrów zjazdu i końcówka podjazdu pod Przełęcz Ostrą. Przejechałem szczyt i zjechałem prawie do samej Limanowej. Tam nawrót i targam 8km pod górę po torze rajdowym :D ok. 5% średnie nachylenie. Krótka przerwa na szczycie i zaraz potem cel dzisiejszego dnia: droga ze szczytu do Gołkowic. Co w niej ciekawego? To, że jest to prawie 18km cały czas lekko w dół (średnio 2%). Dziś pomagał też wiatr... I tak przejechałem ten odcinek ze średnią ponad 46km/h cudowna sprawa!
Potem było stosunkowo płasko aż za Chełmiec. Wiatr pomaga, więc leciało ponad 35 cały czas. Generalnie zrobiłem od szczytu Ostrej do końca Chełmca 30km i średnią 40km/h, czad!!! Potem już znów hopki oraz zmiana kierunku jazdy i zaczęło przeszkadzać. Podjazd do Chromanowic ciężki strasznie, znów nachylenie dwucyfrowe zbliżające się do 20%. Na szczycie przerwa na sklep, tam miśki żelki i Pepsi i dało mi to kopa :)
Kawał fajnego zjazdu do Ujanowic i po chwili znów ostra wyrypa w Sechnej. Strasznie długa i stroma ściana (2,5km @6% i max 19%) Zjazd super i byłem po chwili w Kątach. Tu już znane tereny. Podjazd do Iwkowej całkiem spoko poszedł i był czas na zjazd po serpentynach. Dziś zjazdy szły super, więc pojechałem na maksa. Kilkanaście serpentyn, bez dotykania klamek, nie wierzyłem koledze, że się da, ale okazało się, że owszem. Brakło ledwie sekundy do KOMa, bo Tir na dole zwolnił mnie :(
Dojazd do krajówki w Tymowej, kilka km i znów tak jak rano tylko w drugą stronę: Do Biesiadek hopy, zjazd do Łoniowej (kom:D) i płasko do Porąbki. Tam pętla bo brakowało kilometrów i żeby się dobić Bocheniec :D Wyjątkowo powoli podjechany, ale znów siła na zjeździe była i odebrałem swojego koma po kilku dniach :P
Potem już tylko Sterkowiec i do domu :D
Niesamowita wyrypa, rekord dystansu solo, strasznie fajna ilość przewyższeń, czuje je w nogach strasznie. Było warto. Super dzień. Dowiedziałem się, że wysłali mój rower :D
Z ciekawostek jakie podsuwa strava:
Aż 25 minut spędziłem jadąc w przedziale 45-55km/h
3 godziny 56 minut spędziłem jadąc pod górę, 3 godziny po płaskim i 2:01h z góry
44% trasy wiodło pod górę
Niecałe 18 minut jechałem po nachyleniu z zakresu 11-15%
Fajne statystyki oferuje ta Strava.
Potem odbiłem na Żegocinę, znów sporo do góry i dziurawy zjazd. W Żegocinie w lewo ale nie pojechałem na Rozdziele, a odbiłem na Kamionną. Znowu tak jak przez większość dnia: boczne drogi i pełno podjazdów. Wyjechałem w Nowym Rybiu i pojechałem do Piekiełka. Tam w prawo na boczną dróżkę w kierunku miejscowości Tymbark, w której uwaga: produkują napój Tymbark :P Sporo tam kostki na drogach, więc miałem swoje Robuaix ;)
Skręt na krajówkę, w końcu zawiało w plecy, do tego kilka % nachylenia i nagle 52x11 nie starcza :D Na liczniku 75km/h, coś niesamowitego! Niestety szybko zjechałem w prawo w kierunku Słopnicy. Stąd do szczytu Przełęczy Ostrej było 15km, z czego 14,5 leciało cały czas pod górę. Pierwsze kilometry do 2-3% nachylenia, po prostu tragedia. Dopiero końcówka w Słopnicy porządna, znak ostrzegający przed 17%. Dało czadu. Widoki nieziemskie.
Potem kilkaset metrów zjazdu i końcówka podjazdu pod Przełęcz Ostrą. Przejechałem szczyt i zjechałem prawie do samej Limanowej. Tam nawrót i targam 8km pod górę po torze rajdowym :D ok. 5% średnie nachylenie. Krótka przerwa na szczycie i zaraz potem cel dzisiejszego dnia: droga ze szczytu do Gołkowic. Co w niej ciekawego? To, że jest to prawie 18km cały czas lekko w dół (średnio 2%). Dziś pomagał też wiatr... I tak przejechałem ten odcinek ze średnią ponad 46km/h cudowna sprawa!
Potem było stosunkowo płasko aż za Chełmiec. Wiatr pomaga, więc leciało ponad 35 cały czas. Generalnie zrobiłem od szczytu Ostrej do końca Chełmca 30km i średnią 40km/h, czad!!! Potem już znów hopki oraz zmiana kierunku jazdy i zaczęło przeszkadzać. Podjazd do Chromanowic ciężki strasznie, znów nachylenie dwucyfrowe zbliżające się do 20%. Na szczycie przerwa na sklep, tam miśki żelki i Pepsi i dało mi to kopa :)
Kawał fajnego zjazdu do Ujanowic i po chwili znów ostra wyrypa w Sechnej. Strasznie długa i stroma ściana (2,5km @6% i max 19%) Zjazd super i byłem po chwili w Kątach. Tu już znane tereny. Podjazd do Iwkowej całkiem spoko poszedł i był czas na zjazd po serpentynach. Dziś zjazdy szły super, więc pojechałem na maksa. Kilkanaście serpentyn, bez dotykania klamek, nie wierzyłem koledze, że się da, ale okazało się, że owszem. Brakło ledwie sekundy do KOMa, bo Tir na dole zwolnił mnie :(
Dojazd do krajówki w Tymowej, kilka km i znów tak jak rano tylko w drugą stronę: Do Biesiadek hopy, zjazd do Łoniowej (kom:D) i płasko do Porąbki. Tam pętla bo brakowało kilometrów i żeby się dobić Bocheniec :D Wyjątkowo powoli podjechany, ale znów siła na zjeździe była i odebrałem swojego koma po kilku dniach :P
Potem już tylko Sterkowiec i do domu :D
Niesamowita wyrypa, rekord dystansu solo, strasznie fajna ilość przewyższeń, czuje je w nogach strasznie. Było warto. Super dzień. Dowiedziałem się, że wysłali mój rower :D
Z ciekawostek jakie podsuwa strava:
Aż 25 minut spędziłem jadąc w przedziale 45-55km/h
3 godziny 56 minut spędziłem jadąc pod górę, 3 godziny po płaskim i 2:01h z góry
44% trasy wiodło pod górę
Niecałe 18 minut jechałem po nachyleniu z zakresu 11-15%
Fajne statystyki oferuje ta Strava.
- DST 203.90km
- Czas 07:59
- VAVG 25.54km/h
- VMAX 81.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 3169m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 kwietnia 2015
Kategoria Szosa
54. Na lody do Brzeska
Dziś krótko, taki jakby rozjazd po wczoraj. Mocno wiało i było chłodniej ale wystarczająco ciepło żeby jechać na krótko. Wpadłem do Brzeska na lody, potem zrobiłem sobie koma w Brzesku, a na końcu na dojeździe do domu na prywatnych segmentach :P
- DST 25.30km
- Czas 00:53
- VAVG 28.64km/h
- VMAX 61.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 100m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
53. Dzień pełen przygód.
Dzisiaj to wyjątkowo ciężko napisać relację. Bardzo dziwny dzień, bardzo dziwna wyprawa. Ale od początku.
Zaczęło się o 10 w Brzesku. Było nas czterech i tuż przed odjazdem zmiana planów z Ostrej na Biecz. Jednak. Więc ruszyliśmy. Na początek bokami przez Jadowniki i kawałek krajówką do Dębna. Strasznie mi się coś tłukło w rowerze. Przerzutka/Łańcuch/kaseta/pedał? Nie wiem do końca. Przestało jak przepaliłem nogę na hopce :P Na podjeździe pod Gwoździec zaatakował Marcin, ale nikt nie siadł na koło. Osobiście wiedziałem, że nie starczy pary. Ostatecznie Marcin wykręcił piękny czas i wskoczył na drugie miejsce dokładając mi aż 15 sekund :0
Po zjeździe trochę głównej do i przez Zakliczyn i po chwili skręciliśmy w lewo na Ciężkowice. Całkiem sympatyczna droga, trochę może dziur miejscami ale w miarę spokojnie i z podjazdem. Trochę pogadaliśmy, ogólnie super. Wyjechaliśmy w Ciężkowicach. Tuż przed rynkiem sztywna ściana. W rynku przerwa, Szymek niestety nie dał się namówić na więcej i pojechał w kierunku domu, a my na Ostruszę. Zaczęły się nowe tereny, co zawsze jest na swój sposób niesamowite :) Podzieliliśmy się, każdy jechał swoim tempem bo było sporo hopek. W zasadzie cały czas było albo w górę, albo w dół. No i wiało.
W Bugaju w środku niczego sklep i tam zrobiliśmy przerwę. Czas się trochę tam zatrzymał, pani podliczyła nam ceny w zeszycie, po sklepie chodził sobie kotek i ogólnie jakiś taki klimat a'la lata 90' :) Po przerwie ruszamy dalej, znów się rodzielamy, Marcin z przodu.
Kilometr przed Bieczem zjazd, wyjeżdżam zza zakrętu widzę rower Marcina leży, a on siedzi przy rowie... No super. Chłop zakrwawiony, ciuchy podarte, generalnie niezbyt wesoło. Co się stało? Marcin jechał kilkanaście metrów za samochodem na zjeździe, koło 40/h. Gościu w samochodzie przypomniał sobie w ostatniej chwili, że chce skręcać w lewo, więc po hamulcach. Kierunkowskaz włączył jak już prawie stał....... Marcin bez szans, zahaczył i upadł. Szczęście w nieszczęsciu, bez poważniejszych kontuzji, sporo szlifów, ciuchy niestety wszystkie skasowane i porysowane klamki. Mogło być jednak sporo gorzej...
Gośc zawiózł Marcina do centrum Biecza, my dojechaliśmy chwilę potem. Znaleźliśmy aptekę, koledze zrobilismy opatrunki i czekaliśmy w rynku na wóz techniczny :) Gdy ten wziął Marcina do domu, my z drugim Marcinem ruszyliśmy już najkrótszą drogą w kierunku domu. Najkrótszą nie oznacza jednak, że było krótka ;) Pojechaliśmy na Binarową i przez Rzepienniki śmieszną slalomową drogą. Wiatr lekko pomagał więc szło szybko. W Gromniku chwila stopu na przejeździe kolejowy i jedziemny dalej na Zakliczyn. Już bez rozmów, jakoś tak nieswojo się jechało...
Za Zakliczynem na Gwoździec i już objeżdżane setki razy tereny. W Porąbce pożegnałem Marcina i wpadłem na moment na mecz. Po meczu rundka wokół Porąbki z koleżanką :) Super sprawa :) Potem już szybkim tempem do domu. Dojechałem równo z zachodem słońca.
Zaczęło się o 10 w Brzesku. Było nas czterech i tuż przed odjazdem zmiana planów z Ostrej na Biecz. Jednak. Więc ruszyliśmy. Na początek bokami przez Jadowniki i kawałek krajówką do Dębna. Strasznie mi się coś tłukło w rowerze. Przerzutka/Łańcuch/kaseta/pedał? Nie wiem do końca. Przestało jak przepaliłem nogę na hopce :P Na podjeździe pod Gwoździec zaatakował Marcin, ale nikt nie siadł na koło. Osobiście wiedziałem, że nie starczy pary. Ostatecznie Marcin wykręcił piękny czas i wskoczył na drugie miejsce dokładając mi aż 15 sekund :0
Po zjeździe trochę głównej do i przez Zakliczyn i po chwili skręciliśmy w lewo na Ciężkowice. Całkiem sympatyczna droga, trochę może dziur miejscami ale w miarę spokojnie i z podjazdem. Trochę pogadaliśmy, ogólnie super. Wyjechaliśmy w Ciężkowicach. Tuż przed rynkiem sztywna ściana. W rynku przerwa, Szymek niestety nie dał się namówić na więcej i pojechał w kierunku domu, a my na Ostruszę. Zaczęły się nowe tereny, co zawsze jest na swój sposób niesamowite :) Podzieliliśmy się, każdy jechał swoim tempem bo było sporo hopek. W zasadzie cały czas było albo w górę, albo w dół. No i wiało.
W Bugaju w środku niczego sklep i tam zrobiliśmy przerwę. Czas się trochę tam zatrzymał, pani podliczyła nam ceny w zeszycie, po sklepie chodził sobie kotek i ogólnie jakiś taki klimat a'la lata 90' :) Po przerwie ruszamy dalej, znów się rodzielamy, Marcin z przodu.
Kilometr przed Bieczem zjazd, wyjeżdżam zza zakrętu widzę rower Marcina leży, a on siedzi przy rowie... No super. Chłop zakrwawiony, ciuchy podarte, generalnie niezbyt wesoło. Co się stało? Marcin jechał kilkanaście metrów za samochodem na zjeździe, koło 40/h. Gościu w samochodzie przypomniał sobie w ostatniej chwili, że chce skręcać w lewo, więc po hamulcach. Kierunkowskaz włączył jak już prawie stał....... Marcin bez szans, zahaczył i upadł. Szczęście w nieszczęsciu, bez poważniejszych kontuzji, sporo szlifów, ciuchy niestety wszystkie skasowane i porysowane klamki. Mogło być jednak sporo gorzej...
Gośc zawiózł Marcina do centrum Biecza, my dojechaliśmy chwilę potem. Znaleźliśmy aptekę, koledze zrobilismy opatrunki i czekaliśmy w rynku na wóz techniczny :) Gdy ten wziął Marcina do domu, my z drugim Marcinem ruszyliśmy już najkrótszą drogą w kierunku domu. Najkrótszą nie oznacza jednak, że było krótka ;) Pojechaliśmy na Binarową i przez Rzepienniki śmieszną slalomową drogą. Wiatr lekko pomagał więc szło szybko. W Gromniku chwila stopu na przejeździe kolejowy i jedziemny dalej na Zakliczyn. Już bez rozmów, jakoś tak nieswojo się jechało...
Za Zakliczynem na Gwoździec i już objeżdżane setki razy tereny. W Porąbce pożegnałem Marcina i wpadłem na moment na mecz. Po meczu rundka wokół Porąbki z koleżanką :) Super sprawa :) Potem już szybkim tempem do domu. Dojechałem równo z zachodem słońca.
- DST 160.00km
- Czas 05:59
- VAVG 26.74km/h
- VMAX 65.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 1272m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 10 kwietnia 2015
Kategoria Szosa
52. Kwiatek Ride :)
21 stopni w cieniu.
Zawiozłem koleżance kwiatka na urodziny :) Potem jeszcze skoczyłem na Godów :P Miły wyjazd... Wieczorem mycie roweru.
Zawiozłem koleżance kwiatka na urodziny :) Potem jeszcze skoczyłem na Godów :P Miły wyjazd... Wieczorem mycie roweru.
- DST 33.80km
- Czas 01:17
- VAVG 26.34km/h
- VMAX 81.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 291m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 9 kwietnia 2015
Kategoria Szosa
51. Jaworsko i Gwoździec
Standardowa pętla na Jaworsko i Gwoździec. Wyjechałem koło 14, wiało trochę ale było ciepło. Pod Jaworsko mocne tempo przez cały podjazd i zdobyłem KOMa. Na górze niezły widok na Tatry, spoko przejrzystość powietrza dziś. Zjazd spokojnie, potem podjazd do Gwoźdzca też powolutku. Zawiewało dość nieprzyjemnie. W Porąbce krótka przerwa, ściągnąłem rękawki i nogawki i kilka ostatnich kilometrów 'na krótko'.
- DST 48.70km
- Czas 01:55
- VAVG 25.41km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 466m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 8 kwietnia 2015
Kategoria Szosa
50. Trzy tysiące kilometrów.
Poprawa pogody idzie, choć dziś było jeszcze mocno zachmurzone, ale jednak dość ciepło. Wybrałem się sam na jakieś kółeczko. Najpierw pojechałem do Rzezawy, cały czas płasko, a potem podjazd przez Brzeźnicę do Poręby Spytkowskiej. Podjazd spokojnie, za to mocny atak na zjeździe i dojeździe do skrzyżowania i poprawiłem własny czas. Koło stadionu w prawo, postanowiłem pojechać na Biesiadki. Dwie hopki, przecięcie krajówki i byłem w Zawadzie. Droga lekko w górę cały czas i na koniec podjazd do Biesiadek. Kilka kilometrów górą i zjazd do Łoniowej. Zjazd dziś szedł wolno bo wiało w twarz i zwalniało. Od Łoniowej bez większych gór, jedynie kilka hopek. Przez Porąbkę i Dębno, potem dłuższym wariantem przez Maszkienice do domu.
- DST 55.00km
- Czas 01:57
- VAVG 28.21km/h
- VMAX 72.00km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 407m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
49. Po okolicy
I po świętach :) Pogoda od razu zaczęła się poprawiać i dziś udało się pokręcić w grupie. Było sporo słońca i w miarę ciepło ale wiało strasznie. Spotkałem się z chłopakami pod Bocheńcem po 11 i ruszyliśmy w górę. Dość mocne tempo od początku. Na zjeździe też bardzo mocno, wykręciłem 82km/h. Zjechaliśmy do Porąbki ale Grześka jeszcze nie było więc zrobiliśmy dwie pętle hehe :) Po kilku minutach stania, umówiliśmy się z Grześkiem na Godowie, więc ruszyliśmy w tamtą stronę. Podjazd od Dołów, średnio mocno szło, przy końcu sobie skoczyłem dla zabawy. Po minucie zdecydowaliśmy, że zjeżdżamy i podjeżdżamy jeszcze raz bo Grześka dalej nie było :) Tym razem wariant od groty, więc było sztywniej. Tym razem bez szaleństw. Spotkaliśmy w końcu Grześka i ruszyliśmy na Łysą Górę, a potem podjazd do Grabna. Od tego momentu zaczęło bardzo mocno wiać. Wyjechaliśmy w Wojniczu i wskoczyliśmy na krajową czwórkę. Jechało sie bardzo ciężko, ale szybko skręciliśmy w bok na Biadoliny. W Bielczy przerwa przy zbiorniku wodnym i dalej pod wiatr do Borzęcina. Po nawrotce na Przyborów dalej wiało niekorzystnie :0 Dojechaliśmy do Szczepanowa i skręciłem sobie do domu.
- DST 69.30km
- Czas 02:44
- VAVG 25.35km/h
- VMAX 82.00km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 708m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
48. Sobota wielkanocna, krótko w grupce
Bardzo krótka pętla z kolegami. Trasa wymyślana nie bieżąco, tak aby omijać groźną czarną chmurę :) Krótko ale miło i przydało sie 'przepalić' nogi :) Teraz mogę zjeść z czystym sumieniem kawałek babki :D
- DST 20.80km
- Czas 00:45
- VAVG 27.73km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 70m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
47. Czterdzieści rund wokół Porąbki. Bo tak.
Podjąłem próbę mojego szalonego wyzwania: zrobienia 100km na 2,5 kilometrowej pętli w Porąbce. Pogoda idealna na testy psychiki: lało, czasem sypało, wiało bardzo mocno i było +4 stopnie. Droga do Porąbki przebiegła szybko bo z wiatrem i się zaczęło... Pierwsze kilka pętelek przeleciało szybko: była moc w nogach i jeszcze jakoś nie docierało do mnie ile walki. Średnia po 5 pętlach 31,5km/h. Potem było już tylko coraz gorzej. Wiało bardzo mocno i porywiście z południa. Kilometr pod wiatr, kilometr z wiatrem i tak w kółko. Kawałek z wiatrem przelatywał bardzo szybko. Za szybko, przez co wydawało mi się, że cały czas jadę ten jeden odcinek pod wiatr. Minęło 10 okrążeń. Super, jedna czwarta za mną. Pogoda się pogorszyła. Zaczęło mocno padać mieszanką deszczu i śniegu. Wszystko usyfione porządnie. Na 16 kółku zjadłem sobie batonika, na każdym okrążeniu w jednym miejscu łyk wody. 18 okrążenie, zaczynam wątpić w wykonanie planu. Apogeum wiatru przypadło, pod wiatr jechałem 22km/h. Nogi piekły przy wstawaniu. Na 20 mówię sobie, że jak się nie polepszy to jadę do domu.
I się polepszyło.... Kręce więc dalej ale podejmuję decyzję, że kończę zaraz. Na 22 okrążeniu krótka przerwa po której miałem jechać do domu, sprawdzam co tam słychać w internetach. Szybka rozmowa z Marcinem, któremu mówię, że wracam. Ten jednak jakoś tak zagaduje, że zgadzam się dokręcić do 25 okrążeń. Więc jadę. Ciągle te same widoki, tak dobrze zresztą znane... Mija 26 kółek więc mimowolnie postanawiam kręcić do 30, potem się zobaczy :P Na 30 dochcodzę do wniosku, że trzy czwarte planu wykonane i może jednak się uda... Te 10 kółek najtrudniejsze. Niebiosa się otwierają i leje już porządnie. Woda jest już w butach i obciąża ubrania. A ja powoli odliczam każde kółko. Każde kolejne przybliża do celu ale jest jednocześnie coraz cięższe do przejechania. 37 kółek kręcę już siłą woli. Dłoni i stóp zresztą nie czuje bo przemarzły :D Temperatura spada do niewiele ponad 2 stopni, a ja przemoczony bo ciągle zacina. 39 kółko, jeszcze tylko dwa razy koło stadionu, koło tego auta, koło tego domu... W końcu wpadam na kółko 40, dopiero w połowie robi się łatwo, albo raczej łatwiej, bo łatwo nie było. Wpadam po raz ostatni na most. Czterdziesty raz w tym dniu :D Zaraz za 'kreską' zawracam i jadę bez zatrzymania do domu. Droga się dłuży, ale jakoś dojeżdżam. Stóp nie czuje jeszcze przez dobrą godzinę. Ale plan wykonany. Więcej na takie coś się nie wybieram. Chyba :)
https://www.strava.com/activities/277953215
I się polepszyło.... Kręce więc dalej ale podejmuję decyzję, że kończę zaraz. Na 22 okrążeniu krótka przerwa po której miałem jechać do domu, sprawdzam co tam słychać w internetach. Szybka rozmowa z Marcinem, któremu mówię, że wracam. Ten jednak jakoś tak zagaduje, że zgadzam się dokręcić do 25 okrążeń. Więc jadę. Ciągle te same widoki, tak dobrze zresztą znane... Mija 26 kółek więc mimowolnie postanawiam kręcić do 30, potem się zobaczy :P Na 30 dochcodzę do wniosku, że trzy czwarte planu wykonane i może jednak się uda... Te 10 kółek najtrudniejsze. Niebiosa się otwierają i leje już porządnie. Woda jest już w butach i obciąża ubrania. A ja powoli odliczam każde kółko. Każde kolejne przybliża do celu ale jest jednocześnie coraz cięższe do przejechania. 37 kółek kręcę już siłą woli. Dłoni i stóp zresztą nie czuje bo przemarzły :D Temperatura spada do niewiele ponad 2 stopni, a ja przemoczony bo ciągle zacina. 39 kółko, jeszcze tylko dwa razy koło stadionu, koło tego auta, koło tego domu... W końcu wpadam na kółko 40, dopiero w połowie robi się łatwo, albo raczej łatwiej, bo łatwo nie było. Wpadam po raz ostatni na most. Czterdziesty raz w tym dniu :D Zaraz za 'kreską' zawracam i jadę bez zatrzymania do domu. Droga się dłuży, ale jakoś dojeżdżam. Stóp nie czuje jeszcze przez dobrą godzinę. Ale plan wykonany. Więcej na takie coś się nie wybieram. Chyba :)
https://www.strava.com/activities/277953215
- DST 122.00km
- Czas 04:12
- VAVG 29.05km/h
- VMAX 46.00km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 574m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze