Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2015
Dystans całkowity: | 1082.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 42:40 |
Średnia prędkość: | 25.37 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.00 km/h |
Suma podjazdów: | 9271 m |
Liczba aktywności: | 27 |
Średnio na aktywność: | 40.09 km i 1h 34m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 8 listopada 2015
Kategoria Szosa
239. Lato!
Ależ dzień! Co prawda wiało nieprawdopodobnie mocno ale co z tego skoro temperatura dobiło do 19 stopni!? Wyjechałem krótko po 10 wyubierany niczym w zimie. Drogi niestety zupełnie mokre bo nie zdążyły wyschnąć po nocnych opadach deszczu. No ale nic, pierwsze kilkaset metrów bólu i już po tym czasie wszystko uwalone więc można było skupić się na jeździe. Po 3 kilometrach zrobiło się gorąco. Za gorąco na długie spodnie i rękawki. Zatrzymałem się więc w połowie serwisówek i ściągnąłem rękawki i rękawiczki. Pomyślałem, że fajnie by było pojechać dalej na krótko. Szybkie przemyślenie sytuacji: do domu nie chcę mi się wracać bo jest pod wiatr. Znajduje wysokie krzaki i tam wbijam żeby się szybko przebrać :D Po chwili mogłem więc kontynuować w stroju "letnim". Fantastycznie znów w ten sposób pojeździć...
Udałem się do Biadolin i potem poleciałem na Łysą Górą, gdzie zaczęły się przewyższenia. Drogi już zaczęły być suche na tym etapie, choć nie stanowiło już to większej różnicy:
Zjechałem do Gwoźdzca, tam oczywiście znów podjazd. Na dole masa ludzi bo akurat wyleźli z kościoła więc trzeba było uważać na niedzielnych miszczów kierownicy. Przebrnąłem jakoś nawet nieźle bo tylko 2 razy musiałem wymijać ślepaków :) Skręciłem do Złotej i tam zrobiłem mini pętelkę żeby dorzucić kilometrów. Potem lecę sobie do Porąbki, akurat zaczynał się mecz więc obejrzałem pierwsze 3 minuty. Bramki nie padły więc lecę dalej - pętla przez Porąbkę i z powrotem obok stadionu w kierunku Bocheńca. Podjeżdżało się fajnie, bo pod górę nie było aż tak czuć strasznego wiatru. Zjazd rekordowo powolny.
Następnie pojechałem do Brzeska. Tam na szczęście mszy żadnej nie było więc malutki ruch. Przejechałem przez centrum i skręciłem na jajowatym rondzie w dół żeby polecieć sobie na Jasień, w którym wpadł kolejny podjazd. Potem dotarłem do Jodłówki, tu też odbiłem z drogi żeby nadłożyć drogi przez Dąbrówkę. Serwisówki wzdłuż autostrady leciały centralnie pod wiatr masakra totalna! Potem już dość standardowy powrót przez Mokrzyskę do domu. Po przebraniu się rower trafił na stojak i trzeba go było porządnie umyć, co uczyniłem z przyjemnością ;)
Udałem się do Biadolin i potem poleciałem na Łysą Górą, gdzie zaczęły się przewyższenia. Drogi już zaczęły być suche na tym etapie, choć nie stanowiło już to większej różnicy:
Zjechałem do Gwoźdzca, tam oczywiście znów podjazd. Na dole masa ludzi bo akurat wyleźli z kościoła więc trzeba było uważać na niedzielnych miszczów kierownicy. Przebrnąłem jakoś nawet nieźle bo tylko 2 razy musiałem wymijać ślepaków :) Skręciłem do Złotej i tam zrobiłem mini pętelkę żeby dorzucić kilometrów. Potem lecę sobie do Porąbki, akurat zaczynał się mecz więc obejrzałem pierwsze 3 minuty. Bramki nie padły więc lecę dalej - pętla przez Porąbkę i z powrotem obok stadionu w kierunku Bocheńca. Podjeżdżało się fajnie, bo pod górę nie było aż tak czuć strasznego wiatru. Zjazd rekordowo powolny.
Następnie pojechałem do Brzeska. Tam na szczęście mszy żadnej nie było więc malutki ruch. Przejechałem przez centrum i skręciłem na jajowatym rondzie w dół żeby polecieć sobie na Jasień, w którym wpadł kolejny podjazd. Potem dotarłem do Jodłówki, tu też odbiłem z drogi żeby nadłożyć drogi przez Dąbrówkę. Serwisówki wzdłuż autostrady leciały centralnie pod wiatr masakra totalna! Potem już dość standardowy powrót przez Mokrzyskę do domu. Po przebraniu się rower trafił na stojak i trzeba go było porządnie umyć, co uczyniłem z przyjemnością ;)
- DST 82.40km
- Czas 03:08
- VAVG 26.30km/h
- VMAX 64.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 910m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 7 listopada 2015
Kategoria Góral
238. Na góralu w deszczu
Jak tylko przygotowałem sobie ubranie na szosę to właśnie wtedy z zaskoczenia zaczęło padać. Smutek. Myślałem, że obejdzie się więc dziś bez rowera ale jednak musiałem coś przekręcić. Wyszedłem więc tuż przed 16 na górala. W dalszym ciągu padało. Pojechałem z lampami do Sterkowca zobaczyć jak idą prace przy torowisku. Idą całkiem nieźle, choć przez najbliższe dni będę musiał się trzymać z dala od tamtego miejsca jadąc szosą - błoto, bardzo dużo błota. W zasadzie tyle, niecałe 9km co na tym rowerze jest i tak dużą ilością :P
- DST 8.80km
- Czas 00:28
- VAVG 18.86km/h
- VMAX 33.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 44m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 listopada 2015
Kategoria Szosa
237. Godów
Ciąg dalszy zimna. Dziś trochę lepiej ale i tak 3-4 stopnie to nie jest to co nazywam komfortową temperaturą. Pojechałem w kierunku Biadolin i Łoponia, potem kawałek krajówki i skręciłem do Łysej Góry. Wpadł tam podjazd pod Godów. Potem standardowy powrót przez Dębno i Maszkienice. Przejazd kolejowy w Sterkowu nabiera kształtów. Na dniach powinno by przjezdne dla rowerów :)
Bikestats robi jakieś problemy z ładowaniem zdjęć... Pojawia się różowy komunikat "Plik załadowany częściowo". Od 2 dni nie mogę wrzucić normalnie zdjęć tylko muszę linkować
Bikestats robi jakieś problemy z ładowaniem zdjęć... Pojawia się różowy komunikat "Plik załadowany częściowo". Od 2 dni nie mogę wrzucić normalnie zdjęć tylko muszę linkować
- DST 40.70km
- Czas 01:41
- VAVG 24.18km/h
- VMAX 64.00km/h
- Temperatura 4.0°C
- Podjazdy 412m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 5 listopada 2015
Kategoria Szosa
236. Stratus
No i koniec dobrego. Jeszcze rano świeciło słońce i było +12 stopni około 10 rano. Potem nadszedł stratus, zrobiło się ciemno, pojawiły się mgły. Temperatura momentalnie spadła do 4 stopni. Wyjechałem po 14, ubrany w 4 warstwy a i tak czułem zimno. Dziś był to rodzaj zimna, które przenika do szpiku kości przez wszystko. Temperatura leciała na łeb i szyję, przy wyjeździe było 3,2 stopnia, po 15 kilometrach 1,5 stopnia, a pod domem 1,1 stopnia!
Tętno bardzo niskie, tempo też bardzo niskie, trasa krótka. Podjechany Godów jedynie, a tak to płasko.
Tętno bardzo niskie, tempo też bardzo niskie, trasa krótka. Podjechany Godów jedynie, a tak to płasko.
- DST 30.80km
- Czas 01:15
- VAVG 24.64km/h
- VMAX 64.00km/h
- Temperatura 1.0°C
- Podjazdy 315m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 4 listopada 2015
Kategoria Szosa
235. Jaworsko tuż przed zachodem
Stosunkowo późny wyjazd. W Lipcu nazwałbym go raczej dość wczesnym no ale w Listopadzie wyjeżdzając tuż po 14 trzeba brać pod uwagę, że dzień raczej się powoli kończy... Dziś więc pod presją uciekającego czasu bo nie wziąłem oświetlenia. Pojechałem więc w kierunku Biadolin. Przy wyjeździe jeszcze przyjemnie ciepło ale z biegiem czasu robiło się chłodniej. Przeciąłem krajówkę i pojechałem w kierunku Jaworska. Tak więc przede mną podjazd. Tempo spokojne, z góry niezłe widoki.
Zjechałem do Gwoźdzca i tam znów podjazd. Słońce już nisko nad horyzontem, na zjeździe droga była już w cieniu i było naprawdę zimno. Na koniec dorzuciłem jeszcze wspinaczkę pod Godów, stamtąd widoki genialne na panoramę przy zachodzącym powoli słońcu. Od Godowa włączony tryb czasówki żeby zdążyć przed zmrokiem. Tak więc najkrótsza trasa przez Dębno i Maszkienice. 500m przed domem na wiadukcie przerwa bo akurat słońce chowało się za horyzontem. Piękne widoki ponownie! Oprócz tego dziś dosłownie w co trzecim domu palili ogniska, więc momentami ciężko się jechało przez dym. Na tyle dużo tego było, że na ciuchach czuć zapach tego dymu.
Zjechałem do Gwoźdzca i tam znów podjazd. Słońce już nisko nad horyzontem, na zjeździe droga była już w cieniu i było naprawdę zimno. Na koniec dorzuciłem jeszcze wspinaczkę pod Godów, stamtąd widoki genialne na panoramę przy zachodzącym powoli słońcu. Od Godowa włączony tryb czasówki żeby zdążyć przed zmrokiem. Tak więc najkrótsza trasa przez Dębno i Maszkienice. 500m przed domem na wiadukcie przerwa bo akurat słońce chowało się za horyzontem. Piękne widoki ponownie! Oprócz tego dziś dosłownie w co trzecim domu palili ogniska, więc momentami ciężko się jechało przez dym. Na tyle dużo tego było, że na ciuchach czuć zapach tego dymu.
- DST 50.80km
- Czas 01:51
- VAVG 27.46km/h
- VMAX 64.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 586m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
234. w poszukiwaniu progu...
Prawie nie wiało i było bardzo ciepło. Licznik w pewnym momencie pokazał 17,8 stopnia! Dzisiaj zrobiłem sobie 30 minutowy test na znalezienie tętna na progu mleczanowym. Przyda się przy jakiś treningach przed sezonem jeśli do takich dojdzie. Wyznaczyłem możliwie optymalną trasę, czyli taką bez świateł, skrzyżowań i dużego ruchu. Krajówka odpadła natychmiast (światła), serwisówki też (trzeba by zrobić 2 nawroty o 180 stopni) i w końcu udało sie narysować 20km prawie idealnej trasy. Znalazłem ją w miejscowości Wał Ruda na drodze wojewódzkiej w kierunku Niepołomic. 20km wypadło w Uściu Solnym, po drodze jedynie jedno rondo. Ruch malutki, asfalt super, brak świateł i stopów.
Tak więc pojechałem tam przez las radłowski, w którym było chłodno i wilgotno. Dotarłem na miejsce i lecę. Celem było przejechać 30 minut na 100%. Średnie tętno ostatnich 20 minut w teorii daje tętno na progu mleczanowym, które jest kluczowe przy planowaniu treningów z pomiarem pulsu. Było w miarę ciężko, pierwsze 10 minut troszkę planowo odpuszczone, a potem już rura do Uścia Solnego. Średnie wyszło 178 uderzeń na minutę, ale mam wrażenie, że nie poleciałem tego na 100% i teraz w sumie nie wiem jak to traktować. W Lipcu w podobnej próbie uzyskałem 185 uderzeń na minutę. hmmm...
No ale nic. Z Uścia wróciłem sobie obok sanktuarium w Okulicach i przez Bucze.
Czasówka w skrócie:
Tak więc pojechałem tam przez las radłowski, w którym było chłodno i wilgotno. Dotarłem na miejsce i lecę. Celem było przejechać 30 minut na 100%. Średnie tętno ostatnich 20 minut w teorii daje tętno na progu mleczanowym, które jest kluczowe przy planowaniu treningów z pomiarem pulsu. Było w miarę ciężko, pierwsze 10 minut troszkę planowo odpuszczone, a potem już rura do Uścia Solnego. Średnie wyszło 178 uderzeń na minutę, ale mam wrażenie, że nie poleciałem tego na 100% i teraz w sumie nie wiem jak to traktować. W Lipcu w podobnej próbie uzyskałem 185 uderzeń na minutę. hmmm...
No ale nic. Z Uścia wróciłem sobie obok sanktuarium w Okulicach i przez Bucze.
Czasówka w skrócie:
- DST 64.00km
- Czas 02:05
- VAVG 30.72km/h
- VMAX 49.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 120m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
233. Jaworsko. Ponownie w grupie :)
Trzeci dzień - trzeci raz w grupie i trzeci wariant trasy. Padło na pętle przez Jaworsko. Wyruszyłem o 10:45 w kierunku Sterkowca. Tam mały przełaj przez tory i mogłem sunąć dalej w kierunku Brzeska. W centrum byłem 2 minuty przed czasem. Dominik już był, a Marcin dojechał chwilę potem. Ruszyliśmy na Jadowniki szybko opuszczając dość ruchliwe centrum miasta. W Jadownikach skręt w bok i wspinaczka pod Bocheniec. Trochę mi dało popalić tempo, wartości pulsu na liczniku przez cały dzień wysokie na podjazdach. Na zjeździe to ja byłem za to najszybszy, pozytyw dużej wagi :P
Polecieliśmy standardowo na Niedźwiedzę, gdzie czekał na nas podjazd do Gwoźdzca. Ponownie było ciężko dokręcić na końcu. Chwila odpoczynku na zjeździe i już jechaliśmy w stronę Jaworska. Dziś zamiast serpentyn padło na wariant "po płytach". Nazwa wzięła się od tego, że przez dobre 3 lata z powodu osuwiska ziemi trzeba było tam przeciskać się przez czyjąś działkę po drodze zrobionej z betonowych płyt. Jakoś rok temu w końcu zrobili nową drogę ale nazwa została :)
Po zjechaniu do Łysej Góry skręciliśmy w lewo bezpośrednio na podjazd pod Godów. Dominik spokojnie sobie odjeżdżał, a myśmy się męczyli :) Na końcu zostałem nawet z tyłu. Zjechaliśmy technicznym zjazdem do Dębna i zaczęło się płaskie. Pojechaliśmy sobie na Biadoliny przez boczną drogę prowadzącą przez Perłę. Na końcu drogi próg zwalniający więc przyspieszyłem do równych 50km/h i przeskoczyłem go sobie :P
Dokręciliśmy jeszcze do Borzęcina, tam kilka kilometrów bardzo mocnej jazdy. Każdy dał po długiej mocnej zmianie, tak dobrze ponad cztery dychy. Na końcu swojej pojawiła się wartość 98% na pulsometrze hehe. W Przyborowiu Dominik odłączył się i pojechał w kierunku domu. Ja zrobiłem podobnie chwilę potem w Szczepanowie.
Polecieliśmy standardowo na Niedźwiedzę, gdzie czekał na nas podjazd do Gwoźdzca. Ponownie było ciężko dokręcić na końcu. Chwila odpoczynku na zjeździe i już jechaliśmy w stronę Jaworska. Dziś zamiast serpentyn padło na wariant "po płytach". Nazwa wzięła się od tego, że przez dobre 3 lata z powodu osuwiska ziemi trzeba było tam przeciskać się przez czyjąś działkę po drodze zrobionej z betonowych płyt. Jakoś rok temu w końcu zrobili nową drogę ale nazwa została :)
Po zjechaniu do Łysej Góry skręciliśmy w lewo bezpośrednio na podjazd pod Godów. Dominik spokojnie sobie odjeżdżał, a myśmy się męczyli :) Na końcu zostałem nawet z tyłu. Zjechaliśmy technicznym zjazdem do Dębna i zaczęło się płaskie. Pojechaliśmy sobie na Biadoliny przez boczną drogę prowadzącą przez Perłę. Na końcu drogi próg zwalniający więc przyspieszyłem do równych 50km/h i przeskoczyłem go sobie :P
Dokręciliśmy jeszcze do Borzęcina, tam kilka kilometrów bardzo mocnej jazdy. Każdy dał po długiej mocnej zmianie, tak dobrze ponad cztery dychy. Na końcu swojej pojawiła się wartość 98% na pulsometrze hehe. W Przyborowiu Dominik odłączył się i pojechał w kierunku domu. Ja zrobiłem podobnie chwilę potem w Szczepanowie.
- DST 67.60km
- Czas 02:33
- VAVG 26.51km/h
- VMAX 75.00km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 768m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
232. Początek Listopada też w grupie
Dziś już we trójkę. Tereny bardziej pagórkowate. Na początek bokami do Nowego Wiśnicza, a potem kawałek trasą Galicji z przed ponad roku. Było więc kawał pod górę, a potem trochę mi się popieprzyły zjazdy - myślałem o innym prostym, a tu nagle zakręt 90 stopni w lewo, a na drodze woda i liście :D Trochę cieplej się zrobiło ale udało się zwolnić i pokonać łuk bez problemów. Potem Marcin pokierował nas bokami w stronę Siedlca, dla mnie sporo nowych, bocznych dróg. Bardzo fajnych na dodatek. Fajne widoki z góry. Ominęliśmy krajówkę i znów bokami dotarliśmy do Bochni, którą przejechaliśmy po północnej stronie omijając tym samym centrum. Na koniec powrót przez Rzezawę. Ruch raczej mało, za wyjątkiem cmentarzy, gdzie panował chaos.
- DST 71.70km
- Czas 02:50
- VAVG 25.31km/h
- VMAX 61.00km/h
- Podjazdy 785m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze