Wpisy archiwalne w kategorii
Szosa
Dystans całkowity: | 52767.71 km (w terenie 1.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 1776:24 |
Średnia prędkość: | 26.90 km/h |
Maksymalna prędkość: | 90.40 km/h |
Suma podjazdów: | 435198 m |
Maks. tętno maksymalne: | 206 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 194 (95 %) |
Suma kalorii: | 134635 kcal |
Liczba aktywności: | 1013 |
Średnio na aktywność: | 52.09 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
Piątek, 1 sierpnia 2014
Kategoria Szosa
Godów, test nowego kasku :)
Wczoraj otrzymałem zamówiony kask ale nie było okazji do jazdy. Nabyłem kask firmy Rudy Project, model Zumax. Do tej pory ujeżdżałem tylko jeden kask - Lidlowy Crivit podobno Cratoni. Przejeździłem prawie 3 sezony i powiedziałem dość. Koniec z garnkiem na głowie :P Szperałem, szperałem i wyszperałem właśnie Rudego, który od razu przypadł mi do gustu. Po rozpakowaniu jeszcze bardziej mi się spodobał. Po prostu wygląda ładnie, solidnie i porządnie. No i PRO :P Rozmiar spasował, nic nie ugniata, nic nie zawadza, słowem trafiony idealnie.
Dziś więc sobie w nim pojeździłem. Pierwsze co odczułem w porównaniu do poprzedniego kasku to dużo lepsze dopasowanie. Kask fajnie przylega z każdej strony, nie tak jak w poprzednim, gdzie po bokach był luz. Poza tym co tu dużo mówić - szybko zapomina się, że ma się coś na głowie, co oczywiście jest ogromnym plusem. Nie ma co więcej mówić, zresztą porównanie mam takie, że szkoda gadać :P
Co do trasy, to było oczywiście standardowo. I pod względem dróg i pod względem długości. Taka norma dzienna.... Pogoda inna niż dotychczas. Brak słońca, a za to sporo chmur i lekki wiaterek. Ale niestety upał spory i co gorsza JESZCZE większa wilgotność niż była. mokro mokro mokro.......
Poprawiłem sobie koma na Woli na krótkim odcinku, a potem zdobyłem koma na segmencie Dębno - Porąbka. Ledwie o sekundę wyprzedziłem Grześka :D Później nastąpił dość konkretny podjazd pod Godów od strony Dołów, dzisiaj na totalnym luzie jechany. Zjechałem do Dębna i przez Maszkienice wróciłem do domu.
Dziś więc sobie w nim pojeździłem. Pierwsze co odczułem w porównaniu do poprzedniego kasku to dużo lepsze dopasowanie. Kask fajnie przylega z każdej strony, nie tak jak w poprzednim, gdzie po bokach był luz. Poza tym co tu dużo mówić - szybko zapomina się, że ma się coś na głowie, co oczywiście jest ogromnym plusem. Nie ma co więcej mówić, zresztą porównanie mam takie, że szkoda gadać :P
Co do trasy, to było oczywiście standardowo. I pod względem dróg i pod względem długości. Taka norma dzienna.... Pogoda inna niż dotychczas. Brak słońca, a za to sporo chmur i lekki wiaterek. Ale niestety upał spory i co gorsza JESZCZE większa wilgotność niż była. mokro mokro mokro.......
Poprawiłem sobie koma na Woli na krótkim odcinku, a potem zdobyłem koma na segmencie Dębno - Porąbka. Ledwie o sekundę wyprzedziłem Grześka :D Później nastąpił dość konkretny podjazd pod Godów od strony Dołów, dzisiaj na totalnym luzie jechany. Zjechałem do Dębna i przez Maszkienice wróciłem do domu.
- DST 34.40km
- Czas 01:16
- VAVG 27.16km/h
- VMAX 65.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 252m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 30 lipca 2014
Kategoria Szosa
Na Bocheniec
Znów późny wyjazd, jakoś przed 19. Za cel obrałem podjazd pod Bocheniec. Nie było jednak wielkiego tempa, ot spokojnie i równo pod górę. Zjazd do Porąbki, jedna pętla i przez Dębno górą. Na koniec lekki podjazd do lasu na Woli, zjazd do Bielczy i powrót przez Wokowice do domu.
- DST 31.00km
- Czas 01:07
- VAVG 27.76km/h
- VMAX 72.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 307m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 29 lipca 2014
Kategoria Szosa
Borzęcin i Wola
Jak zwykle lekko ponad 30km pętelka. Dziś do Borzęcina, na Łękach udało się w końcu dopiąć swego i zrobić średnią ponad 40kph. Potem spokojnie. Z Borzęcina na Bielczę i Biadoliny. Na Woli minięta fajna dziewczyna na rowerze ale jak zawsze brak języka w gębie :( :)
Do Maszkienic mocniej, na końcu prostej sprint, udało się rozkręcić do 55 na płaskim i zafiniszować :P Do domu już rozjazdowo
Do Maszkienic mocniej, na końcu prostej sprint, udało się rozkręcić do 55 na płaskim i zafiniszować :P Do domu już rozjazdowo
- DST 34.60km
- Czas 01:12
- VAVG 28.83km/h
- VMAX 55.00km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 98m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Pętla Biesiadki po zachodzie
Dawno nie jechana pętelka. Dziś klasycznie: do Brzeska, potem Jasień, gdzie zatrzymałem się na moment u kuzynki, a potem bokami do Zawady Usz, i po przekroczeniu krajówki w kierunku Biesiadek. Tu już zrobiło się ciemno, lampy odpalone i jechało się świetnie, brak upału i lekki fajny wiaterek. Jest OK.
- DST 43.80km
- Czas 01:34
- VAVG 27.96km/h
- VMAX 61.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 414m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 lipca 2014
Kategoria Szosa
dla odmiany płasko
Kierunek północ dla odmiany. Przez Łęki do Borzęcina i potem na Rudy Rysie. W Rysiach natknąłem się na wesele chyba jakiegoś motocyklisty - tirowca bo stała wielka ciężarówa ustrojona balonami i było kilkadziesiąt gości na motorach typu Harley :) Starą drogą do Szczurowej, gdzie w końcu zrobiłem KOMa, a potem w samej Szczurowej w lewo i na Uście Solne.
W Uściu nieprzyjemna sytuacja: samochód potrącił pijanego rowerzystę. Sytuacja klarowna: z bocznej drogi nic sobie nie robiąc z nadjeżdżającego samochodu wyjechał sobie pijany facet na składaku i zadowolony slalomem przecinał główną drogę. Kierowca dał po hamulcach, odbił w prawo ale zahaczył rowerzystę. Na szczęście nic wielkiego się tam nie podziało, urwane lusterko, porysowany lakier a u rowerzysty koło do centry :P Upewniłem się, że wszystko w porządku i pojechałem dalej w kierunku Okulic.
Teraz zrobiło się pod wiatr i fajna średnia ponad 31km/h zaczęła spadać gwałtownie. Nie czułem się na siłach walczyć o nią, zresztą po co? Tak więc jechałem spokojniutko kontemplując okoliczne wsie zabite dechami :P Za Okulicami skręciłem na Bucze, trafił się kawał katastrofalnej drogi, ale niezbyt długi. Potem już Mokrzyska i do domu.
W Uściu nieprzyjemna sytuacja: samochód potrącił pijanego rowerzystę. Sytuacja klarowna: z bocznej drogi nic sobie nie robiąc z nadjeżdżającego samochodu wyjechał sobie pijany facet na składaku i zadowolony slalomem przecinał główną drogę. Kierowca dał po hamulcach, odbił w prawo ale zahaczył rowerzystę. Na szczęście nic wielkiego się tam nie podziało, urwane lusterko, porysowany lakier a u rowerzysty koło do centry :P Upewniłem się, że wszystko w porządku i pojechałem dalej w kierunku Okulic.
Teraz zrobiło się pod wiatr i fajna średnia ponad 31km/h zaczęła spadać gwałtownie. Nie czułem się na siłach walczyć o nią, zresztą po co? Tak więc jechałem spokojniutko kontemplując okoliczne wsie zabite dechami :P Za Okulicami skręciłem na Bucze, trafił się kawał katastrofalnej drogi, ale niezbyt długi. Potem już Mokrzyska i do domu.
- DST 51.80km
- Czas 01:47
- VAVG 29.05km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 96m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 lipca 2014
Kategoria Szosa
Podjazdy
A dziś troszkę więcej kilometrów, i dość sporo lokalnych podjazdów. Ale zaczęło się od standardu czyli przez las na Woli do Dębna i na dół do Porąbki. Potem dalej na południe przez Łoniową i Niedźwiedzę i większy podjazd do Jaworska. Nie cisnąłem na podjeździe ale pocisnąłem na zjeździe i udało się w efekcie zyskać KOMa.
Na szczycie podjazdu zauważyłem oznakowanie do wyścigu z cyklu Cyklokarpaty Wojnicz. Miło, może wpadnę na trasę pokibicować. Jednocześnie pozdrawiam startujących :)
Po zjeździe, skręciłem na Sufczyn i znów było lekko pod górę kilka km. Po nich zrobiło się jeszcze bardziej pod górę i zaliczyłem serpentyny Jaworskie ;). Zjazd do Łysej Góry raczej średnim tempem, całkiem dobry czas tam mam i nikt narazie nie zagraża ;-) Na dole skręt w lewo i od razu kolejny duży podjazd. Tym razem pod Godów. Tu też jechałem spokojniutko ale znów zaatakowałem na zjeździe. Na tym crazy szalonym 1,1km zjeździe. Cały czas ogień w korby, kadencja szalona, brakowało przełożeń. Prędkość maks też niezła: 81,1km/h czyli trzeci raz wyrównałem swoją najwyższą w ogóle. Ale wystarczyło to tylko na czas 59 sekund, taki sam jak kilka dni temu. Prędkość średnia z tego 1,1km odcinka bagatela 69,7km/h ;)
A co było po zjeździe? Tak jest, kolejny podjazd :) A tym razem Bocheniec, podjazd legenda u lokalsów :P Zupełnie spokojnie zarówno pod górę jak i z góry. Na koniec już tylko pozostało z Jadownik przekręcić do Sterkowca i do domu. I jakoś tak wyszło górsko :)
http://www.strava.com/activities/170671386
Na szczycie podjazdu zauważyłem oznakowanie do wyścigu z cyklu Cyklokarpaty Wojnicz. Miło, może wpadnę na trasę pokibicować. Jednocześnie pozdrawiam startujących :)
Po zjeździe, skręciłem na Sufczyn i znów było lekko pod górę kilka km. Po nich zrobiło się jeszcze bardziej pod górę i zaliczyłem serpentyny Jaworskie ;). Zjazd do Łysej Góry raczej średnim tempem, całkiem dobry czas tam mam i nikt narazie nie zagraża ;-) Na dole skręt w lewo i od razu kolejny duży podjazd. Tym razem pod Godów. Tu też jechałem spokojniutko ale znów zaatakowałem na zjeździe. Na tym crazy szalonym 1,1km zjeździe. Cały czas ogień w korby, kadencja szalona, brakowało przełożeń. Prędkość maks też niezła: 81,1km/h czyli trzeci raz wyrównałem swoją najwyższą w ogóle. Ale wystarczyło to tylko na czas 59 sekund, taki sam jak kilka dni temu. Prędkość średnia z tego 1,1km odcinka bagatela 69,7km/h ;)
A co było po zjeździe? Tak jest, kolejny podjazd :) A tym razem Bocheniec, podjazd legenda u lokalsów :P Zupełnie spokojnie zarówno pod górę jak i z góry. Na koniec już tylko pozostało z Jadownik przekręcić do Sterkowca i do domu. I jakoś tak wyszło górsko :)
http://www.strava.com/activities/170671386
- DST 52.30km
- Czas 02:03
- VAVG 25.51km/h
- VMAX 81.10km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 734m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 lipca 2014
Kategoria Szosa
Łoniowa, walka na Bocheńcu
Do znudzenia, najpierw Wokowice, Wola D. i do Porąbki. Zawalczyłem na odcinku Dębno - Porąbka i poprawiłem swój czas. Cały czas tą drogą do Łoniowej, tam nawrót i z powrotem do Porąbki. Potem skręt na podjazd pod Bocheniec IV kategorii i ogień od samego początku. Koma się nie udało zdobyć ale wskoczyłem na drugie miejsce ze stratą 16 sek. do Grześka. 2.1km o średnim nachyleniu 6% zrobiłem w 7:25 czyli 17,2km/h. Potem przez Jadowniki i Sterkowiec do domu. Plan minimum na dzień wykonany.
- DST 34.10km
- Czas 01:17
- VAVG 26.57km/h
- VMAX 72.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 337m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 21 lipca 2014
Kategoria Szosa
Odpoczynkowo
Nogi jeszcze nie w 100% wypoczęte, inne miejsca też jeszcze odczuwają sobotę ale jechało się ok. Przez Wokowice i Biadoliny do Sufczyna. Potem do Dębna i podjazd na sam Godów, z Godowa szalony zjazd i w końcu zszedłem poniżej minuty (1,1km w 59sek :P). Potem do domu standardowo. Milion nowego asfaltu :D
- DST 36.00km
- Czas 01:20
- VAVG 27.00km/h
- VMAX 80.00km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 276m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Zakopane 2014
8:00 PKS Brzesko. Takie było ostateczne ustalenie z
poprzedniego dnia. Zanim jednak o 8:00 ruszyliśmy kilka ostatnich dni
przebiegło pod znakiem ustalenia wariantów dzisiejszej trasy. Było ich wiele.
Każdy chciał dojechać w inny sposób: Najkrócej jak się da, najdłużej jak się
da, tak jak jechał kiedyś... itp. W końcu stanęło na kompromisie i już można
było się zająć przygotowaniami. Strój, jedzenie, podstawowe narzędzia,
sprawdzenie roweru, naładowanie telefonu.
Pobudka tuż przed 7 rano. Pogoda idealna, choć duże ciepło zwiastowało duży upał. O 7:40 ruszyłem z pod domu na rekordowo długą trasę. Muszę przyznać, że czułem spore podekscytowanie. W Brzesku zameldowałem się tuż przed godziną 8, a już po chwili podjechał Szymek. Na Grześka poczekaliśmy sobie 20 minut, ale w końcu ruszyliśmy. Na początek obraliśmy kurs na Nowy Wiśnicz, gdzie czekał na nas czwarty śmiałek wyprawy - Kazimierz. Do Wiśnicza dotarliśmy sprawnie i już w komplecie ruszyliśmy przed siebie. Tempo mocne - cały czas trzymaliśmy 30km/h, mimo sporej liczby hopek. Kierunek nadzorował Kazek, który najlepiej zna te tereny. Po kilkunastu kilometrach wyprawa zaczęła się na poważnie - wjechałem w nieznane dla mnie tereny. Na przodzie jechał Grzesiek z Kazkiem, my z Szymkiem jakoś lekko z tyłu.
W Szczyrzycach pierwszy spory podjazd i pierwszy piękny widok na górze. Nie było jednak czasu na zdjęcie, bo dwójka z przodu cały czas podawała dobre tempo. Nastąpiły zjazdy i pierwsza większa miejscowość na trasie: Kasina Wielka. Nie zatrzymaliśmy się jednak bo i po co :) Od Kasiny trasa prawie bezustannie prowadziła lekko pod górę. Grzesiek i Kazek lekko nam zniknęli, więc jechałem z Szymkiem. Dość szybko dotarliśmy do Mszany Dolnej, która powitała nas sznurem stojących samochodów. Na wylotówce dołączyliśmy do czekających liderów i w komplecie pojechaliśmy w kierunku Rabki Zdrój. Tu raczej jazda bez historii: ot średnio przyjemna krajówka.
W Rabce nic ciekawego, oprócz babki, która chciała mnie rozjechać :) Poza tym typowe miasteczko, miejscami ładnie, miejscami ponuro. Planowo ominęliśmy 'siódemkę' i pojechaliśmy w kierunku Czarnego Dunajca. Przed Rabą Wyżną pykło pierwsze sto kilometrów. Całkiem ciekawie mieć 100km i nie być nawet w połowie drogi :) Chwilę potem robimy pierwszą tego dnia przerwę. 110km i średnia lekko ponad 28km/h. W małym sklepiku kupiliśmy sobie trochę brakującego picia i jedzenia i ruszyliśmy dalej. Po minieciu większego podjazdu całkiem blisko ukazały się Tatry. Niestety widoczność była kiepska, ale mimo to super widok. Minęliśmy Czarny Dunajec i byliśmy na ostatniej prostej do Zakopanego. Prostej tyle, że ciągle pod górę. I z każdym kilometrem coraz bardziej pod górę. Dopiero w Kościelisku osiągnęliśmy szczyt podjazdu i można było polecieć na dół do "zimowej stolicy Polski". Choć polecieć to lekkie nadużycie. Ruch samochodowy i pieszy był tak duży, że prędkości rozwinąć się nie bardzo dało.
W centrum miasta chwilowa narada i pojechaliśmy pozwiedzać kilka rzeczy: przejechaliśmy obok Wielkiej Krokwi. Następnie zatrzymaliśmy się w Zakopiańskiej Biedronce :D Po zakupach kilkanaście minut odpoczynku i szybka przeprawa na Krupówki. Tutaj chwila na ławeczce, kilka zdjęć i ... czas wracać :D
Sprawnie przedostaliśmy na wylotówkę do Nowego Targu i krajową 47'ką pojechaliśmy lekko w dół. Z naprzeciwka sznur samochodów, ale w przeciwnym kierunku droga prawie tylko dla nas. Mimo dziur, tempo ponad 40km/h. Minęliśmy Poronin, Biały Dunajec, a w Szaflarach skręciliśmy w prawo na mniej ruchliwą i znacznie przyjemniejszą drogę. Ową drogą - skrótem dotarliśmy do Ostrowska za Nowym Targiem i drogi wojewódzkiej 969. Znów jednak z ruchliwej trasy skorzystaliśmy tylko przez kilka minut i skręciliśmy na Knurów i Przełęcz Knurowską. Ponad 5km podjazdu, bardzo fajnego bo nachylenie przez cały czas było takie samo. Można było wejść w rytm.
Po dotarciu na szczyt, krótka przerwa i wielokilometrowy łagodny zjazd do Ochotnicy. Tam kolejna tego dnia przerwa na sklep. Wylecialiśmy gdzieś za Tylmanową znów na DW969, ale znów jechaliśmy nią bardzo krótko. Kazek zaproponował zmianę planów i pojechanie przez Limanową. Oznaczało to dodanie dużego pozdjazdu, ale jak szaleć to szaleć, więc w Kamienicy skręciliśmy w kierunku Przełęczy Ostrej. Znalazłem w kieszonce żela, szybko go wsunąłem i jakoś poszło. Najważniejsze to znaleźć swój rytm, nie patrzeć na innych, tylko jechać po swojemu. Na szczycie przerwa, dowiedziałem się, że Rafał Majka wygrał etap TdF :) Zjazd do Limanowej po torze wyścigowym, super winkle :D
W Limanowej wstąpiliśmy tradycyjnie na Kebaba, a ja liczyłem w myślach kilometry i zastanawiałem się czy pęknie ich 300. Wszystko wskazywało na to, że tak. :) Po dłuższej przerwie ruszyliśmy dalej, trasa zrobiła dość płaska co dla mnie oznaczało kłopoty. Bo oto Grzesiek wyszedł na zmianę podał ponad 45km/h. Na takie coś nic nie mogłem poradzić i zostałem w tyle. Kontakt z resztą złapałem w Łososinie Dolnej. Zdecydowaliśmy, że trzeba znaleźć sklep i wypić Pepsi bo każdy opadał powoli z sił. Zapodałem sobie kaloryczną bombę: Pepsi, pół czekolady i banan i dało to fajnego kopa. Na tyle fajnego, że w końcu dałem długą zmianę aż za Czchów.
W Złotej zostałem już tylko z Grześkiem, Szymek pojechałem do siebie inną drogą. Wtoczyliśmy się na górę i niewiele szybciej zjechaliśmy w dół do Łoniowej. Zmęczenie spore, ale swojskie tereny i bliskość celu dodały sił. Dość sprawnie przejechaliśmy Porąbkę, na Woli Grzesiek zjechał do domu i mi zostało ostatnie 6km. Na liczniku już w Porąbce wybiło 300 więc te ostatnie kilometry przejechałem z przyjemnością.
Ostatecznie zakończyło się na 312,4km przejechanych w 10 godzin i 52 minuty. Oprócz tego po drodze trzeba było pokonać 3,3km w pionie. Pogoda dopisała. Nie wiało, nie padało. Może było trochę za ciepło ale to w końcu lato.
Podczas drogi wypiłem 5,5l różnych napojów, zjazdłem 2 żele, banana, batonika, kebaba, pół tubki mleka i jakąś bułkę z biedry. Dość nie dużo chyba.
Tylko jedna kwestia nie daje mi spokoju. Trochę głupio wyszło ze zmianami podczas jazdy. Miks zbiegu okoliczności, mojego niezdecydowania i trasy sprawił, że koledzy mieli mi lekko za złe, że nie dawałem zbyt dużo zmian... I to jest fakt. Dość szczegółowo myślałem nad przebiegiem trasy i rzeczywiście, cholernie dziwnie się działo z tym. Albo po wyjściu na czoło zaczynał się podjazd i się rozsypywaliśmy, albo było skrzyżowanie. Kilka razy doszło do dziwnej sytuacji, gdy jechałem drugi i czekałem na swoją kolej, a chłopaki z tyłu przyspieszali i nas wyprzedzali. Zamiast na zmianie, to znajdywałem się na samym tyle... hmm... Szkoda, że mnie któy wtedy nie opierdzielił to sytuacja była by jasna :P Na szczęście wszystko zostało omówienie, podczas innych tras nic takiego już się nie działo. A jedyne co teraz mi zostaje, to zrehabilitować się w przyszłym roku na podobnej trasie ;)
Gdzieś przed Kościeliskiem
W Zakopanem, widok na góry
Biedronka w stylu górskim i nasze rowery
Zakopane...
Ja
Ochotnica Dolna
chciało się pić strasznie
Przełęcz Ostra. Dziś była tam premia górska poza kategorią :P HC
Ostra
Ja na Ostrej
Pobudka tuż przed 7 rano. Pogoda idealna, choć duże ciepło zwiastowało duży upał. O 7:40 ruszyłem z pod domu na rekordowo długą trasę. Muszę przyznać, że czułem spore podekscytowanie. W Brzesku zameldowałem się tuż przed godziną 8, a już po chwili podjechał Szymek. Na Grześka poczekaliśmy sobie 20 minut, ale w końcu ruszyliśmy. Na początek obraliśmy kurs na Nowy Wiśnicz, gdzie czekał na nas czwarty śmiałek wyprawy - Kazimierz. Do Wiśnicza dotarliśmy sprawnie i już w komplecie ruszyliśmy przed siebie. Tempo mocne - cały czas trzymaliśmy 30km/h, mimo sporej liczby hopek. Kierunek nadzorował Kazek, który najlepiej zna te tereny. Po kilkunastu kilometrach wyprawa zaczęła się na poważnie - wjechałem w nieznane dla mnie tereny. Na przodzie jechał Grzesiek z Kazkiem, my z Szymkiem jakoś lekko z tyłu.
W Szczyrzycach pierwszy spory podjazd i pierwszy piękny widok na górze. Nie było jednak czasu na zdjęcie, bo dwójka z przodu cały czas podawała dobre tempo. Nastąpiły zjazdy i pierwsza większa miejscowość na trasie: Kasina Wielka. Nie zatrzymaliśmy się jednak bo i po co :) Od Kasiny trasa prawie bezustannie prowadziła lekko pod górę. Grzesiek i Kazek lekko nam zniknęli, więc jechałem z Szymkiem. Dość szybko dotarliśmy do Mszany Dolnej, która powitała nas sznurem stojących samochodów. Na wylotówce dołączyliśmy do czekających liderów i w komplecie pojechaliśmy w kierunku Rabki Zdrój. Tu raczej jazda bez historii: ot średnio przyjemna krajówka.
W Rabce nic ciekawego, oprócz babki, która chciała mnie rozjechać :) Poza tym typowe miasteczko, miejscami ładnie, miejscami ponuro. Planowo ominęliśmy 'siódemkę' i pojechaliśmy w kierunku Czarnego Dunajca. Przed Rabą Wyżną pykło pierwsze sto kilometrów. Całkiem ciekawie mieć 100km i nie być nawet w połowie drogi :) Chwilę potem robimy pierwszą tego dnia przerwę. 110km i średnia lekko ponad 28km/h. W małym sklepiku kupiliśmy sobie trochę brakującego picia i jedzenia i ruszyliśmy dalej. Po minieciu większego podjazdu całkiem blisko ukazały się Tatry. Niestety widoczność była kiepska, ale mimo to super widok. Minęliśmy Czarny Dunajec i byliśmy na ostatniej prostej do Zakopanego. Prostej tyle, że ciągle pod górę. I z każdym kilometrem coraz bardziej pod górę. Dopiero w Kościelisku osiągnęliśmy szczyt podjazdu i można było polecieć na dół do "zimowej stolicy Polski". Choć polecieć to lekkie nadużycie. Ruch samochodowy i pieszy był tak duży, że prędkości rozwinąć się nie bardzo dało.
W centrum miasta chwilowa narada i pojechaliśmy pozwiedzać kilka rzeczy: przejechaliśmy obok Wielkiej Krokwi. Następnie zatrzymaliśmy się w Zakopiańskiej Biedronce :D Po zakupach kilkanaście minut odpoczynku i szybka przeprawa na Krupówki. Tutaj chwila na ławeczce, kilka zdjęć i ... czas wracać :D
Sprawnie przedostaliśmy na wylotówkę do Nowego Targu i krajową 47'ką pojechaliśmy lekko w dół. Z naprzeciwka sznur samochodów, ale w przeciwnym kierunku droga prawie tylko dla nas. Mimo dziur, tempo ponad 40km/h. Minęliśmy Poronin, Biały Dunajec, a w Szaflarach skręciliśmy w prawo na mniej ruchliwą i znacznie przyjemniejszą drogę. Ową drogą - skrótem dotarliśmy do Ostrowska za Nowym Targiem i drogi wojewódzkiej 969. Znów jednak z ruchliwej trasy skorzystaliśmy tylko przez kilka minut i skręciliśmy na Knurów i Przełęcz Knurowską. Ponad 5km podjazdu, bardzo fajnego bo nachylenie przez cały czas było takie samo. Można było wejść w rytm.
Po dotarciu na szczyt, krótka przerwa i wielokilometrowy łagodny zjazd do Ochotnicy. Tam kolejna tego dnia przerwa na sklep. Wylecialiśmy gdzieś za Tylmanową znów na DW969, ale znów jechaliśmy nią bardzo krótko. Kazek zaproponował zmianę planów i pojechanie przez Limanową. Oznaczało to dodanie dużego pozdjazdu, ale jak szaleć to szaleć, więc w Kamienicy skręciliśmy w kierunku Przełęczy Ostrej. Znalazłem w kieszonce żela, szybko go wsunąłem i jakoś poszło. Najważniejsze to znaleźć swój rytm, nie patrzeć na innych, tylko jechać po swojemu. Na szczycie przerwa, dowiedziałem się, że Rafał Majka wygrał etap TdF :) Zjazd do Limanowej po torze wyścigowym, super winkle :D
W Limanowej wstąpiliśmy tradycyjnie na Kebaba, a ja liczyłem w myślach kilometry i zastanawiałem się czy pęknie ich 300. Wszystko wskazywało na to, że tak. :) Po dłuższej przerwie ruszyliśmy dalej, trasa zrobiła dość płaska co dla mnie oznaczało kłopoty. Bo oto Grzesiek wyszedł na zmianę podał ponad 45km/h. Na takie coś nic nie mogłem poradzić i zostałem w tyle. Kontakt z resztą złapałem w Łososinie Dolnej. Zdecydowaliśmy, że trzeba znaleźć sklep i wypić Pepsi bo każdy opadał powoli z sił. Zapodałem sobie kaloryczną bombę: Pepsi, pół czekolady i banan i dało to fajnego kopa. Na tyle fajnego, że w końcu dałem długą zmianę aż za Czchów.
W Złotej zostałem już tylko z Grześkiem, Szymek pojechałem do siebie inną drogą. Wtoczyliśmy się na górę i niewiele szybciej zjechaliśmy w dół do Łoniowej. Zmęczenie spore, ale swojskie tereny i bliskość celu dodały sił. Dość sprawnie przejechaliśmy Porąbkę, na Woli Grzesiek zjechał do domu i mi zostało ostatnie 6km. Na liczniku już w Porąbce wybiło 300 więc te ostatnie kilometry przejechałem z przyjemnością.
Ostatecznie zakończyło się na 312,4km przejechanych w 10 godzin i 52 minuty. Oprócz tego po drodze trzeba było pokonać 3,3km w pionie. Pogoda dopisała. Nie wiało, nie padało. Może było trochę za ciepło ale to w końcu lato.
Podczas drogi wypiłem 5,5l różnych napojów, zjazdłem 2 żele, banana, batonika, kebaba, pół tubki mleka i jakąś bułkę z biedry. Dość nie dużo chyba.
Tylko jedna kwestia nie daje mi spokoju. Trochę głupio wyszło ze zmianami podczas jazdy. Miks zbiegu okoliczności, mojego niezdecydowania i trasy sprawił, że koledzy mieli mi lekko za złe, że nie dawałem zbyt dużo zmian... I to jest fakt. Dość szczegółowo myślałem nad przebiegiem trasy i rzeczywiście, cholernie dziwnie się działo z tym. Albo po wyjściu na czoło zaczynał się podjazd i się rozsypywaliśmy, albo było skrzyżowanie. Kilka razy doszło do dziwnej sytuacji, gdy jechałem drugi i czekałem na swoją kolej, a chłopaki z tyłu przyspieszali i nas wyprzedzali. Zamiast na zmianie, to znajdywałem się na samym tyle... hmm... Szkoda, że mnie któy wtedy nie opierdzielił to sytuacja była by jasna :P Na szczęście wszystko zostało omówienie, podczas innych tras nic takiego już się nie działo. A jedyne co teraz mi zostaje, to zrehabilitować się w przyszłym roku na podobnej trasie ;)
Gdzieś przed Kościeliskiem
W Zakopanem, widok na góry
Biedronka w stylu górskim i nasze rowery
Zakopane...
Ja
Ochotnica Dolna
chciało się pić strasznie
Przełęcz Ostra. Dziś była tam premia górska poza kategorią :P HC
Ostra
Ja na Ostrej
- DST 312.40km
- Czas 10:52
- VAVG 28.75km/h
- VMAX 69.00km/h
- Temperatura 32.0°C
- Kalorie 8800kcal
- Podjazdy 3300m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Złotej i z powrotem przez Porąbkę
Pojechałem sprawdzić jak sobie radzą z asfaltem. Do Porąbki przez Wokowice, las na Woli i górą Dębna (obok zamku). Asfaltu całkiem sporo. Od czwórki kilkaset metrów, potem w Porąbce pomiędzy dwoma mostami i od przedszkola do Opola kościoła.
Największa niespodzianka: asfalt w Dołach na najgorszym z najgorszych odcinku tej drogi :D Podjechałem do góry do Biesiadek, gdzie robią rondo, pstryknąłem fotkę i postanowiłem wracać podobną trasą zamiast pchać się na Zawadę i Brzesko.
Z powrotem narzuciłem troszkę większe tempo.. Jeśli pogoda pozwoli jutro coś naprawdę ekstra ;)
Największa niespodzianka: asfalt w Dołach na najgorszym z najgorszych odcinku tej drogi :D Podjechałem do góry do Biesiadek, gdzie robią rondo, pstryknąłem fotkę i postanowiłem wracać podobną trasą zamiast pchać się na Zawadę i Brzesko.
Z powrotem narzuciłem troszkę większe tempo.. Jeśli pogoda pozwoli jutro coś naprawdę ekstra ;)
- DST 38.50km
- Czas 01:17
- VAVG 30.00km/h
- VMAX 61.00km/h
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze