94. Tabaszowa i takie tam
Jazda w grupce. Pojechaliśmy w kierunku jezior. Początek przez chwilę krajówką żeby wylecieć z miasta, potem odbiliśmy na boczne drogi. Dotarliśmy do Tymowej, gdzie czekał nas podjazd po serpentynach. Tempo dość spokojne więc było fajnie. Później lecimy na Łososinę więc jak to w tych terenach ciągle jakieś hopki. Zjeżdżamy pod lotnisko ale niewiele się na nim dzieje i robimy przerwę w sklepie. Szybka cola i sprawdzenie pogody i lecimy dalej na Tabaszową. Tak więc spory podjazd, po którym lekko błądzimy by w końcu polecieć mega fajnym zjazdem aż do poziomu jeziora w Tęgoborzu.
Tutaj znów kawałek krajówki bez pobocza, więc mało przyjemnie. Ruch spory i ciągle jakiś tir siada na kole brrr. Po przekroczeniu Dunajca skręcamy na szczęście w lewo i mamy pokaźną ścianą do Kurowa, gdzie momentami nachylenie sięga 17%. Widoki wynagradzają trud. Po wspinaczce czas na długi i szybki zjazd do Gródka nad Dunajcem. Zbyt długo nie siedzimy bo pojawiają się jakieś dziwne chmury i czas goni. Lecimy na Paleśnicę. Krótko po zjeździe z Posadowej dopada nas deszczyk. Chowamy się na przystanku i na szczęście deszcz szybko przechodzi. Jest też na tyle ciepło, że asfalt wysycha momentalnie. Jedziemy szybko do Zakliczyna bo jest lekko z górki cały czas. Potem standard czyli kierujemy się na Gwoździec. Na górze okazuje się, że niedawno tu porządnie lało bo trafiamy na mokre drogi. Niestety rower dość szybko staje się usyfiony i wiem, że trzeba będzie kolejny raz go myć w krótkim odstępie czasu. Nie przejmujemy się tym jednak zbytnio bo i tak nic nie można zrobić :) Robimy jeszcze jedną przerwę na pepsi i lecimy prosto do domu. Wychodzi bardzo fajna trasa.
Tutaj znów kawałek krajówki bez pobocza, więc mało przyjemnie. Ruch spory i ciągle jakiś tir siada na kole brrr. Po przekroczeniu Dunajca skręcamy na szczęście w lewo i mamy pokaźną ścianą do Kurowa, gdzie momentami nachylenie sięga 17%. Widoki wynagradzają trud. Po wspinaczce czas na długi i szybki zjazd do Gródka nad Dunajcem. Zbyt długo nie siedzimy bo pojawiają się jakieś dziwne chmury i czas goni. Lecimy na Paleśnicę. Krótko po zjeździe z Posadowej dopada nas deszczyk. Chowamy się na przystanku i na szczęście deszcz szybko przechodzi. Jest też na tyle ciepło, że asfalt wysycha momentalnie. Jedziemy szybko do Zakliczyna bo jest lekko z górki cały czas. Potem standard czyli kierujemy się na Gwoździec. Na górze okazuje się, że niedawno tu porządnie lało bo trafiamy na mokre drogi. Niestety rower dość szybko staje się usyfiony i wiem, że trzeba będzie kolejny raz go myć w krótkim odstępie czasu. Nie przejmujemy się tym jednak zbytnio bo i tak nic nie można zrobić :) Robimy jeszcze jedną przerwę na pepsi i lecimy prosto do domu. Wychodzi bardzo fajna trasa.
- DST 125.00km
- Czas 04:44
- VAVG 26.41km/h
- VMAX 81.00km/h
- Podjazdy 1581m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj