Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2016
Dystans całkowity: | 1890.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 71:41 |
Średnia prędkość: | 26.37 km/h |
Maksymalna prędkość: | 80.00 km/h |
Suma podjazdów: | 22305 m |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 65.18 km i 2h 28m |
Więcej statystyk |
Poniedziałek, 20 czerwca 2016
Kategoria Szosa
134. Pętla i stadion
Powrót na codzienne tereny - pętla. Zaatakowałem segment na podjeździe Łysa - Jaworsko. Poprawiłem czas ale brakło sekundy do koma. No cóż. Potem leniwie do Porąbki, tam krótka przerwa na stadionie, gdzie spędziłem setki godzin w dzieciństwie. Wspominkowo ;)
- DST 57.60km
- Czas 02:14
- VAVG 25.79km/h
- VMAX 72.00km/h
- Podjazdy 663m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 czerwca 2016
Kategoria Szosa
133. Lubinka
Lekka odmiana - poleciałem serwisówkami w kierunku Wierzchosławic. Początek więc płaski i pod wiatr. Od Zgłobic już początek hopek. Podjechałem pod Lubinkę od Szczepanowic. Na zjeździe przycisnąłem bardzo mocno ale nie ma bata - całego peleotnu zawodowców nie pokonam ;) Kontynuowałem dalej na Zakliczyn, wiatr nawet sprzyjał więc szło. W Gwoźdzcu jeszcze jeden podjazd i potem już płasko do domu. Nawet przyjemnie wyszło.
- DST 77.80km
- Czas 02:45
- VAVG 28.29km/h
- VMAX 73.00km/h
- Podjazdy 600m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 czerwca 2016
Kategoria Szosa
132. Pętla
Zrobiona pętelka, wyjazd tuż przed 12. To co zwykle, czyli kilka lokalnych podjazdów. Pięknie, letnio na polu :)
- DST 59.10km
- Czas 02:10
- VAVG 27.28km/h
- VMAX 69.00km/h
- Podjazdy 621m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
131. Przehyba 2
W końcu jakiś konkret. Obudziłem się lekko po 7 nad ranem i już nie chciało mi się spać, więc zdecydowałem, że idę na rower. Pogoda idealna - ciepło, spokojnie i bez ani jednej chmurki. Ruszyłem 7:50 w kierunku południowym. Pierwszy podjazd do Biesiadek i tam zauważyłem, że widoczność po wieczornych opadach deszczu jest doskonała. Tatry widoczne idealnie. Wymyśliłem, że w końcu pojadę na przełęcz Ostrą od Limanowej, czyli podjazd po "torze" wyścigowym. Do Ostrej trzeba było jednak najpierw dojechać :) Więc najpierw standard - bokami do Lipnicy Murowanej, a potem zjazd na Rajbrot i Żegocinę. Tam zaczął się podjazd pod przełęcz Widomą w Rozdzielu. Końcówka jak zawsze dała trochę popalić. Widok z punktu widokowego obłędny w obie strony. Zaczął się zjazd do Limanowej, w 90% po fatalnej nawierzchni więc było ciężko i trzeba było uważać żeby nie zgubić zębów.
Udało się zjechać w całości i po chwili płaskiego wjechałem do Limanowej. Tam ruch dość spory, ale udało się sprawnie przejechać na drugą stronę i ruszyłem na Kamienicę. Po chwili początek 11 kilometrowego podjazdu pod Przełęcz Ostrą. Najpierw w miarę płaskawo, potem po torze już trzyma kilka procent. Jechało się bardzo dobrze choć tempo utrzymywałem niskie. Na 180 stopniowym winklu stop na fotę i ruszyłem do szczytu.
Na górze bez zatrzymania, ruszam w kierunku Kamienicy ale po chwili odbijam na odległe o 19 kilometrów Gołkowice. 19km zjazdu także jest fajnie i można odpocząć. A odpocząć trzeba bo w Gołkowicach zaczyna się 13 kilometrów podjazdu o średnim nachyleniu 6% pod Przehybę. Dziś postanawiam iść full gas i pobić swój najlepszy czas - 56 minut. Początek o małym nachyleniu ale w połowie wjazd do lasu i już droga zaczyna piąć się ostro w górę (~6km @9%).
Po dość dobrym początku zaczynają się dla mnie schody, dzień jest dość upalny i pojawia się zmęczenie. W końcu miałem już w tym momencie ponad 100km i dobrze ponad 1000m pionu... Ale cisnąłem ile się dało, choć w najtrudniejszym momencie prędkość 10-11km/h. W końcu pojawia się znak mówiący o tym, że do szczytu już tylko i aż 3,8km. Odliczam więc co 100 metrów. Końcówka mega trudna psychicznie ale w końcu mijam przekaźnik i jestem na szczycie z nowym najlepszym czasem wynoszącym lekko ponad 52 minuty. Prędkość średnia 15km/h :D
Niestety w międzyczasie pogoda się zepsuła zupełnie i Tatry było ledwo widać zza chmur.. Na górze więc tylko krótka przerwa. Na tarasie chciało mnie zwiać, zerwał się mega mocny halny co akurat mnie bardzo ucieszyło - bo wiało w kierunku domu :) Lecę więc w dół dość ostro, zjazd z Przehyby potrafi być naprawdę bardzo emocjonujący. Kilka sekund i rower jedzie pod 70km/h. Co chwila ostre zakręty, na górze brak większych zabezpieczeń więc błąd może oznaczać upadek kilkaset metrów w dół po zboczu góry. Docieram jednak bezpiecznie do dolnej części, droga się poszerza i już nie wije się tak jak u góry więc lecę ponad 50km/h z wiatrem w plecy. Jest genialnie!
Przelatuje przez Gołkowice i już pruje w kierunku Chełmca, cały czas pod 40km/h lekką nogą. Wyjątkowy prezent od pogody. Zajeżdżam na Statoil bo łapie mnie już głód (od rana byłem na jednym małym batoniku, żelu sis i 2 bidonach izotonika). Kupuje marsa, 2 tymbarki do bidonów i pepsi w puszce i po chwili siły wracają i mogę pruć dalej. Prędkość za Chełmcem spada bo zaczyna się podjazd. Ale za to daje czadu na zjeździe bo akurat jedzie za mną ciężarówka więc staram się ją zgubić na krętym zjeździe przez Marcinkowice. Udaje się bo wyprzedza mnie ona dopiero kilkaset metrów po wypłaszczeniu.
Po kilku kilometrach skręt w prawo na Chomranice i prawie 2 kilometry stromego podjazdu. Od pewnego czasu zerkam też w niebo bo chmury z nad Tatr znalazły się nagle już nade mną. Straszyły ostro ale na szczęście nie padało. W Chomranicach na szczycie znów szybkie pepsi i znów siły wracają. Zjeżdzam do Łososiny, gdzie akurat startuje sobie Cessna, i jestem już w dobrze znanych pagórkach regionu Czchowskiego.
Pagórki już dość ciężko wchodzą ale nie idę na łatwiznę i ciągle jadę zaplanowaną trasą po górkach. Ciągle też pomaga wiatr więc nie jest źle. Na koniec już ciężko coś napisać konkretnego - Złota, Porąbka, Dębno i jeszcze krótka dokrętka przed domem. Wychodzi ponad 200km i ponad 3000 metrów przewyższeń więc satysfakcja jest. Dokładając do tego świetną prędkość średnią to w ogóle jestem bardzo zadowolony. Szkoda, że tradycji stało się zadość i z Przehyby nie było nic widać - jeszcze nigdy nie trafiłem tam na dobre warunku. No ale trzeba próbować :)
Udało się zjechać w całości i po chwili płaskiego wjechałem do Limanowej. Tam ruch dość spory, ale udało się sprawnie przejechać na drugą stronę i ruszyłem na Kamienicę. Po chwili początek 11 kilometrowego podjazdu pod Przełęcz Ostrą. Najpierw w miarę płaskawo, potem po torze już trzyma kilka procent. Jechało się bardzo dobrze choć tempo utrzymywałem niskie. Na 180 stopniowym winklu stop na fotę i ruszyłem do szczytu.
Na górze bez zatrzymania, ruszam w kierunku Kamienicy ale po chwili odbijam na odległe o 19 kilometrów Gołkowice. 19km zjazdu także jest fajnie i można odpocząć. A odpocząć trzeba bo w Gołkowicach zaczyna się 13 kilometrów podjazdu o średnim nachyleniu 6% pod Przehybę. Dziś postanawiam iść full gas i pobić swój najlepszy czas - 56 minut. Początek o małym nachyleniu ale w połowie wjazd do lasu i już droga zaczyna piąć się ostro w górę (~6km @9%).
Po dość dobrym początku zaczynają się dla mnie schody, dzień jest dość upalny i pojawia się zmęczenie. W końcu miałem już w tym momencie ponad 100km i dobrze ponad 1000m pionu... Ale cisnąłem ile się dało, choć w najtrudniejszym momencie prędkość 10-11km/h. W końcu pojawia się znak mówiący o tym, że do szczytu już tylko i aż 3,8km. Odliczam więc co 100 metrów. Końcówka mega trudna psychicznie ale w końcu mijam przekaźnik i jestem na szczycie z nowym najlepszym czasem wynoszącym lekko ponad 52 minuty. Prędkość średnia 15km/h :D
Niestety w międzyczasie pogoda się zepsuła zupełnie i Tatry było ledwo widać zza chmur.. Na górze więc tylko krótka przerwa. Na tarasie chciało mnie zwiać, zerwał się mega mocny halny co akurat mnie bardzo ucieszyło - bo wiało w kierunku domu :) Lecę więc w dół dość ostro, zjazd z Przehyby potrafi być naprawdę bardzo emocjonujący. Kilka sekund i rower jedzie pod 70km/h. Co chwila ostre zakręty, na górze brak większych zabezpieczeń więc błąd może oznaczać upadek kilkaset metrów w dół po zboczu góry. Docieram jednak bezpiecznie do dolnej części, droga się poszerza i już nie wije się tak jak u góry więc lecę ponad 50km/h z wiatrem w plecy. Jest genialnie!
Przelatuje przez Gołkowice i już pruje w kierunku Chełmca, cały czas pod 40km/h lekką nogą. Wyjątkowy prezent od pogody. Zajeżdżam na Statoil bo łapie mnie już głód (od rana byłem na jednym małym batoniku, żelu sis i 2 bidonach izotonika). Kupuje marsa, 2 tymbarki do bidonów i pepsi w puszce i po chwili siły wracają i mogę pruć dalej. Prędkość za Chełmcem spada bo zaczyna się podjazd. Ale za to daje czadu na zjeździe bo akurat jedzie za mną ciężarówka więc staram się ją zgubić na krętym zjeździe przez Marcinkowice. Udaje się bo wyprzedza mnie ona dopiero kilkaset metrów po wypłaszczeniu.
Po kilku kilometrach skręt w prawo na Chomranice i prawie 2 kilometry stromego podjazdu. Od pewnego czasu zerkam też w niebo bo chmury z nad Tatr znalazły się nagle już nade mną. Straszyły ostro ale na szczęście nie padało. W Chomranicach na szczycie znów szybkie pepsi i znów siły wracają. Zjeżdzam do Łososiny, gdzie akurat startuje sobie Cessna, i jestem już w dobrze znanych pagórkach regionu Czchowskiego.
Pagórki już dość ciężko wchodzą ale nie idę na łatwiznę i ciągle jadę zaplanowaną trasą po górkach. Ciągle też pomaga wiatr więc nie jest źle. Na koniec już ciężko coś napisać konkretnego - Złota, Porąbka, Dębno i jeszcze krótka dokrętka przed domem. Wychodzi ponad 200km i ponad 3000 metrów przewyższeń więc satysfakcja jest. Dokładając do tego świetną prędkość średnią to w ogóle jestem bardzo zadowolony. Szkoda, że tradycji stało się zadość i z Przehyby nie było nic widać - jeszcze nigdy nie trafiłem tam na dobre warunku. No ale trzeba próbować :)
- DST 200.90km
- Czas 07:40
- VAVG 26.20km/h
- VMAX 74.00km/h
- Podjazdy 3015m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 15 czerwca 2016
Kategoria Szosa
130. Deszcz wersja demo
Rano brak czasu, gdy jeszcze było słonecznie. Potem coraz większe zachmurzenie i spora chmura wędrująca od południa. Mimo to wyjechałem jej na przeciw licząc na łut szczęścia. Dojechałem do Godowa, tam zaczęło kropić więc nawrót i robię czasówkę w kierunku domu. Popadało kilka minut ale nic się nie stało wielkiego. Tempo mocne - powrót ze średnią niemal 38km/h. Po powrocie oczywiście się wypogodziło.
- DST 30.20km
- Czas 01:01
- VAVG 29.70km/h
- VMAX 80.00km/h
- Podjazdy 318m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 14 czerwca 2016
Kategoria Szosa
129. Przed deszczem, którego nie było
Początek ostrożny - wyglądało, że lada chwila lunie. Nie padało jednak więc po zrobieniu pętelki wzdłuż autostrady pojechałem dalej w kierunku Sufczyna. Wjechałem na Godów od Łysej Góry, tam krótka przerwa na oglądanie widoków. Zjechałem do Porąbki i standardową trasą wróciłem do domu.
- DST 40.20km
- Czas 01:29
- VAVG 27.10km/h
- VMAX 75.00km/h
- Podjazdy 358m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 13 czerwca 2016
Kategoria Szosa
128. Bocheniec, Poręba
Dziś trochę inaczej, mniej górek, szybsze tempo i niecodzienne tereny w drugiej części. Zaczęło się od Bocheńca, potem postanowiłem jechać na Złotą i w kierunku Poręby. W tym kierunku co dziś to Porębę jechałem ostatnio w maju rok temu także niemal nowe tereny :P Kilka fragmentów mocniej, ogólnie całość dość porządnie.
- DST 54.00km
- Czas 01:53
- VAVG 28.67km/h
- VMAX 76.00km/h
- Podjazdy 616m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 czerwca 2016
Kategoria Szosa
127. Standard - Godów i Jaworsko
Codzienny wyjazd na pętle z podjazdami. Dziś wpadło ich w sumie 5. Zjeżdżając z Jaworska trafiłem na dwóch kolarzy z północy, którzy sądząc po stravie wpadli sobie potrenować przewyższenia na tych samych podjazdach co ja. Wjechałem na Godów i po chwili znów ich spotkałem. Szybki zjazd w dół i postanowiłem na koniec pójść wszystko na Godów od Groty czyli kilometr ze średnim 10%. Zmęczenie dało się we znaki i po bardzo mocnym tempie, wykręciłem jedynie swój drugi najlepszy czas. Powrót do domu okrężnie przez Biadoliny.
- DST 58.40km
- Czas 02:20
- VAVG 25.03km/h
- VMAX 75.00km/h
- Podjazdy 874m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
126. Pagórkowata setka i 7000km w sezonie
Pogoda raczej nie zachęcała do jazdy rowerem. Ale były to tylko pozory. Od rana pochmurno i raczej chłodnawo (19 stopni) ale plusem był słabszy niż zwykle wiatr. Chmury sprawiały wrażenie jakby miało z nich zacząć padać lada chwila ale prognozy utrzymywały raczej suche warunki więc myśląc sobie "a co mi tam" uwierzyłem im na słowo i pojechałem. Dziś nietypowo - ze słuchawkami na uszach. Pierwsza połowa trasy na playliście "classic" co oznaczało znaczną ilość Chopina, Brahmsa, Beethovena i innych. Kocham muzykę poważną nad wszystkie inne gatunki. Jechało się naprawdę dobrze, trasa typowa dla mnie czyli dużo podjazdów. Na sam początek Bocheniec, gdzie postanowiłem naprawdę mocno zaatakować. Nie był to atak po koma czy coś, nawet nie pamiętałem jaki jest najlepszy czas segmentu ale tak czy siak zaatakowałem bardzo mocno. Niestety wiem od dawna, ale charakterystyka Bocheńca od tej strony mi kompletnie nie leży - bardzo zróżnicowane nachylenie po prostu mnie niszczy przy bardzo intensywnym tempie. Tak było tym razem - do połowy szło mi naprawdę świetnie, później zaczęło szarpać nachyleniami i zacząłem się męczyć okrutnie. Tętno poszybowało pod 200 uderzeń i czułem ogień w płucach ;) Na samej górze sporo straciłem ale udało się poprawić swój własny rezultat i zmniejszyć lekko dystans do prowadzącej dwójki.
Po wspinaczce połowa podjazdu zeszła na dochodzenie do siebie ale udało się odzyskać siły i jechać dalej. Pokierowałem się przez Złotą w kierunku serpentyn, które znów chciałem mocniej pojechać ale jednak szybko zostałem sprowadzony na ziemię i musiałem zrezygnować i wjechać spokojnie. Pocisnąłem za to na zjeździe do Iwkowej bo zawiewało w plecy :) Po Iwkowej poleciałem na kozieniec i prom w Wytrzyszce. Prom exclusive - napędzany akumulatorami :P
Później jazda na Filipowice, po drodze spory kawałek stromego podjazdu, który jednak jechało mi się bardzo fajnie. Zmieniłem playlistę na miks piosenek z lat 80/90. Szybki przejazd przez Zakliczyn, sporo kilometrów pod wiatr ale albo wiał słabo, albo muzyka go zagłuszyła i oszukała moje nogi bo jechało się wyśmienicie :)
Na koniec Jaworsko oraz Godów i sprawny powrót do domu.
Po wspinaczce połowa podjazdu zeszła na dochodzenie do siebie ale udało się odzyskać siły i jechać dalej. Pokierowałem się przez Złotą w kierunku serpentyn, które znów chciałem mocniej pojechać ale jednak szybko zostałem sprowadzony na ziemię i musiałem zrezygnować i wjechać spokojnie. Pocisnąłem za to na zjeździe do Iwkowej bo zawiewało w plecy :) Po Iwkowej poleciałem na kozieniec i prom w Wytrzyszce. Prom exclusive - napędzany akumulatorami :P
Później jazda na Filipowice, po drodze spory kawałek stromego podjazdu, który jednak jechało mi się bardzo fajnie. Zmieniłem playlistę na miks piosenek z lat 80/90. Szybki przejazd przez Zakliczyn, sporo kilometrów pod wiatr ale albo wiał słabo, albo muzyka go zagłuszyła i oszukała moje nogi bo jechało się wyśmienicie :)
Na koniec Jaworsko oraz Godów i sprawny powrót do domu.
- DST 100.20km
- Czas 03:46
- VAVG 26.60km/h
- VMAX 79.00km/h
- Podjazdy 1500m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 10 czerwca 2016
Kategoria Szosa
125. Rano
Odwrotność dnia wczorajszego - rano i powoli. Straszyli burzami ale od rana świeciło słońce więc pojechałem na chwilę. Wpadł Bocheniec i Godów i jakieś płaskie Biadoliny na koniec. Nic szczególnego. W dalszym ciągu Czerwiecbardzo mizerny. Po powrocie trochę zabawy w ogrodzie przy moim drugim hobby - opieką nad trawnikami. Skoro zaczyna się Euro to przygotowałem trawnik właśnie do euro ;) Koszenie co 2 dni od początku Maja daje efekty - trawa jest wyjątkowo gęsta i prezentuje się w miarę ładnie pomimo kilku swoich wad.
- DST 36.60km
- Czas 01:34
- VAVG 23.36km/h
- VMAX 73.00km/h
- Podjazdy 460m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze