Wpisy archiwalne w kategorii
>30km/h
Dystans całkowity: | 5018.39 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 155:35 |
Średnia prędkość: | 32.26 km/h |
Maksymalna prędkość: | 86.00 km/h |
Suma podjazdów: | 23698 m |
Maks. tętno maksymalne: | 199 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 188 (94 %) |
Suma kalorii: | 7515 kcal |
Liczba aktywności: | 102 |
Średnio na aktywność: | 49.20 km i 1h 31m |
Więcej statystyk |
Typowy Październik
Udało się pojeździć mimo, że jeszcze rano sytuacja wydawała się beznadziejna. Lało równo. Po południu jednak przeszło, i po kilku godzinach w jakimś stopniu drogi poprzesychały. Wyjechałem odświeżonym o nową owijkę Cadexem trochę rozkręcić nogi. Zabawiłem się i kupiłem owijkę w kolorze niebieskawym. Raz się żyje w końcu :P Drogi dość suche, jedynie w zacienionych miejscach dość mokro, ale jechało się 'na sucho'. Pojechałem do Porąbki górą, a potem postanowiłem zrobić pętlę przez Biesiadki. Po kilku dniach przerwy noga podawała dość ładnie, więc leciałem sobie dość fajnym tempem. Na podjeździe pod Biesiadki docisnąłem mocno, aby na koniec sezonu odzyskać koma. Zaraz za najstromszą ścianą zauważyłem w oddali traktor, więc miałem podwójną motywacje na podjeździe :) Utrzymywałem cały czas ponad 20km/h, i w połowie podjazdu udało się ów traktor wyprzedzić :) Czas podjazdu znacznie poprawiony i pierwsze miejsce odzyskane. Dalej też zdecydowałem jechać mocno. Na dole w Zawadzie minął mnie z na przeciwka Grzesiek, zrobiliśmy dość podobne pętle tylko w odwrotnych kierunkach. W Uszwi musiałem wjechać na krajówkę, średnio przyjemnie bo ruch znaczny. Dojechałem jakoś do Brzeska i zdecydowałem nie opuszczać krajówki. Zmieniłem jednak numer, z 75 na 94. Stara czwórka o wiele przyjemniejsza, bo w odróżnieniu od 75'ki posiada szerokie pobocze. Czwórką dojechałem do Jastwi i tam skręciłem w lewo w kierunku domu. Cały czas trzymałem mocne tempo co w efekcie dało ponad 31km/h średniej :) Całkiem miło.
- DST 46.20km
- Czas 01:28
- VAVG 31.50km/h
- VMAX 63.00km/h
- Temperatura 11.0°C
- Podjazdy 294m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót po tygodniu
W Sobotę podczas mycia roweru zauważyłem, że strzeliła szprycha w tylnym kole. Do tego koło dość mocno biło, toteż weekend miałem z głowy. Po wyczyszczeniu wziąłem się za regulację przerzutki, gdyż ta od jakiegoś czasu bardzo brzydko się zachowywała. I tu wynikła kolejna awaria: linka rozszarpała się na strzępy w klamkomanetce. Efektem było bardzo utrudnione zmienianie niektórych przełożeń. Linka połączone była z grzybkiem 1 drucikiem! Reszta pozakręcana wewnątrz klamki.
W Poniedziałek koło pojechało do serwisu, a ja do Tarnowa w poszukiwaniu linki. W 3 sklepach rowerowych takiej linki niestety nie dostałem, i zniesmaczony wróciłem do domu. Zamówiłem szybko cały komplet linek i pancerzy przez internet, licząc, że na środę będą. W środę był ale mail z potwierdzeniem wysłania :) Linki doszły dopiero dziś. Z małymi problemami udało się wszystko złożyć do kupy i wyruszyłem pierwszy raz od tygodnia na trasę. Było już ciemnawo, więc full oświetlenie.
Na początek standardowo do Porąbki, sprawdzając czy wszystko śmiga i się nie rozpada. Rozpadać się nie rozpada, ale czeka mnie troszkę pracy z tylną przerzutką, która troszkę słabo jest wyregulowana. Reszta gra. W Porąbce kilka pętli i pojechałem dalej na Łoniową. Tam podjazd do Biesiadek. Bardzo klimatycznie nocą się tam jedzie. Dziś fajna pogoda do wieczornej jazdy bo bardzo ciepło. Po podjeździe troszkę zwiększyłem tempo, i zrobiłem porządny interwał począwszy od zjazdu do Zawady. Wyszło nieźle, nawet poprawiłem swój czas na tamtejszym segmencie. W Zawadzie sporo się oczekałem na skrzyżowaniu z krajówką, ruch niesamowity. Po kilku minutach dalszej jazdy zaczęło lekko kropić, więc tempo jeszcze bardziej podkręcone. Dzięki temu poprawiony czas na małym podjeździe, gdzieś w Porębie. Sprawnie dojechałem do Brzeska, przez centrum też szybko. Na wylotówce kolejny interwał w celu odzyskania kom'a. Siły były, więc się udało. Potem lekko zmniejszyłem obroty, ale i tak do domu przyjechałem z dość fajnym czasem.
W Poniedziałek koło pojechało do serwisu, a ja do Tarnowa w poszukiwaniu linki. W 3 sklepach rowerowych takiej linki niestety nie dostałem, i zniesmaczony wróciłem do domu. Zamówiłem szybko cały komplet linek i pancerzy przez internet, licząc, że na środę będą. W środę był ale mail z potwierdzeniem wysłania :) Linki doszły dopiero dziś. Z małymi problemami udało się wszystko złożyć do kupy i wyruszyłem pierwszy raz od tygodnia na trasę. Było już ciemnawo, więc full oświetlenie.
Na początek standardowo do Porąbki, sprawdzając czy wszystko śmiga i się nie rozpada. Rozpadać się nie rozpada, ale czeka mnie troszkę pracy z tylną przerzutką, która troszkę słabo jest wyregulowana. Reszta gra. W Porąbce kilka pętli i pojechałem dalej na Łoniową. Tam podjazd do Biesiadek. Bardzo klimatycznie nocą się tam jedzie. Dziś fajna pogoda do wieczornej jazdy bo bardzo ciepło. Po podjeździe troszkę zwiększyłem tempo, i zrobiłem porządny interwał począwszy od zjazdu do Zawady. Wyszło nieźle, nawet poprawiłem swój czas na tamtejszym segmencie. W Zawadzie sporo się oczekałem na skrzyżowaniu z krajówką, ruch niesamowity. Po kilku minutach dalszej jazdy zaczęło lekko kropić, więc tempo jeszcze bardziej podkręcone. Dzięki temu poprawiony czas na małym podjeździe, gdzieś w Porębie. Sprawnie dojechałem do Brzeska, przez centrum też szybko. Na wylotówce kolejny interwał w celu odzyskania kom'a. Siły były, więc się udało. Potem lekko zmniejszyłem obroty, ale i tak do domu przyjechałem z dość fajnym czasem.
- DST 50.00km
- Czas 01:40
- VAVG 30.00km/h
- VMAX 56.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 358m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Serpentyny w Iwkowej
Wybrałem się na fajny podjazd koło Iwkowej. 2,5km w górę po kilku(nastu?) serpentynach. Droga do najprostsza z możliwych, od Brzeska cały czas krajówką. Wiało korzystnie więc się leciało dość fajnie. Podjazd mocnym tempem, udało się odzyskać 2 miejsce i zbliżyć do lidera Grześka. Na górze chwilka przerwy i nawrót. Zjazd w towarzystwie gościa na skuterze, którego po chwili wyprzedziłem bo mnie zwalniał. Droga powrotna już bokami przez Biesiadki oraz Łoniową i Porąbkę. Udało się dowieźć satysfakcjonującą średnią, lekko ponad 30. Co ciekawe myślałem, że średnia będzie koszmarna bo Brzesko bardzo mocno zakorkowane, dużo tam straciłem.
- DST 60.00km
- Czas 01:59
- VAVG 30.25km/h
- VMAX 56.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 608m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
???
Cudów ciąg dalszy. Ruszyłem na jeszcze inną trasę, płaską znów. Sporo drogi na północ na początek i straszny wiatr właśnie z północy. Więc dlaczego jechałem 33-34km/h ?! Tydzień temu bym zdychał i włóczył się 23km/h. Nie rozumiem co się dzieje, ale cholernie mi się to podoba! W Szczurowej skręcam na Zaborów i wieje już tylko z boku. Tempo wzrasta. Postanawiam kręcić na dużych obrotach do 40km, a potem totalny luz. W Zaborowie skręt na południe i tu z wiaterkiem lecę około 40. W Borzęcinie segmencik więc dokręcam mocniej, cały czas koło 42 na godzinę. Potem już wolniej, zbliża się 40km, utrzymuje tempo na koniec sprint, gdzieś 100m na pełnym gazie. Udaje się rozkręcić na płaskim do 56km/h. Zatrzymuje się, średnia ponad 34km/h, szaleństwo. Potem tak jak sobie obiecałem zupełny luz, strzelanie fotek i odpoczywanie. Na koniec cpn i puszka pepsi.
Rower
Przejazd kolejowy w Biadolinach, widok w stronę Tarnowa
Wyremontowana droga wzdłuż torów.
Ale tylko kawałek :D
Jedzie 'kibel'
Jadę ja
Rower
Przejazd kolejowy w Biadolinach, widok w stronę Tarnowa
Wyremontowana droga wzdłuż torów.
Ale tylko kawałek :D
Jedzie 'kibel'
Jadę ja
- DST 40.10km
- Czas 01:10
- VAVG 34.37km/h
- VMAX 56.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 44m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Dorzuciłem podjazd, a tempo dalej mocne :)
Szybki początek Września. Znów w planach co innego ale znów tempo samo z siebie było wysokie. Pomyślałem więc, że spróbuje upolować wysoką średnią mając w trasie większy podjazd. Owym podjazdem był Godów od Łysej Góry. Wiaterek był, nie jakiś tragiczny ale był.
Ruszyłem na Biadoliny, przy okazji obserwując prace wzdłuż linii kolejowej E30. Modernizacja dotarła i w moje okolice, wymieniono przy jednym torze słupy trakcyjne, a sam tor w obecnej chwili zostaje ściągany. Od Biadolin cały czas na południe, przeciąłem starą czwórkę i zaczęły się hopki w Sufczynie. Te jednak pokonane sprawnie. W Łysej Górze początek 2 kilometrowego podjazdu ze średnim nachyleniem 5%. Tempo bardzo mocne, w efekcie czego znacznie poprawiam swój czas i umacniam się na 1 miejscu na Stravie.
Miłą niespodzianką, o której dowiedziałem się od Marcina kilka dni temu jest nowy asfalt na początku zjazdu. W miejscu tym do tej pory zjeżdżało się wolniej niż podjeżdżało bo takie dziury były. Teraz gładki, świeży asfalcik :) Lecę więc na dół, jak zwykle brakuje przełożeń, młynek nieprawdopodobny i prędkość max na dole 80,3km/h. Po zjeździe skręcam na północ i jadę w kierunku domu przez Porąbkę. I tu następuje bardzo przykra niespodzianka. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu drogowcy wysypali na dopiero co wyremontowany odcinek drogi przez Porąbkę drobne kamyczki. Jedzie się tragicznie, jest krzywo, rower wpada w wibrację, zwalnia, nie rozumiem co oni zrobili i po jaką cholerę jak było tak pięknie? Głupota.
Pokonuje ten nieszczęsny odcinek, ładuje się na chwilę na krajówkę i po chwili zjeżdżam w bok na Sterkowiec. Tempo dalej mocne, średnia przekracza 33km/h. Do domu jadę lekko okrężnie przez Wokowice, na koniec ciężki fragment ok. kilometr lekko w górę, ale średnią utrzymuje :)
Znów bez zdjęć :0
Ruszyłem na Biadoliny, przy okazji obserwując prace wzdłuż linii kolejowej E30. Modernizacja dotarła i w moje okolice, wymieniono przy jednym torze słupy trakcyjne, a sam tor w obecnej chwili zostaje ściągany. Od Biadolin cały czas na południe, przeciąłem starą czwórkę i zaczęły się hopki w Sufczynie. Te jednak pokonane sprawnie. W Łysej Górze początek 2 kilometrowego podjazdu ze średnim nachyleniem 5%. Tempo bardzo mocne, w efekcie czego znacznie poprawiam swój czas i umacniam się na 1 miejscu na Stravie.
Miłą niespodzianką, o której dowiedziałem się od Marcina kilka dni temu jest nowy asfalt na początku zjazdu. W miejscu tym do tej pory zjeżdżało się wolniej niż podjeżdżało bo takie dziury były. Teraz gładki, świeży asfalcik :) Lecę więc na dół, jak zwykle brakuje przełożeń, młynek nieprawdopodobny i prędkość max na dole 80,3km/h. Po zjeździe skręcam na północ i jadę w kierunku domu przez Porąbkę. I tu następuje bardzo przykra niespodzianka. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu drogowcy wysypali na dopiero co wyremontowany odcinek drogi przez Porąbkę drobne kamyczki. Jedzie się tragicznie, jest krzywo, rower wpada w wibrację, zwalnia, nie rozumiem co oni zrobili i po jaką cholerę jak było tak pięknie? Głupota.
Pokonuje ten nieszczęsny odcinek, ładuje się na chwilę na krajówkę i po chwili zjeżdżam w bok na Sterkowiec. Tempo dalej mocne, średnia przekracza 33km/h. Do domu jadę lekko okrężnie przez Wokowice, na koniec ciężki fragment ok. kilometr lekko w górę, ale średnią utrzymuje :)
Znów bez zdjęć :0
- DST 35.00km
- Czas 01:03
- VAVG 33.33km/h
- VMAX 80.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 249m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
60km indywidualna jazda na czas
Było już 20km, było też 40km. Padło więc na 60km. Nie miałem w planach czegoś takiego. Nawet jak wyjeżdżałem to stwierdziłem, że ciężko będzie bo zawiewało. Po kilkuset metrach pod wiatr, tempo zaczęło fajnie się ustawiać, pomyślałem, że jeśli tak będzie dalej to śmigamy płaską rundę na czas. Kilometr od domu plan sie więc wykrystalizował - jedziemy czasówkę na długiej trasie. Szybko obliczyłem, że pyknie 50-60km.
Początek trasy tak jak mówiłem pod wiatr, ale profil korzystny - lekko w dół większość czasu. Nie wiało też nie wiadomo jak mocno, więc bez większych trudności trzymałem 34km/h. Cel - 33-34km/h średnia. Pojechałem w kierunku Bochni, bocznymi drogami przez Jodłówkę, Rzezawę i Krzeczów. Przed samą Bochnią skręt w prawo i cel - Uście Solne przez Cerekiew. Teraz wiało z boku ale było to wybawienie po prawie 20km pod wiatr. Tempo wzrosło do 37km/h. Jedyną przeszkodą były spore fragmenty z bardzo słabą nawierzchnią.Dziur, wykruszeń w asfalcie multum. Były jednak też momenty z dobrym asfaltem.
Tak więc jechałem naprzód, tempo super, kilometry uciekały jak szalone na płaskiej, dość nudnej trasie. Szybko zajechałem do Uścia Solnego, z którego czekało mnie kilka kilometrów raju - bo z wiatrem. Do tego piękna, gładka szosa do samej Szczurowej. Tempo wzrasta naturalnie i jadę sobie w dolnym chwycie 41-43km/h. Odcinek przeleciał szybko i już byłem na rondzie przed Szczurową.
Od owej Szczurowej najcięższy etap dzisiejszej jazdy. Skręt w prawo i wiaterek taki mniej więcej boczny ale też z przodu. Ukośny, że tak to laicko określę :P Było bardzo ciężko. Pykło 50km, i po tych 50km licznik pokazywał 35,66km/h średniej. Miód, dużo więcej niż planowałem, ale naturalnie za cel obrałem utrzymać jak najwięcej z tej liczby. Po zjeździe na Przyborów do niekorzystnego wiatru dołączyła znów kiepska, wyboista droga. Chwila wolniejszej jazdy, po czym zaciskam zęby i cisnę w korbę. Na pewno nie dam się wydymać niecałe 10km przed metą ;)
Na koniec jedyny podjazd dnia, już w Szczepanowie. Podjazd prowadzący pod kościół. Krótki, ale mający swój pazur w postaci 15% w pewnym momencie. Podjazd poszedł tragicznie, niewiele ponad 20km/h. Na wypłaszczeniu jeszcze resztkami sił rozkręcam rower do 30. Zostaje ostatnie 500m, tu już nie ma co się szarpać, trzymam te 34 i przejeżdżam przez 'kreskę'. Średnia lekko spada przez te złe fragmenty, ale jest i tak świetna: 35,5km/h z licznika. Dystans równe 61km. Nie spodziewałem się, że mogę wykręcić taki czas na takiej pętli. Nie uważam siebie za mocnego kolarza, zresztą znam gości, którzy na takich pętlach zrobili by średnią dobrze ponad 40km/h (serio!). Ale dla mnie wynik fajny, przyjemnie wiedzieć, że przejechało się tak szybko :)
Początek trasy tak jak mówiłem pod wiatr, ale profil korzystny - lekko w dół większość czasu. Nie wiało też nie wiadomo jak mocno, więc bez większych trudności trzymałem 34km/h. Cel - 33-34km/h średnia. Pojechałem w kierunku Bochni, bocznymi drogami przez Jodłówkę, Rzezawę i Krzeczów. Przed samą Bochnią skręt w prawo i cel - Uście Solne przez Cerekiew. Teraz wiało z boku ale było to wybawienie po prawie 20km pod wiatr. Tempo wzrosło do 37km/h. Jedyną przeszkodą były spore fragmenty z bardzo słabą nawierzchnią.
Tak więc jechałem naprzód, tempo super, kilometry uciekały jak szalone na płaskiej, dość nudnej trasie. Szybko zajechałem do Uścia Solnego, z którego czekało mnie kilka kilometrów raju - bo z wiatrem. Do tego piękna, gładka szosa do samej Szczurowej. Tempo wzrasta naturalnie i jadę sobie w dolnym chwycie 41-43km/h. Odcinek przeleciał szybko i już byłem na rondzie przed Szczurową.
Od owej Szczurowej najcięższy etap dzisiejszej jazdy. Skręt w prawo i wiaterek taki mniej więcej boczny ale też z przodu. Ukośny, że tak to laicko określę :P Było bardzo ciężko. Pykło 50km, i po tych 50km licznik pokazywał 35,66km/h średniej. Miód, dużo więcej niż planowałem, ale naturalnie za cel obrałem utrzymać jak najwięcej z tej liczby. Po zjeździe na Przyborów do niekorzystnego wiatru dołączyła znów kiepska, wyboista droga. Chwila wolniejszej jazdy, po czym zaciskam zęby i cisnę w korbę. Na pewno nie dam się wydymać niecałe 10km przed metą ;)
Na koniec jedyny podjazd dnia, już w Szczepanowie. Podjazd prowadzący pod kościół. Krótki, ale mający swój pazur w postaci 15% w pewnym momencie. Podjazd poszedł tragicznie, niewiele ponad 20km/h. Na wypłaszczeniu jeszcze resztkami sił rozkręcam rower do 30. Zostaje ostatnie 500m, tu już nie ma co się szarpać, trzymam te 34 i przejeżdżam przez 'kreskę'. Średnia lekko spada przez te złe fragmenty, ale jest i tak świetna: 35,5km/h z licznika. Dystans równe 61km. Nie spodziewałem się, że mogę wykręcić taki czas na takiej pętli. Nie uważam siebie za mocnego kolarza, zresztą znam gości, którzy na takich pętlach zrobili by średnią dobrze ponad 40km/h (serio!). Ale dla mnie wynik fajny, przyjemnie wiedzieć, że przejechało się tak szybko :)
- DST 61.00km
- Czas 01:43
- VAVG 35.53km/h
- VMAX 46.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 97m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
40km czasóweczka wieczorną porą
Bardzo mocne tempo na mojej stałej pętli. Gdyby nie korki w Brzesku było by może jeszcze troszkę szybciej. Wpada z powrotem kom na podjeździe pod Biesiadki, z czego się niemiernie cieszę ;> Jestem zadowolony, pętla nie do końca płaska, a czas wyśmienity. Średnia z licznika 33,5km/h!
Jazda w długich ciuchach! dośc zimny dzień, ok. 14 stopni.
Jazda w długich ciuchach! dośc zimny dzień, ok. 14 stopni.
- DST 40.40km
- Czas 01:12
- VAVG 33.67km/h
- VMAX 55.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 232m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Ściana Płaczu, nowy Vmax, mocne tempo
Dzień pełen wrażeń i rekordów. Wyjechaliśmy dopiero o 13 z Brzeska, cały czas główną w kierunku Czchowa. W Gnojniku Szymek łapie gumę z przodu, więc chwila przerwy na łatanie. Udaje się i ruszamy dalej. Przed Tymową na podjeździe Grzesiek atakuje, siadam mu na koło i staram się przeżyć. Urywa mnie na samiutkim końcu, prawie się udało ;)
W Jurkowie na rondzie skręcamy na Nowy Sącz i po zmianach lecimy dość mocnym tempem. Z krajówki zjeżdżamy w Łososinie Dolnej, ale tempo cały czas słuszne, i dalej jedziemy 'pociągiem'. Droga do Laskowej większość czasu idzie lekko w górę, ale zaciąg jest i utrzymujemy grubo ponad 30km/h. Po 45km średnia wynosi 32,2km/h. Nieźle.
Właśnie w Laskowej skręcamy na podjazd. Podjazd to jednak mało powiedziane. To jest jakaś kompletnie szalona ściana, bezlitosny rzeźnik. Na początek przez lasek ledwo 20%, więc myślę sobie 'jest ok'. Zaczyna się zakręt, a przed sobą dosłownie widzę asfalt. Masakra! Walczę o utrzymanie się na rowerze, przednie koło niebezpiecznie unosi się do góry, rama skrzypi jakbym jej nie wiem co robił, nogi powoli odmawiają posłuszeństwa. Grzesiek patrzy w licznik i woła: '26, 27, 28%' Po chwili nie daję rady zarówno ja jak i reszta.
Schodzimy z rowerów, Szymek jest najdalej z przodu. Padam na asfalt, odpoczywam. Po chwili trzebajechać iść, wpiąć się nie ma jak. Idziemy kawałek z buta, Grzesiek patrzy w licznik i mówi: jest 30%. Konkretna ściana... Pykam fotki, akurat stoi słup, który przy drodze wygląda jakby leżał :D Stromizna trzyma dobre 300-400m. Po chwili wypłaszcza się do śmiesznych 23%, chłopaki jadą, ja nie daje rady się wpiąć :P Udaje mi się kawałek dalej i kończę ścianę na kołach. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem!
Po wszystkim następuje zjazd do Limanowej, na szczęście nie tak stromy. Do centrum Limanowej jedziemy bardzo wolno, widać, że nogi zamulone konkretnie bo tempo wynosi jakieś 24km/h :) W Centrum przerwa na obiad. Po wyjściu ustalamy dalsze plany, ale we wszystko miesza się wielka ciemna chmura i to ona w dużej mierze decyduje jak jedziemy. W Koaszarach, chmura nas zahacza i oblewa deszczem. Na szczęście pada na tyle krótko, że nie zaczyna lecieć woda z pod kół, i udaje się ujechać z czystymi rowerami i ciuchami ;)
Potem kawał podjazdu do miejscowości Szyk i fantastyczny zjazd. Kilka super zakrętów, spore nachylenie, świruje z pozycją aero, patrzę na licznik, a tu 82km/h. Myślę, że trzeba to wykorzystać, jest jeszcze troszkę zjazdu, pochylam się jeszcze bardziej i ostatecznie licznik wskazuje 86km/h!!! bez kręcenia korbą! Max pobity o 5km/h :)
Tempo w dalszym ciągu dość mocne, cały czas czyha na nas ta ciemna chmura, dodatkowo generuje w pewnym momencie pioruny i grzmoty. Lepszej motywacji nie ma. Przelatujemy przez Łapanów i lecimy na Łapczycę. Z niej do Bochni lecimy krajową czwórką, przez Bochnię i ostatecznie na boczne drogi przez Rzezawę i Jodłówkę. Od końca Bochni tempo już naprawdę kosmiczne, jak na tyle km w nogach. Niczym pociąg na końcówce etapu wyścigu. Cały czas prędkość oscyluje w granicach 40km/h, mocne zmiany, dolny chwyt, ale co się dziwić - zaczyna padać! Nie możemy dać się zlać tak blisko domu!
Za Jodłówką odłączam się od grupy i najkrótszą drogą cisnę do domu. Zauważam, że średnia wynosi lekko ponad 30km/h, więc postanawiam to utrzymać. Udaje się, dowożę świetną średnią z tej jakże emocjonującej trasy :)
W Jurkowie na rondzie skręcamy na Nowy Sącz i po zmianach lecimy dość mocnym tempem. Z krajówki zjeżdżamy w Łososinie Dolnej, ale tempo cały czas słuszne, i dalej jedziemy 'pociągiem'. Droga do Laskowej większość czasu idzie lekko w górę, ale zaciąg jest i utrzymujemy grubo ponad 30km/h. Po 45km średnia wynosi 32,2km/h. Nieźle.
Właśnie w Laskowej skręcamy na podjazd. Podjazd to jednak mało powiedziane. To jest jakaś kompletnie szalona ściana, bezlitosny rzeźnik. Na początek przez lasek ledwo 20%, więc myślę sobie 'jest ok'. Zaczyna się zakręt, a przed sobą dosłownie widzę asfalt. Masakra! Walczę o utrzymanie się na rowerze, przednie koło niebezpiecznie unosi się do góry, rama skrzypi jakbym jej nie wiem co robił, nogi powoli odmawiają posłuszeństwa. Grzesiek patrzy w licznik i woła: '26, 27, 28%' Po chwili nie daję rady zarówno ja jak i reszta.
Schodzimy z rowerów, Szymek jest najdalej z przodu. Padam na asfalt, odpoczywam. Po chwili trzeba
Po wszystkim następuje zjazd do Limanowej, na szczęście nie tak stromy. Do centrum Limanowej jedziemy bardzo wolno, widać, że nogi zamulone konkretnie bo tempo wynosi jakieś 24km/h :) W Centrum przerwa na obiad. Po wyjściu ustalamy dalsze plany, ale we wszystko miesza się wielka ciemna chmura i to ona w dużej mierze decyduje jak jedziemy. W Koaszarach, chmura nas zahacza i oblewa deszczem. Na szczęście pada na tyle krótko, że nie zaczyna lecieć woda z pod kół, i udaje się ujechać z czystymi rowerami i ciuchami ;)
Potem kawał podjazdu do miejscowości Szyk i fantastyczny zjazd. Kilka super zakrętów, spore nachylenie, świruje z pozycją aero, patrzę na licznik, a tu 82km/h. Myślę, że trzeba to wykorzystać, jest jeszcze troszkę zjazdu, pochylam się jeszcze bardziej i ostatecznie licznik wskazuje 86km/h!!! bez kręcenia korbą! Max pobity o 5km/h :)
Tempo w dalszym ciągu dość mocne, cały czas czyha na nas ta ciemna chmura, dodatkowo generuje w pewnym momencie pioruny i grzmoty. Lepszej motywacji nie ma. Przelatujemy przez Łapanów i lecimy na Łapczycę. Z niej do Bochni lecimy krajową czwórką, przez Bochnię i ostatecznie na boczne drogi przez Rzezawę i Jodłówkę. Od końca Bochni tempo już naprawdę kosmiczne, jak na tyle km w nogach. Niczym pociąg na końcówce etapu wyścigu. Cały czas prędkość oscyluje w granicach 40km/h, mocne zmiany, dolny chwyt, ale co się dziwić - zaczyna padać! Nie możemy dać się zlać tak blisko domu!
Za Jodłówką odłączam się od grupy i najkrótszą drogą cisnę do domu. Zauważam, że średnia wynosi lekko ponad 30km/h, więc postanawiam to utrzymać. Udaje się, dowożę świetną średnią z tej jakże emocjonującej trasy :)
- DST 145.40km
- Czas 04:49
- VAVG 30.19km/h
- VMAX 86.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 1300m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
ucieczka przed chmurą
Do Porąbki przez Wolę, tam zobaczyłem dość groźną chmurę, więc nawrót i Time Trial Mode do domu. No cóż...
- DST 28.40km
- Czas 00:55
- VAVG 30.98km/h
- VMAX 63.00km/h
- Temperatura 32.0°C
- Podjazdy 140m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Złotej i z powrotem przez Porąbkę
Pojechałem sprawdzić jak sobie radzą z asfaltem. Do Porąbki przez Wokowice, las na Woli i górą Dębna (obok zamku). Asfaltu całkiem sporo. Od czwórki kilkaset metrów, potem w Porąbce pomiędzy dwoma mostami i od przedszkola do Opola kościoła.
Największa niespodzianka: asfalt w Dołach na najgorszym z najgorszych odcinku tej drogi :D Podjechałem do góry do Biesiadek, gdzie robią rondo, pstryknąłem fotkę i postanowiłem wracać podobną trasą zamiast pchać się na Zawadę i Brzesko.
Z powrotem narzuciłem troszkę większe tempo.. Jeśli pogoda pozwoli jutro coś naprawdę ekstra ;)
Największa niespodzianka: asfalt w Dołach na najgorszym z najgorszych odcinku tej drogi :D Podjechałem do góry do Biesiadek, gdzie robią rondo, pstryknąłem fotkę i postanowiłem wracać podobną trasą zamiast pchać się na Zawadę i Brzesko.
Z powrotem narzuciłem troszkę większe tempo.. Jeśli pogoda pozwoli jutro coś naprawdę ekstra ;)
- DST 38.50km
- Czas 01:17
- VAVG 30.00km/h
- VMAX 61.00km/h
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze