Wpisy archiwalne w kategorii
Szosa
Dystans całkowity: | 52767.71 km (w terenie 1.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 1776:24 |
Średnia prędkość: | 26.90 km/h |
Maksymalna prędkość: | 90.40 km/h |
Suma podjazdów: | 435198 m |
Maks. tętno maksymalne: | 206 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 194 (95 %) |
Suma kalorii: | 134635 kcal |
Liczba aktywności: | 1013 |
Średnio na aktywność: | 52.09 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
Środa, 16 września 2015
Kategoria Szosa
194. Przewyższenia
Pętla przewyższeniowa. 5 podjazdów, spokojne tempo, wiało mocno. Ciepło, a nawet upalnie.
- DST 55.70km
- Czas 02:09
- VAVG 25.91km/h
- VMAX 77.00km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 873m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 września 2015
Kategoria Szosa
193. No i w końcu w deszczu
Przez niemal 8400km jazdy Canyonem udawało się uniknąć opadów deszczu choć nawet nieszczególnie uważałem. Czasem nawet pchałem się w bardzo groźnie wyglądające chmury. Dziś już jak wychodziłem to jakieś pojedyncze kropelki spadały ale myślałem, że nic z tego nie będzie.
Było.
W Biadolinach totalne oberwanie chmury :) Krótkie ale bardzo treściwe. W końcu dostałem szansę przetestowania kurtki typu ultra-light z Attiq. Zdała egzamin, bardzo przyjemna i co najważniejsze: lekka i mieści się w kieszonce koszulki. Szybko usyfiłem cały rower i siebie. 2 kilometry dalej słońce i suchy asfalt - na Woli D. deszczu w ogóle nie było...
Pojechałem przez Porąbkę na Bocheniec, i zjechałem wariantem do Jastwi, tam znów mokry asfalt. Zacząłem jechać w kierunku domu, w Sterkowcu na remontowanym przejeździe kolejowym zrobili przejście dla pieszych, także jest fajnie. Byłem koło domu ale pojechałem jeszcze na Przyborów. Kawałek drogą wojewódzką. Dobra informacja jest taka, że robią jej gruntowny remont. Zła natomiast taka, że wpakowałem się w wahadła, dziury i sfrezowaną nawierzchnię. Na koniec wskoczyłem na obwodnicę Mokrzysk i pojechałem do domu.
Było.
W Biadolinach totalne oberwanie chmury :) Krótkie ale bardzo treściwe. W końcu dostałem szansę przetestowania kurtki typu ultra-light z Attiq. Zdała egzamin, bardzo przyjemna i co najważniejsze: lekka i mieści się w kieszonce koszulki. Szybko usyfiłem cały rower i siebie. 2 kilometry dalej słońce i suchy asfalt - na Woli D. deszczu w ogóle nie było...
Pojechałem przez Porąbkę na Bocheniec, i zjechałem wariantem do Jastwi, tam znów mokry asfalt. Zacząłem jechać w kierunku domu, w Sterkowcu na remontowanym przejeździe kolejowym zrobili przejście dla pieszych, także jest fajnie. Byłem koło domu ale pojechałem jeszcze na Przyborów. Kawałek drogą wojewódzką. Dobra informacja jest taka, że robią jej gruntowny remont. Zła natomiast taka, że wpakowałem się w wahadła, dziury i sfrezowaną nawierzchnię. Na koniec wskoczyłem na obwodnicę Mokrzysk i pojechałem do domu.
- DST 46.10km
- Czas 01:45
- VAVG 26.34km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 369m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
192b. rozgrzewka, rozjazd i inne kręcenie
Dziś dzień minął pod znakiem wiatru z południa. Dawno go nie było więc postanowiłem go wykorzystać i się zabawić segmencie. Przygotowałem rower pod jazdę na czas (lemondka i lekka zmiana ustawienia siodełka), kombinezon czasowy ciuchy Santini bo są super przyległe, owiewy i rękawki - bo jak się bawić w czasówkę to ma być zawodowo hehe
40 minut rozgrzewki z 3x2min interwałami tuż pod progiem + sprint 10 sekund i po chwili byłem na starcie 6,6km segmentu. O tym segmencie napiszę w oddzielnym wpisie...
... Po segmencie chwila odpoczynku i ruszyłem na podbój innych szos. Wybór padł na 2,9km odcinek z Woli Dębinskiej do Sterkowca. Pozycja aero + pomoc wiatru i wykręciłem doskonałe 50,5km/h średniej :)
Ze Sterkowca ruszyłem na Brzesko. Przez centrum powoli bo ruch spory i na rondzie skręt w prawo w kierunku autostrady. Tutaj też fajny segmencik 1,8km z długim zjazdem na początku. Za pierwszym razem w połowie czerwone światło więc zawróciłem :P Za drugim razem już trafiłem na zielone. Na zjeździe rozkręcone do 70km/h, potem trzymałem ponad 50 w efekcie średnia 57,9km/h.
Na koniec zamknięta jeszcze obwodnica Mokrzysk. Już czuć było nogi ale i tak poprawiłem swój czas na trasie 4,2km do 44km/h. No i pozostało z Mokrzysk dokręcić do domu.
40 minut rozgrzewki z 3x2min interwałami tuż pod progiem + sprint 10 sekund i po chwili byłem na starcie 6,6km segmentu. O tym segmencie napiszę w oddzielnym wpisie...
... Po segmencie chwila odpoczynku i ruszyłem na podbój innych szos. Wybór padł na 2,9km odcinek z Woli Dębinskiej do Sterkowca. Pozycja aero + pomoc wiatru i wykręciłem doskonałe 50,5km/h średniej :)
Ze Sterkowca ruszyłem na Brzesko. Przez centrum powoli bo ruch spory i na rondzie skręt w prawo w kierunku autostrady. Tutaj też fajny segmencik 1,8km z długim zjazdem na początku. Za pierwszym razem w połowie czerwone światło więc zawróciłem :P Za drugim razem już trafiłem na zielone. Na zjeździe rozkręcone do 70km/h, potem trzymałem ponad 50 w efekcie średnia 57,9km/h.
Na koniec zamknięta jeszcze obwodnica Mokrzysk. Już czuć było nogi ale i tak poprawiłem swój czas na trasie 4,2km do 44km/h. No i pozostało z Mokrzysk dokręcić do domu.
- DST 45.80km
- Czas 01:31
- VAVG 30.20km/h
- VMAX 70.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 320m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
192. Łoniowa - Dębno. 6,6km TT
Czas 7:59 średnia 49,9km/h
Po rozgrzewce (poprzedni wpis) stanąłem na starcie w Łoniowej. Ubrałem rękawki, mocniej zapiąłem buty. Przejechał bus więc dałem mu ponad minutę czasu żebym przypadkiem się na niego nie napatoczył gdzieś po drodze... Przed samym startem minął mnie jeszcze jakiś szosowiec.
Ruszyłem minutę po nim. Klikam 'lap' na liczniku i zaczyna się zabawa. Początek spokoje rozkręcanie żeby od razu nie wleźć "na czerwone" Wiaterek dawał pomoc i dość bezproblemowo na licznik weszło 50km/h. Szosowca minąłem momentalnie, na szczęście busa nie spotkałem ;)
Przed Porąbką hopka, wykorzystałem to do wstania z siodła na moment, ale już po chwili powrót do pozycji TT i lecę dalej. Tętno już weszło w okolice progu, ale przekroczyć go chciałem dopiero lekko za połową dystansu. W połowie czas 4 minuty, i zacząłem lekko dokręcać. Tętno już ponad 90% maksa i zaczęło lekko bujać. Ostatni kilometr lekko pod górę więc trza było dołożyć do pieca, nogi piekły i puls wszedł na 99% :) Motywował jednak czas, nieubłaganie zbliżający się do 8 minut. Ostatnie 100m to już sprint i rzutem na taśmę udało się zejść poniżej tych 8 minut. O sekundę :D
Bardzo fajna sprawa. Oczywiście wiatr pomógł nie zaprzeczam ale z założenia wszystko co robię na rowerze ma sprawiać frajdę. A zabawienie się w czasówkę, dostarczenie organizmowi trochę bólu i zobaczenie takich liczb zdecydowanie zalicza się do frajdy :)
Ehh skończy się kiedyś na rowerze czasowym, coraz bardziej jestem o tym przekonany...
Po rozgrzewce (poprzedni wpis) stanąłem na starcie w Łoniowej. Ubrałem rękawki, mocniej zapiąłem buty. Przejechał bus więc dałem mu ponad minutę czasu żebym przypadkiem się na niego nie napatoczył gdzieś po drodze... Przed samym startem minął mnie jeszcze jakiś szosowiec.
Ruszyłem minutę po nim. Klikam 'lap' na liczniku i zaczyna się zabawa. Początek spokoje rozkręcanie żeby od razu nie wleźć "na czerwone" Wiaterek dawał pomoc i dość bezproblemowo na licznik weszło 50km/h. Szosowca minąłem momentalnie, na szczęście busa nie spotkałem ;)
Przed Porąbką hopka, wykorzystałem to do wstania z siodła na moment, ale już po chwili powrót do pozycji TT i lecę dalej. Tętno już weszło w okolice progu, ale przekroczyć go chciałem dopiero lekko za połową dystansu. W połowie czas 4 minuty, i zacząłem lekko dokręcać. Tętno już ponad 90% maksa i zaczęło lekko bujać. Ostatni kilometr lekko pod górę więc trza było dołożyć do pieca, nogi piekły i puls wszedł na 99% :) Motywował jednak czas, nieubłaganie zbliżający się do 8 minut. Ostatnie 100m to już sprint i rzutem na taśmę udało się zejść poniżej tych 8 minut. O sekundę :D
Bardzo fajna sprawa. Oczywiście wiatr pomógł nie zaprzeczam ale z założenia wszystko co robię na rowerze ma sprawiać frajdę. A zabawienie się w czasówkę, dostarczenie organizmowi trochę bólu i zobaczenie takich liczb zdecydowanie zalicza się do frajdy :)
Ehh skończy się kiedyś na rowerze czasowym, coraz bardziej jestem o tym przekonany...
- DST 6.60km
- Czas 00:08
- VAVG 49.50km/h
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
191. Kamienna masakra w lesie :)
Exploremore w najlepszy wydaniu. Naszła mnie ochota na setkę i odwiedzenie rzadko objeżdżanych okolic. Tak więc ruszyłem w kierunku Tabaszowej. Po standardowym przejechaniu Porąbki i Złotej dojechałem do stóp serpentyn w Tymowej. Postanowiłem spróbować sił i pobić swój najlepszy czas. Podjazd jest przyjemny - 2,5km i stabilne 6% nachylenia. No i serpentyny. Wygląda to tak:
Jak się wejdzie w rytm to jest pięknie. I tak było tym razem, tempo poszło naprawdę fajne i ostatecznie wykręciłem swój najlepszy czas osiągając 6 minut i 28 sekund co dało średnią prędkość 23,5km/h (oraz VAM na poziomie 1355). Odpoczywałem na zjeździe do Iwkowej.
Potem przyszedł czas na inne hopki ale te pokonywane były już bardzo spokojnie. Dotarłem do lotniska w Łososinie, na którym panowała dość senna atmosfera. Kilkaset metrów krajówki i skręciłem na boczną drogę do Tabaszowej. Teraz czekały na mnie niemal 4km podjazdu o nachyleniu 6%. Tyle, że tym razem nachylenie bardzo różnorodne. Podjazd charakteryzuje się tym, że posiada kilka stromych fragmentów pomieszanych z wypłaszczeniami, a nawet krótkimi zjazdami. I tak kilka razy nachylenie wzrosło lekko ponad 10% (max 14%). Przy końcu moje spojrzenie przykuła droga z lewej strony. Czemu? Bo była przeraźliwie stroma :D Nie wiedziałem dokąd leci ale wiedziałem, że muszą ją sobie podjechać.
Było hardcorowo. Najbardziej stromy fragment to bagatela 24% nachylenia. Jest to jednak krótki fragment, zresztą jak reszta podjazdu: 0,5km o średnim nachyleniu 15%. Niedługo potem osiągnąłem szczyt. Skręciłem w lewo na drogę powiatową z zamiarem zjechania do Witowic. Po 500 metrach niespodzianka:
Tak proszę państwa wygląda droga powiatowa według mapy. Chapeau bas! I wiecie co? Wjechałem w to :) Było momentami tragicznie. 4 kilometry drogi o bardzo luźnej kamienistej nawierzchni. Dla szosówki ciężka sprawa. Ale jakimś cudem udało się to przejechać. prędkość tego odcinka wyniosła co prawda 8km/h ale przejechałem.
Wjazd na asfalt po tej przygodzie był bardzo przyjemny ;)
Potem było już bez przygód. W Tropiu pokonałem Dunajec dzięki kładce dla pieszych i pognałem w kierunku Dzierżanin. I tu też czekał mnie kawał góry do pokonania: 1,6km o średnim 10%. Ale szło to całkiem znośnie choć wolno. Po dojechaniu do góry kiepski zjazd do Paleśnicy (dziury straszliwe). Od Paleśnicy autostrada do Zakliczyna, cały czas super nawierzchnia i lekko w dół.
Minąłem centrum, minąłem Dunajec i minąłem Melsztyn i byłem już na dobrze znanym podjeździe do Gwoźdzca. Akurat lekko mnie zaczęło odcinać więc szło ciężko. Na szczęście miałem ze sobą żela więc trochę dało to energii. Motywujący był też fakt, że była to ostatnia góra dnia, potem już tylko malutkie hopki.
Zjechałem więc do Łoniowej, minąłem Porąbkę i dojechałem standardową trasą do domu.
Jak się wejdzie w rytm to jest pięknie. I tak było tym razem, tempo poszło naprawdę fajne i ostatecznie wykręciłem swój najlepszy czas osiągając 6 minut i 28 sekund co dało średnią prędkość 23,5km/h (oraz VAM na poziomie 1355). Odpoczywałem na zjeździe do Iwkowej.
Potem przyszedł czas na inne hopki ale te pokonywane były już bardzo spokojnie. Dotarłem do lotniska w Łososinie, na którym panowała dość senna atmosfera. Kilkaset metrów krajówki i skręciłem na boczną drogę do Tabaszowej. Teraz czekały na mnie niemal 4km podjazdu o nachyleniu 6%. Tyle, że tym razem nachylenie bardzo różnorodne. Podjazd charakteryzuje się tym, że posiada kilka stromych fragmentów pomieszanych z wypłaszczeniami, a nawet krótkimi zjazdami. I tak kilka razy nachylenie wzrosło lekko ponad 10% (max 14%). Przy końcu moje spojrzenie przykuła droga z lewej strony. Czemu? Bo była przeraźliwie stroma :D Nie wiedziałem dokąd leci ale wiedziałem, że muszą ją sobie podjechać.
Było hardcorowo. Najbardziej stromy fragment to bagatela 24% nachylenia. Jest to jednak krótki fragment, zresztą jak reszta podjazdu: 0,5km o średnim nachyleniu 15%. Niedługo potem osiągnąłem szczyt. Skręciłem w lewo na drogę powiatową z zamiarem zjechania do Witowic. Po 500 metrach niespodzianka:
Tak proszę państwa wygląda droga powiatowa według mapy. Chapeau bas! I wiecie co? Wjechałem w to :) Było momentami tragicznie. 4 kilometry drogi o bardzo luźnej kamienistej nawierzchni. Dla szosówki ciężka sprawa. Ale jakimś cudem udało się to przejechać. prędkość tego odcinka wyniosła co prawda 8km/h ale przejechałem.
Wjazd na asfalt po tej przygodzie był bardzo przyjemny ;)
Potem było już bez przygód. W Tropiu pokonałem Dunajec dzięki kładce dla pieszych i pognałem w kierunku Dzierżanin. I tu też czekał mnie kawał góry do pokonania: 1,6km o średnim 10%. Ale szło to całkiem znośnie choć wolno. Po dojechaniu do góry kiepski zjazd do Paleśnicy (dziury straszliwe). Od Paleśnicy autostrada do Zakliczyna, cały czas super nawierzchnia i lekko w dół.
Minąłem centrum, minąłem Dunajec i minąłem Melsztyn i byłem już na dobrze znanym podjeździe do Gwoźdzca. Akurat lekko mnie zaczęło odcinać więc szło ciężko. Na szczęście miałem ze sobą żela więc trochę dało to energii. Motywujący był też fakt, że była to ostatnia góra dnia, potem już tylko malutkie hopki.
Zjechałem więc do Łoniowej, minąłem Porąbkę i dojechałem standardową trasą do domu.
- DST 106.40km
- Czas 03:52
- VAVG 27.52km/h
- VMAX 64.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 1376m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 września 2015
Kategoria Szosa
190. Szlify na torach
Ciepło i ładnie, a także dość niewielki wiatr. Od razu większa chęć jazdy. Na szczęście kolano już nie bolało więc po rozgrzewce jechałem dość dobrym tempem. Na początek przejechałem sobie moją 20km pętle czasówki. Za kilka dni jak będą warunki to spróbuje kolejny raz poprawić czas. Po skończeniu pętli postanowiłem wypróbować znaleziony w sieci trening interwałowy. 40 sekund sprintu - 20 sekund odpoczynku i to razy 3. Potem 5 minut przerwy i znów. Bez patrzenia na prędkość, tętno - po prostu sprint przez 40 sekund. Wedle obietnic polecającego - dało się we znaki strasznie. 3 serii nie zrobiłem, pod koniec drugiej chciało się dosłownie rzygać :D
Po przygodach treningowych drogi zaprowadziły mnie do Porąbki, gdzie zrobiłem tradycyjnie nawrót i pojechałem z powrotem. Postanowiłem dorzucić kilometrów i pojechałem przez Jadowniki do Brzeska. W Brzesku postanowiłem zobaczyć jak wygląda przebudowa wiaduktu na Słotwinie. I to był błąd. Czerwone światło więc jechałem powoli. Na tyle powoli, że lecące po skocie tory złapały przednie koło i zanim się zorientowałem co się dzieje to już leżałem na ziemi. Miło.
Na szczęście straty małe - trochę zdarta owijka, porysowana lekko lewa klamka oraz rysa na lewym bucie. No i oczywiście "road rash" na ręce i obita noga. Ale mniejsza z tym - ważne, że rower wyszedł praktycznie bez szwanku ;) Po pozbieraniu się pojechałem w kierunku domu, najpierw w miarę szybko, potem już zaczęło wszystko boleć więc i tempo spadło.
Po przygodach treningowych drogi zaprowadziły mnie do Porąbki, gdzie zrobiłem tradycyjnie nawrót i pojechałem z powrotem. Postanowiłem dorzucić kilometrów i pojechałem przez Jadowniki do Brzeska. W Brzesku postanowiłem zobaczyć jak wygląda przebudowa wiaduktu na Słotwinie. I to był błąd. Czerwone światło więc jechałem powoli. Na tyle powoli, że lecące po skocie tory złapały przednie koło i zanim się zorientowałem co się dzieje to już leżałem na ziemi. Miło.
Na szczęście straty małe - trochę zdarta owijka, porysowana lekko lewa klamka oraz rysa na lewym bucie. No i oczywiście "road rash" na ręce i obita noga. Ale mniejsza z tym - ważne, że rower wyszedł praktycznie bez szwanku ;) Po pozbieraniu się pojechałem w kierunku domu, najpierw w miarę szybko, potem już zaczęło wszystko boleć więc i tempo spadło.
- DST 62.90km
- Czas 02:17
- VAVG 27.55km/h
- VMAX 58.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 290m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 11 września 2015
Kategoria Szosa
189. Wyzwanie, ale takie trochę inne
Nie chciało mi się oraz bolało mnie kolano. Tak więc szybko pojawił się dziwny plan - zrobić jak najmniejsze tętno średnio :D Okazuje się, że w moim przypadku niesamowicie ciężko jest zejść poniżej 100 uderzeń podczas jazdy. Stąd też prędkości były - mówiąc oględnie - żałosne :P
Pojeździłem po okolicy i wróciłem do domu wyciszony jak nigdy. Nawet po schodach szedłem dwa razy wolniej niż zawsze ;D Wyszło średnie tętno 106 uderzeń czyli 53% maksa. Nawet do pierwszej strefy się nie załapałem hehe
Pojeździłem po okolicy i wróciłem do domu wyciszony jak nigdy. Nawet po schodach szedłem dwa razy wolniej niż zawsze ;D Wyszło średnie tętno 106 uderzeń czyli 53% maksa. Nawet do pierwszej strefy się nie załapałem hehe
- DST 34.30km
- Czas 01:31
- VAVG 22.62km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 188m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 września 2015
Kategoria Szosa
188. Idealne wyczucie
Dziś ciepło tyle, że wiało przeraźliwie. Do tego jak tylko wyszedłem to słońce się schowało i pojawiły się chmurki takie raczej dość groźnie wyglądające. Zaczęło mnie też boleć w kolanie ale to chyba raczej niestety nie na deszcz tylko coś musiałem sobie naciągnąć... Pojechałem najpierw centralnie pod wiatr. Masakra. Potem już trochę lepiej przez las do Woli D. Później Porąbka, pod kościołem nawrót i lecę z powrotem bo jednak chmurki zdawały się krzyczeć - "już po Tobie!" Więc pojechałem w kierunku domu, robiąc sobie po drodze interwały i ćwicząc pozycję TT bo akurat założyłem lemondkę. Na Woli D. dobrze wiało to zrobiłem mini czasówkę na 2,5km segmencie. Szło nieźle. W połowie gość wylazł z bramy z dzieciakiem i mi się chciał władować pod koła (51km/h) ale w ostatniej chwili zajarzył, że mimo iż jadę rowerem i jestem dość daleko od niego to wcale nie jadę jak inni 15km/h tylko 'trochę' szybciej. 36km/h szybciej... heh. Dojechałem do końca, w płucach ogień czyli jest spoko. Okazało się potem, że wyrównałem swój czas segmentu. Nie ma lekko, żeby koma zrobić to trzeba cierpieć na co niektórych segmentach... Następne kilka minut dochodziłem do siebie ale jechałem coraz szybciej bo za mną jechała czaaaarna chmura i wiedziałem, że z niej coś będzie. I było. 500m przed domem zaczęło padać :) dojechałem więc praktycznie suchutki poza kilkoma kroplami na ramie. Padało dobrą godzinę.
- DST 34.20km
- Czas 01:10
- VAVG 29.31km/h
- VMAX 66.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 198m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
187. Trochę sam i trochę nie sam
Wyruszyłem sam. Było znów raczej chłodno ale za to już tak nie wiało. Najpierw płaskie tereny - Jodłówka, Borek. Potem pojawiły się już pagórki np. podjazd do Poręby Spytkowskiej. Po zjazdach skręciłem sobie w kierunku Uszwi z myślą o zrobieniu pętli przez Biesiadki. Przeciąłem ruchliwą krajówką i już jechałem sobie w kierunku Biesiadek lekko pod górę. Podjechałem spokojnym tempem i po kilku minutach byłem już na zjeździe do Łoniowej. Skręciłem w kierunku Porąbki ale za nim tam dotarłem to z naprzeciwka minął mnie Marcin. Pojechałem więc za nim. Ustaliliśmy, że pojedziemy sobie na Jaworsko - ot klasycznie. Dość dawno nie miałem okazji jechać z kimś. Miła odmiana :)
Podjechaliśmy Jaworsko robiąc w połowie przerwę na sklep. Po zjeździe znów zrobiło się raczej płasko. Pojechaliśmy na Biadoliny, trochę po zmianach, a trochę rozmawiając. Z Biadolin powrót przez Wokowice i Sterkowiec. Tam Marcin skręcił w kierunku Brzeska, a ja w kierunku domu. I dość nieoczekiwanie wpadło całkiem sporo kilometrów.
Podjechaliśmy Jaworsko robiąc w połowie przerwę na sklep. Po zjeździe znów zrobiło się raczej płasko. Pojechaliśmy na Biadoliny, trochę po zmianach, a trochę rozmawiając. Z Biadolin powrót przez Wokowice i Sterkowiec. Tam Marcin skręcił w kierunku Brzeska, a ja w kierunku domu. I dość nieoczekiwanie wpadło całkiem sporo kilometrów.
- DST 84.00km
- Czas 02:58
- VAVG 28.31km/h
- VMAX 66.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 819m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 8 września 2015
Kategoria Szosa
186. Godów, Jasień
I kolejny dzień z rowerem. Pogoda też niezbyt. Dużo chmur, spory wiatr i najnormalniej w świecie - zimno. 3 warstwy miałem na sobie i mimo to momentami było niezbyt przyjemnie. Pojechałem sobie do Sufczyna i Łysej Góry. Tam powitał mnie podjazd pod Godów. Zjechałem sobie na luzie do Dołów i pognałem sprintem przez Porąbkę poprawiając czas na jednym z moich prywatnych segmentów. Pętli nie dokończyłem bo pojechałem alternatywną trasą na Bocheniec. Po nim tak jak wczoraj pojechałem przez Brzesko, ale tym razem zapędziłem się dalej - do Jasienia. Przedarłem się do Jodłówki i pojechałem w kierunku domu. Przed Brzeskiem atak na segment, równy kilometr ale pojechałem to na totalnym zapieku. Udało się wykręcić średnią 52.9km/h, a co najlepsze wiatr aż tak nie pomagał :) Dało popalić. Na koniec przez wyremontowaną drogę Jadowniki - Sterkowiec. W Sterkowcu przejazd kolejowy już naprawdę nieczynny - wysypali w poprzek drogi ziemię i postawili betonowe bariery. Ale rowerem to nie ma problemu przejchać :)
- DST 52.70km
- Czas 01:53
- VAVG 27.98km/h
- VMAX 73.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 547m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze