Wpisy archiwalne w kategorii
Peleton
Dystans całkowity: | 14832.52 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 546:28 |
Średnia prędkość: | 26.71 km/h |
Maksymalna prędkość: | 90.40 km/h |
Suma podjazdów: | 145469 m |
Maks. tętno maksymalne: | 206 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 194 (95 %) |
Suma kalorii: | 44624 kcal |
Liczba aktywności: | 156 |
Średnio na aktywność: | 95.08 km i 3h 35m |
Więcej statystyk |
63. Piękne tereny
Super dzień na szosie. Zgadaliśmy się we czterech na dłuższy wypad w kierunku Ciężkowic i Tuchowa, aby lepiej poznać te tereny. Wyjechałem trochę wcześnie bo o 10:30 więc nie spieszyłem się zbytnio na miejsce spotkania. W Brzesku dość pusto więc trochę pojeździłem, aby zabić pozostałe 10 minut. Od samego początku na krótko, choć pierwsze kilometry były lekko chłodne. Z minuty na minutę jednak coraz cieplej.
Ruszyliśmy lekko po 11 w kierunku Czchowa. Plan taki, aby trzymać się bocznych dróg, bo nie widzę żadnej frajdy w jeździe krajówkami, szczególnie w grupie. Jechaliśmy więc spokojnymi wsiami i było całkiem fajnie. W Lewniowej poznałem kilka nowych i bardzo przyjemnych asfaltów, na które trzeba będzie wrócić.
W Jurkowie jeden z niewielu fragmentów drogi krajowej, ale tylko dlatego, że inaczej się nie da. 1 kilometr, a i tak cieszyłem się, że zjechaliśmy. A zjechaliśmy na prom do Piasków Drużków. Po nim kierujemy się na Dzierżaniny, i czeka nas kilka kilometrów delikatnego podjazdu. W grupie idzie jednak dobrze i dość szybko znajdujemy się na szczycie. Zjazd z początku fajny ale na końcu trzeba się pilnować bo droga zawiera sporo konkretnych dziur.
Z Paleśnicy jedziemy na Jamną, w której robimy chwilę przerwy. Kawałek dalej czeka nas spora przeprawa przez błotnisto-żwirową drogę, ale na szczęście zamienia się ona po jakimś czasie w płyty betonowe i asfalt. Skręcamy na Falkową. Tutaj na szczycie czeka nas niesamowity widok i niemal 360 stopniowa panorama aż po horyzont. Widok naprawdę nieziemski! Chwilę po zjeździe sklep i pepsi :)
Tymczasem wyjechaliśmy niemal w Sędziszowej i dla odmiany pojechaliśmy kilka kilometrów z wiatrem w "pociągu". Minęliśmy Ciężkowice i wylądowaliśmy aż w Tuchowie. Po krótkiej przerwie kierujemy się bokami w kierunku Zgłobic. Tereny znów bardzo ładne, drogi spokojne i sporo pagórków. Niczego więcej nie trzeba. W Zgłobicach przecinamy krajową czwórkę i lecimy na Zbylitowską Górę. Po małym zamieszaniu z objazdem trafiamy do Wierzchosławic i wlatujemy na serwisówki autostrady A4. Wieje lekko w plecy więc jedzie się super.
Lądujemy w Biadolinach skąd już tylko rzut beretem do domu. I tak wpada najdłuższy dystans roku. Tereny piękne, drogi fajne, ekipa super, dużo przewyższeń i doskonała pogoda. Super dzień :)
Ruszyliśmy lekko po 11 w kierunku Czchowa. Plan taki, aby trzymać się bocznych dróg, bo nie widzę żadnej frajdy w jeździe krajówkami, szczególnie w grupie. Jechaliśmy więc spokojnymi wsiami i było całkiem fajnie. W Lewniowej poznałem kilka nowych i bardzo przyjemnych asfaltów, na które trzeba będzie wrócić.
W Jurkowie jeden z niewielu fragmentów drogi krajowej, ale tylko dlatego, że inaczej się nie da. 1 kilometr, a i tak cieszyłem się, że zjechaliśmy. A zjechaliśmy na prom do Piasków Drużków. Po nim kierujemy się na Dzierżaniny, i czeka nas kilka kilometrów delikatnego podjazdu. W grupie idzie jednak dobrze i dość szybko znajdujemy się na szczycie. Zjazd z początku fajny ale na końcu trzeba się pilnować bo droga zawiera sporo konkretnych dziur.
Z Paleśnicy jedziemy na Jamną, w której robimy chwilę przerwy. Kawałek dalej czeka nas spora przeprawa przez błotnisto-żwirową drogę, ale na szczęście zamienia się ona po jakimś czasie w płyty betonowe i asfalt. Skręcamy na Falkową. Tutaj na szczycie czeka nas niesamowity widok i niemal 360 stopniowa panorama aż po horyzont. Widok naprawdę nieziemski! Chwilę po zjeździe sklep i pepsi :)
Tymczasem wyjechaliśmy niemal w Sędziszowej i dla odmiany pojechaliśmy kilka kilometrów z wiatrem w "pociągu". Minęliśmy Ciężkowice i wylądowaliśmy aż w Tuchowie. Po krótkiej przerwie kierujemy się bokami w kierunku Zgłobic. Tereny znów bardzo ładne, drogi spokojne i sporo pagórków. Niczego więcej nie trzeba. W Zgłobicach przecinamy krajową czwórkę i lecimy na Zbylitowską Górę. Po małym zamieszaniu z objazdem trafiamy do Wierzchosławic i wlatujemy na serwisówki autostrady A4. Wieje lekko w plecy więc jedzie się super.
Lądujemy w Biadolinach skąd już tylko rzut beretem do domu. I tak wpada najdłuższy dystans roku. Tereny piękne, drogi fajne, ekipa super, dużo przewyższeń i doskonała pogoda. Super dzień :)
- DST 136.90km
- Czas 05:17
- VAVG 25.91km/h
- VMAX 66.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 1395m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
62. Krótko we czterech
Po deszczowym piątku, dziś słoneczna sobota. Temperatura jeszcze trochę niska ale szybko się ociepla. Ruszyliśmy sobie o 12:30 we czwórkę na dość płaską rundkę. Ja po raz pierwszy w normalnych okularach kolarskich z wkładkami korekcyjnymi. Dużo wyższy komfort bo okulary się nie zsuwają z nosa jak poprzednie zwykłe korekcyjne. Poprawiło się też widzenie co cieszy. Polecieliśmy sobie na serwisówki, lekko zawiewało ale dało się spokojnie jechać. Potem prawie cały czas bokami na Wojnicz i Łysą Górą. Bardzo fajne, boczne dróżki więc jechało się komfortowo i przyjemnie. Wyszło może niewiele kilometrów ale całkiem fajny dzień.
- DST 62.20km
- Czas 02:23
- VAVG 26.10km/h
- VMAX 49.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 398m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
61. 3x Godów 2x Bocheniec
Wyjechałem sam jakoś koło 13. Pierwszy raz na krótko od samego startu. Poleciałem na Łysą Górą, wiało mocno i jakieś dziwne chmury krążyły więc postanowiłem pojeździć po okolicy i zrobić metry w pionie. Tak więc w krótkim odstępie czasu podjechałem 3 razy Godów, za każdym razem z innego strony i potem Bocheniec. Udałem się do domu ale 500m przed nim spotkałem kolegów, którzy akurat się rozjeżdżali. Pojechałem więc jeszcze z Marcinem. Padło na Bocheniec, więc dzięki temu zrobiłem ponad 1000m. Nic więcej się nie udało bo zrobiło się naprawdę ciemno od chmur więc pouciekaliśmy do domów. Pobiłem o 1,5km rekord marca :)
- DST 65.80km
- Czas 02:38
- VAVG 24.99km/h
- VMAX 77.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 1076m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
60. Przed burzą, której nie było
Kolejny raz nie sam. Dziś z Marcinem w skromnej dwu osobowej grupce. Ruszyliśmy z pod Bocheńca i szybko okazało się, że pojedziemy stałą pętlę. Dla mnie bomba :) Pogoda całkiem fajna, ciepło i słonecznie ale niestety bardzo mocny wiatr. Ściągnąłem mimo wszystko rękawki i nogawki na podjeździe do Gwoźdzca :) Do Jaworska ciężko bo centralnie pod wiatr ale zaczął się podjazd i nie było tak czuć bardzo. Zjechaliśmy sobie na płaskie i męczyliśmy w kierunku Biadolin. Ja lekko zbombiłem i musieliśmy zrobić przerwę w sklepie. CocaCola zadziałała i jechało mi się dużo lepiej. Przez Bielczę już masakrycznie pod wiatr, który zrobił się bardzo porywisty. W pewnym momencie na zmianie po prostu się śmiałem bo to było aż niesamowite. Obaj jechaliśmy momentami na stojąco niczym pod jakąś 20% ścianę :D Udało się zrobić ponad 50km ostatecznie. Chwilę potem udałem się kawałek dalej pomóc Marcinowi przy kilku czynnościach serwisowych przy jego Canyonie. Wyczyściliśmy rowery, przeserwisowaliśmy korbę, zmieniłem owijkę w innej szosie, Marcin także uciął rurę sterową u siebie więc sporo dobrych rzeczy się udało porobić :)
- DST 57.30km
- Czas 02:14
- VAVG 25.66km/h
- VMAX 75.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 685m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
59. Północ w większej grupie
Wreszcie normalna pogoda :) Od rana dość ciepło i słonecznie. Umówieni byliśmy w kilka osób w centrum Brzeska na 11. Wyjechałem więc 10:35 żeby na spokojnie sobie dojechać. Przez pierwsze kilka minut było mi raczej zimno ale grzejące słońce i wysiłek szybko zrobiły swoje i przez myśl przeszło, że może, może uda się coś przekręcić na krótko trochę później... Krótko po 11 ruszyliśmy w 6 osób w kierunku północy. Tempo lajtowe, sporo rozmów, z niektórymi widziałem się pierwszy raz w tym roku chyba.
Trasa tradycyjnie wiodła drogami jak najbardziej bocznymi żeby nie musieć zbyt dużo myśleć o samochodach więc jechało się bardzo przyjemnie. Minęliśmy Bielczę i znaleźliśmy się w ogołoconym jeszcze z liści lesie Radłowskim, gdzie napracował się z przodu Adrian. Tuż za lasem skręt w lewo i długa prosta do Wał Rudej. Tutaj atak na wyimaginowaną premię lotną, rozkręcenie do 50km/h i po chwili znów spokój.
Tereny ładne, choć raczej nudnawe, ot płasko i dużo pól w zasięgu wzroku ale w grupie zawsze raźniej. Dojechaliśmy sobie do promu przez Dunajec, gdzie zdecydowałem pościągać rękawki i nogawki, a co, czas na pierwszą opaleniznę ;) Z jednego promu polecieliśmy w kierunku drugiego, tym razem o tyle ciekawego, że płatnego oraz przejeżdżającego przez miejsce, gdzie Dunajec wpada do Wisły. Dwie konkretne rzeki, więc miejsce dość ciekawe.
Za promem przerwa w "Starym Młynie" ale był on zamknięty więc pojechaliśmy dalej na Koszyce. Zjechaliśmy z głownej drogi, aby pokonać tej odcinek bokami. Tym sposobem wjechaliśmy od Świętokrzyskiego, lub też "Kieleckiego" i co? Zaczęło piździć jak w kieleckim. Niestety. Pojawiły się też delikatne pagórki.
W Koszycach znów przerwa i znów zamknięte wszystko więc lecimy na Szczurową. Pod wiatr, spory kawał drogi wojewódzkiej wśród pól, masakra. Odbiliśmy więc do centrum i bokami w kierunku Borzęcina, aby pochować się od wiatru w lesie i między zabudowaniami. Szło nawet nieźle, potem jeszcze gdzieś zrobiliśmy mini objazd przez Rudy Rysie i w Przyborowiu rozdzieliliśmy się, tzn. ja od reszty bo mieszkam trochę w innym miejscu od reszty.
Kręciło się jednak bardzo fajnie w tej pogodzie więc jeszcze postanowiłem trochę dorzucić, sucha setka nie zadowoliła mnie ;) Padło więc na Godów, aby dorzucić metrów w pionie. Cały czas pod wiatr ale w Dębnie zaczął się podjazd i już tak nie przeszkadzało. Na szczycie szybki rzut oka na dość słabe warunki pod względem przejrzystości i lecę w dół. Teraz już mniej więcej z wiatrem aż do domu. Skończyło się na niezłych 131 kilometrach. Bardzo, bardzo udany dzień w super towarzystwie 4 kolegów oraz 1 koleżanki, która dała radę naszemu tempu i pobiła swój rekord na szosie. Jak to mawiają kolarze: chapeau bas!
Żeby tylko tak pogoda już została....
Trasa tradycyjnie wiodła drogami jak najbardziej bocznymi żeby nie musieć zbyt dużo myśleć o samochodach więc jechało się bardzo przyjemnie. Minęliśmy Bielczę i znaleźliśmy się w ogołoconym jeszcze z liści lesie Radłowskim, gdzie napracował się z przodu Adrian. Tuż za lasem skręt w lewo i długa prosta do Wał Rudej. Tutaj atak na wyimaginowaną premię lotną, rozkręcenie do 50km/h i po chwili znów spokój.
Tereny ładne, choć raczej nudnawe, ot płasko i dużo pól w zasięgu wzroku ale w grupie zawsze raźniej. Dojechaliśmy sobie do promu przez Dunajec, gdzie zdecydowałem pościągać rękawki i nogawki, a co, czas na pierwszą opaleniznę ;) Z jednego promu polecieliśmy w kierunku drugiego, tym razem o tyle ciekawego, że płatnego oraz przejeżdżającego przez miejsce, gdzie Dunajec wpada do Wisły. Dwie konkretne rzeki, więc miejsce dość ciekawe.
Za promem przerwa w "Starym Młynie" ale był on zamknięty więc pojechaliśmy dalej na Koszyce. Zjechaliśmy z głownej drogi, aby pokonać tej odcinek bokami. Tym sposobem wjechaliśmy od Świętokrzyskiego, lub też "Kieleckiego" i co? Zaczęło piździć jak w kieleckim. Niestety. Pojawiły się też delikatne pagórki.
W Koszycach znów przerwa i znów zamknięte wszystko więc lecimy na Szczurową. Pod wiatr, spory kawał drogi wojewódzkiej wśród pól, masakra. Odbiliśmy więc do centrum i bokami w kierunku Borzęcina, aby pochować się od wiatru w lesie i między zabudowaniami. Szło nawet nieźle, potem jeszcze gdzieś zrobiliśmy mini objazd przez Rudy Rysie i w Przyborowiu rozdzieliliśmy się, tzn. ja od reszty bo mieszkam trochę w innym miejscu od reszty.
Kręciło się jednak bardzo fajnie w tej pogodzie więc jeszcze postanowiłem trochę dorzucić, sucha setka nie zadowoliła mnie ;) Padło więc na Godów, aby dorzucić metrów w pionie. Cały czas pod wiatr ale w Dębnie zaczął się podjazd i już tak nie przeszkadzało. Na szczycie szybki rzut oka na dość słabe warunki pod względem przejrzystości i lecę w dół. Teraz już mniej więcej z wiatrem aż do domu. Skończyło się na niezłych 131 kilometrach. Bardzo, bardzo udany dzień w super towarzystwie 4 kolegów oraz 1 koleżanki, która dała radę naszemu tempu i pobiła swój rekord na szosie. Jak to mawiają kolarze: chapeau bas!
Żeby tylko tak pogoda już została....
- DST 131.60km
- Czas 05:08
- VAVG 25.64km/h
- VMAX 78.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 798m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
57. Setka. Ale dopiero druga w tym roku!
Nietypowy ten początek sezonu. Kilometrów więcej niż kiedykolwiek a wczoraj dopiero druga setka w roku. Taka minimalnie wymuszona. Pojechaliśmy z Marcinem i rano pogoda zapowiadała się wyśmienicie. Świeciło słońce i z minuty na minutę było coraz cieplej. Ruszyliśmy w kierunki południowe ażeby znów dać sobie popalić na górkach. Tempo ostrożne bo czuć było ponad 1300m w poprzedniego dnia. Przed Zakliczynem trochę po zmianach żeby szybko pokonać fragment głównej drogi. Marcin zaproponował Dzierżaniny więc z Zakliczyna jechaliśmy dalej na południe.
Niestety zupełnie nagle zebrały się chmury i zasłoniły słońce. Zerwał się wiatr i zrobiło się sporo chłodniej. Jak to mówią "cały misterny plan w pizdu" bo odechciało nam się jechać. Zjechaliśmy do Filipowic pod sklep. Zjedliśmy po 3 babeczki i morale trochę podskoczyły. Pojechaliśmy na prom do Piasków Drużków. Plan taki, że lecimy w okolicę domu i tam ewentualnie myślimy dalej. W związku z tym pojechaliśmy do Złotej i zjechaliśmy do Niedźwidzy, gdzie byliśmy rano. Zrobilśmy pętle przez Jaworsko i skończyły się większe górki. Na koniec dość mało brakowało więc dokręciliśmy mini pętelkę po Bielczy i to wystarczyło, aby osiągnąć ponad sto kilometrów w tym dniu. I znów wpadło powyżej 1000m w pionie co cieszy bardziej od kilometrów. Trzeba zbierać te górki :)
Niestety zupełnie nagle zebrały się chmury i zasłoniły słońce. Zerwał się wiatr i zrobiło się sporo chłodniej. Jak to mówią "cały misterny plan w pizdu" bo odechciało nam się jechać. Zjechaliśmy do Filipowic pod sklep. Zjedliśmy po 3 babeczki i morale trochę podskoczyły. Pojechaliśmy na prom do Piasków Drużków. Plan taki, że lecimy w okolicę domu i tam ewentualnie myślimy dalej. W związku z tym pojechaliśmy do Złotej i zjechaliśmy do Niedźwidzy, gdzie byliśmy rano. Zrobilśmy pętle przez Jaworsko i skończyły się większe górki. Na koniec dość mało brakowało więc dokręciliśmy mini pętelkę po Bielczy i to wystarczyło, aby osiągnąć ponad sto kilometrów w tym dniu. I znów wpadło powyżej 1000m w pionie co cieszy bardziej od kilometrów. Trzeba zbierać te górki :)
- DST 100.60km
- Czas 03:52
- VAVG 26.02km/h
- VMAX 68.00km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 1177m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
56. Iwkowa
Z Marcinem. Start 11:10, lecimy bokami w kierunku Iwkowej. Zimno mimo słońca bo wiało z północy. Tragicznie momentami. Po serpentynach przerwa w jakiejś bacówce na kawę. Było przed 14 więc standardowo nic nie jadłem, kawa była wyjątkiem (czasem można). Potem trudne pierwsze minuty po z górki i zimno pierońsko. Skoczyliśmy na Czchów i potem na Złotą i już standardowy powrót przez Bocheniec, który szedł mi ciężko - nogi poczułem pierwszy raz od długiego czasu, to ciekawe choć mielismy zrobione ponad 1300 metrów w pionie...
Zapraszam do oglądnięcia filmiku - skrót rowerowych tras od 1 do 21 Marca, czyli końcówka zimy.
https://www.youtube.com/watch?v=tvw9XOXxlQo
https://www.youtube.com/watch?v=tvw9XOXxlQo
Zapraszam do oglądnięcia filmiku - skrót rowerowych tras od 1 do 21 Marca, czyli końcówka zimy.
https://www.youtube.com/watch?v=tvw9XOXxlQo
- DST 87.40km
- Czas 03:29
- VAVG 25.09km/h
- VMAX 76.00km/h
- Temperatura 6.0°C
- Podjazdy 1384m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
54. Lipnica, górki
Grupowo. Pogoda niezbyt optymistyczna - mocne zachmurzenie i chłodno. Pojechaliśmy we trzech w kierunki Lipnicy Murowanej, gdzie odbywał się coroczny konkurs na największą palmę. Trasa częściowo dla mnie nieznana, po różnych dziwnych ale przyjemnych bocznych drogach. W Lipnicy tłumy, szybka fotka, prezydenta nie ujrzeliśmy bo jeszcze chyba nie dojechał. Polecieliśmy dalej na Wiśnicz, ja na kole Marcina wykręciłem PR na segmencie. Potem znów totalne zadupia i boczne drogi do Uszwi i rzutem na taśmę decydujemy wydłużyć trasę. Lecimy więc sobie na Biesiadki. Cały czas sporo hopek. W Dołach pada decyzja o dorzuceniu kolejnych podjazdów ale już we dwójkę. Robimy więc Godów i na koniec Bocheniec. Wpada ponad tysiąc metrów w pionie. Końcówka z wiaterkiem.
- DST 70.90km
- Czas 03:00
- VAVG 23.63km/h
- VMAX 79.00km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 1138m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
52. Pętla we trzech
Jazda we trzech. Bardzo silny wiatr i późna godzina więc tylko po okolicy. A nawet po bardzo dobrze znanej okolicy. Jechało się bardzo przyjemnie, trochę mocniej pociągnąłem pod Jaworsko ale szkoda, że dopiero kilkaset metrów po starcie bo moc była spora. Później już spokojniej. Wiatr dał się we znaki wszystkim.
- DST 59.60km
- Czas 02:19
- VAVG 25.73km/h
- VMAX 79.00km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 781m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
49. Pętla z Marcinem
Dawno nie widziane słońce w końcu wróciło. Niestety podobno tylko na jeden dzień no ale... Kilkanaście minut przed południem ruszyłem w kierunku Bocheńca, aby spotkać tam Marcina. Bocheniec jedziemy już we dwójkę. W planach 2 godziny po okolicznych podjazdach. Uzbierały się w sumie 4 podjazdy 4 kategorii. Tempo normalne, jechało się znakomicie, jedynie w końcówce nas trochę przybombiło ale bez wielkiej tragedii. Jutro dzień bałwana podobno bo ma sypać śnieg.
- DST 59.80km
- Czas 02:20
- VAVG 25.63km/h
- VMAX 73.00km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 793m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze