Czwartek, 3 stycznia 2019
2. uff ciężko było wrócić
Trasa, opis i zdjęcia: https://www.strava.com/activities/2052784968
Użyłem co prawda podobnego określenia już kilka razy w przeciągu tych kilku lat, ale dzisiejsze warunki to były jedne z najtrudniejszych z jakimi miałem okazję się spotkać na rowerze.
Zaczęło się całkiem sympatycznie od słońca i suchych dróg. Wpadłem na głupi pomysł zrobienia podjazdu. Przed samym początkiem jedna z kilku zamieci śnieżnych i drogi momentalnie zrobiły się białe.
Na podjeździe katastrofa - wczorajsze błoto pośniegowe zamarzło i zostało posypane świeżym śniegiem więc była ślisko jak jasny gwint. No ale myślałem, że zjazd z drugiej strony główną szosą będzie ok. Na odsłoniętej części podjazdu bardzo zdradliwe odcinki z nawianym grząskim śniegiem, w który koła bardzo chętnie się zatapiały i traciły resztki przyczepności.
Dotarłem na szczyt - kolejna śnieżyca i kompletnie zasypana i zlodowaciała droga w dół... mój najlepszy czas na tym zjeździe to 53 sekundy (średnia 77km/h). Dzisiaj pokonanie tego kilometra zajęło mi 7 minut z hakiem, a maksymalna prędkość wyniosła 22km.h xD Połowa zjechana z wypiętym lewym butem, który robił za asekuracje na lodzie...
I w sumie nie to było najgorsze tylko mróz, który zjawił się dość szybko. Drogi śliskie, do tego szybko utracone czucie w palcach i generalnie zrobiło się całkiem niefajnie. Ciężko było dokręcić te 11km do domu, naprawdę ciężko.
Póki trzyma zima odpuszczam chyba robienie przewyższeń, to po prostu nie ma sensu, zbyt łatwo można się wychłodzić i bardzo łatwo zaliczyć glebę. Trzeba będzie odkurzyć płaskie rundki :)
Użyłem co prawda podobnego określenia już kilka razy w przeciągu tych kilku lat, ale dzisiejsze warunki to były jedne z najtrudniejszych z jakimi miałem okazję się spotkać na rowerze.
Zaczęło się całkiem sympatycznie od słońca i suchych dróg. Wpadłem na głupi pomysł zrobienia podjazdu. Przed samym początkiem jedna z kilku zamieci śnieżnych i drogi momentalnie zrobiły się białe.
Na podjeździe katastrofa - wczorajsze błoto pośniegowe zamarzło i zostało posypane świeżym śniegiem więc była ślisko jak jasny gwint. No ale myślałem, że zjazd z drugiej strony główną szosą będzie ok. Na odsłoniętej części podjazdu bardzo zdradliwe odcinki z nawianym grząskim śniegiem, w który koła bardzo chętnie się zatapiały i traciły resztki przyczepności.
Dotarłem na szczyt - kolejna śnieżyca i kompletnie zasypana i zlodowaciała droga w dół... mój najlepszy czas na tym zjeździe to 53 sekundy (średnia 77km/h). Dzisiaj pokonanie tego kilometra zajęło mi 7 minut z hakiem, a maksymalna prędkość wyniosła 22km.h xD Połowa zjechana z wypiętym lewym butem, który robił za asekuracje na lodzie...
I w sumie nie to było najgorsze tylko mróz, który zjawił się dość szybko. Drogi śliskie, do tego szybko utracone czucie w palcach i generalnie zrobiło się całkiem niefajnie. Ciężko było dokręcić te 11km do domu, naprawdę ciężko.
Póki trzyma zima odpuszczam chyba robienie przewyższeń, to po prostu nie ma sensu, zbyt łatwo można się wychłodzić i bardzo łatwo zaliczyć glebę. Trzeba będzie odkurzyć płaskie rundki :)
- DST 31.40km
- Czas 01:52
- VAVG 16.82km/h
- VMAX 38.00km/h
- Temperatura 0.0°C
- Podjazdy 291m
- Sprzęt Trek Domane AL 2
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj