34. Setka po górach i zepsuta klamka
Niedługo to już chyba tradycją będzie wieloosobowa jazda w Niedzielę :) Dziś pogoda wymarzona, już po 9 rano było prawie 10 stopni i pełne słońce. W centrum Brzeska stawiło się na pięciu, a szóstego kolegę zgarnęliśmy kilka kilometrów dalej. Początek płaski, przez Jodłówkę do Rzezawy. Tam pierwsze nieśmiałe hopki w kierunku Bochni. Na podjeździe na krótką chwilę dołączył się kolega Tomasz z Bochni ale on już wracał z treningu.
Centrum Bochni ominęliśmy, a pokierowaliśmy się na Zawadę. Zaczął się dłuższy podjazd, każdy swoim tempem żeby nie było problemów potem. Na zjeździe istne szaleństwo, dziś to jakieś nieoficjalne zawody w zjeżdżaniu chyba były. Większość pozycje aero w stylu Kwiato :D Bardzo duża przyjemność.
Potem trochę hopek na Sobolów. Na jednej trzech kolegów zaatakowało na maksa. Szalony sprint na szczyt, patrzą a za szczytem 50m zjazdu i jeszcze większy podjazd :D Po zjeździe z Sobolowa (aero) trochę płaskiego aż do drogi wojewódzkiej gdzieś za Łapanowem. Pojechaliśmy w kierunku Trzciany, a potem dobrym tempem w pociągu na Łąktę Górną.
Wyjechaliśmy znów na drodze wojewódzkiej i od tego momentu zaczęło się wyczekiwanie i taktyka niczym w wyścigach. Celem każdego premia górska na Rozdzielu :). Wyszedłem na zmianę, tempo raczej średnie żeby się nie przemęczać ale w Żegocinie zauważyłem, że urwałem kilku kolegów i zostałem tylko z Dominikiem. Kilkadziesiąt metrów za nami Arek z Adrianem próbowali zespawać grupkę. Utrzymywaliśmy z Dominikiem tempo żeby nas nie złapali jadąc po zmianach. Droga tymczasem coraz bardziej szła w górę i przybywało powoli procentów. Adrian w dolnym chwycie próbował za wszelką cenę nas dojść, ale jeden na dwóch to ciężko :) Zacząłem się niepokoić czy Dominik z mojej grupki mi nie ucieknie, więc jak wychodził na zmianę koncentrowałem się tylko na tym żeby trzymać się jak najbliżej koła. Zaczęła się najtrudniejsza część, Dominik się trzymał więc postanowiłem sam zaatakować. A co? :) Zakręt w prawo przy najstromszej części i rzucam wszystkie siły w korby. 15% nachylenia i udaje się uzyskać 18-19km/h, Dominik próbował złapać koło ale szczęśliwie dla mnie troszkę mu brakło. Pozostało jeszcze utrzymać kręcenie przez ostatnie metry oraz oglądać się co 2 sekundy za siebie i w końcu wjechałem na wirtualną kreskę na szczycie :) Z roweru niemal spadłem, ciężko się było wypiąć. Masakra ale piękna masakra :) Taka walka to coś pięknego.
Dominik wjechał dosłownie kilka sekund po mnie, potem po kilkunastu zaczęli przyjeżdżać pozostali. Na szczycie zrobiliśmy dłuższą przerwę na odpoczynek. Widoki piękne, pogoda wspaniała...
Kilkanaście minut potem ruszamy powoli w dół w kierunku Limanowej. Zjazd ciężki bo asfalt w fatalnym stanie, a szkoda, bo gdyby było ok to zjazd byłby kapitalny. Zjechaliśmy do centrum i tam przerwa na sklep. Wypiłem sobie pepsi i kupiłem żelki :D:D:D Pierwsze słodycze od tygodnia :0
Ruszyliśmy w kierunku Krosnej, dość płasko więc tempo fajne, po zmianach. Zauważyłem, że coś mi świruje przerzutka. Po skręcie w Krosnej okazało się, że nie przerzutka tylko klamkomanetka. Przestała "klikać" i w bardzo dziwny i losowy sposób zmieniała przełożenia. A przed nami kolejny podjazd z efektowną ścianą.... W połowie zatrzymaliśmy się, chłopaki pomogli rozkręcić kawałek klamki, ale nic nie udało się zdziałać. Miałem możliwość wrzucenia przedostatniej koronki (24z) ale pod warunkiem, że trzymałem cały czas wychyloną dźwignię klamki. Mało wygodne, a do tego na ścianie którą podjeżdżaliśmy przydało by się raczej 28z.... Wytargałem jednak do góry, można powiedzieć, że zrobiłem dziś trening siły na niskiej kadencji :P
Zjechaliśmy do Iwkowej, i kolejnym etapem był podjazd w kierunku Czchowa. Znów walczyłem z rowerem, ale nachylenia mniejsze więc wjechałem na szczyt. Po krótkiej przerwie ruszamy w dół, pojechałem przodem i lekko wkurzony sytuacją ze sprzętem pocisnąłem maksymalnie jak się dało na zjeździe. Super sprawa. Wpadł też KOM ;]
Został nam ostatni podjazd - do Złotej, nie wiem jak go podjechałem ale podjechałem. Chyba dlatego, że był to ostatni podjazd dnia :) Zjechaliśmy do Łoniowej i aż do Dębna podaliśmy dość porządne tempo. Potem skręt na czwórkę, pożegnałem kolegów i pojechałem w bok do domu....
Centrum Bochni ominęliśmy, a pokierowaliśmy się na Zawadę. Zaczął się dłuższy podjazd, każdy swoim tempem żeby nie było problemów potem. Na zjeździe istne szaleństwo, dziś to jakieś nieoficjalne zawody w zjeżdżaniu chyba były. Większość pozycje aero w stylu Kwiato :D Bardzo duża przyjemność.
Potem trochę hopek na Sobolów. Na jednej trzech kolegów zaatakowało na maksa. Szalony sprint na szczyt, patrzą a za szczytem 50m zjazdu i jeszcze większy podjazd :D Po zjeździe z Sobolowa (aero) trochę płaskiego aż do drogi wojewódzkiej gdzieś za Łapanowem. Pojechaliśmy w kierunku Trzciany, a potem dobrym tempem w pociągu na Łąktę Górną.
Wyjechaliśmy znów na drodze wojewódzkiej i od tego momentu zaczęło się wyczekiwanie i taktyka niczym w wyścigach. Celem każdego premia górska na Rozdzielu :). Wyszedłem na zmianę, tempo raczej średnie żeby się nie przemęczać ale w Żegocinie zauważyłem, że urwałem kilku kolegów i zostałem tylko z Dominikiem. Kilkadziesiąt metrów za nami Arek z Adrianem próbowali zespawać grupkę. Utrzymywaliśmy z Dominikiem tempo żeby nas nie złapali jadąc po zmianach. Droga tymczasem coraz bardziej szła w górę i przybywało powoli procentów. Adrian w dolnym chwycie próbował za wszelką cenę nas dojść, ale jeden na dwóch to ciężko :) Zacząłem się niepokoić czy Dominik z mojej grupki mi nie ucieknie, więc jak wychodził na zmianę koncentrowałem się tylko na tym żeby trzymać się jak najbliżej koła. Zaczęła się najtrudniejsza część, Dominik się trzymał więc postanowiłem sam zaatakować. A co? :) Zakręt w prawo przy najstromszej części i rzucam wszystkie siły w korby. 15% nachylenia i udaje się uzyskać 18-19km/h, Dominik próbował złapać koło ale szczęśliwie dla mnie troszkę mu brakło. Pozostało jeszcze utrzymać kręcenie przez ostatnie metry oraz oglądać się co 2 sekundy za siebie i w końcu wjechałem na wirtualną kreskę na szczycie :) Z roweru niemal spadłem, ciężko się było wypiąć. Masakra ale piękna masakra :) Taka walka to coś pięknego.
Dominik wjechał dosłownie kilka sekund po mnie, potem po kilkunastu zaczęli przyjeżdżać pozostali. Na szczycie zrobiliśmy dłuższą przerwę na odpoczynek. Widoki piękne, pogoda wspaniała...
Kilkanaście minut potem ruszamy powoli w dół w kierunku Limanowej. Zjazd ciężki bo asfalt w fatalnym stanie, a szkoda, bo gdyby było ok to zjazd byłby kapitalny. Zjechaliśmy do centrum i tam przerwa na sklep. Wypiłem sobie pepsi i kupiłem żelki :D:D:D Pierwsze słodycze od tygodnia :0
Ruszyliśmy w kierunku Krosnej, dość płasko więc tempo fajne, po zmianach. Zauważyłem, że coś mi świruje przerzutka. Po skręcie w Krosnej okazało się, że nie przerzutka tylko klamkomanetka. Przestała "klikać" i w bardzo dziwny i losowy sposób zmieniała przełożenia. A przed nami kolejny podjazd z efektowną ścianą.... W połowie zatrzymaliśmy się, chłopaki pomogli rozkręcić kawałek klamki, ale nic nie udało się zdziałać. Miałem możliwość wrzucenia przedostatniej koronki (24z) ale pod warunkiem, że trzymałem cały czas wychyloną dźwignię klamki. Mało wygodne, a do tego na ścianie którą podjeżdżaliśmy przydało by się raczej 28z.... Wytargałem jednak do góry, można powiedzieć, że zrobiłem dziś trening siły na niskiej kadencji :P
Zjechaliśmy do Iwkowej, i kolejnym etapem był podjazd w kierunku Czchowa. Znów walczyłem z rowerem, ale nachylenia mniejsze więc wjechałem na szczyt. Po krótkiej przerwie ruszamy w dół, pojechałem przodem i lekko wkurzony sytuacją ze sprzętem pocisnąłem maksymalnie jak się dało na zjeździe. Super sprawa. Wpadł też KOM ;]
Został nam ostatni podjazd - do Złotej, nie wiem jak go podjechałem ale podjechałem. Chyba dlatego, że był to ostatni podjazd dnia :) Zjechaliśmy do Łoniowej i aż do Dębna podaliśmy dość porządne tempo. Potem skręt na czwórkę, pożegnałem kolegów i pojechałem w bok do domu....
- DST 118.20km
- Czas 04:22
- VAVG 27.07km/h
- VMAX 74.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 1364m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
33. Niepołomice
Kolejny weekend - kolejne jazdy w grupie :) Dziś było nas czterech i w planach spokojna, płaska trasa. Równo w południa ruszamy z Brzeska w kierunku Jodłówki. Tempo spokojne, więc można pogadać itd. W Jodłówce wjeżdżamy na serwisówki, które prowadzą nas do Borku. Tam kilkaset metrów fatalnej drogi i kolega łapie gumę. Robimy więc przerwę na zmianę dętki. Wszystko idzie sprawnie więc po kilku minutach ruszamy dalej. Dojeżdżamy do Raby i przekraczamy ją wąską kładką dla pieszych. Po chwili przecinamy główną drogę i wjeżdżamy do Puszczy Niepołomickiej. Obawiałem się, że może być wilgotno i zimno ale było sucho i przyjemniej niż na otwartej przestrzeni - drzewa osłaniały od mocnego dziś wiatru. Jechało się bardzo fajnie, spokojne tempo, sporo rozmów - generalnie tak jak miało być czyli coffee-ride :D Mieliśmy skręcić na Kłaj, ale coś się zagapiliśmy i nagle wyjechaliśmy pod Niepołomicami :) W ten sposób też, mogę dorzucić do kolekcji gminę Niepołomice. Od Niepołomic pojechaliśmy kawałek główną do Szarowa ale po kilku kilometrach odbiliśmy na mniejszą drogę na Kłaj. Tu trochę zaczęliśmy się bawić w ataki :D Bokami ominęliśmy centrum Bochni i wylecieliśmy na bocznej drodze na Rzezawę. Tu już zabawy na maksa. Atak za atakiem super frajda :D Dopiero od Jodłówki spokojnie :) Po kolei zaczęliśmy się rozjeżdżać każdy w swoją stronę. Ja już tradycyjnie na Leśną, w dół i serwisówkami do Mokrzyski. Potem ostatnie 3km i meta :)
Niekończąca się prosta w Puszczy Niepołomickiej:
Niekończąca się prosta w Puszczy Niepołomickiej:
- DST 93.10km
- Czas 03:23
- VAVG 27.52km/h
- VMAX 65.00km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 283m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
32. Czasówka
Dzisiaj tylko czasówka. Wyjazd już po 15. Myślałem, że nie wieje ale trochę wiało. Przez to też pierwsza połowa dystansu to prawdziwa rzeźnia, w Borzęcinie myślałem, że w rowie skończę :) Ostatnie 7km wiatr lekko sprzyjał więc ratowałem średnią. Brakło kilkadzisiąt sekund do najlepszego czasu, ale to dobry prognostyk na dalszą część sezonu :)
- DST 20.50km
- Czas 00:33
- VAVG 37.27km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 46m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 marca 2015
Kategoria Szosa
32b. Rozjazd
Rozjazd po czasówce.
- DST 5.00km
- Czas 00:11
- VAVG 27.27km/h
- VMAX 30.00km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 5m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 5 marca 2015
Kategoria Szosa
31. Porąbka, Łopoń - solo
Trafiło się okienko pogodowe, a asfalty były suche więc pojechałem do
pętelkę. Najpierw w dół do Sterkowca i przejazd kolejowy. Straszny
sajgon w koło linii kolejowej, dzieje się cała masa różnych rzeczy... Do
Dębna dojechalem przez Maszkienice. Podjechałem sobie do góry i zjazd
do Porąbki. W Porąbce ze 3 pętelki, w tym jedna w bardzo mocnym tempie i
powrót na Dębno. Od Dębna do Łoponia pojechałem krajową czwórką. W
Łoponiu zjazd w lewo i kierunek Biadoliny. Wiało dość mocno w tej fazie i
było dość ciężko jechać szybko. Na koniec Bielcza, Wokowice i znów
znalazłem się w pobliżu torów w Sterkowcu. Stamtąd ostatnie 2,5km do
domu.
Po całej serii jazd w grupie po fajnych terenach, dziś powrót do codzienności ;)
Po całej serii jazd w grupie po fajnych terenach, dziś powrót do codzienności ;)
- DST 45.50km
- Czas 01:43
- VAVG 26.50km/h
- VMAX 49.00km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 188m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
30. Rożnów
3 dzień z rzędu porządna jazda w grupie. To mi się podoba :) Dziś w planach porządna trasa z licznymi podjazdami. O 11 stawiło się nas znów sześciu i ruszyliśmy na Nowy Wiśnicz. Z Brzeska przez chwilę krajówką, ale już po chwili zjazd na boczną drogą. Tempo zmienne, każdy ma inną ilość pary w nogach, więc różnie to wyglądało. Peleton rwał się, tworzyły się ucieczki ale wszystko to sprawiało, że było ciekawie i można było pobawić się w wyścig i próby np. spawania grupy :P
Od Wiśnicza pokierowaliśmy się na Lipnicę, i tu pojawił się pierwszy większy podjazd dnia. Każdy własnym tempem, więc na górze chwila czekania na zebranie wszystkich. Przy okazji pamiątkowe zdjęcie i ostry zjazd w dół. Na zjeździe przyatakowałem razem z Grześkiem i zrobiliśmy małą ucieczkę :) Za Lipnicą skręt na Rajbrot i znów bardzo fajny zjazd. Chłopaki mi i Grześkowie trochę odjechali więc znów zrobiliśmy pogoń. Jak się okazało dzięki temu zrobiłem koma na segmencie.
Na krzyżówce w Rajbrocie oderwał się od nas Dominik, który miał ograniczony czas i musiał skrócić trasę. My tymczasem ruszyliśmy w kierunku Porąbki Iwkowskiej, najpierw lekko pod górę, a potem kilka kilometrów łagodnego zjazdu. Na dole przerwa na sklep.
Po zakupach pokierowaliśmy się dalej w kierunku Dunajca. Pojechaliśmy kawałek krajówką, ale po niedługim czasie skręciliśmy w bok na Witowice Górne. Cel - Rożnów. Początkowo jeszcze dość płasko, ale z mocnym bocznym wiatrem, ale po krótkim czasie zaczął się spory podjazd. Widoki z góry piękne, zarówno na jezioro jak i na dolinę po drugiej stronie drogi. Jeszcze trochę pojechaliśmy pod górę i czekał nas szybki zjazd aż do poziomu jeziora. Znów szybka fotka i znów w drogę. Tym razem kierunek: Zakliczyn. Przed nim trzeba było jednak wdrapać się na szczyt górki w Bartkowej Posadowej. Pojechałem ją dość mocno z Grześkiem.
Po zebraniu reszty dość dziurawy i kręty zjazd do Paleśnicy. Tam jeszcze jedna przerwa na sklep i po chwili pędziliśmy już w pociągu ponad 40km/h w kierunku Zakliczyna. Po przekroczeniu Dunajca, skręt w lewo i kilka km ruchliwej drogi głównej do Melsztyna. Od Melsztyna znów podjazd, tym razem do Gwoźdźca. Znów dość mocne tempo nadałem z Grześkiem więc wjechaliśmy pierwsi. Grzesiek dalej pojechał sam, gdyż się spieszył, a ja zaczekałem chwilkę na resztę. Na szczycie posiedzieliśmy trochę i odpoczęliśmy i już można było ruszać w dół do Niedźwiedzy. Na zjeździe zaatakowałem, ale Marcin czujnie siedział tuż za kołem i nie dał się urwać ;)
Przez Łoniową i Doły tempo średnie z małymi skokami dla zabawy. W Porąbce decyzja, że nam mało i dorzucamy Bocheniec, a co :) Wdrapać się było dość ciężko ale udało się. Na zjeździe znów szaleństwo, uciekałem przed Marcinem, w pewnym momencie na liczniku 82km/h hehe. Tym razem udało mi się zrobić małą przerwę. Udało mi się też pobić o sekundę swój najlepszy czas.
Na dole na światłach, skręt na starą czwórkę i najkrótszą trasą do Brzeska. Tam pożegnałem kolegów i sam pojechałem w kierunku ul. Leśnej. Stamtąd wskoczyłem na serwisówki i dojechałem przez Mokrzyskę do domu.
Koniec :)
Od Wiśnicza pokierowaliśmy się na Lipnicę, i tu pojawił się pierwszy większy podjazd dnia. Każdy własnym tempem, więc na górze chwila czekania na zebranie wszystkich. Przy okazji pamiątkowe zdjęcie i ostry zjazd w dół. Na zjeździe przyatakowałem razem z Grześkiem i zrobiliśmy małą ucieczkę :) Za Lipnicą skręt na Rajbrot i znów bardzo fajny zjazd. Chłopaki mi i Grześkowie trochę odjechali więc znów zrobiliśmy pogoń. Jak się okazało dzięki temu zrobiłem koma na segmencie.
Na krzyżówce w Rajbrocie oderwał się od nas Dominik, który miał ograniczony czas i musiał skrócić trasę. My tymczasem ruszyliśmy w kierunku Porąbki Iwkowskiej, najpierw lekko pod górę, a potem kilka kilometrów łagodnego zjazdu. Na dole przerwa na sklep.
Po zakupach pokierowaliśmy się dalej w kierunku Dunajca. Pojechaliśmy kawałek krajówką, ale po niedługim czasie skręciliśmy w bok na Witowice Górne. Cel - Rożnów. Początkowo jeszcze dość płasko, ale z mocnym bocznym wiatrem, ale po krótkim czasie zaczął się spory podjazd. Widoki z góry piękne, zarówno na jezioro jak i na dolinę po drugiej stronie drogi. Jeszcze trochę pojechaliśmy pod górę i czekał nas szybki zjazd aż do poziomu jeziora. Znów szybka fotka i znów w drogę. Tym razem kierunek: Zakliczyn. Przed nim trzeba było jednak wdrapać się na szczyt górki w Bartkowej Posadowej. Pojechałem ją dość mocno z Grześkiem.
Po zebraniu reszty dość dziurawy i kręty zjazd do Paleśnicy. Tam jeszcze jedna przerwa na sklep i po chwili pędziliśmy już w pociągu ponad 40km/h w kierunku Zakliczyna. Po przekroczeniu Dunajca, skręt w lewo i kilka km ruchliwej drogi głównej do Melsztyna. Od Melsztyna znów podjazd, tym razem do Gwoźdźca. Znów dość mocne tempo nadałem z Grześkiem więc wjechaliśmy pierwsi. Grzesiek dalej pojechał sam, gdyż się spieszył, a ja zaczekałem chwilkę na resztę. Na szczycie posiedzieliśmy trochę i odpoczęliśmy i już można było ruszać w dół do Niedźwiedzy. Na zjeździe zaatakowałem, ale Marcin czujnie siedział tuż za kołem i nie dał się urwać ;)
Przez Łoniową i Doły tempo średnie z małymi skokami dla zabawy. W Porąbce decyzja, że nam mało i dorzucamy Bocheniec, a co :) Wdrapać się było dość ciężko ale udało się. Na zjeździe znów szaleństwo, uciekałem przed Marcinem, w pewnym momencie na liczniku 82km/h hehe. Tym razem udało mi się zrobić małą przerwę. Udało mi się też pobić o sekundę swój najlepszy czas.
Na dole na światłach, skręt na starą czwórkę i najkrótszą trasą do Brzeska. Tam pożegnałem kolegów i sam pojechałem w kierunku ul. Leśnej. Stamtąd wskoczyłem na serwisówki i dojechałem przez Mokrzyskę do domu.
Koniec :)
- DST 121.90km
- Czas 04:25
- VAVG 27.60km/h
- VMAX 82.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 1320m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
29. Wiśnicz, Chronów, Lipnica we trzech
Pogoda nie zachęcała do jazdy ale na szczęście koledzy nie odpuścili, więc i ja się zjawiłem o umówionej porze :) Już zapomniałem jak to jest jeździć samemu, super się to układa narazie :D Miało być spokojnie i krótko, wyszło jak zwykle mocno i dość długo. Propozycja trasy była, ale w sumie zupełnie ją zmieniliśmy w trakcie.
Na początek po wyjechaniu z Brzeska, bocznymi drogami do Poręby Spytkowskiej i dalej po pagórkowatym terenie na Bochnię. Przed samą Bochnią skręciliśmy w bok, aby uniknąć centrum i pokierowaliśmy się na Nowy Wiśnicz. W pewnym momencie górę wzięła chęć odkrywania nowych terenów więc pojechaliśmy jakąś wąską drogą w bok. Kilometr dalej droga tradycyjnie zamieniła się w błotną leśną scieżkę :] Do Wiśnicza musieliśmy więc dojechać drogą główną, dziś bardzo ruchliwą. W Wiśniczu krótka przerwa, i ustalanie dalszych planów, postanowiliśmy podjechać do Lipnicy przez Chronów. Pokazałem więc kolegom sławną ścianą w Chronowie, według Stravy max. 26% i gdzieś tyle może tam być. Tylne koło traciło trochę przyczepności ale ostatkiem sił podjechałem. (https://www.strava.com/segments/6797217?filter=ove...)
Zjechaliśmy do Lipnicy i od razu pokierowaliśmy się na Gosprzydową. Fragment drogi ze strasznymi dziurami ale jakoś to pokonaliśmy i zostało nam dokręcić krajówką do Brzeska. Tam każdy rozjechał się w swoją stronę. Ja pojechałem Leśną w dół i przez Mokrzyskę do domu. Niezła trasa, znów sporo kilometrów i pierwsza poważna ściana zaliczona.
Na początek po wyjechaniu z Brzeska, bocznymi drogami do Poręby Spytkowskiej i dalej po pagórkowatym terenie na Bochnię. Przed samą Bochnią skręciliśmy w bok, aby uniknąć centrum i pokierowaliśmy się na Nowy Wiśnicz. W pewnym momencie górę wzięła chęć odkrywania nowych terenów więc pojechaliśmy jakąś wąską drogą w bok. Kilometr dalej droga tradycyjnie zamieniła się w błotną leśną scieżkę :] Do Wiśnicza musieliśmy więc dojechać drogą główną, dziś bardzo ruchliwą. W Wiśniczu krótka przerwa, i ustalanie dalszych planów, postanowiliśmy podjechać do Lipnicy przez Chronów. Pokazałem więc kolegom sławną ścianą w Chronowie, według Stravy max. 26% i gdzieś tyle może tam być. Tylne koło traciło trochę przyczepności ale ostatkiem sił podjechałem. (https://www.strava.com/segments/6797217?filter=ove...)
Zjechaliśmy do Lipnicy i od razu pokierowaliśmy się na Gosprzydową. Fragment drogi ze strasznymi dziurami ale jakoś to pokonaliśmy i zostało nam dokręcić krajówką do Brzeska. Tam każdy rozjechał się w swoją stronę. Ja pojechałem Leśną w dół i przez Mokrzyskę do domu. Niezła trasa, znów sporo kilometrów i pierwsza poważna ściana zaliczona.
- DST 72.10km
- Czas 02:49
- VAVG 25.60km/h
- VMAX 79.00km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 692m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
28. Mocne tempo po płaskim w trójkę
Powrót po kilku dniach przerwy regeneracji ;) Pogoda się naprawiła, asfalty przeschły więc szybkie ustalenia i ruszam w kierunku domu Grześka. We dwójkę ruszyliśmy na Porąbkę, żeby pokręcić coś w oczekiwaniu na Marcina. Do Porąbki dość mocne tempo, a potem zdychaliśmy wjeżdżając pod Bocheniec. Na dole przerwa pod sklepem i kilka minut czekania na trzeciego kolegę. Dziś w planie płaskie tereny, więc tempo odpowiednio większe. Pokierowaliśmy się na Szczepanów, w Sterkowcu zauważyłem, że w 2 dni zburzono i sprzątnięto dom przy przejeździe kolejowym. Szybko się uwinęli. Ze Szczepanowa pojechaliśmy w dół na Wokowice, Grzesiek wszedł na zmianę, więc ponad 40km/h.
Potem dość dziurawy odcinek przez Łęki, gdzie każdy jechał mniej lub bardziej własnym torem jazdy, aby unikać co większych dziur. Na drodze do Borzęcina, to samo przez chwilę ale potem już lepiej. Tym razem ja dałem dłuższą zmianę, i muszę powiedzieć, że jechało się kapitalnie. Noga podawała jak trzeba. W Borzęcinie skręt w lewo na Rylową, i znów po zmianach cały czas ponad 30km/h. Przyjemnie. W Rylowej znów w lewo, obawiałem się czy nie zacznie zawiewać z boku ale tempo jeszcze podskoczyło. Marcin podał 36km/h więc tak jechaliśmy w kierunku Szczurowej. W centrum skręt jakżeby inaczej w lewo na Brzesko. Myślałem, że teraz to już na pewno będzie wiatr przeszkadzał, ale nie! Po prostu zdaje się, że siła wiatru była minimalna (!!!) i nie wpływała na tempo. Znów dałem dość długą zmianę trzymając cały czas 34-35km/h. Utrzymywaliśmy tą prędkość aż do Przyborowa, gdzie pojawiły się hopki. Grzesiek odskoczył do przodu, a ja z Marcinem zostaliśmy z tyłu, szkoda się napalać za bardzo :P W Mokrzysce odłączyłem się od reszty i pojechałem ostatnie 3km do domu.
Elegancki trening wyszedł :) Ponad 800km w Lutym.
Potem dość dziurawy odcinek przez Łęki, gdzie każdy jechał mniej lub bardziej własnym torem jazdy, aby unikać co większych dziur. Na drodze do Borzęcina, to samo przez chwilę ale potem już lepiej. Tym razem ja dałem dłuższą zmianę, i muszę powiedzieć, że jechało się kapitalnie. Noga podawała jak trzeba. W Borzęcinie skręt w lewo na Rylową, i znów po zmianach cały czas ponad 30km/h. Przyjemnie. W Rylowej znów w lewo, obawiałem się czy nie zacznie zawiewać z boku ale tempo jeszcze podskoczyło. Marcin podał 36km/h więc tak jechaliśmy w kierunku Szczurowej. W centrum skręt jakżeby inaczej w lewo na Brzesko. Myślałem, że teraz to już na pewno będzie wiatr przeszkadzał, ale nie! Po prostu zdaje się, że siła wiatru była minimalna (!!!) i nie wpływała na tempo. Znów dałem dość długą zmianę trzymając cały czas 34-35km/h. Utrzymywaliśmy tą prędkość aż do Przyborowa, gdzie pojawiły się hopki. Grzesiek odskoczył do przodu, a ja z Marcinem zostaliśmy z tyłu, szkoda się napalać za bardzo :P W Mokrzysce odłączyłem się od reszty i pojechałem ostatnie 3km do domu.
Elegancki trening wyszedł :) Ponad 800km w Lutym.
- DST 66.30km
- Czas 02:10
- VAVG 30.60km/h
- VMAX 72.00km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 337m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
27. Na dobicie :)
No to ciąg dalszy zabawy. Dziś we trzech. Krócej ale szybciej i więcej przewyższeń. Miało być bardzo spokojnie, a momentami było bardzo niespokojnie :D Zaliczony kolejny raz podjazd serpentynami do Iwkowej. Potem szybki zjazd na dół i walka z podjazdem pod Kozieniec. Na górze fotka i super zjazd do Czchowa. Od Czchowa do Melsztyna drogą główną, dość mocne tempo z wiatrem bocznym, generalnie ciężko było jak Grzesiek podawał mocniejsze tempo :) W Melsztynie w lewo i podjazd do Gwoźdźca. Po zjeździe z Grześkiem uczepiliśmy się busa, chwila takiej jazdy za zasłoną, po czym Grzesiek wziął i ... wyprzedził go :D Mega moc, musiał rozkręcić do 60km/h... Dojechaliśmy już spokojnie do Dębna i krajówką średnim tempem do Brzeska. Tam pożegnaliśmy Marcina, i we dwójkę zrobiliśmy pętle po Brzesku i pojechaliśmy w kierunku naszych domów przez Jadowniki. Tam strasznie mocne tempo, tak żeby wykończyć nogi ;D I tak pogoda ma się zepsuć to można sobie było dać w kość. W końcówce dałem ostatnią zmianę, ponad 45km/h nogi piekły niemiłosiernie :)
Tradycyjnie więc, z planowych 50km w stylu coffeeride, wyszło 85 w stylu niemalże czasówka :P W Lutym mam już ponad 700km :D
Tradycyjnie więc, z planowych 50km w stylu coffeeride, wyszło 85 w stylu niemalże czasówka :P W Lutym mam już ponad 700km :D
- DST 85.40km
- Czas 02:59
- VAVG 28.63km/h
- VMAX 74.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 778m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
26. Setka w licznej grupie
Niezwykle fajny dzień. Pogoda perfekcyjna. O godzinie 11 w Brzesku stawiło się nas aż sześciu, co jest chyba rekordem brzeska :) Szybkie ustalenia co do trasy i ruszyliśmy w kierunku serwisówek autostrady. Jazda w tyle osób super, zupełnie inna sprawa niż jazda solo czy w dwóch-trzech. Tempo narzuciliśmy średnie, tak, że można było sobie pogadać. W Biadolinach wjechaliśmy na drogi serwisowe autostrady i pojechaliśmy w kierunku Wierzchosławic. Dla zabawy co chwile szedł jakiś zryw, potem było sporo robienia zdjęć - ogólnie wesoło :)
Od Wierzchosławic pojechaliśmy w kierunku Mikołajowic i drogi krajowej. W Mikołajowicach dość kiepski asfalt ale przejechaliśmy cało. Czwórką przejechaliśmy jakiś kilometr, tyle żeby przeciąć Dunajec. Na podjeździe grupa się lekko rozerwała. Skręciliśmy na Koszyce i zaczął się etap pagórkowaty. Cel - podjazd na Lubinkę. Dziwna sprawa, jeżdżę czwarty sezon, w miarę blisko domu trasa, a tereny dla mnie nowe :) Podjazd na Lubinkę bardzo fajny, czasy na Stravie widzę kosmiczne kiedyś trzeba będzie się wybrać i spróbować swoich sił i pojechać na maksa. Na górze krótka przerwa kilka minut i pojechaliśmy na dół. Na dole wstąpiliśmy do sklepu by uzupełnić bidony. Tymczasem nadjechali chłopaki z okolic Tarnowa, i nasz peleton zwiększył się do 9 osób. Chłopaki postanowili z nami kawałek pojechać.
Dojechaliśmy do Zakliczyna, tam skręt na Wojnicz, przeprawa mostowa przez Dunajec i niespodzianka - rondo na skrzyżowaniu dwóch dróg wojewódzkich. Wiedziałem, że ma tam być rondo ale nie wiedziałem, że już jest. Bardzo dobra wiadomość, bo na tym skrzyżowaniu nieraz trzeba było bardzo długo czekać na możliwość skrętu. W Melsztynie odbiliśmy na Gwoździec, gdzie czekał nas ostatni większy podjazd dnia. Na górze znów krótka przerwa i pokierowaliśmy się na dół. Chłopaki z Tarnowa skręcili na Złotą, a my pojechaliśmy dalej na Dębno. Tereny już dość płaskie, tempo dość fajne, trochę ponad 30km/h. Do Brzeska postanowiliśmy jechać bocznymi drogami przez Maszkienice, a nie krajówką. W samym Brzesku decyzja o jeszcze lekkim wydłużeniu trasy, żeby każdemu strzeliło sto kilometrów. Pojechaliśmy więc w kierunku ul. Leśnej, minęliśmy rozwalone auto, potem minęły nas dwa wozy strażackie na sygnale - zdaje się, że coś się musiało stać na A4. Skręciliśmy na Jodłówkę, koledzy powoli rozjeżdżali się w swoje strony i zostało nas czterech. W Jodłówce, skręt na Jasień, tam kolejni dwaj zjechali do domu i zostałem już sam z Marcinem, z którym zresztą też szybko się pożegnałem i już sam pojechałem w kierunku domu.
Zostało mi znów zjechać Leśną, wbić na serwisówki i przejechać 5 pozostałych km do domu. Dość nieoczekiwanie wpada 116km w super towarzystwie. Super jazda! Liczę, że będzie takich dużo więcej w tym sezonie.
Od Wierzchosławic pojechaliśmy w kierunku Mikołajowic i drogi krajowej. W Mikołajowicach dość kiepski asfalt ale przejechaliśmy cało. Czwórką przejechaliśmy jakiś kilometr, tyle żeby przeciąć Dunajec. Na podjeździe grupa się lekko rozerwała. Skręciliśmy na Koszyce i zaczął się etap pagórkowaty. Cel - podjazd na Lubinkę. Dziwna sprawa, jeżdżę czwarty sezon, w miarę blisko domu trasa, a tereny dla mnie nowe :) Podjazd na Lubinkę bardzo fajny, czasy na Stravie widzę kosmiczne kiedyś trzeba będzie się wybrać i spróbować swoich sił i pojechać na maksa. Na górze krótka przerwa kilka minut i pojechaliśmy na dół. Na dole wstąpiliśmy do sklepu by uzupełnić bidony. Tymczasem nadjechali chłopaki z okolic Tarnowa, i nasz peleton zwiększył się do 9 osób. Chłopaki postanowili z nami kawałek pojechać.
Dojechaliśmy do Zakliczyna, tam skręt na Wojnicz, przeprawa mostowa przez Dunajec i niespodzianka - rondo na skrzyżowaniu dwóch dróg wojewódzkich. Wiedziałem, że ma tam być rondo ale nie wiedziałem, że już jest. Bardzo dobra wiadomość, bo na tym skrzyżowaniu nieraz trzeba było bardzo długo czekać na możliwość skrętu. W Melsztynie odbiliśmy na Gwoździec, gdzie czekał nas ostatni większy podjazd dnia. Na górze znów krótka przerwa i pokierowaliśmy się na dół. Chłopaki z Tarnowa skręcili na Złotą, a my pojechaliśmy dalej na Dębno. Tereny już dość płaskie, tempo dość fajne, trochę ponad 30km/h. Do Brzeska postanowiliśmy jechać bocznymi drogami przez Maszkienice, a nie krajówką. W samym Brzesku decyzja o jeszcze lekkim wydłużeniu trasy, żeby każdemu strzeliło sto kilometrów. Pojechaliśmy więc w kierunku ul. Leśnej, minęliśmy rozwalone auto, potem minęły nas dwa wozy strażackie na sygnale - zdaje się, że coś się musiało stać na A4. Skręciliśmy na Jodłówkę, koledzy powoli rozjeżdżali się w swoje strony i zostało nas czterech. W Jodłówce, skręt na Jasień, tam kolejni dwaj zjechali do domu i zostałem już sam z Marcinem, z którym zresztą też szybko się pożegnałem i już sam pojechałem w kierunku domu.
Zostało mi znów zjechać Leśną, wbić na serwisówki i przejechać 5 pozostałych km do domu. Dość nieoczekiwanie wpada 116km w super towarzystwie. Super jazda! Liczę, że będzie takich dużo więcej w tym sezonie.
- DST 116.00km
- Czas 04:12
- VAVG 27.62km/h
- VMAX 66.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 653m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze