Sobota, 12 września 2015
Kategoria Szosa
190. Szlify na torach
Ciepło i ładnie, a także dość niewielki wiatr. Od razu większa chęć jazdy. Na szczęście kolano już nie bolało więc po rozgrzewce jechałem dość dobrym tempem. Na początek przejechałem sobie moją 20km pętle czasówki. Za kilka dni jak będą warunki to spróbuje kolejny raz poprawić czas. Po skończeniu pętli postanowiłem wypróbować znaleziony w sieci trening interwałowy. 40 sekund sprintu - 20 sekund odpoczynku i to razy 3. Potem 5 minut przerwy i znów. Bez patrzenia na prędkość, tętno - po prostu sprint przez 40 sekund. Wedle obietnic polecającego - dało się we znaki strasznie. 3 serii nie zrobiłem, pod koniec drugiej chciało się dosłownie rzygać :D
Po przygodach treningowych drogi zaprowadziły mnie do Porąbki, gdzie zrobiłem tradycyjnie nawrót i pojechałem z powrotem. Postanowiłem dorzucić kilometrów i pojechałem przez Jadowniki do Brzeska. W Brzesku postanowiłem zobaczyć jak wygląda przebudowa wiaduktu na Słotwinie. I to był błąd. Czerwone światło więc jechałem powoli. Na tyle powoli, że lecące po skocie tory złapały przednie koło i zanim się zorientowałem co się dzieje to już leżałem na ziemi. Miło.
Na szczęście straty małe - trochę zdarta owijka, porysowana lekko lewa klamka oraz rysa na lewym bucie. No i oczywiście "road rash" na ręce i obita noga. Ale mniejsza z tym - ważne, że rower wyszedł praktycznie bez szwanku ;) Po pozbieraniu się pojechałem w kierunku domu, najpierw w miarę szybko, potem już zaczęło wszystko boleć więc i tempo spadło.
Po przygodach treningowych drogi zaprowadziły mnie do Porąbki, gdzie zrobiłem tradycyjnie nawrót i pojechałem z powrotem. Postanowiłem dorzucić kilometrów i pojechałem przez Jadowniki do Brzeska. W Brzesku postanowiłem zobaczyć jak wygląda przebudowa wiaduktu na Słotwinie. I to był błąd. Czerwone światło więc jechałem powoli. Na tyle powoli, że lecące po skocie tory złapały przednie koło i zanim się zorientowałem co się dzieje to już leżałem na ziemi. Miło.
Na szczęście straty małe - trochę zdarta owijka, porysowana lekko lewa klamka oraz rysa na lewym bucie. No i oczywiście "road rash" na ręce i obita noga. Ale mniejsza z tym - ważne, że rower wyszedł praktycznie bez szwanku ;) Po pozbieraniu się pojechałem w kierunku domu, najpierw w miarę szybko, potem już zaczęło wszystko boleć więc i tempo spadło.
- DST 62.90km
- Czas 02:17
- VAVG 27.55km/h
- VMAX 58.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 290m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj