26. Setka w licznej grupie
Niezwykle fajny dzień. Pogoda perfekcyjna. O godzinie 11 w Brzesku stawiło się nas aż sześciu, co jest chyba rekordem brzeska :) Szybkie ustalenia co do trasy i ruszyliśmy w kierunku serwisówek autostrady. Jazda w tyle osób super, zupełnie inna sprawa niż jazda solo czy w dwóch-trzech. Tempo narzuciliśmy średnie, tak, że można było sobie pogadać. W Biadolinach wjechaliśmy na drogi serwisowe autostrady i pojechaliśmy w kierunku Wierzchosławic. Dla zabawy co chwile szedł jakiś zryw, potem było sporo robienia zdjęć - ogólnie wesoło :)
Od Wierzchosławic pojechaliśmy w kierunku Mikołajowic i drogi krajowej. W Mikołajowicach dość kiepski asfalt ale przejechaliśmy cało. Czwórką przejechaliśmy jakiś kilometr, tyle żeby przeciąć Dunajec. Na podjeździe grupa się lekko rozerwała. Skręciliśmy na Koszyce i zaczął się etap pagórkowaty. Cel - podjazd na Lubinkę. Dziwna sprawa, jeżdżę czwarty sezon, w miarę blisko domu trasa, a tereny dla mnie nowe :) Podjazd na Lubinkę bardzo fajny, czasy na Stravie widzę kosmiczne kiedyś trzeba będzie się wybrać i spróbować swoich sił i pojechać na maksa. Na górze krótka przerwa kilka minut i pojechaliśmy na dół. Na dole wstąpiliśmy do sklepu by uzupełnić bidony. Tymczasem nadjechali chłopaki z okolic Tarnowa, i nasz peleton zwiększył się do 9 osób. Chłopaki postanowili z nami kawałek pojechać.
Dojechaliśmy do Zakliczyna, tam skręt na Wojnicz, przeprawa mostowa przez Dunajec i niespodzianka - rondo na skrzyżowaniu dwóch dróg wojewódzkich. Wiedziałem, że ma tam być rondo ale nie wiedziałem, że już jest. Bardzo dobra wiadomość, bo na tym skrzyżowaniu nieraz trzeba było bardzo długo czekać na możliwość skrętu. W Melsztynie odbiliśmy na Gwoździec, gdzie czekał nas ostatni większy podjazd dnia. Na górze znów krótka przerwa i pokierowaliśmy się na dół. Chłopaki z Tarnowa skręcili na Złotą, a my pojechaliśmy dalej na Dębno. Tereny już dość płaskie, tempo dość fajne, trochę ponad 30km/h. Do Brzeska postanowiliśmy jechać bocznymi drogami przez Maszkienice, a nie krajówką. W samym Brzesku decyzja o jeszcze lekkim wydłużeniu trasy, żeby każdemu strzeliło sto kilometrów. Pojechaliśmy więc w kierunku ul. Leśnej, minęliśmy rozwalone auto, potem minęły nas dwa wozy strażackie na sygnale - zdaje się, że coś się musiało stać na A4. Skręciliśmy na Jodłówkę, koledzy powoli rozjeżdżali się w swoje strony i zostało nas czterech. W Jodłówce, skręt na Jasień, tam kolejni dwaj zjechali do domu i zostałem już sam z Marcinem, z którym zresztą też szybko się pożegnałem i już sam pojechałem w kierunku domu.
Zostało mi znów zjechać Leśną, wbić na serwisówki i przejechać 5 pozostałych km do domu. Dość nieoczekiwanie wpada 116km w super towarzystwie. Super jazda! Liczę, że będzie takich dużo więcej w tym sezonie.
Od Wierzchosławic pojechaliśmy w kierunku Mikołajowic i drogi krajowej. W Mikołajowicach dość kiepski asfalt ale przejechaliśmy cało. Czwórką przejechaliśmy jakiś kilometr, tyle żeby przeciąć Dunajec. Na podjeździe grupa się lekko rozerwała. Skręciliśmy na Koszyce i zaczął się etap pagórkowaty. Cel - podjazd na Lubinkę. Dziwna sprawa, jeżdżę czwarty sezon, w miarę blisko domu trasa, a tereny dla mnie nowe :) Podjazd na Lubinkę bardzo fajny, czasy na Stravie widzę kosmiczne kiedyś trzeba będzie się wybrać i spróbować swoich sił i pojechać na maksa. Na górze krótka przerwa kilka minut i pojechaliśmy na dół. Na dole wstąpiliśmy do sklepu by uzupełnić bidony. Tymczasem nadjechali chłopaki z okolic Tarnowa, i nasz peleton zwiększył się do 9 osób. Chłopaki postanowili z nami kawałek pojechać.
Dojechaliśmy do Zakliczyna, tam skręt na Wojnicz, przeprawa mostowa przez Dunajec i niespodzianka - rondo na skrzyżowaniu dwóch dróg wojewódzkich. Wiedziałem, że ma tam być rondo ale nie wiedziałem, że już jest. Bardzo dobra wiadomość, bo na tym skrzyżowaniu nieraz trzeba było bardzo długo czekać na możliwość skrętu. W Melsztynie odbiliśmy na Gwoździec, gdzie czekał nas ostatni większy podjazd dnia. Na górze znów krótka przerwa i pokierowaliśmy się na dół. Chłopaki z Tarnowa skręcili na Złotą, a my pojechaliśmy dalej na Dębno. Tereny już dość płaskie, tempo dość fajne, trochę ponad 30km/h. Do Brzeska postanowiliśmy jechać bocznymi drogami przez Maszkienice, a nie krajówką. W samym Brzesku decyzja o jeszcze lekkim wydłużeniu trasy, żeby każdemu strzeliło sto kilometrów. Pojechaliśmy więc w kierunku ul. Leśnej, minęliśmy rozwalone auto, potem minęły nas dwa wozy strażackie na sygnale - zdaje się, że coś się musiało stać na A4. Skręciliśmy na Jodłówkę, koledzy powoli rozjeżdżali się w swoje strony i zostało nas czterech. W Jodłówce, skręt na Jasień, tam kolejni dwaj zjechali do domu i zostałem już sam z Marcinem, z którym zresztą też szybko się pożegnałem i już sam pojechałem w kierunku domu.
Zostało mi znów zjechać Leśną, wbić na serwisówki i przejechać 5 pozostałych km do domu. Dość nieoczekiwanie wpada 116km w super towarzystwie. Super jazda! Liczę, że będzie takich dużo więcej w tym sezonie.
- DST 116.00km
- Czas 04:12
- VAVG 27.62km/h
- VMAX 66.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 653m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj