Wpisy archiwalne w kategorii
>100km
Dystans całkowity: | 13250.78 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 487:54 |
Średnia prędkość: | 26.74 km/h |
Maksymalna prędkość: | 88.50 km/h |
Suma podjazdów: | 126573 m |
Maks. tętno maksymalne: | 206 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 168 (82 %) |
Suma kalorii: | 51027 kcal |
Liczba aktywności: | 109 |
Średnio na aktywność: | 121.57 km i 4h 33m |
Więcej statystyk |
Bochnia, Rozdziele, Łososina
W końcu udało się przejechać suchym kołem :) Wraz z Szymkiem i Grześkiem przejechaliśmy dość ciężką pętle. Najpierw spotkałem się z Grześkiem w Sterkowcu i pojechaliśmy do Brzeska spotkać Szymka. Potem szybkie ustalenia co do trasy i ruszyliśmy w kierunku Jasienia.
Za Jasieniem nowa dla wszystkich i słaba droga do Brzeźnicy. Dziur co nie miara i zamiast asfaltu - płyty. Wyjechaliśmy jednak cali w Brzeźnicy i potem na dół i z powrotem do góry na Bochnię. Ominęliśmy jednak centrum Bochni i pokierowaliśmy się na Pogwizdów. Kilka długich podjazdów, parę fajnych zjazdów...
W Woli Nieszkowskiej długa i stroma ściana, która tylko udawała asfaltową bo była zrobiona z dziur i kamyczków :) i na dodatek na szczycie zamieniła się w błotnistą leśną ścieżkę :D Trza było po tych kamyczkach zjechać na dół i tam Grzesiek złapał gumę. Więc przymusowy postój, udało się załatać dętkę i ruszyliśmy dalej.
Trasa wiodła, gdzieś przez Sobolów i Trzcianę, kawałek dość płaski, ale kolejne górki pojawiły się w m. Ujazd. Minęliśmy Kamionną, i wyjehcaliśmy w Żegocinie, a z niej zdecydowaliśmy udać się na Rozdziele. Grzesiek pognał przodem i tyle go widzieliśmy, a ja z Szymkiem własnym tempem wjechaliśmy do góry. Jak zawsze widoki z Rodziela obłędne :) Dość ciekawie wygląda stamtąd stacja narciarska Laskowa-Kamionna: wąski 'język' śniegu pośród wszechobecnej szarości i zieleni.
Po zjechaniu z Rozdziela i skręceniu na Laskową zaczął się etap w teorii idealny: kilkanaście kilometrów lekko w dół... Ale jak w tamtym roku, góry dały się we znaki, chłopaki narzucili ostre tempo i po jakimś czasie zacząłem lekko odstawać. Do Łososiny nie było tragedii ale ta nastąpiła ZNÓW po wjechaniu na krajową 75. Jechałem tamtędy w grupie kilka razy i zawsze miałem tam problemy. To taka moja przeklęta droga. I tym razem, po jakimś czasie mnie odcięło, choć tym razem trzymałem przynajmniej 25km/h, a nie jak w tamtym roku 18km/h :P
Za rondem w Jurkowie skręciliśmy na Złotą, Szymek pojechał dalej, a ja z Grześkiem skręciliśmy na podjazd do Złotej. cóż mogę powiedzieć? normalnie pewnie koło 15km/h, dziś 7-8km/h....
Podjazd nie chciał się skończyć, a gdy to nastąpiło pojawił się nowy problem, zrobiło się przeraźliwie zimno. W ciągu kilku minut temp. spadła o kilka stopni (do około 3 stopni ledwie). Tragicznie się jechało. Grzesiek odbił na Godów żeby się rozgrzać, ja bym pewnie umarł po 10m kolejnego podjazdu.
W Porąbce zrobiłem sobie 3 minuty przerwy i to dużo dało, bo jako takie siły wróciły i udało się dojechać do domu tempem powiedzmy dopuszczalnym.
Dość nieoczekiwanie super dystnas, masa metrów w górę i jak zawsze super wycieczka z chłopakami. Wytyrali mnie bezlitośnie ale było fajnie :)










Za Jasieniem nowa dla wszystkich i słaba droga do Brzeźnicy. Dziur co nie miara i zamiast asfaltu - płyty. Wyjechaliśmy jednak cali w Brzeźnicy i potem na dół i z powrotem do góry na Bochnię. Ominęliśmy jednak centrum Bochni i pokierowaliśmy się na Pogwizdów. Kilka długich podjazdów, parę fajnych zjazdów...
W Woli Nieszkowskiej długa i stroma ściana, która tylko udawała asfaltową bo była zrobiona z dziur i kamyczków :) i na dodatek na szczycie zamieniła się w błotnistą leśną ścieżkę :D Trza było po tych kamyczkach zjechać na dół i tam Grzesiek złapał gumę. Więc przymusowy postój, udało się załatać dętkę i ruszyliśmy dalej.
Trasa wiodła, gdzieś przez Sobolów i Trzcianę, kawałek dość płaski, ale kolejne górki pojawiły się w m. Ujazd. Minęliśmy Kamionną, i wyjehcaliśmy w Żegocinie, a z niej zdecydowaliśmy udać się na Rozdziele. Grzesiek pognał przodem i tyle go widzieliśmy, a ja z Szymkiem własnym tempem wjechaliśmy do góry. Jak zawsze widoki z Rodziela obłędne :) Dość ciekawie wygląda stamtąd stacja narciarska Laskowa-Kamionna: wąski 'język' śniegu pośród wszechobecnej szarości i zieleni.
Po zjechaniu z Rozdziela i skręceniu na Laskową zaczął się etap w teorii idealny: kilkanaście kilometrów lekko w dół... Ale jak w tamtym roku, góry dały się we znaki, chłopaki narzucili ostre tempo i po jakimś czasie zacząłem lekko odstawać. Do Łososiny nie było tragedii ale ta nastąpiła ZNÓW po wjechaniu na krajową 75. Jechałem tamtędy w grupie kilka razy i zawsze miałem tam problemy. To taka moja przeklęta droga. I tym razem, po jakimś czasie mnie odcięło, choć tym razem trzymałem przynajmniej 25km/h, a nie jak w tamtym roku 18km/h :P
Za rondem w Jurkowie skręciliśmy na Złotą, Szymek pojechał dalej, a ja z Grześkiem skręciliśmy na podjazd do Złotej. cóż mogę powiedzieć? normalnie pewnie koło 15km/h, dziś 7-8km/h....
Podjazd nie chciał się skończyć, a gdy to nastąpiło pojawił się nowy problem, zrobiło się przeraźliwie zimno. W ciągu kilku minut temp. spadła o kilka stopni (do około 3 stopni ledwie). Tragicznie się jechało. Grzesiek odbił na Godów żeby się rozgrzać, ja bym pewnie umarł po 10m kolejnego podjazdu.
W Porąbce zrobiłem sobie 3 minuty przerwy i to dużo dało, bo jako takie siły wróciły i udało się dojechać do domu tempem powiedzmy dopuszczalnym.
Dość nieoczekiwanie super dystnas, masa metrów w górę i jak zawsze super wycieczka z chłopakami. Wytyrali mnie bezlitośnie ale było fajnie :)










- DST 125.40km
- Czas 05:05
- VAVG 24.67km/h
- VMAX 67.00km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 1560m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
22km + 30x2,5 pętla = pierwsza seta w sezonie :)
Znów zaszalałem. Po południu okazało się, że hali nie będzie. Na normalną jazdę w świat było za późno, nie chciałem na noc się włóczyć nie wiadomo gdzie więc zrobiłem to co mnie już dawno korciło: setkę po pętlach w Porąbce Usz. :D Dojazd i przyjazd wyniósł 22km, a resztę czyli 30 razy pętla i kawałek w trakcie do sklepu dało 100km :) Większość już po zmroku z lampami. Najtrudniejsze były pętle 8 do 14, siły już nie te co na początku, a do końca daleko. Potem było coraz łatwiej, choć coraz wolniej. W połowie przerwa na sklep, wtrąbiłem banana i jakąś podłą czekoladę, zupełnie smakowała jak karton :/
Teraz szukam krótszej pętli :PP
trasa:
Teraz szukam krótszej pętli :PP
trasa:
- DST 100.34km
- Czas 03:47
- VAVG 26.52km/h
- VMAX 40.00km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 494m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
117,5 mokrych kilometrów po okolicy
Jednak zrobiłem planowaną setkę. Było mokro, było ciężko, ale było też fajnie. Nie obyło się bez odcięcia prądu pod koniec i dziury w dętce choć na szczęście na tyle małej, że dojechałem do domu pompując co jakiś czas.
Dziś wielka pętla wokół domu można rzecz. Najpierw do Porąbki i do góry do Biesiadek. Zjazd na dół i szybko do Uszwi. Pociągnąłem kawałek 75'ką do Poręby Spytkowskiej. Ostanie podjazdy dnia i od Brzeźnicy było już całkiem płasko. Minąłem E4 w Rzezawie, w Okulicach skręciłem pierwszy raz na Bogucice i Cerekiew (swego czasu na znakach w Brzesku pojawiło się "Cerekin" :D).
Potem z wiaterkiem kilkanaście kilometrów przez Uście Solne, Szczurową, Kwików, Pojawie, Wał Rudą do Radłowa. Po nawrocie w kierunku lasu Radłowskiego już mnie zaczynało mulić, do tego wiatr w twarz.
W Borzęcinie już tragicznie się jechało. Zajrzałem na koniec do sklepu w Sterkowcu żeby wyposażyć się w banana, czekoladę i inne słodycze ;) i zajechałem do domu, jeszcze na samym końcu mało nie kończąc na ziemi bo przy zbyt małym ciśnieniu wszedłem w ostry zakręt :)



.
Dziś wielka pętla wokół domu można rzecz. Najpierw do Porąbki i do góry do Biesiadek. Zjazd na dół i szybko do Uszwi. Pociągnąłem kawałek 75'ką do Poręby Spytkowskiej. Ostanie podjazdy dnia i od Brzeźnicy było już całkiem płasko. Minąłem E4 w Rzezawie, w Okulicach skręciłem pierwszy raz na Bogucice i Cerekiew (swego czasu na znakach w Brzesku pojawiło się "Cerekin" :D).
Potem z wiaterkiem kilkanaście kilometrów przez Uście Solne, Szczurową, Kwików, Pojawie, Wał Rudą do Radłowa. Po nawrocie w kierunku lasu Radłowskiego już mnie zaczynało mulić, do tego wiatr w twarz.
W Borzęcinie już tragicznie się jechało. Zajrzałem na koniec do sklepu w Sterkowcu żeby wyposażyć się w banana, czekoladę i inne słodycze ;) i zajechałem do domu, jeszcze na samym końcu mało nie kończąc na ziemi bo przy zbyt małym ciśnieniu wszedłem w ostry zakręt :)



.
- DST 117.50km
- Czas 04:30
- VAVG 26.11km/h
- VMAX 58.00km/h
- Temperatura 11.0°C
- Podjazdy 270m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Lipnica z Szymkiem + dokręcenie
Dość niespodziewanie ładny dystans wszedł dziś. O 14 spotkałem się z Szymkiem i pojechaliśmy w kierunku Łoniowej pod silny wiatr, który dziś dawał się we znaki. Przez Biesiadki i Lewniową do drogi głównej i zupełnie nową drogą do Lipnicy Dolnej. Bardzo fajna dróżka, bo dobra nawierzchnia i zerowy ruch. W Lipnicy Murowanej zatrzymaliśmy się w centrum na lodach i po chwili dalej w kierunku Nowego Wiśnicza. Też kawałek nową drogą przez Połom Duży. W Wiśniczu trzeba było troszkę skrócić bo się robiło późno więc zamiast na Bochnię, pojechaliśmy w kierunku Kobyla. I znów nowa dla mnie droga od Starego Wiśnicza do Poręby Spytkowskiej. Kawał nowych miejsc dziś zwiedziłem ;]
Potem główną do Brzeska. W Sterkowcu miałem już skręcić w kierunku domu ale zmieniłem zdanie bo na liczniku ponad 70 więc za to, że wczoraj nie jeździłem to pojechałem dokręcić do setki w Porąbce. Od Maszkienic już ciemnawo więc i lampy założyłem, które na szczęście wziąłem ze sobą.
W Porąbce akurat msza w grocie więc i milion aut. Na szczęście kręcenie pętli wypadło podczas mszy więc auta stały grzecznie zaparkowane ;P
4 pętle i mogłem wrócić :)
Chyba jakoś tak:
Potem główną do Brzeska. W Sterkowcu miałem już skręcić w kierunku domu ale zmieniłem zdanie bo na liczniku ponad 70 więc za to, że wczoraj nie jeździłem to pojechałem dokręcić do setki w Porąbce. Od Maszkienic już ciemnawo więc i lampy założyłem, które na szczęście wziąłem ze sobą.
W Porąbce akurat msza w grocie więc i milion aut. Na szczęście kręcenie pętli wypadło podczas mszy więc auta stały grzecznie zaparkowane ;P
4 pętle i mogłem wrócić :)
Chyba jakoś tak:
- DST 101.20km
- Czas 03:45
- VAVG 26.99km/h
- VMAX 68.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 540m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Górska setka
Miałem dziś do wyboru: uczyć się równań różniczkowych drugiego rzędu lub pojechać około 100km z Grześkiem i Szymkiem po ładnych górskich terenach.
Wybór prosty i logiczny i jedyny właściwy :P
O 15 spotkaliśmy się w Dębnie, ja miałem lekkie obawy czy zdążymy przed zmrokiem więc wziąłem lampkę do kieszeni. Najpierw z Szymkiem pojechaliśmy spokojnym tempem do Złotej, a Grzesiek miał nas dogonić. Po drodze minęliśmy wesele i oryginalny zestaw 'bram' :)
Po zjeździe ze Złotej, skręciliśmy na Czchów i pojechaliśmy mocno po zmianach aż do Łososiny. Tempo dobre jak dla mnie :)
Dziś mieliśmy dwa główne podjazdy zaplanowane. Najpierw bodaj w Kamionce Małej pierwszy konkretny podjazd z nachyleniem dochodzącym do 18%. Było ciężko ale fajnie. Potem danie główne - podjazd do m. Rozdziele od boku. Masakryczny podjazd, rzeźnik dla nóg - był moment z nachyleniem 25% !!
Robiło się późno więc żwawo ruszyliśmy w dół w stronę Lipnicy Murowanej. Z Lipnicy do Gosprzydowej i potem do głównej drogi nr 75. Tam złapała nas ciemność, brakło z 20-30 minut. Przed Brzeskiem zamuliło mnie dośc konkretnie i prędkość spadła do 23-25km/h. W Brzesku pożegnaliśmy Szymka, chwile potem Grzesiek mi odjechał i pojechałem w stronę domu. Na koniec jeszcze wpadłem do sklepu bo napadła mnie ochota na czekoladę, więc nie mając pewności czy jest taka w domu, wstąpiłem i kupiłem :P
I koniec, wyszło 102km @27km/h. Całkiem fajnie. Nogi czułem już po wczoraj, więc jutro będzie pewnie źle ;)









--------------------------------------------------------------------------
Profil podjazdu dnia:
http://www.geocontext.org/publ/2010/04/profiler/pl/?topo_ha=20131010303229750
--------------------------------------------------------------------------
Trasa:
-121013
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Wybór prosty i logiczny i jedyny właściwy :P
O 15 spotkaliśmy się w Dębnie, ja miałem lekkie obawy czy zdążymy przed zmrokiem więc wziąłem lampkę do kieszeni. Najpierw z Szymkiem pojechaliśmy spokojnym tempem do Złotej, a Grzesiek miał nas dogonić. Po drodze minęliśmy wesele i oryginalny zestaw 'bram' :)
Po zjeździe ze Złotej, skręciliśmy na Czchów i pojechaliśmy mocno po zmianach aż do Łososiny. Tempo dobre jak dla mnie :)
Dziś mieliśmy dwa główne podjazdy zaplanowane. Najpierw bodaj w Kamionce Małej pierwszy konkretny podjazd z nachyleniem dochodzącym do 18%. Było ciężko ale fajnie. Potem danie główne - podjazd do m. Rozdziele od boku. Masakryczny podjazd, rzeźnik dla nóg - był moment z nachyleniem 25% !!
Robiło się późno więc żwawo ruszyliśmy w dół w stronę Lipnicy Murowanej. Z Lipnicy do Gosprzydowej i potem do głównej drogi nr 75. Tam złapała nas ciemność, brakło z 20-30 minut. Przed Brzeskiem zamuliło mnie dośc konkretnie i prędkość spadła do 23-25km/h. W Brzesku pożegnaliśmy Szymka, chwile potem Grzesiek mi odjechał i pojechałem w stronę domu. Na koniec jeszcze wpadłem do sklepu bo napadła mnie ochota na czekoladę, więc nie mając pewności czy jest taka w domu, wstąpiłem i kupiłem :P
I koniec, wyszło 102km @27km/h. Całkiem fajnie. Nogi czułem już po wczoraj, więc jutro będzie pewnie źle ;)









--------------------------------------------------------------------------
Profil podjazdu dnia:
http://www.geocontext.org/publ/2010/04/profiler/pl/?topo_ha=20131010303229750
--------------------------------------------------------------------------
Trasa:
-121013
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
- DST 102.16km
- Czas 03:46
- VAVG 27.12km/h
- VMAX 70.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 950m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Tour de Szczepanów, czyli jak zrobić 100km nie oddalając się od domu...
Miałem pojechać na Czchów, Lipnicę i tak dalej. Ale piździło jak w Kieleckim o ile nie bardziej i postanowiłem zmierzyć się z wyzwaniem psychicznym :). Rozgrzewka 14km po okolicy i potem... 16 razy 5,1km pętla (każda po 44m podjazdu) :)
Zryło mi psychikę totalnie :D. Nie no żartuje, nie było źle, nawet dość ciekawie. Tempo wyszło naprawdę mocne. Można było sobie fajnie porównać każde okrążenie.
Uwaga. Poniżej jest masa cyferek i statystyk, w których się lubuje. Nie musicie tego czytać ;p
I tak:
(numer okrążenia, HrAvg, HrMax, Czas)
Rozgrzewka: 134 | 164 | 32:04
1: 151 | 176 | 10:08
2: 153 | 176 | 10:03
3: 158 | 179 | 9:47
4: 153 | 177 | 10:05
5: 160 | 196 | 9:44 (kilkaset metrów gonienia skutera @50km/h) ;_;
6: 156 | 177 | 10:03
7: 151 | 178 | 10:50
8: 150 | 179 | 10:47
9: 148 | 172 | 11:12
10: 152 | 179 | 11:01
11: 158 | 178 | 10:55
12: 161 | 182 | 10:44
13: 162 | 180 | 10:40
14: 161 | 178 | 11:01
15: 159 | 176 | 11:13
16: 159 | 184 | 10:47
Rozjazd: 167 | 185 | 7:17
Najszybsze okrążenie: (5) - 9:44 @31,47 km/h
Najwolniejsze: (15) - 11:13 @27,30 km/h
Zryło mi psychikę totalnie :D. Nie no żartuje, nie było źle, nawet dość ciekawie. Tempo wyszło naprawdę mocne. Można było sobie fajnie porównać każde okrążenie.
Uwaga. Poniżej jest masa cyferek i statystyk, w których się lubuje. Nie musicie tego czytać ;p
I tak:
(numer okrążenia, HrAvg, HrMax, Czas)
Rozgrzewka: 134 | 164 | 32:04
1: 151 | 176 | 10:08
2: 153 | 176 | 10:03
3: 158 | 179 | 9:47
4: 153 | 177 | 10:05
5: 160 | 196 | 9:44 (kilkaset metrów gonienia skutera @50km/h) ;_;
6: 156 | 177 | 10:03
7: 151 | 178 | 10:50
8: 150 | 179 | 10:47
9: 148 | 172 | 11:12
10: 152 | 179 | 11:01
11: 158 | 178 | 10:55
12: 161 | 182 | 10:44
13: 162 | 180 | 10:40
14: 161 | 178 | 11:01
15: 159 | 176 | 11:13
16: 159 | 184 | 10:47
Rozjazd: 167 | 185 | 7:17
Najszybsze okrążenie: (5) - 9:44 @31,47 km/h
Najwolniejsze: (15) - 11:13 @27,30 km/h
- DST 100.00km
- Czas 03:27
- VAVG 28.99km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 196 ( 96%)
- HRavg 153 ( 75%)
- Kalorie 2990kcal
- Podjazdy 790m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Sto z Szymkiem
Przed 15 wyjechaliśmy, na początku płasko. Gdzieś za Borkiem złapałem gumę... Potem przez Mikluszowice i Puszcze Niepołomicką. A potem gdzieś za Bochnią i E4 po hopkach, przez Pogwizdów, Brzeźnicę do Poręby Spoytkowskiej, z której już do domu.
Ciekawa trasa, wpada do kolekcji gmina Kłaj :)
mapa potem i może jaka fotka ;]
-270813
Ciekawa trasa, wpada do kolekcji gmina Kłaj :)
mapa potem i może jaka fotka ;]
-270813
- DST 101.75km
- VMAX 69.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 2200kcal
- Podjazdy 510m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Duża pętla Bieszczadzka
Wybraliśmy się rodzinnie w Bieszczady. Na samym początku miałem z domu pojechać rowerem ale po takiej trasie mógłbym zdychać do końca pobytu i było by niefajnie. Więc pojechałem samochodem do miejscowości Smerek. W pierwszy dzień bez rowera ale za to trochę wspinaczki. W Piątek rano śniadanie i to po co przyjechałem: 110km pętelka po Bieszczadach :)
Już na starcie problem: plecaczek z aparatem bardzo przeszkadzał na plecach. Udało się go jednak umieścić na kierownicy i mogłem jechać dalej. Pierwsze 13 km masakra, odliczając kilkaset metrów zjazdu cały czas pod górę... Średnia po tych 13km wyniosła 16km/h :D. Ale za to widoki cudne.
Dopiero w Ustrzykach Górnych większy kawałek zjazdu, bez problemu 45km/h. Tendencja spadkowa drogi trwała aż, gdzieś do Procine, nie wliczając małych hopek super się jechało. W Procisne odbiłem na chwilę w prawo zobaczyć cerkiew i zaraz potem dalej w drogę.
Droga znów zaczęła lecieć lekko pod górę aż, gdzieś za Lutowiska, jakieś 9km podjazdu... Pikuś przy początkowych 13km :P. Na szczycie minęło mnie dwóch kolarzy, z którymi się mijałem od początku: Najpierw na samiutkim początku jak startowałem to przejechali. Chwilę potem widzę ich przy sklepie. W Ustrzykach jeden z nich mnie wyprzedził. Na dole ja jego bo tamtem czekał. Po chwili już obaj mnie znów wyprzedzili jak zdjęcia robiłem. Myślałem, że tyle ich widziałem ale w Lutowiskach jakimś sposobem znów mnie wyprzedzili jak jadłem batonika. Pojechałem więc za nimi. Jeden z nich miał lekkie problemy na podjazdach.
Przed czarną odpuściłem sobie ich kosztem robienia zdjęć. W Czarnej skręciłem w lewo, do Ustrzyk Dolnych było zbyt daleko jak na mnie w ten dzień.
Od Czarnej kolejny podjazd, nie tak długi (3km) ale dość stromawy. Na deser jednak ładny widoczek na szczycie :)Do Polany znów w dół, najpierw po serpentynach, a potem znów niby płasko ale jednak 35 nie schodziło z licznika ;)
Po kilkunastu kilometrach zjazdów i podjazdów byłem w Sakowczyku i zacząłem rozglądać się za sklepem. Same smażalnie ryb :P Sklep znalazłem jednak po odbiciu w lewo po dość ostrej ściance. Chwila przerwy na zrobienie izo i dalej w drogę. Kilkanaście kilometrów wzdłuż potoku oraz lasu, spokojną dróżką (tam wszystkie są w sumie spokojne ;)) Trochę zaczęło mnie pobolewać tu i tam, a krótkie ale częste hopki nie pomagały na zmęczone nogi.
W Dołżycy jednak odzyskałem na chwilę siły po było już nie daleko. Ale niestety pod górę prawie cały czas. Miałem jednak czas, reszta rodzinki było jeszcze w terenie więc się toczyłem 20 na godzinę :P Zajechałem na pole namiotowe ale zastałem tylko pusty namiot. Szybki telefon i muszę czekać do godziny na resztę i przedewszytkim ciuchy i wszystko inne... Więc krótka sesja foto przy strumieniu i trochę 'pustych' kilometrów po Wetlinie. Chwilka przerwy na loda i batona w sklepie i znów powolne toczenie się tam i z powrotem. Na koniec znalazłem jakąś drogę boczną z najstromszą tego dnia ścianą i tam sobie podjechałem. Było tam z 18% na bide :)
Dziś miało być więcej ale wróciliśmy już wczoraj ;P Ale pętla zaliczona, kilka gmin do kolekcji więc jest ok.













Już na starcie problem: plecaczek z aparatem bardzo przeszkadzał na plecach. Udało się go jednak umieścić na kierownicy i mogłem jechać dalej. Pierwsze 13 km masakra, odliczając kilkaset metrów zjazdu cały czas pod górę... Średnia po tych 13km wyniosła 16km/h :D. Ale za to widoki cudne.
Dopiero w Ustrzykach Górnych większy kawałek zjazdu, bez problemu 45km/h. Tendencja spadkowa drogi trwała aż, gdzieś do Procine, nie wliczając małych hopek super się jechało. W Procisne odbiłem na chwilę w prawo zobaczyć cerkiew i zaraz potem dalej w drogę.
Droga znów zaczęła lecieć lekko pod górę aż, gdzieś za Lutowiska, jakieś 9km podjazdu... Pikuś przy początkowych 13km :P. Na szczycie minęło mnie dwóch kolarzy, z którymi się mijałem od początku: Najpierw na samiutkim początku jak startowałem to przejechali. Chwilę potem widzę ich przy sklepie. W Ustrzykach jeden z nich mnie wyprzedził. Na dole ja jego bo tamtem czekał. Po chwili już obaj mnie znów wyprzedzili jak zdjęcia robiłem. Myślałem, że tyle ich widziałem ale w Lutowiskach jakimś sposobem znów mnie wyprzedzili jak jadłem batonika. Pojechałem więc za nimi. Jeden z nich miał lekkie problemy na podjazdach.
Przed czarną odpuściłem sobie ich kosztem robienia zdjęć. W Czarnej skręciłem w lewo, do Ustrzyk Dolnych było zbyt daleko jak na mnie w ten dzień.
Od Czarnej kolejny podjazd, nie tak długi (3km) ale dość stromawy. Na deser jednak ładny widoczek na szczycie :)Do Polany znów w dół, najpierw po serpentynach, a potem znów niby płasko ale jednak 35 nie schodziło z licznika ;)
Po kilkunastu kilometrach zjazdów i podjazdów byłem w Sakowczyku i zacząłem rozglądać się za sklepem. Same smażalnie ryb :P Sklep znalazłem jednak po odbiciu w lewo po dość ostrej ściance. Chwila przerwy na zrobienie izo i dalej w drogę. Kilkanaście kilometrów wzdłuż potoku oraz lasu, spokojną dróżką (tam wszystkie są w sumie spokojne ;)) Trochę zaczęło mnie pobolewać tu i tam, a krótkie ale częste hopki nie pomagały na zmęczone nogi.
W Dołżycy jednak odzyskałem na chwilę siły po było już nie daleko. Ale niestety pod górę prawie cały czas. Miałem jednak czas, reszta rodzinki było jeszcze w terenie więc się toczyłem 20 na godzinę :P Zajechałem na pole namiotowe ale zastałem tylko pusty namiot. Szybki telefon i muszę czekać do godziny na resztę i przedewszytkim ciuchy i wszystko inne... Więc krótka sesja foto przy strumieniu i trochę 'pustych' kilometrów po Wetlinie. Chwilka przerwy na loda i batona w sklepie i znów powolne toczenie się tam i z powrotem. Na koniec znalazłem jakąś drogę boczną z najstromszą tego dnia ścianą i tam sobie podjechałem. Było tam z 18% na bide :)
Dziś miało być więcej ale wróciliśmy już wczoraj ;P Ale pętla zaliczona, kilka gmin do kolekcji więc jest ok.













- DST 115.20km
- Czas 05:28
- VAVG 21.07km/h
- VMAX 64.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- HRmax 187 ( 92%)
- HRavg 145 ( 71%)
- Kalorie 4669kcal
- Podjazdy 1800m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Taka tam seteczka
Znów kilka dni przerwy od roweru było ale dziś cały dzień w końcu wolny. Pogoda bardzo fajna, 22 stopnie, lekki wiaterek i trochę chmur na niebie.
Udało się więc wyskoczyć na spokojną setkę.
Na początek bardziej górzyście: pojechałem sobie do na Sufczyn i zrobiłem podjazd do Jaworska. Po zjeździe kolejny podjazd do Gwoźdźca. W Niedźwiedzy przerwa bo odpust więc kupiłem cukierki :P
Chwilę potem znów podjazd tym razem do Złotej. To było w zasadzie tyle z tych większych górek (choć i tak nie były to nie wiadomo jakie góry ;]). W Porębie skręciłem w kierunku Bochni, na drogę, którą dawno nie jechałem. Do Bochni jednak nie zajechałem bo nie taki był plan, chwilę wcześniej w Brzeźnicy odbiłem na Łazy w kierunku E4 i Rzezawy. W Łazach do zapamiętania ładna dziewczyna na rowerze, ale zapomniałem o radzie Szymona żeby ją zepchnąć do rowu, a potem ratować :D :P.
Po przekroczeniu czwórki już wybitnie płaskie tereny. Przejechałem koło centrum rozrywki w Borku i skręciłem za znakami na Okulice.
Szło szybko bo wiatr pomagał. Przed Uściem Solnym na poboczu zauważyłem samochód Activlaba i gości rozkładających jakiś dmuchany baner/bramę. Czyżby jakieś zawody?
Od Uścia pokierowałem się na Szczurową i tu niespodzianka, pięknie wyremontowana droga :D Wiedziałem, że był remont bo tak to bym się tam w życiu nie pchał po tym co było rok temu, ale remont był generalny bo pięknie i szeroko zrobili. Do Szczurowej na luziku ponad 30, reperując średnią.
W samej Szczurowej kiepsko bo też robią generalny remont ale tam są w trakcie dopiero. Chwilę później minąłem Rylową i w Borzęcinie w prawo w moje strony. W Wokowicach minąłem się z jakimś innym szosowcem :) Myślałem, że więcej zobaczę kolarzy, widziałem tylko jego na szosie oraz wcześniej w Gwoźdźcu dwóch kolarzy na MTB.
Po chwili już byłem w domu bez żadnego dokręcania.
109km w sumie, tak miało być :) tempo niskie, raczej spalanie ciastek niż jakiś trening siłowy ;>




-150813
Udało się więc wyskoczyć na spokojną setkę.
Na początek bardziej górzyście: pojechałem sobie do na Sufczyn i zrobiłem podjazd do Jaworska. Po zjeździe kolejny podjazd do Gwoźdźca. W Niedźwiedzy przerwa bo odpust więc kupiłem cukierki :P
Chwilę potem znów podjazd tym razem do Złotej. To było w zasadzie tyle z tych większych górek (choć i tak nie były to nie wiadomo jakie góry ;]). W Porębie skręciłem w kierunku Bochni, na drogę, którą dawno nie jechałem. Do Bochni jednak nie zajechałem bo nie taki był plan, chwilę wcześniej w Brzeźnicy odbiłem na Łazy w kierunku E4 i Rzezawy. W Łazach do zapamiętania ładna dziewczyna na rowerze, ale zapomniałem o radzie Szymona żeby ją zepchnąć do rowu, a potem ratować :D :P.
Po przekroczeniu czwórki już wybitnie płaskie tereny. Przejechałem koło centrum rozrywki w Borku i skręciłem za znakami na Okulice.
Szło szybko bo wiatr pomagał. Przed Uściem Solnym na poboczu zauważyłem samochód Activlaba i gości rozkładających jakiś dmuchany baner/bramę. Czyżby jakieś zawody?
Od Uścia pokierowałem się na Szczurową i tu niespodzianka, pięknie wyremontowana droga :D Wiedziałem, że był remont bo tak to bym się tam w życiu nie pchał po tym co było rok temu, ale remont był generalny bo pięknie i szeroko zrobili. Do Szczurowej na luziku ponad 30, reperując średnią.
W samej Szczurowej kiepsko bo też robią generalny remont ale tam są w trakcie dopiero. Chwilę później minąłem Rylową i w Borzęcinie w prawo w moje strony. W Wokowicach minąłem się z jakimś innym szosowcem :) Myślałem, że więcej zobaczę kolarzy, widziałem tylko jego na szosie oraz wcześniej w Gwoźdźcu dwóch kolarzy na MTB.
Po chwili już byłem w domu bez żadnego dokręcania.
109km w sumie, tak miało być :) tempo niskie, raczej spalanie ciastek niż jakiś trening siłowy ;>




-150813
- DST 109.10km
- Czas 04:15
- VAVG 25.67km/h
- VMAX 62.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 183 ( 90%)
- HRavg 140 ( 68%)
- Kalorie 3100kcal
- Podjazdy 570m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Tymbark, Ostra Limanowska, mega kryzys x2
Kolejna w tym roku super wyprawa w grupie. O 10 ruszyliśmy z Szymkiem choć o mało nie zaspałem ;). Najpierw główną (75) trasą do Tymowej, gdzie zaczekaliśmy chwilę na Grześka. Potem przez Tymową w kierunku Lipnicy Murowanej. W Lipnicy przerwa na sklep i ruszyliśmy dalej na Muchówkę.
Jechało mi się całkiem przyjemnie, nawet gdzieś w okolicach Trzciany zaatakowałem na podjeździe i sobie odjechałem :P. Po chwili jechaliśmy trasą, którą biegła Galicja, m. in. Stare Rybie, gdzie był bufet i dalej aż do Piekiełka. Tam odbiliśmy na miejscowość Tymbark. Po kilku kilometrach rozpoczął się strasznie długi podjazd choć z początku trasa szła bardzo lekko pod górę. Mapa to pokazuje 20km podjazdu, nie wiem czy aż tyle było ale było dużo. Pod koniec droga biegła już bardzo wyraźnie do góry i trzeba było się namęczyć na najlżejszym przełożeniu żeby podjechać. Kilkaset metrów zjazdu i dalszy ciąg podjazdu już bezpośrednio pod przełęcz Ostrą koło Limanowej. Tutaj koledzy mi odjechali na kilka minut, a mi zaczęło odcinać prąd. Na szczycie Grzesiek poratował mnie kilkoma Hitami :D.
Zjazd w dół po torze wyścigowym świetny i moment potem już byliśmy w Limanowej, gdzie znów przerwa na sklep. W sklepie pani mnie zirytowała bo: "te Pepsi tylko w 4-paku" -_-
Wziąłem więc co innego, a ochotę miałem na pepsi...
Od Limanowej aż do ... Łososiny Dolnej czyli dobre 20-25 km droga szła lekko w dół, na początku w miarę trzymałem koło i lecieliśmy koło 40 na godzinę, ale potem znów sił zaczęło brakować i zwalniałem peleton :/. Szymon poratował mnie bananem i kilka kilosów było lepiej. Po wjeździe na 75'tkę juz katastrofa. Jechałem coraz wolniej... 30...26...25...22...21....20 łeeee. Minąłem kolegów, którzy czekali ale znów mnie za chwilę wyprzedzili i oddali się. Nie mogłem po prostu wykręcić więcej, coś okropnego. Poratował mnie nie jako korek bo trzeba było zwolnić i manewrować wokół samochodów (mogli by w jednej linii stać :|. Za rondem za parę km zjazd w lewo na Biesiadki. Tutaj apogeum kryzysu musiałem się na chwilę zatrzymać i odpocząć. Potem było troszkę lepiej, jakoś jechałem za kolegami. W Lewniowej odbiliśmy na Uszew i do głównej drogi, którą prosto do Brzeska pojechaliśmy. W Brzesku pożegnałem i Szymka i Grześka i pojechałem do domu.
Bez wątpienia dzisiejsza jazda była tą najtrudniejszą. Dwa razy dopadł mnie kryzys, ten drugi to już na maksa.
Dzięki dla Szymka i Grześka, że poratowali choć głupio mi było tak wstrzymywać ich :/ Na szczęście jakoś dojechałem i dopisuje całkiem klawy dystans 166,85km.








-210713-tymbark-ostra/
Jechało mi się całkiem przyjemnie, nawet gdzieś w okolicach Trzciany zaatakowałem na podjeździe i sobie odjechałem :P. Po chwili jechaliśmy trasą, którą biegła Galicja, m. in. Stare Rybie, gdzie był bufet i dalej aż do Piekiełka. Tam odbiliśmy na miejscowość Tymbark. Po kilku kilometrach rozpoczął się strasznie długi podjazd choć z początku trasa szła bardzo lekko pod górę. Mapa to pokazuje 20km podjazdu, nie wiem czy aż tyle było ale było dużo. Pod koniec droga biegła już bardzo wyraźnie do góry i trzeba było się namęczyć na najlżejszym przełożeniu żeby podjechać. Kilkaset metrów zjazdu i dalszy ciąg podjazdu już bezpośrednio pod przełęcz Ostrą koło Limanowej. Tutaj koledzy mi odjechali na kilka minut, a mi zaczęło odcinać prąd. Na szczycie Grzesiek poratował mnie kilkoma Hitami :D.
Zjazd w dół po torze wyścigowym świetny i moment potem już byliśmy w Limanowej, gdzie znów przerwa na sklep. W sklepie pani mnie zirytowała bo: "te Pepsi tylko w 4-paku" -_-
Wziąłem więc co innego, a ochotę miałem na pepsi...
Od Limanowej aż do ... Łososiny Dolnej czyli dobre 20-25 km droga szła lekko w dół, na początku w miarę trzymałem koło i lecieliśmy koło 40 na godzinę, ale potem znów sił zaczęło brakować i zwalniałem peleton :/. Szymon poratował mnie bananem i kilka kilosów było lepiej. Po wjeździe na 75'tkę juz katastrofa. Jechałem coraz wolniej... 30...26...25...22...21....20 łeeee. Minąłem kolegów, którzy czekali ale znów mnie za chwilę wyprzedzili i oddali się. Nie mogłem po prostu wykręcić więcej, coś okropnego. Poratował mnie nie jako korek bo trzeba było zwolnić i manewrować wokół samochodów (mogli by w jednej linii stać :|. Za rondem za parę km zjazd w lewo na Biesiadki. Tutaj apogeum kryzysu musiałem się na chwilę zatrzymać i odpocząć. Potem było troszkę lepiej, jakoś jechałem za kolegami. W Lewniowej odbiliśmy na Uszew i do głównej drogi, którą prosto do Brzeska pojechaliśmy. W Brzesku pożegnałem i Szymka i Grześka i pojechałem do domu.
Bez wątpienia dzisiejsza jazda była tą najtrudniejszą. Dwa razy dopadł mnie kryzys, ten drugi to już na maksa.
Dzięki dla Szymka i Grześka, że poratowali choć głupio mi było tak wstrzymywać ich :/ Na szczęście jakoś dojechałem i dopisuje całkiem klawy dystans 166,85km.








-210713-tymbark-ostra/
- DST 166.85km
- Czas 06:10
- VAVG 27.06km/h
- VMAX 72.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- HRmax 197 ( 97%)
- HRavg 153 ( 75%)
- Kalorie 5225kcal
- Podjazdy 2000m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze