Wpisy archiwalne w kategorii
Szosa
Dystans całkowity: | 52767.71 km (w terenie 1.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 1776:24 |
Średnia prędkość: | 26.90 km/h |
Maksymalna prędkość: | 90.40 km/h |
Suma podjazdów: | 435198 m |
Maks. tętno maksymalne: | 206 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 194 (95 %) |
Suma kalorii: | 134635 kcal |
Liczba aktywności: | 1013 |
Średnio na aktywność: | 52.09 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
Środa, 18 maja 2016
Kategoria Szosa
103. Niemal zima
Ok, 18 Maja. Miałem na sobie: koszulka termo, 2 koszulki zwykłe, wiatrówka, ocieplane spodnie długie, na nich krótkie spodenki, skarpety jesienne, czapka, pełne rękawiczki. I było mi zimno. 18 Maja. Środek dnia.
Do tego zapalenie dolnej ósemki, poprzednia noc jedna z najgorszych w życiu, jazda na antybiotyku, przeciwbólowym i przeciwzapalnym więc niezłe combo.
Do tego zapalenie dolnej ósemki, poprzednia noc jedna z najgorszych w życiu, jazda na antybiotyku, przeciwbólowym i przeciwzapalnym więc niezłe combo.
- DST 25.40km
- Czas 01:07
- VAVG 22.75km/h
- VMAX 37.00km/h
- Podjazdy 155m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 16 maja 2016
Kategoria Szosa
102. Krótko
Załamanie pogody więc krótko i głównie powoli choć jeden moment mocny i zrobienie koma na podjeździe przez las na Woli D. Potem standard w bardzo niskim tempie. Chłodno.
- DST 34.20km
- Czas 01:25
- VAVG 24.14km/h
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
101. Pętla z Marcinem
Zgadałem się z Marcinem. Początek sam, pojechałem do Dębna i tam się spotkaliśmy. Rundka typowa - czyli na Gwoździec Jaworsko. Trochę górek i do domu :)
- DST 51.60km
- Czas 01:59
- VAVG 26.02km/h
- VMAX 74.00km/h
- Podjazdy 747m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
100. Przehyba
Jak zobaczyłem, że to jazda numer 100 w tym roku to już nie miałem wątpliwości, że trzeba poszaleć ;) Do tego ostatni dzień dobrej pogody zadecydował. Pobudka nieudana - miałem wstać o 7, a wstałem 8:30. hmm... Mimo to decyzja pada, że jadę wszystko i już o 9 ruszyłem. Dzień niezły - rano bez chmur, ciepło o niewielki wiatr. Ruszam tak jak zwykle do Porąbki, dając odpowiednie tempo. Przedostaje się bokami i hopkami do Lipnicy Murowanej. Już od 15 kilometra trasa zaczyna falować i tak jest przez niemal cały dzień. Za Żegociną jak zwykle "sinusoida" czyli seria krótkich ścianek i zjazdów, bardzo męczące. Miejscami na poprawę humoru nowy asfalt więc można ciąć. Minąłem nasze Polskie Atlantic Road i jadę dalej. W pewnym zadupiu dopadły mnie 3 kundle i pierwszy raz w życiu jeden z nich chciał mnie ugryźć, zaczął łapać za buta i skarpetkę. Bez cienia skruchy wypiąłem buta i zapakowałem w cholernego kundla, na takie rzeczy na pewno im nie będę pozwalał... Pomogło, bo się zmyły wszystkie trzy.
W Rupinowie jakieś latarniowe szaleństwo się pojawiło - kilkanaście latarni na pełnym wypasie - każda z własnym panelem słonecznym i wiatrakiem :P Przerost formy nad treścią zdecydowanie. W Starym Rybiu długi zjazd do Piekiełka i tam chwilka płaskiego do Tymbarku. Płaskie szybko się kończy, bo już centrum Tymbarku jest dość pagórkowate. Za centrum skręt do Słopnic i zaczyna się 11km podjazdu pod przełęcz Słopnice. Kategoria 2. Jedzie się słabo bo profil mi nieodpowiada - większość podjazdu to ledwie 2-3% i jedzie mi się po czymś takim fatalnie. Na końcu jest lepiej - kilometr ze ścianami 17% :) Przynajmniej widać, że jest góra. Zjazd spokojny z przerwą w połowie bo widok na góry i Tatry powala z nóg! Po stromym, technicznym zjeździe, jeszcze chwila podjazdu w kierunku Przełęczy Ostrej, ale przed szczytem skręcam na Gołkowice Dolne. 19 kilometrów zjazdu :D Tyle, że niestety pod wiatr co odbiera masę frajdy.
Ląduje w Gołkowicach i już po chwili rozpoczyna się podjazd dnia czyli Przehyba. 13,5km ze średnim 6%, jeden z trzech podjazdów w kraju oznaczony jako "HC" podjazd poza kategorią. Jak zawsze podjazd wzbudza mój szacunek i od początku zarządzam siłami. Zjadam też przygotowanego na tą okazję żela. Moim celem na dziś jest zejście poniżej godziny do szczytu, więc kontroluje licznik. Po wjeździe do lasu, nachylenie rośnie i zaczyna się robić ciężko. Pogoda zmienia się dynamicznie, raz świeci ostre słońce, po chwili robi się ciemno. Nie wiem co jest gorsze, słońce pali, ale chmury niepokoją... Tak czy siak toczę się pod górę i walczę ze sobą, jednocześnie odliczając kilometry do szczytu i kontrolując czas. Udaje się wjechać pod przekaźnik w 56 minut więc plan zrealizowany! Na górze przerwa pod schorniskiem PTTK, bardzo fajny taras widokowy i dość dobrze w końcu widoczne Tatry, choć i tak chmury przeszkadzają.
Po kilkunastu minutach zaczynam zjazd. Początkowo jest mi chłodno ale bez tragedii. Na dole za to bardzo szybko robi się konkretnie gorąco. Omijam dziś oba Sączę, ten Nowy i Stary i kieruje się bokami na Chomranice. W Chełmcu przerwa na Lotosie, na Pepsi i Marsa :) Jadę dalej, jest ciężko bo niby płasko ale ciągle wieje bardzo konkretnie w twarz. Wolę już jechać pod górę... Docieram jednak do Chomranic i mam to czego chciałem - 1,8km o średnim 8%. Hu, hu jest ciężko, nogi już pieką ostro, ale w końcu licznik pokazuje ponad 2000m przewyższeń. Po raz drugi w przeciągu 3 dni... Na górze tradycyjne Pepsi w sklepie z widokiem na jezioro Rożnowskie. I śmigam w dół na Ujanowice. Dziś odpuszczam ścianą w Sechnej, bo aż takim masochistą nie jestem :P
Mimo to jeszcze sporo wspinaczki przede mną, ot chociażby Łososina, Kąty, Iwkowa, Kozieniec. Jest ciężko, nie będę udawał, że nie ;) Jestem jednak coraz bliżej celu więc jakoś jadę. Zjazd do Czchowa i po chwili ostatni już większy podjazd - Złota. Udaje się całkiem znośnie wjechać, na zjeździe totalna olewka, toczę sie 30 na godzinę i odpoczywam. Zjeżdżam do Łoniowej i sytuacja jest taka, że zostaje 20km do domu. Średnia na liczniku 24,8km/h. Tak trochę słabo więc ostatni plan dnia to poprawić to dziadostwo na 25 ;) Płasko prawie cały czas więc powinno się udać. Więc jadę ponad 30km/h. Średnia niechętnie ale jednak wzrasta, o 1 setną na 1-2 minuty. W Sterkowcu pada 25km/h i jestem tym samym spełniony :P
W Rupinowie jakieś latarniowe szaleństwo się pojawiło - kilkanaście latarni na pełnym wypasie - każda z własnym panelem słonecznym i wiatrakiem :P Przerost formy nad treścią zdecydowanie. W Starym Rybiu długi zjazd do Piekiełka i tam chwilka płaskiego do Tymbarku. Płaskie szybko się kończy, bo już centrum Tymbarku jest dość pagórkowate. Za centrum skręt do Słopnic i zaczyna się 11km podjazdu pod przełęcz Słopnice. Kategoria 2. Jedzie się słabo bo profil mi nieodpowiada - większość podjazdu to ledwie 2-3% i jedzie mi się po czymś takim fatalnie. Na końcu jest lepiej - kilometr ze ścianami 17% :) Przynajmniej widać, że jest góra. Zjazd spokojny z przerwą w połowie bo widok na góry i Tatry powala z nóg! Po stromym, technicznym zjeździe, jeszcze chwila podjazdu w kierunku Przełęczy Ostrej, ale przed szczytem skręcam na Gołkowice Dolne. 19 kilometrów zjazdu :D Tyle, że niestety pod wiatr co odbiera masę frajdy.
Ląduje w Gołkowicach i już po chwili rozpoczyna się podjazd dnia czyli Przehyba. 13,5km ze średnim 6%, jeden z trzech podjazdów w kraju oznaczony jako "HC" podjazd poza kategorią. Jak zawsze podjazd wzbudza mój szacunek i od początku zarządzam siłami. Zjadam też przygotowanego na tą okazję żela. Moim celem na dziś jest zejście poniżej godziny do szczytu, więc kontroluje licznik. Po wjeździe do lasu, nachylenie rośnie i zaczyna się robić ciężko. Pogoda zmienia się dynamicznie, raz świeci ostre słońce, po chwili robi się ciemno. Nie wiem co jest gorsze, słońce pali, ale chmury niepokoją... Tak czy siak toczę się pod górę i walczę ze sobą, jednocześnie odliczając kilometry do szczytu i kontrolując czas. Udaje się wjechać pod przekaźnik w 56 minut więc plan zrealizowany! Na górze przerwa pod schorniskiem PTTK, bardzo fajny taras widokowy i dość dobrze w końcu widoczne Tatry, choć i tak chmury przeszkadzają.
Po kilkunastu minutach zaczynam zjazd. Początkowo jest mi chłodno ale bez tragedii. Na dole za to bardzo szybko robi się konkretnie gorąco. Omijam dziś oba Sączę, ten Nowy i Stary i kieruje się bokami na Chomranice. W Chełmcu przerwa na Lotosie, na Pepsi i Marsa :) Jadę dalej, jest ciężko bo niby płasko ale ciągle wieje bardzo konkretnie w twarz. Wolę już jechać pod górę... Docieram jednak do Chomranic i mam to czego chciałem - 1,8km o średnim 8%. Hu, hu jest ciężko, nogi już pieką ostro, ale w końcu licznik pokazuje ponad 2000m przewyższeń. Po raz drugi w przeciągu 3 dni... Na górze tradycyjne Pepsi w sklepie z widokiem na jezioro Rożnowskie. I śmigam w dół na Ujanowice. Dziś odpuszczam ścianą w Sechnej, bo aż takim masochistą nie jestem :P
Mimo to jeszcze sporo wspinaczki przede mną, ot chociażby Łososina, Kąty, Iwkowa, Kozieniec. Jest ciężko, nie będę udawał, że nie ;) Jestem jednak coraz bliżej celu więc jakoś jadę. Zjazd do Czchowa i po chwili ostatni już większy podjazd - Złota. Udaje się całkiem znośnie wjechać, na zjeździe totalna olewka, toczę sie 30 na godzinę i odpoczywam. Zjeżdżam do Łoniowej i sytuacja jest taka, że zostaje 20km do domu. Średnia na liczniku 24,8km/h. Tak trochę słabo więc ostatni plan dnia to poprawić to dziadostwo na 25 ;) Płasko prawie cały czas więc powinno się udać. Więc jadę ponad 30km/h. Średnia niechętnie ale jednak wzrasta, o 1 setną na 1-2 minuty. W Sterkowcu pada 25km/h i jestem tym samym spełniony :P
- DST 202.30km
- Czas 08:04
- VAVG 25.08km/h
- VMAX 72.00km/h
- Podjazdy 3227m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 maja 2016
Kategoria Szosa
99. Krótko
Krótka pętelka na rozkręcenie nóg. Bardzo mocno pojechany podjazd pod Godów od Łysej Góry i znacznie poprawiłem swój czas co cieszy. Później bardzo spokojnie.
- DST 42.10km
- Czas 01:36
- VAVG 26.31km/h
- VMAX 79.00km/h
- Podjazdy 370m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
98. Przydonica, Chomranice
W planach przełęcz Ostra. Ruszyłem sam po 11 na Łoniową. Miałem już skręcać w kierunku na Limanową jak ustalałem ale wisiały tam ciemne chmury więc zmieniłem plan i pojechałem na Melsztyn. Nie wiedziałem co pojadę ale jechałem w kierunku Zakliczyna kombinując. W tych stronach pogoda dobra, brak większych chmur. Najpierw myślałem o Ciężkowicach ale nie lubię tamtych terenów więc wymyśliłem Gródek nad Dunajcem. Szło całkiem fajnie, podjazd do Posadowej całkiem przyjemnie. Po zjeździe uwagę przykuła droga w lewo na Przydonicę i postanowiłem w końcu nią pojechać. Teren dla mnie całkiem nowy więc było ciekawie. Droga fajna, cały czas lekko pod górę, w samej Przydonicy końcówka podjazdu dość stroma. Z góry fajne widoki. Dotarłem do Łęki, tam znów spoko podjazd i dobry widok na Tatry i Nowy Sącz w dolinie. Zdecydowanie trzeba w te tereny wrócić. Zjechałem do Wielogłowy, dorzuciłem podjazd do Kurowa i zjazd do krajówki. Kawałek krajówką i skręciłem w Tęgoborzu na Chomranice. Znów długi podjazd z ciężką końcówką. Na niebie samolot holował szybowca, a przede mną widać było Jaworz, także całkiem spoko warunki :) Na górze pepsi i żelki i poleciałem na Ujanowice. To oznaczało, że po chwili byłem w Sechnej, gdzie pokonać musiałem niemal 20% ściankę. Potem tereny już znajome czyli Iwkowa i zjazd serpentynami. Na koniec powrót przez Biesiadki. Wpada fajna trasa, nowe drogi o lekko ponad 2000m w pionie.
- DST 130.50km
- Czas 05:17
- VAVG 24.70km/h
- VMAX 69.00km/h
- Podjazdy 2030m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 9 maja 2016
Kategoria Szosa
97. Oberwanie chmury i grad...
Cały dzień pogoda zmienna, sporo deszczu i nawet burze. Po południu jednak słońce i wyglądało spoko więc założyłem lemondkę i chciałem zrobić czasówkę 20km. Początek bardzo mocny, na 10 kilometrze średnia 41km/h. Potem jednak widzę mokra droga i pojawiła się czarna chmura znikąd. W Borzęcinie jak lunęło to masakra. Istne oberwanie chmury oraz opad gradu. Nie minęła minuta jak byłem przemoczony totalnie, woda w butach i te sprawy. Masakra. Po 3-4 minutach wyjechałem ze strefy opadu. Na horyzoncie słońce, a w Bielczy już kompletnie suche drogi... Pech straszliwy z tym deszczem. Po przyjedzie mycie rowera - piąty raz w przeciągu jednego tygodnia. No i tak to bywa jak się jest zbyt napalonym na rower...
- DST 31.50km
- Czas 01:04
- VAVG 29.53km/h
- VMAX 49.00km/h
- Podjazdy 124m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 maja 2016
Kategoria Szosa
96. To co zwykle
Znowu krótka traska po południu. Akurat w rejonie sporo komuń i dzieci się pchały pod moje koła lol. Piją teraz alkohol na tych imprezach czy jak?? Poleciałem sobie Godów od groty, początek mocny ale szybko odpuściłem bo to nie był mój dzień. Na górze jakaś zakochana para na środku drogi :P huehue Po zjechaniu z górek już płasko do Bielczy. Tam fotka na wiadukcie i przejechał z naprzeciwka jakiś młodziutki kolarz. Pojechałem za nim ale skręcił w inną drogę jak nie widziałem. Tak czy siak nieoczekiwanie wpadło 50km.
- DST 50.80km
- Czas 01:55
- VAVG 26.50km/h
- VMAX 75.00km/h
- Podjazdy 428m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 7 maja 2016
Kategoria Szosa
95. Prawie regen i 5000km
Miało być spokojnie ale do końca nie było. Wyjazd późny. Dotarłem do Dębna i postanowiłem zaatakować segment na podjeździe pod Godów bo jechało mi się fajnie. 1,8km ze średnim 5%. Od początku tempo mocne ale postanowiłem nie dawać 100% na początku bo zwykle kończyło się to odcięciem przed końcem podjazdu. Tym razem więc trochę rozłożyłem siły i sprawdziło się to znakomicie. Końcówka dużo mocniej niż zwykle i udało się wskoczyć na pierwsze miejsce ze średnią 23,6km/h. Po tym "skoku" już sporo spokojniej. Pada 5000km w tym roku :)
- DST 32.60km
- Czas 01:12
- VAVG 27.17km/h
- VMAX 74.00km/h
- Podjazdy 348m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
94. Tabaszowa i takie tam
Jazda w grupce. Pojechaliśmy w kierunku jezior. Początek przez chwilę krajówką żeby wylecieć z miasta, potem odbiliśmy na boczne drogi. Dotarliśmy do Tymowej, gdzie czekał nas podjazd po serpentynach. Tempo dość spokojne więc było fajnie. Później lecimy na Łososinę więc jak to w tych terenach ciągle jakieś hopki. Zjeżdżamy pod lotnisko ale niewiele się na nim dzieje i robimy przerwę w sklepie. Szybka cola i sprawdzenie pogody i lecimy dalej na Tabaszową. Tak więc spory podjazd, po którym lekko błądzimy by w końcu polecieć mega fajnym zjazdem aż do poziomu jeziora w Tęgoborzu.
Tutaj znów kawałek krajówki bez pobocza, więc mało przyjemnie. Ruch spory i ciągle jakiś tir siada na kole brrr. Po przekroczeniu Dunajca skręcamy na szczęście w lewo i mamy pokaźną ścianą do Kurowa, gdzie momentami nachylenie sięga 17%. Widoki wynagradzają trud. Po wspinaczce czas na długi i szybki zjazd do Gródka nad Dunajcem. Zbyt długo nie siedzimy bo pojawiają się jakieś dziwne chmury i czas goni. Lecimy na Paleśnicę. Krótko po zjeździe z Posadowej dopada nas deszczyk. Chowamy się na przystanku i na szczęście deszcz szybko przechodzi. Jest też na tyle ciepło, że asfalt wysycha momentalnie. Jedziemy szybko do Zakliczyna bo jest lekko z górki cały czas. Potem standard czyli kierujemy się na Gwoździec. Na górze okazuje się, że niedawno tu porządnie lało bo trafiamy na mokre drogi. Niestety rower dość szybko staje się usyfiony i wiem, że trzeba będzie kolejny raz go myć w krótkim odstępie czasu. Nie przejmujemy się tym jednak zbytnio bo i tak nic nie można zrobić :) Robimy jeszcze jedną przerwę na pepsi i lecimy prosto do domu. Wychodzi bardzo fajna trasa.
Tutaj znów kawałek krajówki bez pobocza, więc mało przyjemnie. Ruch spory i ciągle jakiś tir siada na kole brrr. Po przekroczeniu Dunajca skręcamy na szczęście w lewo i mamy pokaźną ścianą do Kurowa, gdzie momentami nachylenie sięga 17%. Widoki wynagradzają trud. Po wspinaczce czas na długi i szybki zjazd do Gródka nad Dunajcem. Zbyt długo nie siedzimy bo pojawiają się jakieś dziwne chmury i czas goni. Lecimy na Paleśnicę. Krótko po zjeździe z Posadowej dopada nas deszczyk. Chowamy się na przystanku i na szczęście deszcz szybko przechodzi. Jest też na tyle ciepło, że asfalt wysycha momentalnie. Jedziemy szybko do Zakliczyna bo jest lekko z górki cały czas. Potem standard czyli kierujemy się na Gwoździec. Na górze okazuje się, że niedawno tu porządnie lało bo trafiamy na mokre drogi. Niestety rower dość szybko staje się usyfiony i wiem, że trzeba będzie kolejny raz go myć w krótkim odstępie czasu. Nie przejmujemy się tym jednak zbytnio bo i tak nic nie można zrobić :) Robimy jeszcze jedną przerwę na pepsi i lecimy prosto do domu. Wychodzi bardzo fajna trasa.
- DST 125.00km
- Czas 04:44
- VAVG 26.41km/h
- VMAX 81.00km/h
- Podjazdy 1581m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze