131. Przehyba 2
W końcu jakiś konkret. Obudziłem się lekko po 7 nad ranem i już nie chciało mi się spać, więc zdecydowałem, że idę na rower. Pogoda idealna - ciepło, spokojnie i bez ani jednej chmurki. Ruszyłem 7:50 w kierunku południowym. Pierwszy podjazd do Biesiadek i tam zauważyłem, że widoczność po wieczornych opadach deszczu jest doskonała. Tatry widoczne idealnie. Wymyśliłem, że w końcu pojadę na przełęcz Ostrą od Limanowej, czyli podjazd po "torze" wyścigowym. Do Ostrej trzeba było jednak najpierw dojechać :) Więc najpierw standard - bokami do Lipnicy Murowanej, a potem zjazd na Rajbrot i Żegocinę. Tam zaczął się podjazd pod przełęcz Widomą w Rozdzielu. Końcówka jak zawsze dała trochę popalić. Widok z punktu widokowego obłędny w obie strony. Zaczął się zjazd do Limanowej, w 90% po fatalnej nawierzchni więc było ciężko i trzeba było uważać żeby nie zgubić zębów.
Udało się zjechać w całości i po chwili płaskiego wjechałem do Limanowej. Tam ruch dość spory, ale udało się sprawnie przejechać na drugą stronę i ruszyłem na Kamienicę. Po chwili początek 11 kilometrowego podjazdu pod Przełęcz Ostrą. Najpierw w miarę płaskawo, potem po torze już trzyma kilka procent. Jechało się bardzo dobrze choć tempo utrzymywałem niskie. Na 180 stopniowym winklu stop na fotę i ruszyłem do szczytu.
Na górze bez zatrzymania, ruszam w kierunku Kamienicy ale po chwili odbijam na odległe o 19 kilometrów Gołkowice. 19km zjazdu także jest fajnie i można odpocząć. A odpocząć trzeba bo w Gołkowicach zaczyna się 13 kilometrów podjazdu o średnim nachyleniu 6% pod Przehybę. Dziś postanawiam iść full gas i pobić swój najlepszy czas - 56 minut. Początek o małym nachyleniu ale w połowie wjazd do lasu i już droga zaczyna piąć się ostro w górę (~6km @9%).
Po dość dobrym początku zaczynają się dla mnie schody, dzień jest dość upalny i pojawia się zmęczenie. W końcu miałem już w tym momencie ponad 100km i dobrze ponad 1000m pionu... Ale cisnąłem ile się dało, choć w najtrudniejszym momencie prędkość 10-11km/h. W końcu pojawia się znak mówiący o tym, że do szczytu już tylko i aż 3,8km. Odliczam więc co 100 metrów. Końcówka mega trudna psychicznie ale w końcu mijam przekaźnik i jestem na szczycie z nowym najlepszym czasem wynoszącym lekko ponad 52 minuty. Prędkość średnia 15km/h :D
Niestety w międzyczasie pogoda się zepsuła zupełnie i Tatry było ledwo widać zza chmur.. Na górze więc tylko krótka przerwa. Na tarasie chciało mnie zwiać, zerwał się mega mocny halny co akurat mnie bardzo ucieszyło - bo wiało w kierunku domu :) Lecę więc w dół dość ostro, zjazd z Przehyby potrafi być naprawdę bardzo emocjonujący. Kilka sekund i rower jedzie pod 70km/h. Co chwila ostre zakręty, na górze brak większych zabezpieczeń więc błąd może oznaczać upadek kilkaset metrów w dół po zboczu góry. Docieram jednak bezpiecznie do dolnej części, droga się poszerza i już nie wije się tak jak u góry więc lecę ponad 50km/h z wiatrem w plecy. Jest genialnie!
Przelatuje przez Gołkowice i już pruje w kierunku Chełmca, cały czas pod 40km/h lekką nogą. Wyjątkowy prezent od pogody. Zajeżdżam na Statoil bo łapie mnie już głód (od rana byłem na jednym małym batoniku, żelu sis i 2 bidonach izotonika). Kupuje marsa, 2 tymbarki do bidonów i pepsi w puszce i po chwili siły wracają i mogę pruć dalej. Prędkość za Chełmcem spada bo zaczyna się podjazd. Ale za to daje czadu na zjeździe bo akurat jedzie za mną ciężarówka więc staram się ją zgubić na krętym zjeździe przez Marcinkowice. Udaje się bo wyprzedza mnie ona dopiero kilkaset metrów po wypłaszczeniu.
Po kilku kilometrach skręt w prawo na Chomranice i prawie 2 kilometry stromego podjazdu. Od pewnego czasu zerkam też w niebo bo chmury z nad Tatr znalazły się nagle już nade mną. Straszyły ostro ale na szczęście nie padało. W Chomranicach na szczycie znów szybkie pepsi i znów siły wracają. Zjeżdzam do Łososiny, gdzie akurat startuje sobie Cessna, i jestem już w dobrze znanych pagórkach regionu Czchowskiego.
Pagórki już dość ciężko wchodzą ale nie idę na łatwiznę i ciągle jadę zaplanowaną trasą po górkach. Ciągle też pomaga wiatr więc nie jest źle. Na koniec już ciężko coś napisać konkretnego - Złota, Porąbka, Dębno i jeszcze krótka dokrętka przed domem. Wychodzi ponad 200km i ponad 3000 metrów przewyższeń więc satysfakcja jest. Dokładając do tego świetną prędkość średnią to w ogóle jestem bardzo zadowolony. Szkoda, że tradycji stało się zadość i z Przehyby nie było nic widać - jeszcze nigdy nie trafiłem tam na dobre warunku. No ale trzeba próbować :)
Udało się zjechać w całości i po chwili płaskiego wjechałem do Limanowej. Tam ruch dość spory, ale udało się sprawnie przejechać na drugą stronę i ruszyłem na Kamienicę. Po chwili początek 11 kilometrowego podjazdu pod Przełęcz Ostrą. Najpierw w miarę płaskawo, potem po torze już trzyma kilka procent. Jechało się bardzo dobrze choć tempo utrzymywałem niskie. Na 180 stopniowym winklu stop na fotę i ruszyłem do szczytu.
Na górze bez zatrzymania, ruszam w kierunku Kamienicy ale po chwili odbijam na odległe o 19 kilometrów Gołkowice. 19km zjazdu także jest fajnie i można odpocząć. A odpocząć trzeba bo w Gołkowicach zaczyna się 13 kilometrów podjazdu o średnim nachyleniu 6% pod Przehybę. Dziś postanawiam iść full gas i pobić swój najlepszy czas - 56 minut. Początek o małym nachyleniu ale w połowie wjazd do lasu i już droga zaczyna piąć się ostro w górę (~6km @9%).
Po dość dobrym początku zaczynają się dla mnie schody, dzień jest dość upalny i pojawia się zmęczenie. W końcu miałem już w tym momencie ponad 100km i dobrze ponad 1000m pionu... Ale cisnąłem ile się dało, choć w najtrudniejszym momencie prędkość 10-11km/h. W końcu pojawia się znak mówiący o tym, że do szczytu już tylko i aż 3,8km. Odliczam więc co 100 metrów. Końcówka mega trudna psychicznie ale w końcu mijam przekaźnik i jestem na szczycie z nowym najlepszym czasem wynoszącym lekko ponad 52 minuty. Prędkość średnia 15km/h :D
Niestety w międzyczasie pogoda się zepsuła zupełnie i Tatry było ledwo widać zza chmur.. Na górze więc tylko krótka przerwa. Na tarasie chciało mnie zwiać, zerwał się mega mocny halny co akurat mnie bardzo ucieszyło - bo wiało w kierunku domu :) Lecę więc w dół dość ostro, zjazd z Przehyby potrafi być naprawdę bardzo emocjonujący. Kilka sekund i rower jedzie pod 70km/h. Co chwila ostre zakręty, na górze brak większych zabezpieczeń więc błąd może oznaczać upadek kilkaset metrów w dół po zboczu góry. Docieram jednak bezpiecznie do dolnej części, droga się poszerza i już nie wije się tak jak u góry więc lecę ponad 50km/h z wiatrem w plecy. Jest genialnie!
Przelatuje przez Gołkowice i już pruje w kierunku Chełmca, cały czas pod 40km/h lekką nogą. Wyjątkowy prezent od pogody. Zajeżdżam na Statoil bo łapie mnie już głód (od rana byłem na jednym małym batoniku, żelu sis i 2 bidonach izotonika). Kupuje marsa, 2 tymbarki do bidonów i pepsi w puszce i po chwili siły wracają i mogę pruć dalej. Prędkość za Chełmcem spada bo zaczyna się podjazd. Ale za to daje czadu na zjeździe bo akurat jedzie za mną ciężarówka więc staram się ją zgubić na krętym zjeździe przez Marcinkowice. Udaje się bo wyprzedza mnie ona dopiero kilkaset metrów po wypłaszczeniu.
Po kilku kilometrach skręt w prawo na Chomranice i prawie 2 kilometry stromego podjazdu. Od pewnego czasu zerkam też w niebo bo chmury z nad Tatr znalazły się nagle już nade mną. Straszyły ostro ale na szczęście nie padało. W Chomranicach na szczycie znów szybkie pepsi i znów siły wracają. Zjeżdzam do Łososiny, gdzie akurat startuje sobie Cessna, i jestem już w dobrze znanych pagórkach regionu Czchowskiego.
Pagórki już dość ciężko wchodzą ale nie idę na łatwiznę i ciągle jadę zaplanowaną trasą po górkach. Ciągle też pomaga wiatr więc nie jest źle. Na koniec już ciężko coś napisać konkretnego - Złota, Porąbka, Dębno i jeszcze krótka dokrętka przed domem. Wychodzi ponad 200km i ponad 3000 metrów przewyższeń więc satysfakcja jest. Dokładając do tego świetną prędkość średnią to w ogóle jestem bardzo zadowolony. Szkoda, że tradycji stało się zadość i z Przehyby nie było nic widać - jeszcze nigdy nie trafiłem tam na dobre warunku. No ale trzeba próbować :)
- DST 200.90km
- Czas 07:40
- VAVG 26.20km/h
- VMAX 74.00km/h
- Podjazdy 3015m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj