Wpisy archiwalne w kategorii
>1000m
Dystans całkowity: | 11196.75 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 427:09 |
Średnia prędkość: | 26.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 90.40 km/h |
Suma podjazdów: | 144042 m |
Maks. tętno maksymalne: | 206 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 168 (82 %) |
Suma kalorii: | 36084 kcal |
Liczba aktywności: | 86 |
Średnio na aktywność: | 130.19 km i 4h 58m |
Więcej statystyk |
83. Nowe ściany w Czchowie
Dziś we dwóch. Pogoda taka na dwa razy - chłodno i trochę pochmurnie oraz wietrznie. Pojechaliśmy dobrym tempem na Bocheniec od Jastwi, gdzie wykręciłem swój najlepszy czas. Później standard do Gwoźdzca, w którym odbiliśmy w prawo do "Czarnego Lasu", w którym to Marcin wynalazł dwa cmentarze z czasów wojny. Początek porządny podjazd po asfalcie, potem kilkaset metrów szutru. Przejezdnego jednak dla szosy. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej. Czekał nas kilkukilometrowy odcinek główną drogą do Czchowa. Tam skręt w prawo na Będzieszynę. Tu czekał na nas bardzo konkretny podjazd, z fajnym kilkunastoprocentowym nachyleniem. (1km @10%). Na górze odpoczynek i lecimy dalej.
Cały czas kręciliśmy po okolicy Będzieszyny i zjechaliśmy tym razem nową dla mnie drogą, też z porządnym nachyleniem (1,7km @8%). Zaraz po zjeździe - ściana, a jak :) (1,8km @9%). Na koniec tych okolic perełka czyli kilometrowy zjazd z nachyleniem średnim 14%. Trzeba to będzie przejechać w drugą stronę bo szykuje się bardzo ciężki podjazd (max ~25%!). Zjechaliśmy tuż obok promu i z niego skorzystaliśmy, aby nie musieć jechać krajówką.
Pokierowaliśmy się na Tropie, gdzie czekał na nas podjazd do Dzierżanin. Też niczego sobie (1,9km @10%). Zjechaliśmy do sklepu w Filipowicach, i Pepsi była prawdziwym wybawieniem ;) Od tej pory już bez tak dużych nachyleń w kierunku Zakliczyna i domu. Wyszła setka, dobre metry w pionie, więc wszystko się zgadza :)
Cały czas kręciliśmy po okolicy Będzieszyny i zjechaliśmy tym razem nową dla mnie drogą, też z porządnym nachyleniem (1,7km @8%). Zaraz po zjeździe - ściana, a jak :) (1,8km @9%). Na koniec tych okolic perełka czyli kilometrowy zjazd z nachyleniem średnim 14%. Trzeba to będzie przejechać w drugą stronę bo szykuje się bardzo ciężki podjazd (max ~25%!). Zjechaliśmy tuż obok promu i z niego skorzystaliśmy, aby nie musieć jechać krajówką.
Pokierowaliśmy się na Tropie, gdzie czekał na nas podjazd do Dzierżanin. Też niczego sobie (1,9km @10%). Zjechaliśmy do sklepu w Filipowicach, i Pepsi była prawdziwym wybawieniem ;) Od tej pory już bez tak dużych nachyleń w kierunku Zakliczyna i domu. Wyszła setka, dobre metry w pionie, więc wszystko się zgadza :)
- DST 102.00km
- Czas 04:09
- VAVG 24.58km/h
- VMAX 69.00km/h
- Podjazdy 1437m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
79. Przewyższeniowo
Znowu pętla przewyższeniowa. 19,3m w górę na 1km trasy, tegoroczny rekord.
- DST 51.70km
- Czas 02:00
- VAVG 25.85km/h
- VMAX 78.00km/h
- Podjazdy 1001m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
76. Lubinka i okolice
Dzień wykorzystany na maksa. O 10:20 ruszam do Brzeska po część do samochodu, więc wpada na początek niemal 20km. Od razu po przyjeździe zmieniam ciuchy i muszę się spieszyć znów do Brzeska na zbiórkę. Dziś spotykamy się we czterech i szybko pada hasło "Lubinka". Mi pasuje, bo chcę obczaić lepiej te tereny przed Karpackim Wyścigiem Kurierów. Kierujemy się na serwisówki i choć jest pod wiatr to jedzie się całkiem sympatycznie. Po zjeździe przebijamy się przez Mikołajowice do Zgłobic i zaczynają się pierwsze hopki. W Szczepanowicach zamiast jechać tradycyjnie to skręcamy w prawo na Dąbrówkę Szczepanowską. Przyznaje, że jechałem tamtędy dopiero pierwszy raz i droga zrobiła na mnie duże wrażenie. Bardzo przyjemny zjazd, a potem spokojne trasa wzdłuż Dunajca. Docieramy do Janowic, gdzie robimy przerwę w sklepie i po chwili kierujemy się na wspomnianą Lubinkę. Tyle, że boczną drogą. Po długiej przerwie w sklepie idzie mi strasznie ciężko z początku, nogi pieką niemiłosiernie i koledzy odjeżdżają na kilka minut.
Na szczycie szybki wyjazd pod cmentarz z I wojny światowej oraz ciekawy pomink i okopy. Wpada więc kilkaset metrów terenu :P Na horyzoncie zaczynają zbierać się chmury więc kierunek dom. Zanim jednak na dobre zaczynamy jazdę to Marcin łapie gumę i schodzi kilka minut zanim samochód dostarcza nowy rower ;) Potem już cała naprzód. Szybko orientuje się, że korzystnie zawiewa więc od samego szczytu Lubinki robię atak na zjeździe. Szybko rozkręcam do 60km/h, zaczynają się serpentyny ale droga wyprofilowana jest genialnie i nie schodzę ani razu ponieżej 50km/h. Na wyjściu z jednego zakrętu rozkręcam nawet do 70km/h. Potem jest już dość prosto ale mniejsze nachylenie i trzeba włożyć sporo sił w napędzanie i utrzymywanie 50km/h. W sumie 6 kilometrów zjazdu o śr. nachyleniu 3% udaje się pokonać w 6:37 co daje średnią prędkość 54,8km/h. Na końcu wyprzedza mnie motocykl i dostaje kciuka w górę :) Może za te winkle z wychylonym kolanem? Albo za trzymanie >50km/h na wypłaszczeniu? Nie wiem :)
Przy sklepie jestem więc pierwszy i mam okazję pomachać do nieznanej ale bardzo sympatycznej dziewczyny na rowerze :) I już wiem, że na Lubince będę musiał pojawiać się częściej hehe :)
Tymczasem ciemne chmury zaczynają robić wrażenie i mimowolnie trzymamy dobre tempo w kierunku Zakliczyna. Chwila jazdy główną szosą, więc lecimy po zmianach ale po chwili znów boczne drogi do Gwoźdzca. Na podjeździe zabawa w kotka i myszkę we trójkę i ostatecznie Adrian atakuje w samej końcówce i zgarnia premię górską. Lecimy dalej po znanych na pamięć terenach. Od Dębna już we dwóch, a po chwili zostaje sam i pokonuje ostatnie 3km do domu. Po 3, może 4 minutach zaczyna padać :)
Na szczycie szybki wyjazd pod cmentarz z I wojny światowej oraz ciekawy pomink i okopy. Wpada więc kilkaset metrów terenu :P Na horyzoncie zaczynają zbierać się chmury więc kierunek dom. Zanim jednak na dobre zaczynamy jazdę to Marcin łapie gumę i schodzi kilka minut zanim samochód dostarcza nowy rower ;) Potem już cała naprzód. Szybko orientuje się, że korzystnie zawiewa więc od samego szczytu Lubinki robię atak na zjeździe. Szybko rozkręcam do 60km/h, zaczynają się serpentyny ale droga wyprofilowana jest genialnie i nie schodzę ani razu ponieżej 50km/h. Na wyjściu z jednego zakrętu rozkręcam nawet do 70km/h. Potem jest już dość prosto ale mniejsze nachylenie i trzeba włożyć sporo sił w napędzanie i utrzymywanie 50km/h. W sumie 6 kilometrów zjazdu o śr. nachyleniu 3% udaje się pokonać w 6:37 co daje średnią prędkość 54,8km/h. Na końcu wyprzedza mnie motocykl i dostaje kciuka w górę :) Może za te winkle z wychylonym kolanem? Albo za trzymanie >50km/h na wypłaszczeniu? Nie wiem :)
Przy sklepie jestem więc pierwszy i mam okazję pomachać do nieznanej ale bardzo sympatycznej dziewczyny na rowerze :) I już wiem, że na Lubince będę musiał pojawiać się częściej hehe :)
Tymczasem ciemne chmury zaczynają robić wrażenie i mimowolnie trzymamy dobre tempo w kierunku Zakliczyna. Chwila jazdy główną szosą, więc lecimy po zmianach ale po chwili znów boczne drogi do Gwoźdzca. Na podjeździe zabawa w kotka i myszkę we trójkę i ostatecznie Adrian atakuje w samej końcówce i zgarnia premię górską. Lecimy dalej po znanych na pamięć terenach. Od Dębna już we dwóch, a po chwili zostaje sam i pokonuje ostatnie 3km do domu. Po 3, może 4 minutach zaczyna padać :)
- DST 126.80km
- Czas 04:41
- VAVG 27.07km/h
- VMAX 65.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 1012m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
75. Górki
Nowa pętelka pagórkowata. 2x Bocheniec, 2x Godów, 2x Jaworsko, wszystko tuż po sobie, fajna zabawa. Na koniec dokręcanie po płaskim.
- DST 62.80km
- Czas 02:22
- VAVG 26.54km/h
- VMAX 74.00km/h
- Podjazdy 1044m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
73. Rozdziele
Od rana słońce! To zmiana bo od Piątku lało więc niewiele myśląc szybko zaplanowałem setkę. Dziś trzeba było wrzucić więcej podjazdów więc postanowiłem jechać na przełęcz Widomą w miejscowości Rozdziele. Ruszyłem standardowo w kierunku Porąbki, tempo dość mocne od początku. Bez przesady ale tak lekko ponad 30 na płaskim trzymałem. Pierwszy podjazd to ten do Złotej, pokonany bez problemów. Trochę niepokoiły mnie zbierające się chmury ale nie odłożyłem je na bok i jechałem dalej. Trasa jak to u mnie - bocznymi drogami więc nie miałem wiele do czynienia z samochodami. Zajechałem do Lipnicy Murowanej, szybki przejazd przez centrum i lecę na Rajbrot. Za Lipnicą zauważyłem, że na hopce zrobili w końcu nowy asfalt więc pocisnąłem do góry i jak się okazało wyszarpałem o sekundę koma, pokonując gościa z małopolskiego wyścigu górskiego z 2011 roku... Długo się ten kom trzymał :)
Na zjeździe do Rajbrotu spokojnie, minąłem fabrykę chrupek kukurydzianych Jura i wjechałem do Bytomska. Po chwili skręt na Żegocinę i zaczyna się podjazd. Na początek kilka kilometrów bardzo delikatnie pod górę, ale po minięciu centrum zaczyna się większe nachylenie. Końcówka podjazdu to już targanie na siłę po 17% ścianie do szczytu. A na szczycie krótka przerwa na pierwszy posiłek dnia i fotkę i lecę do Laskowej. Zjazd niestety wciąż nie ruszony i asfalt tragiczny. Z daleka majaczy na przeciwległej górze droga będąca częścią kultowego niemal podjazdu w Laskowej ze ścianą 30% (1km podjazdu o średnim nachyleniu 20%) ale dziś nie czas na próby wjechania.
Zamiast tego skręcam na Ujanowice i teraz czeka mnie dość płaska kilkukilometrowa przeprawa wzdłuż rzeki. Leci się dość fajnie i szybko wjeżdżam do Ujanowic, gdzie skręcam w lewo na Sechną. A w Sechnej znów chwila rzeźni i niemal 20% ścianki :) Na zjeździe idzie fajnie ale przed połową muszę zwolnić bo traktor. A szkoda bo na liczniku było już 85km/h i ponad połowa zjazdu przede mną... Następna atrakcja to podjazd w Połomie Małym po mini serpentynach. Jedzie się super przyjemnie takie coś. Potem już powrót do bardziej znanych dróg czyli Czchów, Złota i zjazd do Łoniowej. Jeszcze w Porąbce staje w sklepie bo brakło wody. Popijam spokojnie Pepsi i po chwili wracam do domu.
Na zjeździe do Rajbrotu spokojnie, minąłem fabrykę chrupek kukurydzianych Jura i wjechałem do Bytomska. Po chwili skręt na Żegocinę i zaczyna się podjazd. Na początek kilka kilometrów bardzo delikatnie pod górę, ale po minięciu centrum zaczyna się większe nachylenie. Końcówka podjazdu to już targanie na siłę po 17% ścianie do szczytu. A na szczycie krótka przerwa na pierwszy posiłek dnia i fotkę i lecę do Laskowej. Zjazd niestety wciąż nie ruszony i asfalt tragiczny. Z daleka majaczy na przeciwległej górze droga będąca częścią kultowego niemal podjazdu w Laskowej ze ścianą 30% (1km podjazdu o średnim nachyleniu 20%) ale dziś nie czas na próby wjechania.
Zamiast tego skręcam na Ujanowice i teraz czeka mnie dość płaska kilkukilometrowa przeprawa wzdłuż rzeki. Leci się dość fajnie i szybko wjeżdżam do Ujanowic, gdzie skręcam w lewo na Sechną. A w Sechnej znów chwila rzeźni i niemal 20% ścianki :) Na zjeździe idzie fajnie ale przed połową muszę zwolnić bo traktor. A szkoda bo na liczniku było już 85km/h i ponad połowa zjazdu przede mną... Następna atrakcja to podjazd w Połomie Małym po mini serpentynach. Jedzie się super przyjemnie takie coś. Potem już powrót do bardziej znanych dróg czyli Czchów, Złota i zjazd do Łoniowej. Jeszcze w Porąbce staje w sklepie bo brakło wody. Popijam spokojnie Pepsi i po chwili wracam do domu.
- DST 109.50km
- Czas 04:03
- VAVG 27.04km/h
- VMAX 85.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 1517m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
63. Piękne tereny
Super dzień na szosie. Zgadaliśmy się we czterech na dłuższy wypad w kierunku Ciężkowic i Tuchowa, aby lepiej poznać te tereny. Wyjechałem trochę wcześnie bo o 10:30 więc nie spieszyłem się zbytnio na miejsce spotkania. W Brzesku dość pusto więc trochę pojeździłem, aby zabić pozostałe 10 minut. Od samego początku na krótko, choć pierwsze kilometry były lekko chłodne. Z minuty na minutę jednak coraz cieplej.
Ruszyliśmy lekko po 11 w kierunku Czchowa. Plan taki, aby trzymać się bocznych dróg, bo nie widzę żadnej frajdy w jeździe krajówkami, szczególnie w grupie. Jechaliśmy więc spokojnymi wsiami i było całkiem fajnie. W Lewniowej poznałem kilka nowych i bardzo przyjemnych asfaltów, na które trzeba będzie wrócić.
W Jurkowie jeden z niewielu fragmentów drogi krajowej, ale tylko dlatego, że inaczej się nie da. 1 kilometr, a i tak cieszyłem się, że zjechaliśmy. A zjechaliśmy na prom do Piasków Drużków. Po nim kierujemy się na Dzierżaniny, i czeka nas kilka kilometrów delikatnego podjazdu. W grupie idzie jednak dobrze i dość szybko znajdujemy się na szczycie. Zjazd z początku fajny ale na końcu trzeba się pilnować bo droga zawiera sporo konkretnych dziur.
Z Paleśnicy jedziemy na Jamną, w której robimy chwilę przerwy. Kawałek dalej czeka nas spora przeprawa przez błotnisto-żwirową drogę, ale na szczęście zamienia się ona po jakimś czasie w płyty betonowe i asfalt. Skręcamy na Falkową. Tutaj na szczycie czeka nas niesamowity widok i niemal 360 stopniowa panorama aż po horyzont. Widok naprawdę nieziemski! Chwilę po zjeździe sklep i pepsi :)
Tymczasem wyjechaliśmy niemal w Sędziszowej i dla odmiany pojechaliśmy kilka kilometrów z wiatrem w "pociągu". Minęliśmy Ciężkowice i wylądowaliśmy aż w Tuchowie. Po krótkiej przerwie kierujemy się bokami w kierunku Zgłobic. Tereny znów bardzo ładne, drogi spokojne i sporo pagórków. Niczego więcej nie trzeba. W Zgłobicach przecinamy krajową czwórkę i lecimy na Zbylitowską Górę. Po małym zamieszaniu z objazdem trafiamy do Wierzchosławic i wlatujemy na serwisówki autostrady A4. Wieje lekko w plecy więc jedzie się super.
Lądujemy w Biadolinach skąd już tylko rzut beretem do domu. I tak wpada najdłuższy dystans roku. Tereny piękne, drogi fajne, ekipa super, dużo przewyższeń i doskonała pogoda. Super dzień :)
Ruszyliśmy lekko po 11 w kierunku Czchowa. Plan taki, aby trzymać się bocznych dróg, bo nie widzę żadnej frajdy w jeździe krajówkami, szczególnie w grupie. Jechaliśmy więc spokojnymi wsiami i było całkiem fajnie. W Lewniowej poznałem kilka nowych i bardzo przyjemnych asfaltów, na które trzeba będzie wrócić.
W Jurkowie jeden z niewielu fragmentów drogi krajowej, ale tylko dlatego, że inaczej się nie da. 1 kilometr, a i tak cieszyłem się, że zjechaliśmy. A zjechaliśmy na prom do Piasków Drużków. Po nim kierujemy się na Dzierżaniny, i czeka nas kilka kilometrów delikatnego podjazdu. W grupie idzie jednak dobrze i dość szybko znajdujemy się na szczycie. Zjazd z początku fajny ale na końcu trzeba się pilnować bo droga zawiera sporo konkretnych dziur.
Z Paleśnicy jedziemy na Jamną, w której robimy chwilę przerwy. Kawałek dalej czeka nas spora przeprawa przez błotnisto-żwirową drogę, ale na szczęście zamienia się ona po jakimś czasie w płyty betonowe i asfalt. Skręcamy na Falkową. Tutaj na szczycie czeka nas niesamowity widok i niemal 360 stopniowa panorama aż po horyzont. Widok naprawdę nieziemski! Chwilę po zjeździe sklep i pepsi :)
Tymczasem wyjechaliśmy niemal w Sędziszowej i dla odmiany pojechaliśmy kilka kilometrów z wiatrem w "pociągu". Minęliśmy Ciężkowice i wylądowaliśmy aż w Tuchowie. Po krótkiej przerwie kierujemy się bokami w kierunku Zgłobic. Tereny znów bardzo ładne, drogi spokojne i sporo pagórków. Niczego więcej nie trzeba. W Zgłobicach przecinamy krajową czwórkę i lecimy na Zbylitowską Górę. Po małym zamieszaniu z objazdem trafiamy do Wierzchosławic i wlatujemy na serwisówki autostrady A4. Wieje lekko w plecy więc jedzie się super.
Lądujemy w Biadolinach skąd już tylko rzut beretem do domu. I tak wpada najdłuższy dystans roku. Tereny piękne, drogi fajne, ekipa super, dużo przewyższeń i doskonała pogoda. Super dzień :)
- DST 136.90km
- Czas 05:17
- VAVG 25.91km/h
- VMAX 66.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 1395m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
61. 3x Godów 2x Bocheniec
Wyjechałem sam jakoś koło 13. Pierwszy raz na krótko od samego startu. Poleciałem na Łysą Górą, wiało mocno i jakieś dziwne chmury krążyły więc postanowiłem pojeździć po okolicy i zrobić metry w pionie. Tak więc w krótkim odstępie czasu podjechałem 3 razy Godów, za każdym razem z innego strony i potem Bocheniec. Udałem się do domu ale 500m przed nim spotkałem kolegów, którzy akurat się rozjeżdżali. Pojechałem więc jeszcze z Marcinem. Padło na Bocheniec, więc dzięki temu zrobiłem ponad 1000m. Nic więcej się nie udało bo zrobiło się naprawdę ciemno od chmur więc pouciekaliśmy do domów. Pobiłem o 1,5km rekord marca :)
- DST 65.80km
- Czas 02:38
- VAVG 24.99km/h
- VMAX 77.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 1076m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
57. Setka. Ale dopiero druga w tym roku!
Nietypowy ten początek sezonu. Kilometrów więcej niż kiedykolwiek a wczoraj dopiero druga setka w roku. Taka minimalnie wymuszona. Pojechaliśmy z Marcinem i rano pogoda zapowiadała się wyśmienicie. Świeciło słońce i z minuty na minutę było coraz cieplej. Ruszyliśmy w kierunki południowe ażeby znów dać sobie popalić na górkach. Tempo ostrożne bo czuć było ponad 1300m w poprzedniego dnia. Przed Zakliczynem trochę po zmianach żeby szybko pokonać fragment głównej drogi. Marcin zaproponował Dzierżaniny więc z Zakliczyna jechaliśmy dalej na południe.
Niestety zupełnie nagle zebrały się chmury i zasłoniły słońce. Zerwał się wiatr i zrobiło się sporo chłodniej. Jak to mówią "cały misterny plan w pizdu" bo odechciało nam się jechać. Zjechaliśmy do Filipowic pod sklep. Zjedliśmy po 3 babeczki i morale trochę podskoczyły. Pojechaliśmy na prom do Piasków Drużków. Plan taki, że lecimy w okolicę domu i tam ewentualnie myślimy dalej. W związku z tym pojechaliśmy do Złotej i zjechaliśmy do Niedźwidzy, gdzie byliśmy rano. Zrobilśmy pętle przez Jaworsko i skończyły się większe górki. Na koniec dość mało brakowało więc dokręciliśmy mini pętelkę po Bielczy i to wystarczyło, aby osiągnąć ponad sto kilometrów w tym dniu. I znów wpadło powyżej 1000m w pionie co cieszy bardziej od kilometrów. Trzeba zbierać te górki :)
Niestety zupełnie nagle zebrały się chmury i zasłoniły słońce. Zerwał się wiatr i zrobiło się sporo chłodniej. Jak to mówią "cały misterny plan w pizdu" bo odechciało nam się jechać. Zjechaliśmy do Filipowic pod sklep. Zjedliśmy po 3 babeczki i morale trochę podskoczyły. Pojechaliśmy na prom do Piasków Drużków. Plan taki, że lecimy w okolicę domu i tam ewentualnie myślimy dalej. W związku z tym pojechaliśmy do Złotej i zjechaliśmy do Niedźwidzy, gdzie byliśmy rano. Zrobilśmy pętle przez Jaworsko i skończyły się większe górki. Na koniec dość mało brakowało więc dokręciliśmy mini pętelkę po Bielczy i to wystarczyło, aby osiągnąć ponad sto kilometrów w tym dniu. I znów wpadło powyżej 1000m w pionie co cieszy bardziej od kilometrów. Trzeba zbierać te górki :)
- DST 100.60km
- Czas 03:52
- VAVG 26.02km/h
- VMAX 68.00km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 1177m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
56. Iwkowa
Z Marcinem. Start 11:10, lecimy bokami w kierunku Iwkowej. Zimno mimo słońca bo wiało z północy. Tragicznie momentami. Po serpentynach przerwa w jakiejś bacówce na kawę. Było przed 14 więc standardowo nic nie jadłem, kawa była wyjątkiem (czasem można). Potem trudne pierwsze minuty po z górki i zimno pierońsko. Skoczyliśmy na Czchów i potem na Złotą i już standardowy powrót przez Bocheniec, który szedł mi ciężko - nogi poczułem pierwszy raz od długiego czasu, to ciekawe choć mielismy zrobione ponad 1300 metrów w pionie...
Zapraszam do oglądnięcia filmiku - skrót rowerowych tras od 1 do 21 Marca, czyli końcówka zimy.
https://www.youtube.com/watch?v=tvw9XOXxlQo
https://www.youtube.com/watch?v=tvw9XOXxlQo
Zapraszam do oglądnięcia filmiku - skrót rowerowych tras od 1 do 21 Marca, czyli końcówka zimy.
https://www.youtube.com/watch?v=tvw9XOXxlQo
- DST 87.40km
- Czas 03:29
- VAVG 25.09km/h
- VMAX 76.00km/h
- Temperatura 6.0°C
- Podjazdy 1384m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
54. Lipnica, górki
Grupowo. Pogoda niezbyt optymistyczna - mocne zachmurzenie i chłodno. Pojechaliśmy we trzech w kierunki Lipnicy Murowanej, gdzie odbywał się coroczny konkurs na największą palmę. Trasa częściowo dla mnie nieznana, po różnych dziwnych ale przyjemnych bocznych drogach. W Lipnicy tłumy, szybka fotka, prezydenta nie ujrzeliśmy bo jeszcze chyba nie dojechał. Polecieliśmy dalej na Wiśnicz, ja na kole Marcina wykręciłem PR na segmencie. Potem znów totalne zadupia i boczne drogi do Uszwi i rzutem na taśmę decydujemy wydłużyć trasę. Lecimy więc sobie na Biesiadki. Cały czas sporo hopek. W Dołach pada decyzja o dorzuceniu kolejnych podjazdów ale już we dwójkę. Robimy więc Godów i na koniec Bocheniec. Wpada ponad tysiąc metrów w pionie. Końcówka z wiaterkiem.
- DST 70.90km
- Czas 03:00
- VAVG 23.63km/h
- VMAX 79.00km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 1138m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze