152. Tatra Road Race 2016
Nadszedł 9 Lipca i dzień pierwszego w sezonie startu. Pobudka o 4:45 i o 5:30 ruszamy całą rodziną na Zakopane. W tym roku wyjazd wcześniej więc uniknęliśmy korków i nerwów. Zapisałem się, odebrałem pakiet, przygotowałem rower, i porozglądałem się po miasteczku. Dla mnie hitem było stanowisko Canyona, na którym spędziłem masę czasu :P Rowery piękne, czerwony Aeroad to jakieś dzieło sztuki po prostu. Pogadałem z chłopakami, i nawet poprawili mi ustawienie przerzutki oraz skasowali luz na sterach, także bardzo miło z ich strony.
Nadszedł jednak czas, że musiałem opuścić stanowisko i udać się na start. Dostałem pierwszy sektor więc był luz. O 11 start, na początek za samochodem, powoli żeby wszyscy wyjechali z pod hotelu. Ustawiłem się bliżej początku. W Kościelisku skręt w prawo i start ostry. Ostry dosłownie bo na początek podjazd pod Butorowy Wierch (nazywany też podjazdem pod Gubałówkę). 1.8km ze średnim 10% na maksymalnym ogniu żeby utrzymać się w grupie. Tętno gdzieś w okolicach 190-195 cały czas ale udało się wjechać mniej więcej z przodu. Na zjazdach uformowała się pierwsza grupa ~20 osób i moja grupa, kilkadziesiąt metrów za nimi, też jakieś 20 osób. Goniliśmy ale liderzy nam zniknęli. Mimo to pracowaliśmy ładnie i szło dobre tempo.
Cały czas było lekko z górki, wyszło 13km ze średnią 50km/h także nieźle. Nadszedł jednak podjazd Zoki, jedynie 700 metrów ale średnio 11% i maks jakieś 17%. Utrzymałem się jednak bez problemu w grupie, nawet się lekko przesunąłem do przodu. Po ściance, kawałek szalonego zjazdu i długi wstęp pod górę do Bachledówki. Na jednym z zakrętów wyłoniła nam się grupa liderów więc wszyscy dostali powera w nogi i zaczęliśmy ich gonić. Udało się jeszcze przed Bachledówką więc można powiedzieć, że gdzies na 35 kilometrze jechałem na czele wyścigu, tudzież w grupie zasadniczej.
Nie trwało to jednak długo po czołówka przyspieszyła na Bachledówce - ścianie z 20% momentami nachyleniem, którą dziś pokonywać mieliśmy aż 3 razy. Wywoływało to stany depresyjne u wielu, także u mnie ;P Na górze bufet, złapałem szybko bidon i banana i lecę na zjazd. Zjazd kręty i wąski ale dość płynny, więc fajnie się zapierdzielało :)
Po chwili miejsce rozjazdu na pętlę, tu ustawiony mój prywatny bufet, wziąłem jeszcze bidon jeden i lecę z resztą chłopaków. Kawałek zjazdu i dojazd do kolejnego koszmaru - Pitoniówki czyli kilometr podjazdu ze średnim nachyleniem 13% i jakimiś kosmicznymi maksymalnymi nachyleniami. Szło to bardzo opornie ale grupa się nawet utrzymała razem. Po chwili znów genialny zjazd do Szaflar, tym razem szeroko więc leciało się fenomenalnie. Cały czas kręciłem w drugiej grupie, z naprawdę niewielką stratą do liderów, których było widać na prostych.
Niestety pod koniec pierwszej rundy dopadła nas ogromna ulewa, temperatura spadła do 12 stopni. Chyba przez to głównie strasznie zgłodniałem i zacząłem łapać bombę. Przez kilka kilometrów utrzymywałem jeszcze koło ale jak nadeszła druga Bachledówka to grupa mi odjechała. Na nic zdało się szaleństwo na zjeździe - 82km/h po mokrej, krętej, szerokiej na 1,5 metra drodze bez działających hamulców ;) Grupy już nie złapałem i musiałem lecieć do końca prawie cały czas sam. Spodziewałem się tego, bo w tym roku nie trenowałem pod kątem ścigania więc wytrzymałości siłowej nie mam zbyt dużej. Wystarczyło na 75km jazdy w 2 grupie tuż za czołem także i tak nie jest źle.
Po odpadnięciu już walka z samym sobą, tempo mizerne, i niestety co chwilę ktoś mnie wyprzedzał i odjeżdżał. Wtoczyłem się na ostatnią Bachledówkę i pozostał jeszcze podjazd Słodyczki, który ciągnął się niemiłosiernie długo. Po nim już tylko zarąbiście niebezpieczny (bo znów zaczęło padać) zjazd do Kościeliska i ostatnia prosta do mety. Wjechałem na kreskę z czasem 4:52:52 co dało 75 miejsce open oraz 23 w kategorii M2, którą zresztą wygrał kolega Dawid :) Duży dystans ukończyło 197 osób, ponad 30 zanotowało DNF.
Organizacja wyścigu ponownie fenomenalna! Zabezpieczenie trasy wzorowe, oznakowanie takie, że tylko ślepy by zabłądził. Bufety perfekcja - wielu ludzi podających bidony z izotonikiem (!!!), banany i inne owoce. Była też kawa i cola! Skrzyżowania obstawione wzorowo, trasa oczywiście bardzo ciężka (niemal 3000m przewyższenia na 133km), więc też na plus :D Widokowo oczywiście bajka choć czasu było mało by podziwiać.
Miasteczko wyścigu jak rok temu - genialne. Atmosfera doskonała, widać, że organizatorom zależy żeby zawodnik czuł się jak najlepiej. Wszystko jest robione dla ludzi startujących, to widać i czuć na każdym kroku. Dlatego zresztą pojechałem na ten wyścig, bo tak jak mówiłem - ściganie mnie nie kręci jakoś szczególnie ale na Tatra Road Race wiedziałem, że być muszę :)
Minusów nie znalazłem nawet na siłę! Wracam za rok na bank.
Nadszedł jednak czas, że musiałem opuścić stanowisko i udać się na start. Dostałem pierwszy sektor więc był luz. O 11 start, na początek za samochodem, powoli żeby wszyscy wyjechali z pod hotelu. Ustawiłem się bliżej początku. W Kościelisku skręt w prawo i start ostry. Ostry dosłownie bo na początek podjazd pod Butorowy Wierch (nazywany też podjazdem pod Gubałówkę). 1.8km ze średnim 10% na maksymalnym ogniu żeby utrzymać się w grupie. Tętno gdzieś w okolicach 190-195 cały czas ale udało się wjechać mniej więcej z przodu. Na zjazdach uformowała się pierwsza grupa ~20 osób i moja grupa, kilkadziesiąt metrów za nimi, też jakieś 20 osób. Goniliśmy ale liderzy nam zniknęli. Mimo to pracowaliśmy ładnie i szło dobre tempo.
Cały czas było lekko z górki, wyszło 13km ze średnią 50km/h także nieźle. Nadszedł jednak podjazd Zoki, jedynie 700 metrów ale średnio 11% i maks jakieś 17%. Utrzymałem się jednak bez problemu w grupie, nawet się lekko przesunąłem do przodu. Po ściance, kawałek szalonego zjazdu i długi wstęp pod górę do Bachledówki. Na jednym z zakrętów wyłoniła nam się grupa liderów więc wszyscy dostali powera w nogi i zaczęliśmy ich gonić. Udało się jeszcze przed Bachledówką więc można powiedzieć, że gdzies na 35 kilometrze jechałem na czele wyścigu, tudzież w grupie zasadniczej.
Nie trwało to jednak długo po czołówka przyspieszyła na Bachledówce - ścianie z 20% momentami nachyleniem, którą dziś pokonywać mieliśmy aż 3 razy. Wywoływało to stany depresyjne u wielu, także u mnie ;P Na górze bufet, złapałem szybko bidon i banana i lecę na zjazd. Zjazd kręty i wąski ale dość płynny, więc fajnie się zapierdzielało :)
Po chwili miejsce rozjazdu na pętlę, tu ustawiony mój prywatny bufet, wziąłem jeszcze bidon jeden i lecę z resztą chłopaków. Kawałek zjazdu i dojazd do kolejnego koszmaru - Pitoniówki czyli kilometr podjazdu ze średnim nachyleniem 13% i jakimiś kosmicznymi maksymalnymi nachyleniami. Szło to bardzo opornie ale grupa się nawet utrzymała razem. Po chwili znów genialny zjazd do Szaflar, tym razem szeroko więc leciało się fenomenalnie. Cały czas kręciłem w drugiej grupie, z naprawdę niewielką stratą do liderów, których było widać na prostych.
Niestety pod koniec pierwszej rundy dopadła nas ogromna ulewa, temperatura spadła do 12 stopni. Chyba przez to głównie strasznie zgłodniałem i zacząłem łapać bombę. Przez kilka kilometrów utrzymywałem jeszcze koło ale jak nadeszła druga Bachledówka to grupa mi odjechała. Na nic zdało się szaleństwo na zjeździe - 82km/h po mokrej, krętej, szerokiej na 1,5 metra drodze bez działających hamulców ;) Grupy już nie złapałem i musiałem lecieć do końca prawie cały czas sam. Spodziewałem się tego, bo w tym roku nie trenowałem pod kątem ścigania więc wytrzymałości siłowej nie mam zbyt dużej. Wystarczyło na 75km jazdy w 2 grupie tuż za czołem także i tak nie jest źle.
Po odpadnięciu już walka z samym sobą, tempo mizerne, i niestety co chwilę ktoś mnie wyprzedzał i odjeżdżał. Wtoczyłem się na ostatnią Bachledówkę i pozostał jeszcze podjazd Słodyczki, który ciągnął się niemiłosiernie długo. Po nim już tylko zarąbiście niebezpieczny (bo znów zaczęło padać) zjazd do Kościeliska i ostatnia prosta do mety. Wjechałem na kreskę z czasem 4:52:52 co dało 75 miejsce open oraz 23 w kategorii M2, którą zresztą wygrał kolega Dawid :) Duży dystans ukończyło 197 osób, ponad 30 zanotowało DNF.
Organizacja wyścigu ponownie fenomenalna! Zabezpieczenie trasy wzorowe, oznakowanie takie, że tylko ślepy by zabłądził. Bufety perfekcja - wielu ludzi podających bidony z izotonikiem (!!!), banany i inne owoce. Była też kawa i cola! Skrzyżowania obstawione wzorowo, trasa oczywiście bardzo ciężka (niemal 3000m przewyższenia na 133km), więc też na plus :D Widokowo oczywiście bajka choć czasu było mało by podziwiać.
Miasteczko wyścigu jak rok temu - genialne. Atmosfera doskonała, widać, że organizatorom zależy żeby zawodnik czuł się jak najlepiej. Wszystko jest robione dla ludzi startujących, to widać i czuć na każdym kroku. Dlatego zresztą pojechałem na ten wyścig, bo tak jak mówiłem - ściganie mnie nie kręci jakoś szczególnie ale na Tatra Road Race wiedziałem, że być muszę :)
Minusów nie znalazłem nawet na siłę! Wracam za rok na bank.
- DST 134.10km
- Czas 04:52
- VAVG 27.55km/h
- VMAX 82.00km/h
- Podjazdy 2940m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 8 lipca 2016
Kategoria Szosa
151. Przed wyściegiem
Dzień przed wyścigiem więc spokojnie z kilkoma mocniejszymi interwałami żeby przepalić nogę. Po przyjeździe mycie roweru żeby się dobrze prezentował :)
- DST 27.20km
- Czas 01:05
- VAVG 25.11km/h
- VMAX 50.00km/h
- Podjazdy 160m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
150. Wiśnicz
Po 2 dniach przerwy wybrałem się z Dominikiem oraz Adrianem na spokojną rundkę. Pojechaliśmy sobie na Borek, potem przez Bochnię na Wiśnicz. Tam kilka górek i kręcenia się bokami. Całkiem fajnie. Powrót przez Kobyle i Jasień. Wyszło tak jak miało wyjść - fajnie i spokojnie :)
- DST 75.60km
- Czas 03:00
- VAVG 25.20km/h
- VMAX 64.00km/h
- Podjazdy 822m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
149. Lubinka
Pojechałem z Marcinem. W założeniu płasko i powoli, a wyszło dość pagórkowato i szybko. Spotkaliśmy się w Sterkowcu i lecimy na Porąbkę. Wiatr trochę przeszkadzał ale ogólnie całkiem sympatycznie. Przelatujemy Gwoździec, Zakliczyn i zaczyna się wspinaczka na Lubinkę od Janowic. Tempo zupełnie wolne, na luzie. Zjazd z deka dziurawy więc ostrożnie i powoli i kierujemy się na serwisówki w Wierzchosławicach. Wiatr w twarz, a jak ale lecimy sprawnie na Biadoliny. Bez dokręcania bo mi się nie chciało :)
- DST 87.20km
- Czas 03:07
- VAVG 27.98km/h
- VMAX 57.00km/h
- Podjazdy 619m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 lipca 2016
148. Po deszczu
Od rana lało. To nawet dobrze bo robiło się sucho. Po południu przeszło i wyszło słońce. Jakoś nie wiem o której, wiem, że na 38km przed metą drugiego etapu TdF :P Pojechałem więc machnąwszy ręką na wielką pętlę. Przejazd przez Porąbkę żeby zobaczyć ile ludzi na festynie :) Zaatakowałem mocno podjazd pod Godów od groty. Kilometr ze średnim 10% dający popalić nogom. Dziś czułem się dobrze i udało się przejechać całość na pełnym gazie. Zdobyłem koma z całkiem fajnym wynikiem. Mimo sporego wysiłku postanowiłem nie odpuszczać podjazdów i pojechałem na pętlę po Jaworsku dorzucając kolejne 3 podjazdy. Wróciłem do Porąbki, zrobiłem pętlę i wróciłem do domu przez Bocheniec czyli robiąc 5 podjazd dnia :) W sumie całkiem fajna ilość przewyższenia w stosunku do długości trasy.
- DST 49.60km
- Czas 01:59
- VAVG 25.01km/h
- VMAX 68.00km/h
- Podjazdy 869m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 lipca 2016
Kategoria Szosa
147. Druga próba
Kilka godzin po powrocie z poprzedniej nieudanej trasy wyjechałem drugi raz. Tym razem pogoda już dużo pewniejsza i obyło się bez problemów. Poleciałem klasycznie zaliczyć kilka podjazdów. Wpadł Godów, pętla w Jaworsku i znów Godów. W sumie 4 podjazdy i trochę płaskiego na koniec.
- DST 43.70km
- Czas 01:36
- VAVG 27.31km/h
- VMAX 81.00km/h
- Podjazdy 650m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 lipca 2016
Kategoria Szosa
146. Ewakuacja przed piorumami
Już jak się ubierałem to się chmurzyło. Po wyjściu zobaczyłem konkretną chmurę, gdzieś za Brzeskiem. Chmura zbliżała się szybko więc pojechałem w kierunku domu żeby tam decydować co dalej. Krótka przerwa w Sterkowcu i widzę bardzo widowiskowego pioruna walącego w Brzesko - to zadecydowało o powrocie do domu. Szkoda ryzykować.
- DST 16.80km
- Czas 00:38
- VAVG 26.53km/h
- VMAX 47.00km/h
- Podjazdy 92m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 1 lipca 2016
Kategoria Szosa
145. Pętla Biesiadki
Dziś jedynie pętla Biesiadki. Też się zbierało na burze, coś tam pogrzmiało ale poszło bokiem.
- DST 46.10km
- Czas 01:44
- VAVG 26.60km/h
- VMAX 54.00km/h
- Podjazdy 400m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 30 czerwca 2016
Kategoria Szosa
144. Jaworsko
Straszyło burzami więc pojechałem tylko na Jaworsko dość zachowawczo. Tempo mocne. Po powrocie wziąłem się za mycie butów :D
Czerwiec lepszy od zeszłorocznego ale lekko poniżej oczekiwań.
Statystyki:
Dystans: 1 890km
Przewyższenia: 22 305m
Najdłuższa trasa: 267km
Czerwiec lepszy od zeszłorocznego ale lekko poniżej oczekiwań.
Statystyki:
Dystans: 1 890km
Przewyższenia: 22 305m
Najdłuższa trasa: 267km
- DST 48.00km
- Czas 01:40
- VAVG 28.80km/h
- VMAX 75.00km/h
- Podjazdy 438m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 29 czerwca 2016
Kategoria Szosa
143. Pętla Biesiadki + pętla Jaworsko
Trasa złożona z dwóch standardowych pętli. Najpierw Brzesko i przeciskanie się przez centrum, ale potem już boczne drogi po wsiach więc był spokój do końca. Tempo średnie, dopiero na podjeździe w Gwoźdzcu poszedłem fullgas i pobiłem o sekundę koma :)
- DST 59.30km
- Czas 02:11
- VAVG 27.16km/h
- VMAX 66.00km/h
- Podjazdy 613m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze