47. Czterdzieści rund wokół Porąbki. Bo tak.
Podjąłem próbę mojego szalonego wyzwania: zrobienia 100km na 2,5 kilometrowej pętli w Porąbce. Pogoda idealna na testy psychiki: lało, czasem sypało, wiało bardzo mocno i było +4 stopnie. Droga do Porąbki przebiegła szybko bo z wiatrem i się zaczęło... Pierwsze kilka pętelek przeleciało szybko: była moc w nogach i jeszcze jakoś nie docierało do mnie ile walki. Średnia po 5 pętlach 31,5km/h. Potem było już tylko coraz gorzej. Wiało bardzo mocno i porywiście z południa. Kilometr pod wiatr, kilometr z wiatrem i tak w kółko. Kawałek z wiatrem przelatywał bardzo szybko. Za szybko, przez co wydawało mi się, że cały czas jadę ten jeden odcinek pod wiatr. Minęło 10 okrążeń. Super, jedna czwarta za mną. Pogoda się pogorszyła. Zaczęło mocno padać mieszanką deszczu i śniegu. Wszystko usyfione porządnie. Na 16 kółku zjadłem sobie batonika, na każdym okrążeniu w jednym miejscu łyk wody. 18 okrążenie, zaczynam wątpić w wykonanie planu. Apogeum wiatru przypadło, pod wiatr jechałem 22km/h. Nogi piekły przy wstawaniu. Na 20 mówię sobie, że jak się nie polepszy to jadę do domu.
I się polepszyło.... Kręce więc dalej ale podejmuję decyzję, że kończę zaraz. Na 22 okrążeniu krótka przerwa po której miałem jechać do domu, sprawdzam co tam słychać w internetach. Szybka rozmowa z Marcinem, któremu mówię, że wracam. Ten jednak jakoś tak zagaduje, że zgadzam się dokręcić do 25 okrążeń. Więc jadę. Ciągle te same widoki, tak dobrze zresztą znane... Mija 26 kółek więc mimowolnie postanawiam kręcić do 30, potem się zobaczy :P Na 30 dochcodzę do wniosku, że trzy czwarte planu wykonane i może jednak się uda... Te 10 kółek najtrudniejsze. Niebiosa się otwierają i leje już porządnie. Woda jest już w butach i obciąża ubrania. A ja powoli odliczam każde kółko. Każde kolejne przybliża do celu ale jest jednocześnie coraz cięższe do przejechania. 37 kółek kręcę już siłą woli. Dłoni i stóp zresztą nie czuje bo przemarzły :D Temperatura spada do niewiele ponad 2 stopni, a ja przemoczony bo ciągle zacina. 39 kółko, jeszcze tylko dwa razy koło stadionu, koło tego auta, koło tego domu... W końcu wpadam na kółko 40, dopiero w połowie robi się łatwo, albo raczej łatwiej, bo łatwo nie było. Wpadam po raz ostatni na most. Czterdziesty raz w tym dniu :D Zaraz za 'kreską' zawracam i jadę bez zatrzymania do domu. Droga się dłuży, ale jakoś dojeżdżam. Stóp nie czuje jeszcze przez dobrą godzinę. Ale plan wykonany. Więcej na takie coś się nie wybieram. Chyba :)
https://www.strava.com/activities/277953215
I się polepszyło.... Kręce więc dalej ale podejmuję decyzję, że kończę zaraz. Na 22 okrążeniu krótka przerwa po której miałem jechać do domu, sprawdzam co tam słychać w internetach. Szybka rozmowa z Marcinem, któremu mówię, że wracam. Ten jednak jakoś tak zagaduje, że zgadzam się dokręcić do 25 okrążeń. Więc jadę. Ciągle te same widoki, tak dobrze zresztą znane... Mija 26 kółek więc mimowolnie postanawiam kręcić do 30, potem się zobaczy :P Na 30 dochcodzę do wniosku, że trzy czwarte planu wykonane i może jednak się uda... Te 10 kółek najtrudniejsze. Niebiosa się otwierają i leje już porządnie. Woda jest już w butach i obciąża ubrania. A ja powoli odliczam każde kółko. Każde kolejne przybliża do celu ale jest jednocześnie coraz cięższe do przejechania. 37 kółek kręcę już siłą woli. Dłoni i stóp zresztą nie czuje bo przemarzły :D Temperatura spada do niewiele ponad 2 stopni, a ja przemoczony bo ciągle zacina. 39 kółko, jeszcze tylko dwa razy koło stadionu, koło tego auta, koło tego domu... W końcu wpadam na kółko 40, dopiero w połowie robi się łatwo, albo raczej łatwiej, bo łatwo nie było. Wpadam po raz ostatni na most. Czterdziesty raz w tym dniu :D Zaraz za 'kreską' zawracam i jadę bez zatrzymania do domu. Droga się dłuży, ale jakoś dojeżdżam. Stóp nie czuje jeszcze przez dobrą godzinę. Ale plan wykonany. Więcej na takie coś się nie wybieram. Chyba :)
https://www.strava.com/activities/277953215
- DST 122.00km
- Czas 04:12
- VAVG 29.05km/h
- VMAX 46.00km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 574m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj