Wpisy archiwalne w kategorii
>100km
Dystans całkowity: | 13250.78 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 487:54 |
Średnia prędkość: | 26.74 km/h |
Maksymalna prędkość: | 88.50 km/h |
Suma podjazdów: | 126573 m |
Maks. tętno maksymalne: | 206 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 168 (82 %) |
Suma kalorii: | 51027 kcal |
Liczba aktywności: | 109 |
Średnio na aktywność: | 121.57 km i 4h 33m |
Więcej statystyk |
200 jazda i 25 setka w tym roku
Dziś padło kilka 'okrągłych' liczb. Dwusetna jazda w tym roku, dwudziesta piąta setka i sto dwadzieścia kilometrów :) Oprócz tego wypełniłem swój mały cel - przynajmniej jedna setka w każdym miesiącu w roku.
Dziś bardzo ładna pogoda. Ponad 10 stopni i sporo słońca. Oczywiście wiało mocno, ale coś za coś. O 10 ruszyliśmy we dwójkę z Szymkiem z Brzeska w kierunku Uszwi. Na początek kilka kilometrów główną drogą, dopiero za Gnojnikiem zjechaliśmy na boczne asfalty. Szymek poprowadził mnie tajnymi skrótami, które wyprowadziły nas na zjeździe z Tymowej do Lipnicy. Za Lipnicą zjechaliśmy na Rajbrot i pokierowaliśmy się na Żegocinę. Trasa jak to w tych rejonach pagókowata cały czas. W Żegocinie skręciliśmy w boczną drogą z niezłym podjazdem. Wskazało 19% w jednym miejscu. Na szczycie droga się niestety skończyła i musieliśmy zawrócić.
Pojechaliśmy więc inną drogą na Bełdno i Kamionną. Znów trafiło się kilka nowych dla mnie dróg i tym razem wyprowadziły one nas w Starym Rybiu. Albo może Nowym Rybiu. Stamtąd kawał fajnego zjazdu i zaczął się etap płaski nie licząc kawałka podjazdu za Łapanowem. Potem było coraz bardziej płasko. Bocznymi drogami pojechaliśmy na północ przecinąjąc starą, a potem nową czwórkę. Dojechaliśmy do Szarowa. Gdzieś w okolicy Kłaju spotkaliśmy gościa na samodzielnie skonstruowanym rowerze elektrycznym. Oczywiście samodzielnie tyczy się słowa elektryczny. Całkiem ciekawie mu to wyszło, a mocy masa - wyprzedził nas mając na liczniku 65km/h :) Chwilę z nim jechaliśmy i pogadaliśmy. Przed kładką pożegnaliśmy się i pojechaliśmy na Bochnię, dość zatłoczoną. Do domu padło na wariant boczny czyli przez Krzeczów i Rzezawę. W Rzezawie trafił mi się kryzys, trochę mi prąd odcięło na kilki minut, ale po chwili było już trochę lepiej.
Pojechaliśmy więc inną drogą na Bełdno i Kamionną. Znów trafiło się kilka nowych dla mnie dróg i tym razem wyprowadziły one nas w Starym Rybiu. Albo może Nowym Rybiu. Stamtąd kawał fajnego zjazdu i zaczął się etap płaski nie licząc kawałka podjazdu za Łapanowem. Potem było coraz bardziej płasko. Bocznymi drogami pojechaliśmy na północ przecinąjąc starą, a potem nową czwórkę. Dojechaliśmy do Szarowa. Gdzieś w okolicy Kłaju spotkaliśmy gościa na samodzielnie skonstruowanym rowerze elektrycznym. Oczywiście samodzielnie tyczy się słowa elektryczny. Całkiem ciekawie mu to wyszło, a mocy masa - wyprzedził nas mając na liczniku 65km/h :) Chwilę z nim jechaliśmy i pogadaliśmy. Przed kładką pożegnaliśmy się i pojechaliśmy na Bochnię, dość zatłoczoną. Do domu padło na wariant boczny czyli przez Krzeczów i Rzezawę. W Rzezawie trafił mi się kryzys, trochę mi prąd odcięło na kilki minut, ale po chwili było już trochę lepiej.
- DST 120.00km
- Czas 04:45
- VAVG 25.26km/h
- VMAX 73.00km/h
- Temperatura 11.0°C
- Podjazdy 1130m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Rozdziele po płytach
Listopadowa setka w grupie w pełnym słońcu i cieple. Bajka. Dziś było nas trzech, a w planie podjazd pod Rozdziele po betonowych płytach. Rok temu nie dałem rady temu podjazdowi więc dziś było sporo motywacji. Początek płaski i dość trudny, jazda krajówką pod wiatr. Długie zmiany i próby utrzymania dobrego tempa wzięły sporo sił. Za Łososiną było już lepiej bo lekko zmieniliśmy kierunek jazdy. Za Krosną pierwszy ciężki podjazd - przedsmak drugiego. Ostrożny zjazd kawałeczek płaskiego i skręcamy na wspomniane betonowe płyty. Mało kto wie o tym podjeździe po z ulicy wygląda jak dojazd do czyjejś posesji. 1.1km ze średnim nachyleniem 14%, nie jest to tyle co w Laskowej, ale jest co podjeżdżać. W połowie fragment z 26% przez kilkadziesiąt metrów, koło odrywa i jest szalenie ciężko ale udaje się wymęczyć :) Potem pozostaje przepchać już tylko kilkunasto procentowe ścianki i jestem na górze. Podjazd wyprowadza nas na samym punkcie widokowym na Rozdzielu. Stąd szybki zjazd w dół, w Żegocinie sklep i kontynuacja jazdy. Dziś odwiedzamy Trzcianę oraz Łapanów i jedziemy dalej do Cichawy, gdzie odbijamy na Łapczycę. Potem pozostaje nam przejechać przez Bochnię i czwórką dojechać do Brzeska. Z Brzeska już sam przez Jadowniki dojeżdżam do domu.
- Trasa
- DST 129.60km
- Czas 04:45
- VAVG 27.28km/h
- VMAX 71.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 1179m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Jesienna pętla
Piękny dzień, z serii złota polska jesień. Trzeba było to dobrze wykorzystać. Zgadałem się z Szymkiem na 100-120km :) Najpierw ruszyliśmy bokami na Bochnię, którą dość sprawnie udało się przejechać. Dalej pojechaliśmy fajną widokową drogą do Łapczycy, zjechaliśmy do krajówki, ale zaraz potem odbiliśmy z niej na mniej główną drogę. Zaczęły się różne hopki i podjazdy, a także kręte zjazdy, jak na przykład jeden w Grabinie. Tereny przez chwilę zupełnie dla mnie nowe, ale po niedługim czasie wyjechaliśmy w znanych już rejonach Łapanowa.
Za Łapanowem duży podjazd do Tarnawy, potem Stare i Nowe Rybie i w końcu szczyt w Pasierbcu. Stąd kapitalny zjazd do Łososiny, tutaj osiągnąłem dzisiejszego maksa wynoszącego 82,7km/h. W Laskowej przerwa w sklepie, i potem trochę płaskiego aż do Ujanowic.Tu skręciliśmy w bok, i zaczął się kolejny podjazd do Tęgoborza. W Tęgoborzu przecięliśmy krajówkę, i znów zaczęły się schody w rejonach jeziora Rożnowskiego. Nie było jednak na co narzekać, bo widoki fajne, pogoda kapitalna, a podjazdy to przecież sól kolarstwa ;) Zjechaliśmy do głównej w Łososinie Dolnej, ale już po kilku km zjechaliśmy na Witowice Górne. Przejechaliśmy fajną kładką do Tropia i zaczął się następny spory podjazd. Podjazd zakończył się szutrem ale postanowiliśmy kawałek nim pojechać. Zaliczyłem po drodze szlifa, na lecącej po skosie rynnie odwadniającej :P Na szczęście szkody niewielkie, jedynie wstydu sporo się najadłem :P
Z szutru zjechaliśmy w Piaskach Drużków i pojechaliśmy na Zakliczyn. Szybki przejazd z wiatrem przez centrum i nad Dunajcem i zmieniliśmy kierunek na Melsztyn. Przed nami był jeszcze jeden podjazd: do Gwoźdźca. Przed nim szybki sklep i udało się podjechać. Po zjeździe sporo dobrze znanego płaskiego, kilka razy nadaliśmy mocne tempo. Na koniec kawałek czwórką, Szymek pojechał na Brzesko, a ja skręciłem na Szczepanów. I tak oto wyszła bardzo fajna trasa.
Za Łapanowem duży podjazd do Tarnawy, potem Stare i Nowe Rybie i w końcu szczyt w Pasierbcu. Stąd kapitalny zjazd do Łososiny, tutaj osiągnąłem dzisiejszego maksa wynoszącego 82,7km/h. W Laskowej przerwa w sklepie, i potem trochę płaskiego aż do Ujanowic.Tu skręciliśmy w bok, i zaczął się kolejny podjazd do Tęgoborza. W Tęgoborzu przecięliśmy krajówkę, i znów zaczęły się schody w rejonach jeziora Rożnowskiego. Nie było jednak na co narzekać, bo widoki fajne, pogoda kapitalna, a podjazdy to przecież sól kolarstwa ;) Zjechaliśmy do głównej w Łososinie Dolnej, ale już po kilku km zjechaliśmy na Witowice Górne. Przejechaliśmy fajną kładką do Tropia i zaczął się następny spory podjazd. Podjazd zakończył się szutrem ale postanowiliśmy kawałek nim pojechać. Zaliczyłem po drodze szlifa, na lecącej po skosie rynnie odwadniającej :P Na szczęście szkody niewielkie, jedynie wstydu sporo się najadłem :P
Z szutru zjechaliśmy w Piaskach Drużków i pojechaliśmy na Zakliczyn. Szybki przejazd z wiatrem przez centrum i nad Dunajcem i zmieniliśmy kierunek na Melsztyn. Przed nami był jeszcze jeden podjazd: do Gwoźdźca. Przed nim szybki sklep i udało się podjechać. Po zjeździe sporo dobrze znanego płaskiego, kilka razy nadaliśmy mocne tempo. Na koniec kawałek czwórką, Szymek pojechał na Brzesko, a ja skręciłem na Szczepanów. I tak oto wyszła bardzo fajna trasa.
- DST 156.90km
- Czas 05:59
- VAVG 26.22km/h
- VMAX 82.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 1846m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Kolejny kamień milowy zaliczony :P Bardzo szybkie 100km
Ja to mam tak dziwnie, że rekordowe treningi wychodzą prawie tylko wtedy, gdy ich nie planuje. Tak było z moimi czasówkami 20, 40, 60km. Tak było z genialną wyprawą na Słowację (>250km, a miało być tylko za Sącz 190km). Wyjątkiem od reguły było Zakopane, które zaplanowaliśmy dokładnie.
Dziś gdy wyszedłem za bramę z rowerem nie miałem pojęcia ile i gdzie pojadę. Pustka. Gorączkowo myślałem podczas włączania Stravy i resetowania licznika. I wymyśliłem: płaska trasa, do Zaborowa potem na Wojnicz przez Radłów przy okazji odwiedzając nowy wiadukt w Bogumiłowicach. Na 2km postanowiłem jednak się nie bawić z tempem tylko spróbować dowieźć ze 30km/h. Po 20km podniosłem poprzeczkę do 33 :) Gdzieś w połowie włączyłem tryb planowania i dorysowałem trasę tak żeby pykło 100km, bo docelowo miało być koło 70.
Jechało się oczywiście przyjemnie, gdyby było inaczej to tempo by takie nie weszło. Porwałem się trochę z motyką na słońce z tymi 100km bo miałem 500ml picia i jeden baton. hyhy. Nie ma co wiele pisać o początku, kilometry leciały, ja sobie ładnie leżałem na kierownicy i jechałem. Przed Radłowem w lesie krótki fragment z plagą małych muszek :/ szarańcza istna.
Drogi puste, nawet główne. W Bogumiłowicach zaliczyłem wspomniany wiadukt. Dość ciekawie zrobiona droga pod torami. Od Wojnicza jechałem już krajówką. W między czasie padały nowe rekordy: 70km - 33,15km/h, 80km - 33.1km/h. Niestety źle zrobiłem dodając Brzesko do trasy, bo straciłem tam masę czasu. z 33.15 po 5km jazdy po mieście spadło do 33.01km/h :/ Trzeba było ostro się spinać wracając krajówką.
Żeby stykło te 100km zrobiłem malutką pętelkę w Dębnie. Na zjeździe napatoczył się jakiś gówniarz na rowerze: jadę z górki 45km/h, a koleś na rowerze z na przeciwka wykonuje gwałtowny skręt na mój pas, cały czas patrząc na mnie. Zagotowałem się lekko, na ile zdążyłem na tyle go zwymyślałem i pomachałem wiadomym palcem, koleś patrzył zawistnie cały czas. Niezły osobnik :D
W Maszkienicach dopada mnie BOMBA. nie dobrze. Coraz ciężej utrzymać prędkość, widzę, że muszę jeszcze pokombinować z trasą bo brakuje kilometrów. Jadę więc po Sterkowcu, na końcu zawracam i męcze pod górę do Szczepanowa. Potem zamiast skręcić do domu muszę jeszcze dorzucić 3km. Czyli 1.5km i nawrót. Robię tak co do metra i pod bramą domu na liczniku mam 100.1km :)
Nieoczekiwanie w taki sposób bije swój rekord czasu na 100km. Całkiem fajnie :)
Dziś gdy wyszedłem za bramę z rowerem nie miałem pojęcia ile i gdzie pojadę. Pustka. Gorączkowo myślałem podczas włączania Stravy i resetowania licznika. I wymyśliłem: płaska trasa, do Zaborowa potem na Wojnicz przez Radłów przy okazji odwiedzając nowy wiadukt w Bogumiłowicach. Na 2km postanowiłem jednak się nie bawić z tempem tylko spróbować dowieźć ze 30km/h. Po 20km podniosłem poprzeczkę do 33 :) Gdzieś w połowie włączyłem tryb planowania i dorysowałem trasę tak żeby pykło 100km, bo docelowo miało być koło 70.
Jechało się oczywiście przyjemnie, gdyby było inaczej to tempo by takie nie weszło. Porwałem się trochę z motyką na słońce z tymi 100km bo miałem 500ml picia i jeden baton. hyhy. Nie ma co wiele pisać o początku, kilometry leciały, ja sobie ładnie leżałem na kierownicy i jechałem. Przed Radłowem w lesie krótki fragment z plagą małych muszek :/ szarańcza istna.
Drogi puste, nawet główne. W Bogumiłowicach zaliczyłem wspomniany wiadukt. Dość ciekawie zrobiona droga pod torami. Od Wojnicza jechałem już krajówką. W między czasie padały nowe rekordy: 70km - 33,15km/h, 80km - 33.1km/h. Niestety źle zrobiłem dodając Brzesko do trasy, bo straciłem tam masę czasu. z 33.15 po 5km jazdy po mieście spadło do 33.01km/h :/ Trzeba było ostro się spinać wracając krajówką.
Żeby stykło te 100km zrobiłem malutką pętelkę w Dębnie. Na zjeździe napatoczył się jakiś gówniarz na rowerze: jadę z górki 45km/h, a koleś na rowerze z na przeciwka wykonuje gwałtowny skręt na mój pas, cały czas patrząc na mnie. Zagotowałem się lekko, na ile zdążyłem na tyle go zwymyślałem i pomachałem wiadomym palcem, koleś patrzył zawistnie cały czas. Niezły osobnik :D
W Maszkienicach dopada mnie BOMBA. nie dobrze. Coraz ciężej utrzymać prędkość, widzę, że muszę jeszcze pokombinować z trasą bo brakuje kilometrów. Jadę więc po Sterkowcu, na końcu zawracam i męcze pod górę do Szczepanowa. Potem zamiast skręcić do domu muszę jeszcze dorzucić 3km. Czyli 1.5km i nawrót. Robię tak co do metra i pod bramą domu na liczniku mam 100.1km :)
Nieoczekiwanie w taki sposób bije swój rekord czasu na 100km. Całkiem fajnie :)
- DST 100.10km
- Czas 03:01
- VAVG 33.18km/h
- VMAX 55.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 259m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Buczyna i nowy Vmax
Kolejny bardzo rowerowy dzień. Odrabianie strat idzie wyśmienicie. Dziś jazda we trójkę. Start o 13, ruszyliśmy krajówką w kierunku Gnojnika. Celem miała być Jamna. W Uszwi skręcamy na boczne drogi i po chwili zmieniamy plany z Jamnej na Buczynę i tamtejszy super zjazd. Przejeżdżamy przez Złotą i kierujemy się na Czchów. Znów trzeba przejechać chwilę ruchliwą drogą krajową, ale po kilku kilometrach zjeżdżamy z niej na dobre.
Czeka nas za to kawał porządnego podjazdu z miejscowości Będzieszyna. 1.5km ze średnim nachyleniem 8%. Podjazd bardzo zmienny, kilka fragmentów lekkich ale kilka z dużą ilością procentów :) Po podjechaniu kierujemy się na dół, ale po chwili zatrzymujemy się i sprawdzamy mapę czy rzeczywiście dobrze się kierujemy. Korzystam z okazji i strzelam fotkę, bo widok piękny. Po sprawdzeniu, zawracamy i jedziemy w inną drogę. Zjeżdzamy do Iwkowej i kierujemy się na Rajbrot. Kilka kilometrów lekkiego podjazdu, ale na tyle lekkiego, że jedzie się dobrze. Atmosfera w naszej 'ucieczce' wesoła :) Do Rajbrotu na koniec mamy kawał dobrego zjazdu, przelatujemy przez centrum i wyłania się następy podjeździk :) Taki urok tych okolic. Płasko? A co to jest płasko?
Wylatujemy w Muchówce, gdzie jest kilkaset metrów dramatycznie złego asfaltu. Tym razem nie zwalniam ale przelatuje przez dziury. Od Muchówki jedziemy bokami i hopami do Zawady. Tam krótka przerwa w sklepie. Niedługo potem jeszcze kawałem podjazdu i przed sobą mamy zjazd w Buczynie. Co w nim takiego ciekawego? 800m i -10% po dość prostej drodze, o dobrym asfalcie, minimalnym ruchu, świetnej widoczności i fajnej przeciw-górce na końcu. Rozkręcam ile 13'tka pozwala, przyjmuje pozycję aero, prędkość jest oszałamiające i po chwili wpadam na podjazd, który pokonuje z rozpędu. Sprawdzam licznik i okazuje się, że jest nowy maks. Dokładnie 88,5km/h, czyli pobijam mój poprzedni (86km/h).
Po zjeździe następuje dość płaski etap trasy. Lecimy na Książnice, przekraczamy starą czwórkę oraz nową czwórkę i wjeżdżamy do Kłaju(?) Stamtąd lecimy po płaskim i pod wiatr do Cikowic, postanawiamy znaleźć kładkę przez rzekę ale jesteśmy po złej stronie lecącej obok magistrali kolejowej E30. Szybka decyzja, wbijamy na nasyp, przekraczamy tory i wędrujemy kawałek po piachu do zejścia na lecącą już po dobrej stronie drogę :) Taki lekki przełaj się zrobił :P Trafiamy na wspomnianą kładkę, lecimy do Bochni, a z niej bokami na Brzesko. Na koniec kilka mocniejszych pociągnięć z Szymkiem i już jesteśmy w Brzesku. Chłopaki lecą do góry, ja odbijam do siebie i po kilku minutach zajeżdżam do domu.
Sądziłem, że Wrzesień będzie stracony po tygodniowej wymuszonej przerwie, ale odrabianie strat poszło bardzo gładko i przyjemnie. W 3 dni zrobiłem 325 km i ponad 3200m w pionie. Całkiem niezły wynik jak dla mnie :)
Czeka nas za to kawał porządnego podjazdu z miejscowości Będzieszyna. 1.5km ze średnim nachyleniem 8%. Podjazd bardzo zmienny, kilka fragmentów lekkich ale kilka z dużą ilością procentów :) Po podjechaniu kierujemy się na dół, ale po chwili zatrzymujemy się i sprawdzamy mapę czy rzeczywiście dobrze się kierujemy. Korzystam z okazji i strzelam fotkę, bo widok piękny. Po sprawdzeniu, zawracamy i jedziemy w inną drogę. Zjeżdzamy do Iwkowej i kierujemy się na Rajbrot. Kilka kilometrów lekkiego podjazdu, ale na tyle lekkiego, że jedzie się dobrze. Atmosfera w naszej 'ucieczce' wesoła :) Do Rajbrotu na koniec mamy kawał dobrego zjazdu, przelatujemy przez centrum i wyłania się następy podjeździk :) Taki urok tych okolic. Płasko? A co to jest płasko?
Wylatujemy w Muchówce, gdzie jest kilkaset metrów dramatycznie złego asfaltu. Tym razem nie zwalniam ale przelatuje przez dziury. Od Muchówki jedziemy bokami i hopami do Zawady. Tam krótka przerwa w sklepie. Niedługo potem jeszcze kawałem podjazdu i przed sobą mamy zjazd w Buczynie. Co w nim takiego ciekawego? 800m i -10% po dość prostej drodze, o dobrym asfalcie, minimalnym ruchu, świetnej widoczności i fajnej przeciw-górce na końcu. Rozkręcam ile 13'tka pozwala, przyjmuje pozycję aero, prędkość jest oszałamiające i po chwili wpadam na podjazd, który pokonuje z rozpędu. Sprawdzam licznik i okazuje się, że jest nowy maks. Dokładnie 88,5km/h, czyli pobijam mój poprzedni (86km/h).
Po zjeździe następuje dość płaski etap trasy. Lecimy na Książnice, przekraczamy starą czwórkę oraz nową czwórkę i wjeżdżamy do Kłaju(?) Stamtąd lecimy po płaskim i pod wiatr do Cikowic, postanawiamy znaleźć kładkę przez rzekę ale jesteśmy po złej stronie lecącej obok magistrali kolejowej E30. Szybka decyzja, wbijamy na nasyp, przekraczamy tory i wędrujemy kawałek po piachu do zejścia na lecącą już po dobrej stronie drogę :) Taki lekki przełaj się zrobił :P Trafiamy na wspomnianą kładkę, lecimy do Bochni, a z niej bokami na Brzesko. Na koniec kilka mocniejszych pociągnięć z Szymkiem i już jesteśmy w Brzesku. Chłopaki lecą do góry, ja odbijam do siebie i po kilku minutach zajeżdżam do domu.
Sądziłem, że Wrzesień będzie stracony po tygodniowej wymuszonej przerwie, ale odrabianie strat poszło bardzo gładko i przyjemnie. W 3 dni zrobiłem 325 km i ponad 3200m w pionie. Całkiem niezły wynik jak dla mnie :)
- DST 117.10km
- Czas 04:23
- VAVG 26.71km/h
- VMAX 88.50km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 1022m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Ostra Limanowska, Tymbark
7:58 dzwoni budzik. Za oknem ponuro, mgliście i wilgotno. I zimno. Ale prognozy dobre, i po skontaktowaniu się z Marcinem zapada decyzja, że jedziemy. 8:40 wyruszam do Brzeska, o tej porze w Niedziele dość pusto. Kilka minut po 9 ruszamy krajówką w stronę Gnojnika. Żeby się rozgrzać zrobiłem długą zmianą aż do Gnojnika, tempo ~32km/h.
Za Gnojnikiem zjeżdżamy z krajówki, i dziurawymi drogami jedziemy przez Gosprzydową do Lipnicy. Jedzie się bardzo przyjemnie, toteż kilometry uciekają. Za Lipnicą kawałek ścianki i zjazd w lewo na Rajbrot. W końcu zrobili tam spory kawał drogi i można się normalnie rozpędzić :) Do Żegociny co chwilę mniejsze i większe hopki. W Żegocinie w lewo i zaczyna się większy podjazd. Cel - Przełęcz Widoma w miejscowości Rozdziele. Jedziemy spokojnie, nie ma się co spinać, to dopiero przedsmak :) Przede mną jedzie sobie Adrian, na ostatnim zakręcie i największym nachyleniu decyduje się przyatakować i udaje się dojechać do góry jako pierwszy.
Na górze w punkcie widokowym chwila przerwy, Marcin częstuje wyśmienitymi batonami energetycznymi domowej roboty :) Zaczynamy zjazd do Laskowej, zjazd byłby super, gdyby nie straszne dziury i koleiny. Wytrzepuje nas konkretnie ale zjeżdżamy cali. Długi fragment drogi prowadzi w dół, dopiero przed Limanową jest lekko pod górkę. Przejeżdżamy szybko przez centrum i już po chwili zaczyna się podjazd pod przełęcz Ostrą, czyli licząc od Limanowej 11km podjazdu o nachyleniu 4%, z czego właściwy podjazd to 6km i 6%.
Tu następuje akcja niczym z TdF. Adrian odjeżdża na jakieś 100m przed nas, ale go spokojnie kontrolujemy. Kolega jednak nie puchnie, więc na kilometr przed końcem lekko przyspieszam i zaczynam go dochodzić. Udaj się siąść na koło, kilkanaście sekund odpoczynku i atakuje. Adrian pozostaje jednak czujny i błyskawicznie przyspiesza i udaje mu się utrzymać koła! Jadę tak chwilę, kolega wychodzi na prowadzenie, zbieram się na kolejny atak. Ten następuje na kilkaset metrów do szczytu. Wstaje z siodła, i daje wszystko, prędkość wzrasta do 29km/h, zyskuje minimalną przewagę ale kolega znów się zrywa i zaczyna dochodzić. Lekko odpuszczam i w końcu daje ostateczny atak, odjeżdżam na jakieś 50m, gdy wydaje mi się, że premia jest moja, widzę, że kolega znów przyspiesza. Robię więc to samo i dopiero po krótkim czasie kolega odpada. Wjeżdżam na szczyt z przewagą 8 sekund, ale w stanie przed zawałowym :P Super walka, dawno takiej frajdy wyścigowej nie miałem :)
Na górze odpoczywamy i ustalamy dalszą trasę. Następuje kawałek zjazdu, ale dość szybko trzeba skręcić w prawo, gdzie czeka nas kawał ściany 15%, jak poinformował nas znak. Ścianę pokonujemy bardzo spokojnie, tym razem Marcin nas urywa i wjeżdża pierwszy. Teraz przed nami ponad 10km zjazdów, i znów Marcin pięknie ucieka i zyskuje kilkaset metrów. Zatrzymujemy się przed Tymbarkiem w sklepie, żeby uzupełnić zapasy, i po chwili ruszamy do Tymbarku. Czeka nas łagdony ale długi podjazd, a potem długi zjazd, bardzo przyjemny.
Mijamy na prędkości Jodłownik i po chwili zaczynamy wspinaczkę do Krasne Lasocice. Po zjeździe kilka km prawie płaskiej drogi, mijamy Łapanów i skręcamy za nim na Sobolów. W Sobolowie kawał solidnego podjazdu, ja z Adrianem zostajemy lekko w tyle, a Marcin niczym lokomotywa wjeżdża na górę. Pełna swoboda ;) Kierujemy się na Nowy Wiśnicz, a po drodze mijamy wiele mniejszych i większych hopek. Czuć je w nogach porządnie. Za Wiśniczem jest już troszkę płaściej, jeszcze 2 małe góreczki, i płasko do Uszwi. Do Brzeska jedziemy bokami. Chłopaki jadą w swoją stronę, a mnie czeka jeszcze 8km do domu. Pokonuje je spokojnie.
Za Gnojnikiem zjeżdżamy z krajówki, i dziurawymi drogami jedziemy przez Gosprzydową do Lipnicy. Jedzie się bardzo przyjemnie, toteż kilometry uciekają. Za Lipnicą kawałek ścianki i zjazd w lewo na Rajbrot. W końcu zrobili tam spory kawał drogi i można się normalnie rozpędzić :) Do Żegociny co chwilę mniejsze i większe hopki. W Żegocinie w lewo i zaczyna się większy podjazd. Cel - Przełęcz Widoma w miejscowości Rozdziele. Jedziemy spokojnie, nie ma się co spinać, to dopiero przedsmak :) Przede mną jedzie sobie Adrian, na ostatnim zakręcie i największym nachyleniu decyduje się przyatakować i udaje się dojechać do góry jako pierwszy.
Na górze w punkcie widokowym chwila przerwy, Marcin częstuje wyśmienitymi batonami energetycznymi domowej roboty :) Zaczynamy zjazd do Laskowej, zjazd byłby super, gdyby nie straszne dziury i koleiny. Wytrzepuje nas konkretnie ale zjeżdżamy cali. Długi fragment drogi prowadzi w dół, dopiero przed Limanową jest lekko pod górkę. Przejeżdżamy szybko przez centrum i już po chwili zaczyna się podjazd pod przełęcz Ostrą, czyli licząc od Limanowej 11km podjazdu o nachyleniu 4%, z czego właściwy podjazd to 6km i 6%.
Tu następuje akcja niczym z TdF. Adrian odjeżdża na jakieś 100m przed nas, ale go spokojnie kontrolujemy. Kolega jednak nie puchnie, więc na kilometr przed końcem lekko przyspieszam i zaczynam go dochodzić. Udaj się siąść na koło, kilkanaście sekund odpoczynku i atakuje. Adrian pozostaje jednak czujny i błyskawicznie przyspiesza i udaje mu się utrzymać koła! Jadę tak chwilę, kolega wychodzi na prowadzenie, zbieram się na kolejny atak. Ten następuje na kilkaset metrów do szczytu. Wstaje z siodła, i daje wszystko, prędkość wzrasta do 29km/h, zyskuje minimalną przewagę ale kolega znów się zrywa i zaczyna dochodzić. Lekko odpuszczam i w końcu daje ostateczny atak, odjeżdżam na jakieś 50m, gdy wydaje mi się, że premia jest moja, widzę, że kolega znów przyspiesza. Robię więc to samo i dopiero po krótkim czasie kolega odpada. Wjeżdżam na szczyt z przewagą 8 sekund, ale w stanie przed zawałowym :P Super walka, dawno takiej frajdy wyścigowej nie miałem :)
Na górze odpoczywamy i ustalamy dalszą trasę. Następuje kawałek zjazdu, ale dość szybko trzeba skręcić w prawo, gdzie czeka nas kawał ściany 15%, jak poinformował nas znak. Ścianę pokonujemy bardzo spokojnie, tym razem Marcin nas urywa i wjeżdża pierwszy. Teraz przed nami ponad 10km zjazdów, i znów Marcin pięknie ucieka i zyskuje kilkaset metrów. Zatrzymujemy się przed Tymbarkiem w sklepie, żeby uzupełnić zapasy, i po chwili ruszamy do Tymbarku. Czeka nas łagdony ale długi podjazd, a potem długi zjazd, bardzo przyjemny.
Mijamy na prędkości Jodłownik i po chwili zaczynamy wspinaczkę do Krasne Lasocice. Po zjeździe kilka km prawie płaskiej drogi, mijamy Łapanów i skręcamy za nim na Sobolów. W Sobolowie kawał solidnego podjazdu, ja z Adrianem zostajemy lekko w tyle, a Marcin niczym lokomotywa wjeżdża na górę. Pełna swoboda ;) Kierujemy się na Nowy Wiśnicz, a po drodze mijamy wiele mniejszych i większych hopek. Czuć je w nogach porządnie. Za Wiśniczem jest już troszkę płaściej, jeszcze 2 małe góreczki, i płasko do Uszwi. Do Brzeska jedziemy bokami. Chłopaki jadą w swoją stronę, a mnie czeka jeszcze 8km do domu. Pokonuje je spokojnie.
- DST 152.90km
- Czas 05:43
- VAVG 26.75km/h
- VMAX 71.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 1860m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Ściana Płaczu, nowy Vmax, mocne tempo
Dzień pełen wrażeń i rekordów. Wyjechaliśmy dopiero o 13 z Brzeska, cały czas główną w kierunku Czchowa. W Gnojniku Szymek łapie gumę z przodu, więc chwila przerwy na łatanie. Udaje się i ruszamy dalej. Przed Tymową na podjeździe Grzesiek atakuje, siadam mu na koło i staram się przeżyć. Urywa mnie na samiutkim końcu, prawie się udało ;)
W Jurkowie na rondzie skręcamy na Nowy Sącz i po zmianach lecimy dość mocnym tempem. Z krajówki zjeżdżamy w Łososinie Dolnej, ale tempo cały czas słuszne, i dalej jedziemy 'pociągiem'. Droga do Laskowej większość czasu idzie lekko w górę, ale zaciąg jest i utrzymujemy grubo ponad 30km/h. Po 45km średnia wynosi 32,2km/h. Nieźle.
Właśnie w Laskowej skręcamy na podjazd. Podjazd to jednak mało powiedziane. To jest jakaś kompletnie szalona ściana, bezlitosny rzeźnik. Na początek przez lasek ledwo 20%, więc myślę sobie 'jest ok'. Zaczyna się zakręt, a przed sobą dosłownie widzę asfalt. Masakra! Walczę o utrzymanie się na rowerze, przednie koło niebezpiecznie unosi się do góry, rama skrzypi jakbym jej nie wiem co robił, nogi powoli odmawiają posłuszeństwa. Grzesiek patrzy w licznik i woła: '26, 27, 28%' Po chwili nie daję rady zarówno ja jak i reszta.
Schodzimy z rowerów, Szymek jest najdalej z przodu. Padam na asfalt, odpoczywam. Po chwili trzebajechać iść, wpiąć się nie ma jak. Idziemy kawałek z buta, Grzesiek patrzy w licznik i mówi: jest 30%. Konkretna ściana... Pykam fotki, akurat stoi słup, który przy drodze wygląda jakby leżał :D Stromizna trzyma dobre 300-400m. Po chwili wypłaszcza się do śmiesznych 23%, chłopaki jadą, ja nie daje rady się wpiąć :P Udaje mi się kawałek dalej i kończę ścianę na kołach. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem!
Po wszystkim następuje zjazd do Limanowej, na szczęście nie tak stromy. Do centrum Limanowej jedziemy bardzo wolno, widać, że nogi zamulone konkretnie bo tempo wynosi jakieś 24km/h :) W Centrum przerwa na obiad. Po wyjściu ustalamy dalsze plany, ale we wszystko miesza się wielka ciemna chmura i to ona w dużej mierze decyduje jak jedziemy. W Koaszarach, chmura nas zahacza i oblewa deszczem. Na szczęście pada na tyle krótko, że nie zaczyna lecieć woda z pod kół, i udaje się ujechać z czystymi rowerami i ciuchami ;)
Potem kawał podjazdu do miejscowości Szyk i fantastyczny zjazd. Kilka super zakrętów, spore nachylenie, świruje z pozycją aero, patrzę na licznik, a tu 82km/h. Myślę, że trzeba to wykorzystać, jest jeszcze troszkę zjazdu, pochylam się jeszcze bardziej i ostatecznie licznik wskazuje 86km/h!!! bez kręcenia korbą! Max pobity o 5km/h :)
Tempo w dalszym ciągu dość mocne, cały czas czyha na nas ta ciemna chmura, dodatkowo generuje w pewnym momencie pioruny i grzmoty. Lepszej motywacji nie ma. Przelatujemy przez Łapanów i lecimy na Łapczycę. Z niej do Bochni lecimy krajową czwórką, przez Bochnię i ostatecznie na boczne drogi przez Rzezawę i Jodłówkę. Od końca Bochni tempo już naprawdę kosmiczne, jak na tyle km w nogach. Niczym pociąg na końcówce etapu wyścigu. Cały czas prędkość oscyluje w granicach 40km/h, mocne zmiany, dolny chwyt, ale co się dziwić - zaczyna padać! Nie możemy dać się zlać tak blisko domu!
Za Jodłówką odłączam się od grupy i najkrótszą drogą cisnę do domu. Zauważam, że średnia wynosi lekko ponad 30km/h, więc postanawiam to utrzymać. Udaje się, dowożę świetną średnią z tej jakże emocjonującej trasy :)
W Jurkowie na rondzie skręcamy na Nowy Sącz i po zmianach lecimy dość mocnym tempem. Z krajówki zjeżdżamy w Łososinie Dolnej, ale tempo cały czas słuszne, i dalej jedziemy 'pociągiem'. Droga do Laskowej większość czasu idzie lekko w górę, ale zaciąg jest i utrzymujemy grubo ponad 30km/h. Po 45km średnia wynosi 32,2km/h. Nieźle.
Właśnie w Laskowej skręcamy na podjazd. Podjazd to jednak mało powiedziane. To jest jakaś kompletnie szalona ściana, bezlitosny rzeźnik. Na początek przez lasek ledwo 20%, więc myślę sobie 'jest ok'. Zaczyna się zakręt, a przed sobą dosłownie widzę asfalt. Masakra! Walczę o utrzymanie się na rowerze, przednie koło niebezpiecznie unosi się do góry, rama skrzypi jakbym jej nie wiem co robił, nogi powoli odmawiają posłuszeństwa. Grzesiek patrzy w licznik i woła: '26, 27, 28%' Po chwili nie daję rady zarówno ja jak i reszta.
Schodzimy z rowerów, Szymek jest najdalej z przodu. Padam na asfalt, odpoczywam. Po chwili trzeba
Po wszystkim następuje zjazd do Limanowej, na szczęście nie tak stromy. Do centrum Limanowej jedziemy bardzo wolno, widać, że nogi zamulone konkretnie bo tempo wynosi jakieś 24km/h :) W Centrum przerwa na obiad. Po wyjściu ustalamy dalsze plany, ale we wszystko miesza się wielka ciemna chmura i to ona w dużej mierze decyduje jak jedziemy. W Koaszarach, chmura nas zahacza i oblewa deszczem. Na szczęście pada na tyle krótko, że nie zaczyna lecieć woda z pod kół, i udaje się ujechać z czystymi rowerami i ciuchami ;)
Potem kawał podjazdu do miejscowości Szyk i fantastyczny zjazd. Kilka super zakrętów, spore nachylenie, świruje z pozycją aero, patrzę na licznik, a tu 82km/h. Myślę, że trzeba to wykorzystać, jest jeszcze troszkę zjazdu, pochylam się jeszcze bardziej i ostatecznie licznik wskazuje 86km/h!!! bez kręcenia korbą! Max pobity o 5km/h :)
Tempo w dalszym ciągu dość mocne, cały czas czyha na nas ta ciemna chmura, dodatkowo generuje w pewnym momencie pioruny i grzmoty. Lepszej motywacji nie ma. Przelatujemy przez Łapanów i lecimy na Łapczycę. Z niej do Bochni lecimy krajową czwórką, przez Bochnię i ostatecznie na boczne drogi przez Rzezawę i Jodłówkę. Od końca Bochni tempo już naprawdę kosmiczne, jak na tyle km w nogach. Niczym pociąg na końcówce etapu wyścigu. Cały czas prędkość oscyluje w granicach 40km/h, mocne zmiany, dolny chwyt, ale co się dziwić - zaczyna padać! Nie możemy dać się zlać tak blisko domu!
Za Jodłówką odłączam się od grupy i najkrótszą drogą cisnę do domu. Zauważam, że średnia wynosi lekko ponad 30km/h, więc postanawiam to utrzymać. Udaje się, dowożę świetną średnią z tej jakże emocjonującej trasy :)
- DST 145.40km
- Czas 04:49
- VAVG 30.19km/h
- VMAX 86.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 1300m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Puszcza Niepołomicka i płasko jak na stole
Miałem jechać na czasówkę do Krakowa ale trochę za późno się wyrobiłem. Toteż padło na Puszcze Niepołomicką bo jeszcze w tym roku tam nie byłem. Trasa masakrycznie płaska. Najpierw przez Rzezawę do Krzeczowa, potem skręt na północ. W Majkowicach nie ogarnąłem zjazdu na kładkę przez Rabę przez co pobłądziłem jakimiś dróżkami, które kończyły się w szczerym polu. W końcu jednak odnalazłem kładkę. Szybka fotka i już byłem po drugiej stronie rzeki.
Tu znów lekko pobłądziłem przez co musiałem zawracać, jednak koniec końców wjechałem do puszczy. Przyjemnie chłodno. Droga prosta jak od linijki, aż po horyzont wąska jasna kreska asfaltu wśród drzew. Zrobiłem kwadratową pętlę i wyjechałem w tym samym miejscu. W jednym momencie natknąłem się na straszny podjazd jak na standardy puszczy. No było z metr przewyższenia na krótkim odcinku jak nic :P
Powrót zaplanowałem jeszcze bardziej północnymi drogami, więc przejechałem tą samą kładką co wcześniej i pojechałem na północ do Uścia Solnego przez Cerekiew. Stamtąd do Szczurowej i potem główną drogą do Przyborowa i do domu, zahaczając o stację w celu nabycia pepsi. Na koniec dokrętka do setki, a co się będę :P
Tu znów lekko pobłądziłem przez co musiałem zawracać, jednak koniec końców wjechałem do puszczy. Przyjemnie chłodno. Droga prosta jak od linijki, aż po horyzont wąska jasna kreska asfaltu wśród drzew. Zrobiłem kwadratową pętlę i wyjechałem w tym samym miejscu. W jednym momencie natknąłem się na straszny podjazd jak na standardy puszczy. No było z metr przewyższenia na krótkim odcinku jak nic :P
Powrót zaplanowałem jeszcze bardziej północnymi drogami, więc przejechałem tą samą kładką co wcześniej i pojechałem na północ do Uścia Solnego przez Cerekiew. Stamtąd do Szczurowej i potem główną drogą do Przyborowa i do domu, zahaczając o stację w celu nabycia pepsi. Na koniec dokrętka do setki, a co się będę :P
- DST 100.00km
- Czas 03:32
- VAVG 28.30km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 31.0°C
- Podjazdy 170m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Nad jezioro Rożnowskie zahaczając o jakieś szalone ściany :P
Kolejny fajny wypad z ekipą. Upał straszny, full lampa i mocny wiatr nie przeszkodziły w fajnej pętli. Po zjechaniu się ruszyliśmy na Zakliczyn dając na początek dość mocne tempo pod wiatr. Po drodze podjazd do Gwoźdźca, pierwszy z wielu dziś. Przez Zakliczyn prosto w kierunku Sącza, choć oczywiście do Sącza nie dojechaliśmy. Trafił się podjazd w miejscowości Bujne z bardzo zdradliwym zjazdem (niewidzialne koleiny wyrywające kierownice z ręki, coś a'la Contandor :P)
Po chwili przerwa na sklep i już za chwilę pierwsza z ciężkich stromych ścian wynalezione jakoś przez Szymka. Na pierwszy rzut ~1,4km o nachyleniu 13% z maksymalnym nachyleniem na 100m wynoszącym 25% (dane z Geocontext-Profiler). Potem bardzo niebezpieczny kręty zjazd, klocki płakały :D i zaraz potem następna sztajfa. 2,8km o nachyleniu 9% i maks na 100m - znów 25% ale było też 22%, 18% i kilka po 15% :D Wesoło.
Potem za to, sporo kilometrów zjazdu aż do głównej drogi z Sącza. Tam skręciliśmy w prawo na Gródek Nad Dunajcem. Za Gródkiem podjazd do Rożnowa, po którym zrobiliśmy przerwę nad jeziorkiem. Dotarłem tam kilka minut później niż reszta bo zbłądziłem :P Po przerwie mocne tempo do promu w Tropiu i potem krajówką na Jurków, bardzo mocno znów. Wpadł utracony niedawno KOM :)
Na rondzie dość niestandardowo w lewo i znów krajówką w stronę Brzeska. Jeszcze na koniec kawał podjazdu do Tymowej, gdzie zaczęło być kryzysowo, potem na zjeździe do Gnojnika super mocna zmiana Szymka, po zjeździe chwilę ja pociągnąłem, potem kilka zmian i przed samym Brzeskiem jak Grzesiek pociągnąłem - poległem. Jak zwykle pod koniec :P
Kawał nowych terenów zwiedzonych, chillout nad jeziorem :P i mocne tempo. Nogi to czują ;]
Po chwili przerwa na sklep i już za chwilę pierwsza z ciężkich stromych ścian wynalezione jakoś przez Szymka. Na pierwszy rzut ~1,4km o nachyleniu 13% z maksymalnym nachyleniem na 100m wynoszącym 25% (dane z Geocontext-Profiler). Potem bardzo niebezpieczny kręty zjazd, klocki płakały :D i zaraz potem następna sztajfa. 2,8km o nachyleniu 9% i maks na 100m - znów 25% ale było też 22%, 18% i kilka po 15% :D Wesoło.
Potem za to, sporo kilometrów zjazdu aż do głównej drogi z Sącza. Tam skręciliśmy w prawo na Gródek Nad Dunajcem. Za Gródkiem podjazd do Rożnowa, po którym zrobiliśmy przerwę nad jeziorkiem. Dotarłem tam kilka minut później niż reszta bo zbłądziłem :P Po przerwie mocne tempo do promu w Tropiu i potem krajówką na Jurków, bardzo mocno znów. Wpadł utracony niedawno KOM :)
Na rondzie dość niestandardowo w lewo i znów krajówką w stronę Brzeska. Jeszcze na koniec kawał podjazdu do Tymowej, gdzie zaczęło być kryzysowo, potem na zjeździe do Gnojnika super mocna zmiana Szymka, po zjeździe chwilę ja pociągnąłem, potem kilka zmian i przed samym Brzeskiem jak Grzesiek pociągnąłem - poległem. Jak zwykle pod koniec :P
Kawał nowych terenów zwiedzonych, chillout nad jeziorem :P i mocne tempo. Nogi to czują ;]
- DST 133.90km
- Czas 04:40
- VAVG 28.69km/h
- VMAX 69.00km/h
- Temperatura 32.0°C
- Podjazdy 1667m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Działo się...
Świąteczna jazda w dużej grupie. O 9 ruszyliśmy z rynku w Brzesku z kolegami z Bochni. Było nas 7 osób ale jeszcze 2 dołączyły w trasie. Najpierw więc bokiem do Uszwi, gdzie mieliśmy spotkać 8'go kolegę, ale gdy my jechaliśmy bokami z Brzeska, on pojechał główną nam na spotkanie :) Szybki telefon i kilka minut i się spotkaliśmy. Ruszyliśmy kawałek główną do Zawady, potem już bokami na Lewniową. Na podjeździe Szymek łapie gumę. Łatka nie siadła więc dałem mu swoją dętkę i po kilku minutach ruszyliśmy dalej.
W Jurkowie dołączył Grzesiek. Znów kawałek główną i w Czchowie w lewo na prom prze Dunajec do Piasków D. Tam kawałek kiepskiego asfaltu ale jakoś przejechaliśmy. Potem dość długi podjazd przez Rudą Kameralną do Dzierżanin, i fajny zjazd do Paleśnicy.
Od Paleśnicy znów fajnym asfaltem do Jamnej na główny podjazd. Według stravy 1,6km ale średnie nachylenie aż 10%, podjazd robi wrażenie. Podjechaliśmy go jednak w miarę sprawnie. Po chwili kilkaset metrów zjazdu szutrem ale za to potem super asfalt w dół. Poleciałem trochę zbyt agresywnie i naprawdę ledwo ledwo wyrobiłem na dole na zakręcie ;)
W Siekierczynie znów spoko ścianka, i po chwili przerwa na sklep. Ależ się trafił sklep w Bruśniku... Czas tam zatrzymał się jakieś 20 lat temu :) Sklep w prywatnym domu, podwórko w stylu wiejskim i 30 chłopa sobie siedzi, gdzie popadnie i popija piwko :) Zdaje się, że 'uczestniczyli' we mszy, bo kościół kilkaset metrów dalej ;)
Nie przejechaliśmy 200 metrów, gdy zdarzył się kolejny defekt. Bartkowi strzelił łańcuch. Na ratunek znów ja ze spinką, choć on ma 9rz napęd, a spinka do 9rz. Trzeba było jeszcze znaleźć kogoś z narzędziami żeby wybić sworzeń w łańcuchu bo nasze próby z impusem i kamieniami nic nie dały ;) Udało się znaleźć niedaleko gospodarstwo z imadłem i udało się złożyć łańcuch do kupy. Lekko skakało ale bez problemu Bartek dojechał jeszcze dobre kilkadziesiąt km.
W Ciężkowicach odbiliśmy na Kąśną. Po jakimś czasie oderwała się od nas spiesząca się trójka kolegów, a my sobie jechaliśmy dalej. Wiatr dawał w kość, ale jakoś szło, najgorzej koło i za Zakliczynem. Z Zakliczyna do Melsztyna, potem kawałek do góry w Lewniowej, gdzie znów przytrafiła się guma :) Nieźle. Była jednak dętka w zapasie więc się koledzy uporali ze zmianą i pojechaliśmy dalej już tylko we czwórkę, bo reszta też pojechała bo się trochę spieszyli.
W Uszwi zatrzymaliśmy się na stacji, i pojechaliśmy dalej na Nowy Wiśnicz odwieźć kolegów z Bochni. Więc do Bochni przez Wiśnicz, i potem już we dwójkę z Szymkiem czwórką do Brzeska. No i potem już sam do domu :)
Nie spodziewałem się tylu km, no i tylu przygód. Ale jak powiedział jeden z kolegów potem będziemy miło wspominać tą wycieczkę i ma zupełną rację. Było super, jazda w większej grupie to zupełnie inny poziom, jest po prostu świetnie.
Trochę się nawet ujechałem powiem szczerze, na końcu nogi było porządnie czuć.
W Jurkowie dołączył Grzesiek. Znów kawałek główną i w Czchowie w lewo na prom prze Dunajec do Piasków D. Tam kawałek kiepskiego asfaltu ale jakoś przejechaliśmy. Potem dość długi podjazd przez Rudą Kameralną do Dzierżanin, i fajny zjazd do Paleśnicy.
Od Paleśnicy znów fajnym asfaltem do Jamnej na główny podjazd. Według stravy 1,6km ale średnie nachylenie aż 10%, podjazd robi wrażenie. Podjechaliśmy go jednak w miarę sprawnie. Po chwili kilkaset metrów zjazdu szutrem ale za to potem super asfalt w dół. Poleciałem trochę zbyt agresywnie i naprawdę ledwo ledwo wyrobiłem na dole na zakręcie ;)
W Siekierczynie znów spoko ścianka, i po chwili przerwa na sklep. Ależ się trafił sklep w Bruśniku... Czas tam zatrzymał się jakieś 20 lat temu :) Sklep w prywatnym domu, podwórko w stylu wiejskim i 30 chłopa sobie siedzi, gdzie popadnie i popija piwko :) Zdaje się, że 'uczestniczyli' we mszy, bo kościół kilkaset metrów dalej ;)
Nie przejechaliśmy 200 metrów, gdy zdarzył się kolejny defekt. Bartkowi strzelił łańcuch. Na ratunek znów ja ze spinką, choć on ma 9rz napęd, a spinka do 9rz. Trzeba było jeszcze znaleźć kogoś z narzędziami żeby wybić sworzeń w łańcuchu bo nasze próby z impusem i kamieniami nic nie dały ;) Udało się znaleźć niedaleko gospodarstwo z imadłem i udało się złożyć łańcuch do kupy. Lekko skakało ale bez problemu Bartek dojechał jeszcze dobre kilkadziesiąt km.
W Ciężkowicach odbiliśmy na Kąśną. Po jakimś czasie oderwała się od nas spiesząca się trójka kolegów, a my sobie jechaliśmy dalej. Wiatr dawał w kość, ale jakoś szło, najgorzej koło i za Zakliczynem. Z Zakliczyna do Melsztyna, potem kawałek do góry w Lewniowej, gdzie znów przytrafiła się guma :) Nieźle. Była jednak dętka w zapasie więc się koledzy uporali ze zmianą i pojechaliśmy dalej już tylko we czwórkę, bo reszta też pojechała bo się trochę spieszyli.
W Uszwi zatrzymaliśmy się na stacji, i pojechaliśmy dalej na Nowy Wiśnicz odwieźć kolegów z Bochni. Więc do Bochni przez Wiśnicz, i potem już we dwójkę z Szymkiem czwórką do Brzeska. No i potem już sam do domu :)
Nie spodziewałem się tylu km, no i tylu przygód. Ale jak powiedział jeden z kolegów potem będziemy miło wspominać tą wycieczkę i ma zupełną rację. Było super, jazda w większej grupie to zupełnie inny poziom, jest po prostu świetnie.
Trochę się nawet ujechałem powiem szczerze, na końcu nogi było porządnie czuć.
- DST 154.80km
- Czas 05:40
- VAVG 27.32km/h
- VMAX 75.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 1435m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze