Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2014
Dystans całkowity: | 1081.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 37:46 |
Średnia prędkość: | 28.63 km/h |
Maksymalna prędkość: | 86.00 km/h |
Suma podjazdów: | 7009 m |
Liczba aktywności: | 20 |
Średnio na aktywność: | 54.06 km i 1h 53m |
Więcej statystyk |
Ściana Płaczu, nowy Vmax, mocne tempo
Dzień pełen wrażeń i rekordów. Wyjechaliśmy dopiero o 13 z Brzeska, cały czas główną w kierunku Czchowa. W Gnojniku Szymek łapie gumę z przodu, więc chwila przerwy na łatanie. Udaje się i ruszamy dalej. Przed Tymową na podjeździe Grzesiek atakuje, siadam mu na koło i staram się przeżyć. Urywa mnie na samiutkim końcu, prawie się udało ;)
W Jurkowie na rondzie skręcamy na Nowy Sącz i po zmianach lecimy dość mocnym tempem. Z krajówki zjeżdżamy w Łososinie Dolnej, ale tempo cały czas słuszne, i dalej jedziemy 'pociągiem'. Droga do Laskowej większość czasu idzie lekko w górę, ale zaciąg jest i utrzymujemy grubo ponad 30km/h. Po 45km średnia wynosi 32,2km/h. Nieźle.
Właśnie w Laskowej skręcamy na podjazd. Podjazd to jednak mało powiedziane. To jest jakaś kompletnie szalona ściana, bezlitosny rzeźnik. Na początek przez lasek ledwo 20%, więc myślę sobie 'jest ok'. Zaczyna się zakręt, a przed sobą dosłownie widzę asfalt. Masakra! Walczę o utrzymanie się na rowerze, przednie koło niebezpiecznie unosi się do góry, rama skrzypi jakbym jej nie wiem co robił, nogi powoli odmawiają posłuszeństwa. Grzesiek patrzy w licznik i woła: '26, 27, 28%' Po chwili nie daję rady zarówno ja jak i reszta.
Schodzimy z rowerów, Szymek jest najdalej z przodu. Padam na asfalt, odpoczywam. Po chwili trzebajechać iść, wpiąć się nie ma jak. Idziemy kawałek z buta, Grzesiek patrzy w licznik i mówi: jest 30%. Konkretna ściana... Pykam fotki, akurat stoi słup, który przy drodze wygląda jakby leżał :D Stromizna trzyma dobre 300-400m. Po chwili wypłaszcza się do śmiesznych 23%, chłopaki jadą, ja nie daje rady się wpiąć :P Udaje mi się kawałek dalej i kończę ścianę na kołach. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem!
Po wszystkim następuje zjazd do Limanowej, na szczęście nie tak stromy. Do centrum Limanowej jedziemy bardzo wolno, widać, że nogi zamulone konkretnie bo tempo wynosi jakieś 24km/h :) W Centrum przerwa na obiad. Po wyjściu ustalamy dalsze plany, ale we wszystko miesza się wielka ciemna chmura i to ona w dużej mierze decyduje jak jedziemy. W Koaszarach, chmura nas zahacza i oblewa deszczem. Na szczęście pada na tyle krótko, że nie zaczyna lecieć woda z pod kół, i udaje się ujechać z czystymi rowerami i ciuchami ;)
Potem kawał podjazdu do miejscowości Szyk i fantastyczny zjazd. Kilka super zakrętów, spore nachylenie, świruje z pozycją aero, patrzę na licznik, a tu 82km/h. Myślę, że trzeba to wykorzystać, jest jeszcze troszkę zjazdu, pochylam się jeszcze bardziej i ostatecznie licznik wskazuje 86km/h!!! bez kręcenia korbą! Max pobity o 5km/h :)
Tempo w dalszym ciągu dość mocne, cały czas czyha na nas ta ciemna chmura, dodatkowo generuje w pewnym momencie pioruny i grzmoty. Lepszej motywacji nie ma. Przelatujemy przez Łapanów i lecimy na Łapczycę. Z niej do Bochni lecimy krajową czwórką, przez Bochnię i ostatecznie na boczne drogi przez Rzezawę i Jodłówkę. Od końca Bochni tempo już naprawdę kosmiczne, jak na tyle km w nogach. Niczym pociąg na końcówce etapu wyścigu. Cały czas prędkość oscyluje w granicach 40km/h, mocne zmiany, dolny chwyt, ale co się dziwić - zaczyna padać! Nie możemy dać się zlać tak blisko domu!
Za Jodłówką odłączam się od grupy i najkrótszą drogą cisnę do domu. Zauważam, że średnia wynosi lekko ponad 30km/h, więc postanawiam to utrzymać. Udaje się, dowożę świetną średnią z tej jakże emocjonującej trasy :)
W Jurkowie na rondzie skręcamy na Nowy Sącz i po zmianach lecimy dość mocnym tempem. Z krajówki zjeżdżamy w Łososinie Dolnej, ale tempo cały czas słuszne, i dalej jedziemy 'pociągiem'. Droga do Laskowej większość czasu idzie lekko w górę, ale zaciąg jest i utrzymujemy grubo ponad 30km/h. Po 45km średnia wynosi 32,2km/h. Nieźle.
Właśnie w Laskowej skręcamy na podjazd. Podjazd to jednak mało powiedziane. To jest jakaś kompletnie szalona ściana, bezlitosny rzeźnik. Na początek przez lasek ledwo 20%, więc myślę sobie 'jest ok'. Zaczyna się zakręt, a przed sobą dosłownie widzę asfalt. Masakra! Walczę o utrzymanie się na rowerze, przednie koło niebezpiecznie unosi się do góry, rama skrzypi jakbym jej nie wiem co robił, nogi powoli odmawiają posłuszeństwa. Grzesiek patrzy w licznik i woła: '26, 27, 28%' Po chwili nie daję rady zarówno ja jak i reszta.
Schodzimy z rowerów, Szymek jest najdalej z przodu. Padam na asfalt, odpoczywam. Po chwili trzeba
Po wszystkim następuje zjazd do Limanowej, na szczęście nie tak stromy. Do centrum Limanowej jedziemy bardzo wolno, widać, że nogi zamulone konkretnie bo tempo wynosi jakieś 24km/h :) W Centrum przerwa na obiad. Po wyjściu ustalamy dalsze plany, ale we wszystko miesza się wielka ciemna chmura i to ona w dużej mierze decyduje jak jedziemy. W Koaszarach, chmura nas zahacza i oblewa deszczem. Na szczęście pada na tyle krótko, że nie zaczyna lecieć woda z pod kół, i udaje się ujechać z czystymi rowerami i ciuchami ;)
Potem kawał podjazdu do miejscowości Szyk i fantastyczny zjazd. Kilka super zakrętów, spore nachylenie, świruje z pozycją aero, patrzę na licznik, a tu 82km/h. Myślę, że trzeba to wykorzystać, jest jeszcze troszkę zjazdu, pochylam się jeszcze bardziej i ostatecznie licznik wskazuje 86km/h!!! bez kręcenia korbą! Max pobity o 5km/h :)
Tempo w dalszym ciągu dość mocne, cały czas czyha na nas ta ciemna chmura, dodatkowo generuje w pewnym momencie pioruny i grzmoty. Lepszej motywacji nie ma. Przelatujemy przez Łapanów i lecimy na Łapczycę. Z niej do Bochni lecimy krajową czwórką, przez Bochnię i ostatecznie na boczne drogi przez Rzezawę i Jodłówkę. Od końca Bochni tempo już naprawdę kosmiczne, jak na tyle km w nogach. Niczym pociąg na końcówce etapu wyścigu. Cały czas prędkość oscyluje w granicach 40km/h, mocne zmiany, dolny chwyt, ale co się dziwić - zaczyna padać! Nie możemy dać się zlać tak blisko domu!
Za Jodłówką odłączam się od grupy i najkrótszą drogą cisnę do domu. Zauważam, że średnia wynosi lekko ponad 30km/h, więc postanawiam to utrzymać. Udaje się, dowożę świetną średnią z tej jakże emocjonującej trasy :)
- DST 145.40km
- Czas 04:49
- VAVG 30.19km/h
- VMAX 86.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 1300m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 13 sierpnia 2014
Kategoria Szosa
do Łoniowej by zmierzyć się z czasem
Dzień deszczowy. Dopiero po 16 wyschło w miarę. Zerwał się za to halny chyba. Czasu miałem mało, więc na szybkości obmyśliłem plan ataku segmentu Łoniowa - Dębno. Droga do powolutku, w Łoniowej nawrót i pełny ogień.
Początek bombowy, 45 nie schodzi, jedzie się super. Pierwsza hopka pokonana, w Porąbce już nie tak dobrze, prędkość spada do 41-42, to zbyt wolno na ten segment! Udaje się rozkręcić te 1 więcej, ale jest ciężko. Pod koniec Porąbki kryzys, jadę 'ledwo' 40. Dopiero na koniec rzucam wszystkie siły jakie zostały na ostatni atak, udaje się utrzymać chwilę 45, nawet 46. Popełniam karygodny błąd, odpuszczam za wcześnie, źle popatrzyłem na mapę! Kosztuje mnie to drugie miejsce. Pozostaje na trzecim z czasem 9:27 co na odcinku 6,6km daje prędkość średnią 42,1km/h. Drugi jest Grzesiek 9:22 - 42,5km/h, a pierwszy WujekG 9:17 - 42,9km/h. Brakuje ledwo 10s....
Po powrocie analizuje segment i okazuje się, że w połowie prowadziłem o 13 sekund. Wszystko straciłem na końcu :| Teraz jednak wiem, że mogę dać radę. I niedługo tam wrócę ;>
noga. nie jest źle :P
sssszzzzzuuuuuuu......
Początek bombowy, 45 nie schodzi, jedzie się super. Pierwsza hopka pokonana, w Porąbce już nie tak dobrze, prędkość spada do 41-42, to zbyt wolno na ten segment! Udaje się rozkręcić te 1 więcej, ale jest ciężko. Pod koniec Porąbki kryzys, jadę 'ledwo' 40. Dopiero na koniec rzucam wszystkie siły jakie zostały na ostatni atak, udaje się utrzymać chwilę 45, nawet 46. Popełniam karygodny błąd, odpuszczam za wcześnie, źle popatrzyłem na mapę! Kosztuje mnie to drugie miejsce. Pozostaje na trzecim z czasem 9:27 co na odcinku 6,6km daje prędkość średnią 42,1km/h. Drugi jest Grzesiek 9:22 - 42,5km/h, a pierwszy WujekG 9:17 - 42,9km/h. Brakuje ledwo 10s....
Po powrocie analizuje segment i okazuje się, że w połowie prowadziłem o 13 sekund. Wszystko straciłem na końcu :| Teraz jednak wiem, że mogę dać radę. I niedługo tam wrócę ;>
noga. nie jest źle :P
sssszzzzzuuuuuuu......
- DST 31.70km
- Czas 01:08
- VAVG 27.97km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 164m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Kategoria Holender
do sklepu
do sklepu w rynku holendrem ;_;
- DST 1.70km
- Czas 00:04
- VAVG 25.50km/h
- VMAX 32.00km/h
- Temperatura 31.0°C
- Podjazdy 5m
- Sprzęt Miejski
- Aktywność Jazda na rowerze
ucieczka przed chmurą
Do Porąbki przez Wolę, tam zobaczyłem dość groźną chmurę, więc nawrót i Time Trial Mode do domu. No cóż...
- DST 28.40km
- Czas 00:55
- VAVG 30.98km/h
- VMAX 63.00km/h
- Temperatura 32.0°C
- Podjazdy 140m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Puszcza Niepołomicka i płasko jak na stole
Miałem jechać na czasówkę do Krakowa ale trochę za późno się wyrobiłem. Toteż padło na Puszcze Niepołomicką bo jeszcze w tym roku tam nie byłem. Trasa masakrycznie płaska. Najpierw przez Rzezawę do Krzeczowa, potem skręt na północ. W Majkowicach nie ogarnąłem zjazdu na kładkę przez Rabę przez co pobłądziłem jakimiś dróżkami, które kończyły się w szczerym polu. W końcu jednak odnalazłem kładkę. Szybka fotka i już byłem po drugiej stronie rzeki.
Tu znów lekko pobłądziłem przez co musiałem zawracać, jednak koniec końców wjechałem do puszczy. Przyjemnie chłodno. Droga prosta jak od linijki, aż po horyzont wąska jasna kreska asfaltu wśród drzew. Zrobiłem kwadratową pętlę i wyjechałem w tym samym miejscu. W jednym momencie natknąłem się na straszny podjazd jak na standardy puszczy. No było z metr przewyższenia na krótkim odcinku jak nic :P
Powrót zaplanowałem jeszcze bardziej północnymi drogami, więc przejechałem tą samą kładką co wcześniej i pojechałem na północ do Uścia Solnego przez Cerekiew. Stamtąd do Szczurowej i potem główną drogą do Przyborowa i do domu, zahaczając o stację w celu nabycia pepsi. Na koniec dokrętka do setki, a co się będę :P
Tu znów lekko pobłądziłem przez co musiałem zawracać, jednak koniec końców wjechałem do puszczy. Przyjemnie chłodno. Droga prosta jak od linijki, aż po horyzont wąska jasna kreska asfaltu wśród drzew. Zrobiłem kwadratową pętlę i wyjechałem w tym samym miejscu. W jednym momencie natknąłem się na straszny podjazd jak na standardy puszczy. No było z metr przewyższenia na krótkim odcinku jak nic :P
Powrót zaplanowałem jeszcze bardziej północnymi drogami, więc przejechałem tą samą kładką co wcześniej i pojechałem na północ do Uścia Solnego przez Cerekiew. Stamtąd do Szczurowej i potem główną drogą do Przyborowa i do domu, zahaczając o stację w celu nabycia pepsi. Na koniec dokrętka do setki, a co się będę :P
- DST 100.00km
- Czas 03:32
- VAVG 28.30km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 31.0°C
- Podjazdy 170m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Krótko acz mocno. powiew jesieni...
Od rana szaro i deszczowo. Ubrałem się o 18 ale wychodzę, a tu czaaarna chmura nadchodzi. Spojrzenie na radar: czerwono nad Nowym Brzeskiem i idzie centralnie na mnie. Więc przebrałem się z powrotem i obejrzałem końcówkę etapu. Udało się wyjść kilkadzisiąt minut potem, choć trochę kropiło. Na szczęście szybko przeszło. Jeśli chodzi o trasę to nic nowego. Dziś momentami tempo dość mocne. Poprawiłem koma na podjeździe w lesie na Woli, potem podjazd w Dębnie i zjazd do Porąbki, gdzie standardowo zrobiłem pętelkę i pojechałem płaskim w kierunku domu. Wyszło trochę mało kilometrów więc odbiłem jeszcze na Łęki. Z Łęk do Szczepanowa jest mały podjazd koło gazowni, i tam zaatakowałem i odzyskałem koma.
Jeszcze przed ostatnim podjazdem powiało jesienią. Zamiast ciepła od asfaltu powiało chłodem, a nad polami wisiały mgły... Dodać do tego wczesny zmierzch i nostalgia gotowa. Jak lubię jesień tak aż mnie dreszcze przechodzą jak sobie pomyśle o ciemnościach, wietrze, deszczach i co najgorsze zimnie i zimie :/
Jeszcze przed ostatnim podjazdem powiało jesienią. Zamiast ciepła od asfaltu powiało chłodem, a nad polami wisiały mgły... Dodać do tego wczesny zmierzch i nostalgia gotowa. Jak lubię jesień tak aż mnie dreszcze przechodzą jak sobie pomyśle o ciemnościach, wietrze, deszczach i co najgorsze zimnie i zimie :/
- DST 33.40km
- Czas 01:07
- VAVG 29.91km/h
- VMAX 73.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 167m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
deszcz, jazda z TdP, peleton, setka i woda w sterach.
Pobudka 7:00. O 7:40 wychodzę. Zachmurzenie duże ale sucho. 2km dalej zaczyna lać i leje już do końca. Pojechałem wzdłuż autostrady do Wierzchosławic, potem w ulewnym deszczu, dużym ruchu i robotach drogowych musiałem przedostać się przez Mościce. Bardzo wątpliwa frajda.
Zajechałem pod Gemini wcześnie, mało ludzi, dużo deszczu. Chwilę pojeździłem, zaczynają się zjeżdżać ekipy. Próby dostania bidonu spełzają na niczym: "na mecie", "na starcie nie możemy", mimo to kilku dzieciaków dostaje bez pytania, heh. Robi się zimno, więc jeżdżę tam i z powrotem razem z prosami :).
Następuje start, kolarze jadą objechać galerię, ja ruszam na skróty do głównej drogi. Tam niewiele myśląc dołączam do peletonu TdP :D I jadę, mając przed sobą peleton. Jadę przez Tarnów, nikt do mnie nie strzela, jest ok. Po 5km tempo robi się troszkę za wysokie, przez mokre miasto po dziurach i zakrętach prawie 45km/h, zostaje lekko z tyłu, mimo to, następne 5km do startu ostrego jadę wśród wozów technicznych. Kibice myślą, że jestem z peletonu, dopingują, klaskają, nawołują żeby jechać szybciej :D potem jest długo to samo, trąbki, okrzyki, oklaski, zachęcanie do walki, super sprawa :)
Za startem ostrym tempo wzrasta do prawie 60km/h :D nie ma szans, od razu wszystko mi ucieka. Jadę już sam trasą, w poszukiwaniu bidonów. Jadę tak aż do Uścia Solnego, gdzie ze zdumieniem odkrywam, że na liczniku już ponad 70km. Bidonów nie znajduje, kolekcja się nie powiększy :( Wracam w strugach deszczu do domu. Nieoczekiwanie robię ponad 100km, o jednym bidonie wody i jednym batonie :)
Po umyciu się, biorę się za rower. Okazuje się, że z ramy wylewa się woda, głównie ze sterów, które miały luzy. Oprócz standardowych zabiegów po deszczowych dochodzi rozkręcenie sterów i czyszczenie. Ale rower chodzi pięknie po wszystkim. Długi dzień, dzień na remis: setka na plus, jazda w zawodowym peletonie na plus, ale liczyłem na bidony do kolekcji - minus, i straszliwie nieprzyjemne warunki - minus.
Zajechałem pod Gemini wcześnie, mało ludzi, dużo deszczu. Chwilę pojeździłem, zaczynają się zjeżdżać ekipy. Próby dostania bidonu spełzają na niczym: "na mecie", "na starcie nie możemy", mimo to kilku dzieciaków dostaje bez pytania, heh. Robi się zimno, więc jeżdżę tam i z powrotem razem z prosami :).
Następuje start, kolarze jadą objechać galerię, ja ruszam na skróty do głównej drogi. Tam niewiele myśląc dołączam do peletonu TdP :D I jadę, mając przed sobą peleton. Jadę przez Tarnów, nikt do mnie nie strzela, jest ok. Po 5km tempo robi się troszkę za wysokie, przez mokre miasto po dziurach i zakrętach prawie 45km/h, zostaje lekko z tyłu, mimo to, następne 5km do startu ostrego jadę wśród wozów technicznych. Kibice myślą, że jestem z peletonu, dopingują, klaskają, nawołują żeby jechać szybciej :D potem jest długo to samo, trąbki, okrzyki, oklaski, zachęcanie do walki, super sprawa :)
Za startem ostrym tempo wzrasta do prawie 60km/h :D nie ma szans, od razu wszystko mi ucieka. Jadę już sam trasą, w poszukiwaniu bidonów. Jadę tak aż do Uścia Solnego, gdzie ze zdumieniem odkrywam, że na liczniku już ponad 70km. Bidonów nie znajduje, kolekcja się nie powiększy :( Wracam w strugach deszczu do domu. Nieoczekiwanie robię ponad 100km, o jednym bidonie wody i jednym batonie :)
Po umyciu się, biorę się za rower. Okazuje się, że z ramy wylewa się woda, głównie ze sterów, które miały luzy. Oprócz standardowych zabiegów po deszczowych dochodzi rozkręcenie sterów i czyszczenie. Ale rower chodzi pięknie po wszystkim. Długi dzień, dzień na remis: setka na plus, jazda w zawodowym peletonie na plus, ale liczyłem na bidony do kolekcji - minus, i straszliwie nieprzyjemne warunki - minus.
mokro
Jak widać mokro
pada deeeeszcz
full serwis
- DST 107.20km
- Czas 04:08
- VAVG 25.94km/h
- VMAX 55.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 247m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 5 sierpnia 2014
Kategoria Szosa
komowo
Dziś pojechałem po kilka komów, w planach były 3, wpadły tylko 2, na trzecim brakło sekundy :P
Najpierw pętelka przez Łęki i ogień na podjeździe do Szczepanowa. Udało się wyjść na prowadzenia z ładną średnią. Potem spokojnie do Jodłówki, nawrót i full gas płaskim 1,1km odcinkiem. Tutaj byłem pierwszy, ale pojechałem poprawić niezadowalającą średnią :P z 43 na 46km/h :) Potem pierwszy raz Leśną aż do jajowatego ronda w Brzesku, przejazd przez centrum i kawałek krajówką do Jadownik. Żeby nie było super płasko to zrobiłem sobie Bocheniec, dziś jednak bardzo spokojnie. Na górze fota, i zjazd do Porąbki. Z Porąbki do domu standardowo.
Najpierw pętelka przez Łęki i ogień na podjeździe do Szczepanowa. Udało się wyjść na prowadzenia z ładną średnią. Potem spokojnie do Jodłówki, nawrót i full gas płaskim 1,1km odcinkiem. Tutaj byłem pierwszy, ale pojechałem poprawić niezadowalającą średnią :P z 43 na 46km/h :) Potem pierwszy raz Leśną aż do jajowatego ronda w Brzesku, przejazd przez centrum i kawałek krajówką do Jadownik. Żeby nie było super płasko to zrobiłem sobie Bocheniec, dziś jednak bardzo spokojnie. Na górze fota, i zjazd do Porąbki. Z Porąbki do domu standardowo.
- DST 48.20km
- Czas 01:48
- VAVG 26.78km/h
- VMAX 72.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 327m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Nad jezioro Rożnowskie zahaczając o jakieś szalone ściany :P
Kolejny fajny wypad z ekipą. Upał straszny, full lampa i mocny wiatr nie przeszkodziły w fajnej pętli. Po zjechaniu się ruszyliśmy na Zakliczyn dając na początek dość mocne tempo pod wiatr. Po drodze podjazd do Gwoźdźca, pierwszy z wielu dziś. Przez Zakliczyn prosto w kierunku Sącza, choć oczywiście do Sącza nie dojechaliśmy. Trafił się podjazd w miejscowości Bujne z bardzo zdradliwym zjazdem (niewidzialne koleiny wyrywające kierownice z ręki, coś a'la Contandor :P)
Po chwili przerwa na sklep i już za chwilę pierwsza z ciężkich stromych ścian wynalezione jakoś przez Szymka. Na pierwszy rzut ~1,4km o nachyleniu 13% z maksymalnym nachyleniem na 100m wynoszącym 25% (dane z Geocontext-Profiler). Potem bardzo niebezpieczny kręty zjazd, klocki płakały :D i zaraz potem następna sztajfa. 2,8km o nachyleniu 9% i maks na 100m - znów 25% ale było też 22%, 18% i kilka po 15% :D Wesoło.
Potem za to, sporo kilometrów zjazdu aż do głównej drogi z Sącza. Tam skręciliśmy w prawo na Gródek Nad Dunajcem. Za Gródkiem podjazd do Rożnowa, po którym zrobiliśmy przerwę nad jeziorkiem. Dotarłem tam kilka minut później niż reszta bo zbłądziłem :P Po przerwie mocne tempo do promu w Tropiu i potem krajówką na Jurków, bardzo mocno znów. Wpadł utracony niedawno KOM :)
Na rondzie dość niestandardowo w lewo i znów krajówką w stronę Brzeska. Jeszcze na koniec kawał podjazdu do Tymowej, gdzie zaczęło być kryzysowo, potem na zjeździe do Gnojnika super mocna zmiana Szymka, po zjeździe chwilę ja pociągnąłem, potem kilka zmian i przed samym Brzeskiem jak Grzesiek pociągnąłem - poległem. Jak zwykle pod koniec :P
Kawał nowych terenów zwiedzonych, chillout nad jeziorem :P i mocne tempo. Nogi to czują ;]
Po chwili przerwa na sklep i już za chwilę pierwsza z ciężkich stromych ścian wynalezione jakoś przez Szymka. Na pierwszy rzut ~1,4km o nachyleniu 13% z maksymalnym nachyleniem na 100m wynoszącym 25% (dane z Geocontext-Profiler). Potem bardzo niebezpieczny kręty zjazd, klocki płakały :D i zaraz potem następna sztajfa. 2,8km o nachyleniu 9% i maks na 100m - znów 25% ale było też 22%, 18% i kilka po 15% :D Wesoło.
Potem za to, sporo kilometrów zjazdu aż do głównej drogi z Sącza. Tam skręciliśmy w prawo na Gródek Nad Dunajcem. Za Gródkiem podjazd do Rożnowa, po którym zrobiliśmy przerwę nad jeziorkiem. Dotarłem tam kilka minut później niż reszta bo zbłądziłem :P Po przerwie mocne tempo do promu w Tropiu i potem krajówką na Jurków, bardzo mocno znów. Wpadł utracony niedawno KOM :)
Na rondzie dość niestandardowo w lewo i znów krajówką w stronę Brzeska. Jeszcze na koniec kawał podjazdu do Tymowej, gdzie zaczęło być kryzysowo, potem na zjeździe do Gnojnika super mocna zmiana Szymka, po zjeździe chwilę ja pociągnąłem, potem kilka zmian i przed samym Brzeskiem jak Grzesiek pociągnąłem - poległem. Jak zwykle pod koniec :P
Kawał nowych terenów zwiedzonych, chillout nad jeziorem :P i mocne tempo. Nogi to czują ;]
- DST 133.90km
- Czas 04:40
- VAVG 28.69km/h
- VMAX 69.00km/h
- Temperatura 32.0°C
- Podjazdy 1667m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 1 sierpnia 2014
Kategoria Szosa
Godów, test nowego kasku :)
Wczoraj otrzymałem zamówiony kask ale nie było okazji do jazdy. Nabyłem kask firmy Rudy Project, model Zumax. Do tej pory ujeżdżałem tylko jeden kask - Lidlowy Crivit podobno Cratoni. Przejeździłem prawie 3 sezony i powiedziałem dość. Koniec z garnkiem na głowie :P Szperałem, szperałem i wyszperałem właśnie Rudego, który od razu przypadł mi do gustu. Po rozpakowaniu jeszcze bardziej mi się spodobał. Po prostu wygląda ładnie, solidnie i porządnie. No i PRO :P Rozmiar spasował, nic nie ugniata, nic nie zawadza, słowem trafiony idealnie.
Dziś więc sobie w nim pojeździłem. Pierwsze co odczułem w porównaniu do poprzedniego kasku to dużo lepsze dopasowanie. Kask fajnie przylega z każdej strony, nie tak jak w poprzednim, gdzie po bokach był luz. Poza tym co tu dużo mówić - szybko zapomina się, że ma się coś na głowie, co oczywiście jest ogromnym plusem. Nie ma co więcej mówić, zresztą porównanie mam takie, że szkoda gadać :P
Co do trasy, to było oczywiście standardowo. I pod względem dróg i pod względem długości. Taka norma dzienna.... Pogoda inna niż dotychczas. Brak słońca, a za to sporo chmur i lekki wiaterek. Ale niestety upał spory i co gorsza JESZCZE większa wilgotność niż była. mokro mokro mokro.......
Poprawiłem sobie koma na Woli na krótkim odcinku, a potem zdobyłem koma na segmencie Dębno - Porąbka. Ledwie o sekundę wyprzedziłem Grześka :D Później nastąpił dość konkretny podjazd pod Godów od strony Dołów, dzisiaj na totalnym luzie jechany. Zjechałem do Dębna i przez Maszkienice wróciłem do domu.
Dziś więc sobie w nim pojeździłem. Pierwsze co odczułem w porównaniu do poprzedniego kasku to dużo lepsze dopasowanie. Kask fajnie przylega z każdej strony, nie tak jak w poprzednim, gdzie po bokach był luz. Poza tym co tu dużo mówić - szybko zapomina się, że ma się coś na głowie, co oczywiście jest ogromnym plusem. Nie ma co więcej mówić, zresztą porównanie mam takie, że szkoda gadać :P
Co do trasy, to było oczywiście standardowo. I pod względem dróg i pod względem długości. Taka norma dzienna.... Pogoda inna niż dotychczas. Brak słońca, a za to sporo chmur i lekki wiaterek. Ale niestety upał spory i co gorsza JESZCZE większa wilgotność niż była. mokro mokro mokro.......
Poprawiłem sobie koma na Woli na krótkim odcinku, a potem zdobyłem koma na segmencie Dębno - Porąbka. Ledwie o sekundę wyprzedziłem Grześka :D Później nastąpił dość konkretny podjazd pod Godów od strony Dołów, dzisiaj na totalnym luzie jechany. Zjechałem do Dębna i przez Maszkienice wróciłem do domu.
- DST 34.40km
- Czas 01:16
- VAVG 27.16km/h
- VMAX 65.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 252m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze