Środa, 30 lipca 2014
Kategoria Szosa
Na Bocheniec
Znów późny wyjazd, jakoś przed 19. Za cel obrałem podjazd pod Bocheniec. Nie było jednak wielkiego tempa, ot spokojnie i równo pod górę. Zjazd do Porąbki, jedna pętla i przez Dębno górą. Na koniec lekki podjazd do lasu na Woli, zjazd do Bielczy i powrót przez Wokowice do domu.
- DST 31.00km
- Czas 01:07
- VAVG 27.76km/h
- VMAX 72.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 307m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 29 lipca 2014
Kategoria Szosa
Borzęcin i Wola
Jak zwykle lekko ponad 30km pętelka. Dziś do Borzęcina, na Łękach udało się w końcu dopiąć swego i zrobić średnią ponad 40kph. Potem spokojnie. Z Borzęcina na Bielczę i Biadoliny. Na Woli minięta fajna dziewczyna na rowerze ale jak zawsze brak języka w gębie :( :)
Do Maszkienic mocniej, na końcu prostej sprint, udało się rozkręcić do 55 na płaskim i zafiniszować :P Do domu już rozjazdowo
Do Maszkienic mocniej, na końcu prostej sprint, udało się rozkręcić do 55 na płaskim i zafiniszować :P Do domu już rozjazdowo
- DST 34.60km
- Czas 01:12
- VAVG 28.83km/h
- VMAX 55.00km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 98m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Pętla Biesiadki po zachodzie
Dawno nie jechana pętelka. Dziś klasycznie: do Brzeska, potem Jasień, gdzie zatrzymałem się na moment u kuzynki, a potem bokami do Zawady Usz, i po przekroczeniu krajówki w kierunku Biesiadek. Tu już zrobiło się ciemno, lampy odpalone i jechało się świetnie, brak upału i lekki fajny wiaterek. Jest OK.
- DST 43.80km
- Czas 01:34
- VAVG 27.96km/h
- VMAX 61.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 414m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 lipca 2014
Kategoria Szosa
dla odmiany płasko
Kierunek północ dla odmiany. Przez Łęki do Borzęcina i potem na Rudy Rysie. W Rysiach natknąłem się na wesele chyba jakiegoś motocyklisty - tirowca bo stała wielka ciężarówa ustrojona balonami i było kilkadziesiąt gości na motorach typu Harley :) Starą drogą do Szczurowej, gdzie w końcu zrobiłem KOMa, a potem w samej Szczurowej w lewo i na Uście Solne.
W Uściu nieprzyjemna sytuacja: samochód potrącił pijanego rowerzystę. Sytuacja klarowna: z bocznej drogi nic sobie nie robiąc z nadjeżdżającego samochodu wyjechał sobie pijany facet na składaku i zadowolony slalomem przecinał główną drogę. Kierowca dał po hamulcach, odbił w prawo ale zahaczył rowerzystę. Na szczęście nic wielkiego się tam nie podziało, urwane lusterko, porysowany lakier a u rowerzysty koło do centry :P Upewniłem się, że wszystko w porządku i pojechałem dalej w kierunku Okulic.
Teraz zrobiło się pod wiatr i fajna średnia ponad 31km/h zaczęła spadać gwałtownie. Nie czułem się na siłach walczyć o nią, zresztą po co? Tak więc jechałem spokojniutko kontemplując okoliczne wsie zabite dechami :P Za Okulicami skręciłem na Bucze, trafił się kawał katastrofalnej drogi, ale niezbyt długi. Potem już Mokrzyska i do domu.
W Uściu nieprzyjemna sytuacja: samochód potrącił pijanego rowerzystę. Sytuacja klarowna: z bocznej drogi nic sobie nie robiąc z nadjeżdżającego samochodu wyjechał sobie pijany facet na składaku i zadowolony slalomem przecinał główną drogę. Kierowca dał po hamulcach, odbił w prawo ale zahaczył rowerzystę. Na szczęście nic wielkiego się tam nie podziało, urwane lusterko, porysowany lakier a u rowerzysty koło do centry :P Upewniłem się, że wszystko w porządku i pojechałem dalej w kierunku Okulic.
Teraz zrobiło się pod wiatr i fajna średnia ponad 31km/h zaczęła spadać gwałtownie. Nie czułem się na siłach walczyć o nią, zresztą po co? Tak więc jechałem spokojniutko kontemplując okoliczne wsie zabite dechami :P Za Okulicami skręciłem na Bucze, trafił się kawał katastrofalnej drogi, ale niezbyt długi. Potem już Mokrzyska i do domu.
- DST 51.80km
- Czas 01:47
- VAVG 29.05km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 96m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 lipca 2014
Kategoria Szosa
Podjazdy
A dziś troszkę więcej kilometrów, i dość sporo lokalnych podjazdów. Ale zaczęło się od standardu czyli przez las na Woli do Dębna i na dół do Porąbki. Potem dalej na południe przez Łoniową i Niedźwiedzę i większy podjazd do Jaworska. Nie cisnąłem na podjeździe ale pocisnąłem na zjeździe i udało się w efekcie zyskać KOMa.
Na szczycie podjazdu zauważyłem oznakowanie do wyścigu z cyklu Cyklokarpaty Wojnicz. Miło, może wpadnę na trasę pokibicować. Jednocześnie pozdrawiam startujących :)
Po zjeździe, skręciłem na Sufczyn i znów było lekko pod górę kilka km. Po nich zrobiło się jeszcze bardziej pod górę i zaliczyłem serpentyny Jaworskie ;). Zjazd do Łysej Góry raczej średnim tempem, całkiem dobry czas tam mam i nikt narazie nie zagraża ;-) Na dole skręt w lewo i od razu kolejny duży podjazd. Tym razem pod Godów. Tu też jechałem spokojniutko ale znów zaatakowałem na zjeździe. Na tym crazy szalonym 1,1km zjeździe. Cały czas ogień w korby, kadencja szalona, brakowało przełożeń. Prędkość maks też niezła: 81,1km/h czyli trzeci raz wyrównałem swoją najwyższą w ogóle. Ale wystarczyło to tylko na czas 59 sekund, taki sam jak kilka dni temu. Prędkość średnia z tego 1,1km odcinka bagatela 69,7km/h ;)
A co było po zjeździe? Tak jest, kolejny podjazd :) A tym razem Bocheniec, podjazd legenda u lokalsów :P Zupełnie spokojnie zarówno pod górę jak i z góry. Na koniec już tylko pozostało z Jadownik przekręcić do Sterkowca i do domu. I jakoś tak wyszło górsko :)
http://www.strava.com/activities/170671386
Na szczycie podjazdu zauważyłem oznakowanie do wyścigu z cyklu Cyklokarpaty Wojnicz. Miło, może wpadnę na trasę pokibicować. Jednocześnie pozdrawiam startujących :)
Po zjeździe, skręciłem na Sufczyn i znów było lekko pod górę kilka km. Po nich zrobiło się jeszcze bardziej pod górę i zaliczyłem serpentyny Jaworskie ;). Zjazd do Łysej Góry raczej średnim tempem, całkiem dobry czas tam mam i nikt narazie nie zagraża ;-) Na dole skręt w lewo i od razu kolejny duży podjazd. Tym razem pod Godów. Tu też jechałem spokojniutko ale znów zaatakowałem na zjeździe. Na tym crazy szalonym 1,1km zjeździe. Cały czas ogień w korby, kadencja szalona, brakowało przełożeń. Prędkość maks też niezła: 81,1km/h czyli trzeci raz wyrównałem swoją najwyższą w ogóle. Ale wystarczyło to tylko na czas 59 sekund, taki sam jak kilka dni temu. Prędkość średnia z tego 1,1km odcinka bagatela 69,7km/h ;)
A co było po zjeździe? Tak jest, kolejny podjazd :) A tym razem Bocheniec, podjazd legenda u lokalsów :P Zupełnie spokojnie zarówno pod górę jak i z góry. Na koniec już tylko pozostało z Jadownik przekręcić do Sterkowca i do domu. I jakoś tak wyszło górsko :)
http://www.strava.com/activities/170671386
- DST 52.30km
- Czas 02:03
- VAVG 25.51km/h
- VMAX 81.10km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 734m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 lipca 2014
Kategoria Szosa
Łoniowa, walka na Bocheńcu
Do znudzenia, najpierw Wokowice, Wola D. i do Porąbki. Zawalczyłem na odcinku Dębno - Porąbka i poprawiłem swój czas. Cały czas tą drogą do Łoniowej, tam nawrót i z powrotem do Porąbki. Potem skręt na podjazd pod Bocheniec IV kategorii i ogień od samego początku. Koma się nie udało zdobyć ale wskoczyłem na drugie miejsce ze stratą 16 sek. do Grześka. 2.1km o średnim nachyleniu 6% zrobiłem w 7:25 czyli 17,2km/h. Potem przez Jadowniki i Sterkowiec do domu. Plan minimum na dzień wykonany.
- DST 34.10km
- Czas 01:17
- VAVG 26.57km/h
- VMAX 72.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 337m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 21 lipca 2014
Kategoria Szosa
Odpoczynkowo
Nogi jeszcze nie w 100% wypoczęte, inne miejsca też jeszcze odczuwają sobotę ale jechało się ok. Przez Wokowice i Biadoliny do Sufczyna. Potem do Dębna i podjazd na sam Godów, z Godowa szalony zjazd i w końcu zszedłem poniżej minuty (1,1km w 59sek :P). Potem do domu standardowo. Milion nowego asfaltu :D
- DST 36.00km
- Czas 01:20
- VAVG 27.00km/h
- VMAX 80.00km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 276m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Zakopane 2014
8:00 PKS Brzesko. Takie było ostateczne ustalenie z
poprzedniego dnia. Zanim jednak o 8:00 ruszyliśmy kilka ostatnich dni
przebiegło pod znakiem ustalenia wariantów dzisiejszej trasy. Było ich wiele.
Każdy chciał dojechać w inny sposób: Najkrócej jak się da, najdłużej jak się
da, tak jak jechał kiedyś... itp. W końcu stanęło na kompromisie i już można
było się zająć przygotowaniami. Strój, jedzenie, podstawowe narzędzia,
sprawdzenie roweru, naładowanie telefonu.
Pobudka tuż przed 7 rano. Pogoda idealna, choć duże ciepło zwiastowało duży upał. O 7:40 ruszyłem z pod domu na rekordowo długą trasę. Muszę przyznać, że czułem spore podekscytowanie. W Brzesku zameldowałem się tuż przed godziną 8, a już po chwili podjechał Szymek. Na Grześka poczekaliśmy sobie 20 minut, ale w końcu ruszyliśmy. Na początek obraliśmy kurs na Nowy Wiśnicz, gdzie czekał na nas czwarty śmiałek wyprawy - Kazimierz. Do Wiśnicza dotarliśmy sprawnie i już w komplecie ruszyliśmy przed siebie. Tempo mocne - cały czas trzymaliśmy 30km/h, mimo sporej liczby hopek. Kierunek nadzorował Kazek, który najlepiej zna te tereny. Po kilkunastu kilometrach wyprawa zaczęła się na poważnie - wjechałem w nieznane dla mnie tereny. Na przodzie jechał Grzesiek z Kazkiem, my z Szymkiem jakoś lekko z tyłu.
W Szczyrzycach pierwszy spory podjazd i pierwszy piękny widok na górze. Nie było jednak czasu na zdjęcie, bo dwójka z przodu cały czas podawała dobre tempo. Nastąpiły zjazdy i pierwsza większa miejscowość na trasie: Kasina Wielka. Nie zatrzymaliśmy się jednak bo i po co :) Od Kasiny trasa prawie bezustannie prowadziła lekko pod górę. Grzesiek i Kazek lekko nam zniknęli, więc jechałem z Szymkiem. Dość szybko dotarliśmy do Mszany Dolnej, która powitała nas sznurem stojących samochodów. Na wylotówce dołączyliśmy do czekających liderów i w komplecie pojechaliśmy w kierunku Rabki Zdrój. Tu raczej jazda bez historii: ot średnio przyjemna krajówka.
W Rabce nic ciekawego, oprócz babki, która chciała mnie rozjechać :) Poza tym typowe miasteczko, miejscami ładnie, miejscami ponuro. Planowo ominęliśmy 'siódemkę' i pojechaliśmy w kierunku Czarnego Dunajca. Przed Rabą Wyżną pykło pierwsze sto kilometrów. Całkiem ciekawie mieć 100km i nie być nawet w połowie drogi :) Chwilę potem robimy pierwszą tego dnia przerwę. 110km i średnia lekko ponad 28km/h. W małym sklepiku kupiliśmy sobie trochę brakującego picia i jedzenia i ruszyliśmy dalej. Po minieciu większego podjazdu całkiem blisko ukazały się Tatry. Niestety widoczność była kiepska, ale mimo to super widok. Minęliśmy Czarny Dunajec i byliśmy na ostatniej prostej do Zakopanego. Prostej tyle, że ciągle pod górę. I z każdym kilometrem coraz bardziej pod górę. Dopiero w Kościelisku osiągnęliśmy szczyt podjazdu i można było polecieć na dół do "zimowej stolicy Polski". Choć polecieć to lekkie nadużycie. Ruch samochodowy i pieszy był tak duży, że prędkości rozwinąć się nie bardzo dało.
W centrum miasta chwilowa narada i pojechaliśmy pozwiedzać kilka rzeczy: przejechaliśmy obok Wielkiej Krokwi. Następnie zatrzymaliśmy się w Zakopiańskiej Biedronce :D Po zakupach kilkanaście minut odpoczynku i szybka przeprawa na Krupówki. Tutaj chwila na ławeczce, kilka zdjęć i ... czas wracać :D
Sprawnie przedostaliśmy na wylotówkę do Nowego Targu i krajową 47'ką pojechaliśmy lekko w dół. Z naprzeciwka sznur samochodów, ale w przeciwnym kierunku droga prawie tylko dla nas. Mimo dziur, tempo ponad 40km/h. Minęliśmy Poronin, Biały Dunajec, a w Szaflarach skręciliśmy w prawo na mniej ruchliwą i znacznie przyjemniejszą drogę. Ową drogą - skrótem dotarliśmy do Ostrowska za Nowym Targiem i drogi wojewódzkiej 969. Znów jednak z ruchliwej trasy skorzystaliśmy tylko przez kilka minut i skręciliśmy na Knurów i Przełęcz Knurowską. Ponad 5km podjazdu, bardzo fajnego bo nachylenie przez cały czas było takie samo. Można było wejść w rytm.
Po dotarciu na szczyt, krótka przerwa i wielokilometrowy łagodny zjazd do Ochotnicy. Tam kolejna tego dnia przerwa na sklep. Wylecialiśmy gdzieś za Tylmanową znów na DW969, ale znów jechaliśmy nią bardzo krótko. Kazek zaproponował zmianę planów i pojechanie przez Limanową. Oznaczało to dodanie dużego pozdjazdu, ale jak szaleć to szaleć, więc w Kamienicy skręciliśmy w kierunku Przełęczy Ostrej. Znalazłem w kieszonce żela, szybko go wsunąłem i jakoś poszło. Najważniejsze to znaleźć swój rytm, nie patrzeć na innych, tylko jechać po swojemu. Na szczycie przerwa, dowiedziałem się, że Rafał Majka wygrał etap TdF :) Zjazd do Limanowej po torze wyścigowym, super winkle :D
W Limanowej wstąpiliśmy tradycyjnie na Kebaba, a ja liczyłem w myślach kilometry i zastanawiałem się czy pęknie ich 300. Wszystko wskazywało na to, że tak. :) Po dłuższej przerwie ruszyliśmy dalej, trasa zrobiła dość płaska co dla mnie oznaczało kłopoty. Bo oto Grzesiek wyszedł na zmianę podał ponad 45km/h. Na takie coś nic nie mogłem poradzić i zostałem w tyle. Kontakt z resztą złapałem w Łososinie Dolnej. Zdecydowaliśmy, że trzeba znaleźć sklep i wypić Pepsi bo każdy opadał powoli z sił. Zapodałem sobie kaloryczną bombę: Pepsi, pół czekolady i banan i dało to fajnego kopa. Na tyle fajnego, że w końcu dałem długą zmianę aż za Czchów.
W Złotej zostałem już tylko z Grześkiem, Szymek pojechałem do siebie inną drogą. Wtoczyliśmy się na górę i niewiele szybciej zjechaliśmy w dół do Łoniowej. Zmęczenie spore, ale swojskie tereny i bliskość celu dodały sił. Dość sprawnie przejechaliśmy Porąbkę, na Woli Grzesiek zjechał do domu i mi zostało ostatnie 6km. Na liczniku już w Porąbce wybiło 300 więc te ostatnie kilometry przejechałem z przyjemnością.
Ostatecznie zakończyło się na 312,4km przejechanych w 10 godzin i 52 minuty. Oprócz tego po drodze trzeba było pokonać 3,3km w pionie. Pogoda dopisała. Nie wiało, nie padało. Może było trochę za ciepło ale to w końcu lato.
Podczas drogi wypiłem 5,5l różnych napojów, zjazdłem 2 żele, banana, batonika, kebaba, pół tubki mleka i jakąś bułkę z biedry. Dość nie dużo chyba.
Tylko jedna kwestia nie daje mi spokoju. Trochę głupio wyszło ze zmianami podczas jazdy. Miks zbiegu okoliczności, mojego niezdecydowania i trasy sprawił, że koledzy mieli mi lekko za złe, że nie dawałem zbyt dużo zmian... I to jest fakt. Dość szczegółowo myślałem nad przebiegiem trasy i rzeczywiście, cholernie dziwnie się działo z tym. Albo po wyjściu na czoło zaczynał się podjazd i się rozsypywaliśmy, albo było skrzyżowanie. Kilka razy doszło do dziwnej sytuacji, gdy jechałem drugi i czekałem na swoją kolej, a chłopaki z tyłu przyspieszali i nas wyprzedzali. Zamiast na zmianie, to znajdywałem się na samym tyle... hmm... Szkoda, że mnie któy wtedy nie opierdzielił to sytuacja była by jasna :P Na szczęście wszystko zostało omówienie, podczas innych tras nic takiego już się nie działo. A jedyne co teraz mi zostaje, to zrehabilitować się w przyszłym roku na podobnej trasie ;)
Gdzieś przed Kościeliskiem
W Zakopanem, widok na góry
Biedronka w stylu górskim i nasze rowery
Zakopane...
Ja
Ochotnica Dolna
chciało się pić strasznie
Przełęcz Ostra. Dziś była tam premia górska poza kategorią :P HC
Ostra
Ja na Ostrej
Pobudka tuż przed 7 rano. Pogoda idealna, choć duże ciepło zwiastowało duży upał. O 7:40 ruszyłem z pod domu na rekordowo długą trasę. Muszę przyznać, że czułem spore podekscytowanie. W Brzesku zameldowałem się tuż przed godziną 8, a już po chwili podjechał Szymek. Na Grześka poczekaliśmy sobie 20 minut, ale w końcu ruszyliśmy. Na początek obraliśmy kurs na Nowy Wiśnicz, gdzie czekał na nas czwarty śmiałek wyprawy - Kazimierz. Do Wiśnicza dotarliśmy sprawnie i już w komplecie ruszyliśmy przed siebie. Tempo mocne - cały czas trzymaliśmy 30km/h, mimo sporej liczby hopek. Kierunek nadzorował Kazek, który najlepiej zna te tereny. Po kilkunastu kilometrach wyprawa zaczęła się na poważnie - wjechałem w nieznane dla mnie tereny. Na przodzie jechał Grzesiek z Kazkiem, my z Szymkiem jakoś lekko z tyłu.
W Szczyrzycach pierwszy spory podjazd i pierwszy piękny widok na górze. Nie było jednak czasu na zdjęcie, bo dwójka z przodu cały czas podawała dobre tempo. Nastąpiły zjazdy i pierwsza większa miejscowość na trasie: Kasina Wielka. Nie zatrzymaliśmy się jednak bo i po co :) Od Kasiny trasa prawie bezustannie prowadziła lekko pod górę. Grzesiek i Kazek lekko nam zniknęli, więc jechałem z Szymkiem. Dość szybko dotarliśmy do Mszany Dolnej, która powitała nas sznurem stojących samochodów. Na wylotówce dołączyliśmy do czekających liderów i w komplecie pojechaliśmy w kierunku Rabki Zdrój. Tu raczej jazda bez historii: ot średnio przyjemna krajówka.
W Rabce nic ciekawego, oprócz babki, która chciała mnie rozjechać :) Poza tym typowe miasteczko, miejscami ładnie, miejscami ponuro. Planowo ominęliśmy 'siódemkę' i pojechaliśmy w kierunku Czarnego Dunajca. Przed Rabą Wyżną pykło pierwsze sto kilometrów. Całkiem ciekawie mieć 100km i nie być nawet w połowie drogi :) Chwilę potem robimy pierwszą tego dnia przerwę. 110km i średnia lekko ponad 28km/h. W małym sklepiku kupiliśmy sobie trochę brakującego picia i jedzenia i ruszyliśmy dalej. Po minieciu większego podjazdu całkiem blisko ukazały się Tatry. Niestety widoczność była kiepska, ale mimo to super widok. Minęliśmy Czarny Dunajec i byliśmy na ostatniej prostej do Zakopanego. Prostej tyle, że ciągle pod górę. I z każdym kilometrem coraz bardziej pod górę. Dopiero w Kościelisku osiągnęliśmy szczyt podjazdu i można było polecieć na dół do "zimowej stolicy Polski". Choć polecieć to lekkie nadużycie. Ruch samochodowy i pieszy był tak duży, że prędkości rozwinąć się nie bardzo dało.
W centrum miasta chwilowa narada i pojechaliśmy pozwiedzać kilka rzeczy: przejechaliśmy obok Wielkiej Krokwi. Następnie zatrzymaliśmy się w Zakopiańskiej Biedronce :D Po zakupach kilkanaście minut odpoczynku i szybka przeprawa na Krupówki. Tutaj chwila na ławeczce, kilka zdjęć i ... czas wracać :D
Sprawnie przedostaliśmy na wylotówkę do Nowego Targu i krajową 47'ką pojechaliśmy lekko w dół. Z naprzeciwka sznur samochodów, ale w przeciwnym kierunku droga prawie tylko dla nas. Mimo dziur, tempo ponad 40km/h. Minęliśmy Poronin, Biały Dunajec, a w Szaflarach skręciliśmy w prawo na mniej ruchliwą i znacznie przyjemniejszą drogę. Ową drogą - skrótem dotarliśmy do Ostrowska za Nowym Targiem i drogi wojewódzkiej 969. Znów jednak z ruchliwej trasy skorzystaliśmy tylko przez kilka minut i skręciliśmy na Knurów i Przełęcz Knurowską. Ponad 5km podjazdu, bardzo fajnego bo nachylenie przez cały czas było takie samo. Można było wejść w rytm.
Po dotarciu na szczyt, krótka przerwa i wielokilometrowy łagodny zjazd do Ochotnicy. Tam kolejna tego dnia przerwa na sklep. Wylecialiśmy gdzieś za Tylmanową znów na DW969, ale znów jechaliśmy nią bardzo krótko. Kazek zaproponował zmianę planów i pojechanie przez Limanową. Oznaczało to dodanie dużego pozdjazdu, ale jak szaleć to szaleć, więc w Kamienicy skręciliśmy w kierunku Przełęczy Ostrej. Znalazłem w kieszonce żela, szybko go wsunąłem i jakoś poszło. Najważniejsze to znaleźć swój rytm, nie patrzeć na innych, tylko jechać po swojemu. Na szczycie przerwa, dowiedziałem się, że Rafał Majka wygrał etap TdF :) Zjazd do Limanowej po torze wyścigowym, super winkle :D
W Limanowej wstąpiliśmy tradycyjnie na Kebaba, a ja liczyłem w myślach kilometry i zastanawiałem się czy pęknie ich 300. Wszystko wskazywało na to, że tak. :) Po dłuższej przerwie ruszyliśmy dalej, trasa zrobiła dość płaska co dla mnie oznaczało kłopoty. Bo oto Grzesiek wyszedł na zmianę podał ponad 45km/h. Na takie coś nic nie mogłem poradzić i zostałem w tyle. Kontakt z resztą złapałem w Łososinie Dolnej. Zdecydowaliśmy, że trzeba znaleźć sklep i wypić Pepsi bo każdy opadał powoli z sił. Zapodałem sobie kaloryczną bombę: Pepsi, pół czekolady i banan i dało to fajnego kopa. Na tyle fajnego, że w końcu dałem długą zmianę aż za Czchów.
W Złotej zostałem już tylko z Grześkiem, Szymek pojechałem do siebie inną drogą. Wtoczyliśmy się na górę i niewiele szybciej zjechaliśmy w dół do Łoniowej. Zmęczenie spore, ale swojskie tereny i bliskość celu dodały sił. Dość sprawnie przejechaliśmy Porąbkę, na Woli Grzesiek zjechał do domu i mi zostało ostatnie 6km. Na liczniku już w Porąbce wybiło 300 więc te ostatnie kilometry przejechałem z przyjemnością.
Ostatecznie zakończyło się na 312,4km przejechanych w 10 godzin i 52 minuty. Oprócz tego po drodze trzeba było pokonać 3,3km w pionie. Pogoda dopisała. Nie wiało, nie padało. Może było trochę za ciepło ale to w końcu lato.
Podczas drogi wypiłem 5,5l różnych napojów, zjazdłem 2 żele, banana, batonika, kebaba, pół tubki mleka i jakąś bułkę z biedry. Dość nie dużo chyba.
Tylko jedna kwestia nie daje mi spokoju. Trochę głupio wyszło ze zmianami podczas jazdy. Miks zbiegu okoliczności, mojego niezdecydowania i trasy sprawił, że koledzy mieli mi lekko za złe, że nie dawałem zbyt dużo zmian... I to jest fakt. Dość szczegółowo myślałem nad przebiegiem trasy i rzeczywiście, cholernie dziwnie się działo z tym. Albo po wyjściu na czoło zaczynał się podjazd i się rozsypywaliśmy, albo było skrzyżowanie. Kilka razy doszło do dziwnej sytuacji, gdy jechałem drugi i czekałem na swoją kolej, a chłopaki z tyłu przyspieszali i nas wyprzedzali. Zamiast na zmianie, to znajdywałem się na samym tyle... hmm... Szkoda, że mnie któy wtedy nie opierdzielił to sytuacja była by jasna :P Na szczęście wszystko zostało omówienie, podczas innych tras nic takiego już się nie działo. A jedyne co teraz mi zostaje, to zrehabilitować się w przyszłym roku na podobnej trasie ;)
Gdzieś przed Kościeliskiem
W Zakopanem, widok na góry
Biedronka w stylu górskim i nasze rowery
Zakopane...
Ja
Ochotnica Dolna
chciało się pić strasznie
Przełęcz Ostra. Dziś była tam premia górska poza kategorią :P HC
Ostra
Ja na Ostrej
- DST 312.40km
- Czas 10:52
- VAVG 28.75km/h
- VMAX 69.00km/h
- Temperatura 32.0°C
- Kalorie 8800kcal
- Podjazdy 3300m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Złotej i z powrotem przez Porąbkę
Pojechałem sprawdzić jak sobie radzą z asfaltem. Do Porąbki przez Wokowice, las na Woli i górą Dębna (obok zamku). Asfaltu całkiem sporo. Od czwórki kilkaset metrów, potem w Porąbce pomiędzy dwoma mostami i od przedszkola do Opola kościoła.
Największa niespodzianka: asfalt w Dołach na najgorszym z najgorszych odcinku tej drogi :D Podjechałem do góry do Biesiadek, gdzie robią rondo, pstryknąłem fotkę i postanowiłem wracać podobną trasą zamiast pchać się na Zawadę i Brzesko.
Z powrotem narzuciłem troszkę większe tempo.. Jeśli pogoda pozwoli jutro coś naprawdę ekstra ;)
Największa niespodzianka: asfalt w Dołach na najgorszym z najgorszych odcinku tej drogi :D Podjechałem do góry do Biesiadek, gdzie robią rondo, pstryknąłem fotkę i postanowiłem wracać podobną trasą zamiast pchać się na Zawadę i Brzesko.
Z powrotem narzuciłem troszkę większe tempo.. Jeśli pogoda pozwoli jutro coś naprawdę ekstra ;)
- DST 38.50km
- Czas 01:17
- VAVG 30.00km/h
- VMAX 61.00km/h
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 16 lipca 2014
Kategoria Szosa
Porąbka, Borzęcin
Troszkę więcej dziś. Upał spory i wiaterek. Najpierw przez Sterkowiec do Dębna i górą do Porąbki. W Porąbce i Dębnie kładą asfalt na niektórych odcinkach :D będzie miód :) Potem przez Biadoliny i Bielczę do Borzęcina, gdzie brakło wody i jechało się ciężko. Z Borzęcina najkrótszą drogą do domu.
Stadion w Porąbce. Minęły 2 lata jak grałem tam ostatnio... Przez 10 lat mieszkania w Porąbce byłem tam niemal codziennie od wiosny do jesieni. Wraz z przeprowadzką wydaje się, że miejsce umarło. Trawa pod bramkami zarasta, 'małe' bramki stoją ciągle schowane w jednym miejscu. W głowie się nie mieści. Za moich czasów w 'złotym' okresie na boisku popołudniami grywało ponad 20 ludzi. Czas jednak płynie, większość znajomych pracuje, ma rodziny, lub mieszka za granicą, a młodzi siedzą przed komputerami. Nostalgicznie trochę, w tym miejscu spędziłem prawie całe 'późne' dzieciństwo...
Stadion w Porąbce. Minęły 2 lata jak grałem tam ostatnio... Przez 10 lat mieszkania w Porąbce byłem tam niemal codziennie od wiosny do jesieni. Wraz z przeprowadzką wydaje się, że miejsce umarło. Trawa pod bramkami zarasta, 'małe' bramki stoją ciągle schowane w jednym miejscu. W głowie się nie mieści. Za moich czasów w 'złotym' okresie na boisku popołudniami grywało ponad 20 ludzi. Czas jednak płynie, większość znajomych pracuje, ma rodziny, lub mieszka za granicą, a młodzi siedzą przed komputerami. Nostalgicznie trochę, w tym miejscu spędziłem prawie całe 'późne' dzieciństwo...
- DST 45.80km
- Czas 01:44
- VAVG 26.42km/h
- VMAX 60.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 200m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze