35. Płasko po tygodniu przerwy
To był długi tydzień. W zeszłą Niedzielę w trakcie jazdy zepsuła mi się klamkomanetka. Na naprawę zeszło mi 3 dni ale jestem z siebie dumny. Internetowi eksperci nie pozostawiali wątpliwości: "tego się nie da naprawić", "Wymień ją, a najlepiej obie" (sic!), "jak ją rozkręcisz to już nigdy nie skręcisz". hehe. Gdy czyszczenie nie pomogło, nie pozostało mi nic innego jak ją jednak rozkręcić. Szybko okazało się, że pękła jedna ze sprężyn. Problemem było zdobyć taką sprężynę, a także dostać się do tej zepsutej w celu wymiany. Zdobyć nie zdobyłem, ale z pomocą przyszło imadło, gwóźdź i kawał drutu. Sprężyna wyszła jak nowa :P Klamkomanetkę rozkręciłem doszczętnie (duża ilość części posypała się po całym stole). Sprężynę wymieniłem i zacząłem składać klamkę z powrotem. Zajęło mi to dobre kilka godzin, ale w końcu po kilku nie udanych próbach - udało się. Mechanizm działa jak nowy, a ja zaoszczędziłem dwie stówki (nowy rower!). Jak wszystko zrobiłem to zaczęło lać i lało aż do wczoraj :)
Dziś udało zebrać się kilku kolegów i o 11:30 ruszyliśmy w trasę. Tym razem trochę nietypowo bo trasa płaska. Niestety dość mocno wiało, co jak się okazało dało nam się we znaki dość porządnie. Odkryte płaskie pola i te sprawy, masakra. Na początek pokierowaliśmy się na Bielczę. Wiało, więc raczej mało rozmów, a więcej jazdy w pociągu. Każdy ładnie, dawał zmiany i sprawnie dotarliśmy do lasu Radłowskiego. Zaraz za nim skręt w lewo i zrobiło się lepiej bo wiatr był bardziej boczny niż przedni. Tempo więc wzrosło powyżej 30km/h. Dotarliśmy do Jadownik Mokrych i tam skręciliśmy w prawo na Miechowice. Wybudowali tam nowy most nad potokiem. Oprócz tego dużo niczego - pola i droga między nimi. I wiatr.
Przejechaliśmy przez centrum i dotarliśmy do promu. Tu chwila odpoczynku bo trzeba było chwilę poczekać. Po przeprawie promowej ruszamy dalej na Wolę Żelichowską. Jakiś totalny koniec świata. Nic tylko droga pośród pustych pól. Nawet samochodu nie spotkaliśmy ani jednego. Za to było sporo walki z wiatrem :D. Na szczęście dotarliśmy do drogi głównej i po chwili zmieniliśmy kierunek. Teraz wiało w plecy :) Tempo momentalnie zaczęło rosnąć. 30, 35, 38, 42, 45km/h i coraz szybciej :) Przy 45 zaatakowałem, Dominik siadł na koło, rozkręciłem do 52km/h, chwilę potrzymałem i odpuściłem. Pięknie weszło. Chwilę potem poprawił Adrian z Marcinem :) Bardzo szybko dotarliśmy do drugiego promu. O tyle ciekawy, że znajduje się w miejscu połączenia Dunajca z Wisłą. Nie dziwne więc, że za takie atrakcje trzeba było zapłacić - 2,50zł od osoby :P
Po przeprawie szybko dotarliśmy do krajówki. Znów było z wiatrem, więc tempo szybkie. Po kilku kilometrach zjeżdżamy w bok, a żegna się z nami Adrian, który postanowił skrócić trasę z powodu choroby. My ruszyliśmy w kierunku miejscowości Bejsce po spokojnej bocznej drodze. Pojawiły się nawet jakieś małe hopki. Miejscowość gminna Bejsce sprawiła dość miłe wrażenie. Dobra droga, jakieś boiska, ładne sklepy i budynki firmowe. Widać dość dobrze skorzystali z jakiś funduszy na rozwój. Przez ową miejscowość przelecieliśmy dość szybko bo było z góry i już kierowaliśmy się na Koszyce. Przed wjazdem opuściliśmy województwo Świętokrzyskie.
Od Koszyc pojechaliśmy krajówką do Nowego Brzeska (17km). Na początek trafił się dość długi choć w miarę łagodny podjazd. Pojechał go mocno z Dominikiem na kole. Na zjeździe mocny atak, ale Dominik był czujny, wiało w plecy, czułem się super więc prędkości dość porządne, super sprawa. Kawałek dalej zatrzymaliśmy się i poczekaliśmy chwilę na resztę ekipy. Pozostało nam kilka kilometrów do Nowego Brzeska. Tam opuściliśmy krajówkę i pojechaliśmy w kierunku Bochni przez jednopasmowy most.
Niestety zmiana kierunku oznaczała, że znów waliło wiatrem w twarz. Takie życie. W między czasie zatrzymaliśmy się w sklepie na pepsi/colę. Potem mocne tempo po zmianach na Bochnię przez Proszówki. Centrum tradycyjnie ominięte. Do Brzeska pojechaliśmy przez Rzezawę. Na koniec postanowiliśmy z Marcinem dokręcić trochę kilometrów, więc odwieźliśmy Dominika do domu. Przed samym domem zauważyłem, że braknie kilometra do równej liczby więc zrobiłem dwie pętle wokół rynku :P I pykło te 150km. Choć Strava zawaliła i policzyła 149,3km :0
Dziś udało zebrać się kilku kolegów i o 11:30 ruszyliśmy w trasę. Tym razem trochę nietypowo bo trasa płaska. Niestety dość mocno wiało, co jak się okazało dało nam się we znaki dość porządnie. Odkryte płaskie pola i te sprawy, masakra. Na początek pokierowaliśmy się na Bielczę. Wiało, więc raczej mało rozmów, a więcej jazdy w pociągu. Każdy ładnie, dawał zmiany i sprawnie dotarliśmy do lasu Radłowskiego. Zaraz za nim skręt w lewo i zrobiło się lepiej bo wiatr był bardziej boczny niż przedni. Tempo więc wzrosło powyżej 30km/h. Dotarliśmy do Jadownik Mokrych i tam skręciliśmy w prawo na Miechowice. Wybudowali tam nowy most nad potokiem. Oprócz tego dużo niczego - pola i droga między nimi. I wiatr.
Przejechaliśmy przez centrum i dotarliśmy do promu. Tu chwila odpoczynku bo trzeba było chwilę poczekać. Po przeprawie promowej ruszamy dalej na Wolę Żelichowską. Jakiś totalny koniec świata. Nic tylko droga pośród pustych pól. Nawet samochodu nie spotkaliśmy ani jednego. Za to było sporo walki z wiatrem :D. Na szczęście dotarliśmy do drogi głównej i po chwili zmieniliśmy kierunek. Teraz wiało w plecy :) Tempo momentalnie zaczęło rosnąć. 30, 35, 38, 42, 45km/h i coraz szybciej :) Przy 45 zaatakowałem, Dominik siadł na koło, rozkręciłem do 52km/h, chwilę potrzymałem i odpuściłem. Pięknie weszło. Chwilę potem poprawił Adrian z Marcinem :) Bardzo szybko dotarliśmy do drugiego promu. O tyle ciekawy, że znajduje się w miejscu połączenia Dunajca z Wisłą. Nie dziwne więc, że za takie atrakcje trzeba było zapłacić - 2,50zł od osoby :P
Po przeprawie szybko dotarliśmy do krajówki. Znów było z wiatrem, więc tempo szybkie. Po kilku kilometrach zjeżdżamy w bok, a żegna się z nami Adrian, który postanowił skrócić trasę z powodu choroby. My ruszyliśmy w kierunku miejscowości Bejsce po spokojnej bocznej drodze. Pojawiły się nawet jakieś małe hopki. Miejscowość gminna Bejsce sprawiła dość miłe wrażenie. Dobra droga, jakieś boiska, ładne sklepy i budynki firmowe. Widać dość dobrze skorzystali z jakiś funduszy na rozwój. Przez ową miejscowość przelecieliśmy dość szybko bo było z góry i już kierowaliśmy się na Koszyce. Przed wjazdem opuściliśmy województwo Świętokrzyskie.
Od Koszyc pojechaliśmy krajówką do Nowego Brzeska (17km). Na początek trafił się dość długi choć w miarę łagodny podjazd. Pojechał go mocno z Dominikiem na kole. Na zjeździe mocny atak, ale Dominik był czujny, wiało w plecy, czułem się super więc prędkości dość porządne, super sprawa. Kawałek dalej zatrzymaliśmy się i poczekaliśmy chwilę na resztę ekipy. Pozostało nam kilka kilometrów do Nowego Brzeska. Tam opuściliśmy krajówkę i pojechaliśmy w kierunku Bochni przez jednopasmowy most.
Niestety zmiana kierunku oznaczała, że znów waliło wiatrem w twarz. Takie życie. W między czasie zatrzymaliśmy się w sklepie na pepsi/colę. Potem mocne tempo po zmianach na Bochnię przez Proszówki. Centrum tradycyjnie ominięte. Do Brzeska pojechaliśmy przez Rzezawę. Na koniec postanowiliśmy z Marcinem dokręcić trochę kilometrów, więc odwieźliśmy Dominika do domu. Przed samym domem zauważyłem, że braknie kilometra do równej liczby więc zrobiłem dwie pętle wokół rynku :P I pykło te 150km. Choć Strava zawaliła i policzyła 149,3km :0
- DST 150.60km
- Czas 05:01
- VAVG 30.02km/h
- VMAX 63.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 479m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
2,50 za prom, czyli nic się nie zmieniło :> W Nowym Korczynie łajba znacznie lepsza, a koszt tylko złotóweczka (i lepsze widoki wtedy miałem :D 31/7/14 jak coś :D)
gustav - 22:43 niedziela, 15 marca 2015 | linkuj
Komentuj