Czwartek, 16 lipca 2015
Kategoria Szosa
132. Lubinka
Wybrałem się na Lubinkę. Na początek dojazd do serwisówek, tam mocny zaciąg i udało się wskoczyć na pierwsze miejwsce w klasyfikacji. Potem spokojnie przez Mikołajowice i do góry w kierunku Lubinki. Sam podjazd też na luzie, myślałem żeby pobawić się na zjeździe ale mocno wiało w twarz więc nie było sensu. Standardowo poleciałem przez Zakliczyn na Łoniową. W Porąbce przerwa na żelki i pepsi i do domu.
- DST 77.50km
- Czas 02:40
- VAVG 29.06km/h
- VMAX 55.00km/h
- Temperatura 29.0°C
- Podjazdy 532m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
130 i 131. Ulewne deszcze
Rano odebrałem przesyłkę z lemondką :D będzie można pobawić się troszkę poważniej w jazdę na czas. Dzień deszczowy ale udało się znaleźć dwa okienka. Najpierw rano jak tylko wyszedłem to zaczęło kropić. Nie oddalałem się zbytnio od domu i dobrze, bo po chwili padało więc się ewakuowałem. Jak szedłem po schodach to lunęło maksymalnie. Kilka godzin później przeschło więc znów poszedłem, znów jak wyszedłem to widzę czarne chmury. Mimo to pojechałem na Porąbkę. Tam zaczęło kropić więc TT do domu. Od Porąbki do Sterkowca 38 z hakiem. Popadało jak wracałem więc lekko zasyfiłem rower (już umyty ;>).
Oczywiście jechałem z zamontowaną lemondką. Bardzo fajna rzecz, pozycja super aero, i bardzo stabilna co jest ważne w TT. Będzie fajnie :)
Założyłem bloga o kolarstwie. Zapraszam choć obecnie niezbyt wiele tam się dzieje ;) piotrkol - blog o kolarstwie amatorskim
Oczywiście jechałem z zamontowaną lemondką. Bardzo fajna rzecz, pozycja super aero, i bardzo stabilna co jest ważne w TT. Będzie fajnie :)
Założyłem bloga o kolarstwie. Zapraszam choć obecnie niezbyt wiele tam się dzieje ;) piotrkol - blog o kolarstwie amatorskim
- DST 34.70km
- Czas 01:06
- VAVG 31.55km/h
- VMAX 56.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 136m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 14 lipca 2015
Kategoria Szosa
129. Spokojnie ale musiałem zrobić szybką ucieczkę
Miałem zamiar pojeździć bardzo spokojnie żeby wreszcie nogi odpoczęły. Ale nie zawsze się tak da... Na początek pojechałem z wiaterkiem do Biadolin, a następnie pokierowałem się na Sufczyn. Zaplanowałem wprowadzić po 2 dniach przerwy podjazd. Tak więc poleciałem na Łysą Górą i tam podjazd pod Godów. Tempo dość przyzwoite. Zjazd dość spokojnie bo wiatr zwalniał. W Porąbcę 2 pętelki, przerwa przy sklepie i postanowiłem zrobić jeszcze Bocheniec. Tempo wolniejsze. W połowie tak jak wczoraj zauważał czarną chmurę. Mimo to zmysł meteo podpowiada mi, że zdążę dokręcić jeśli zrobię to szybko ;) Tak więc po zjeździe skręcam na Brzesko. Przelatuje przez pustawe centrum i lecę w dół w kierunku węzła A4. Robi się ciemno więc tempo cały czas mocne. Wjazd na serwisówki i jestem w Mokrzysce. Zostaje ostanie 3 kilometry z wiatrem więc dość szybko i sprawnie. Nie odmawiam sobie sprintu na kreskę na koniec. :) Od szczytu Bocheńca do domu 16km i średnia 35,5km/h. I znów miałem rację: tym razem deszcz zaczyna padać po 5 minutach :)
- DST 47.70km
- Czas 01:39
- VAVG 28.91km/h
- VMAX 68.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 461m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 13 lipca 2015
Kategoria Szosa
128. Przed deszczem
Bardzo mocny wiatr i zachmurzenie. Postanowiłem dokręcić na jednym segmencie skoro wiaterek miał pomagać :P Tak więc do Brzeska spokojnie pod wiatr i potem full gas na Sterkowiec. Weszło ponad 46km/h na 5km. Żeby ochłonąć pojechałem na Porąbkę. Jak wjeżdżałem to zauważyłem strasznie wrogo wyglądającą chmurę, więc tylko jedna pętla i mocne tempo do domu. Zdążyłem na styk - 2 minuty po wejściu lunęło :D
- DST 37.50km
- Czas 01:21
- VAVG 27.78km/h
- VMAX 54.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 137m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 lipca 2015
Kategoria Szosa
127. Rozjazd
Rozjazd po wyscigu. Dziwna trasa wyszła. Pojechałem na północ na Rudy Rysie, kawałek główną drogą. Skręciłem w las i zrobiłem jakąś dziwną pętlę jadąc drogą o której nie miałem pojęcia, że taka istnieje. Powrót tak samo, czyli główną i przez Przyborów i jeszcze dokręcenie przez Wolę Dębinską.
- DST 44.00km
- Czas 01:30
- VAVG 29.33km/h
- VMAX 57.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 145m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
126. Tatra Road Race
Przygotowania do startu już w Piątek, aby nie gonić rano w Sobotę. Pobudka 5:15, szybkie espresso, buła z nutellą i pakowanie auta. Ruszyliśmy na Zakopane całą rodziną :) Przyjazd na miejsce tuż przed zamknięciem biura zawodów (korki) ale koniec końców wszystko ok. Szybko się przebrałem, przygotowałem rower, spakowałem bidony i żele i ruszyłem trochę pokręcić przed startem. Spotkałem Dawida więc chwilę z nim pokręcone. 10 minut przed startem decydujemy się zając sobie miejsce na kresce. Aż za dobrze pamiętam zeszły rok w Wiśniczu jak się ustawiłem z tyłu i wyścig miałem przegrany po przejechaniu 20 metrów :)
Krótkie wprowadzenie jednego z organizatorów, samochody obsługi ruszyły i my za nimi. Pierwsza myśl była taka żeby tylko nie wypieprzyć na początku pośród prawie setki startujących. Druga myśl po wyjeździe z terenu hotelu - "ale zajebiście". Zamknięta (początkowo) trasa i prawie stu kolarzy jadących w peletonie. Słychać było jeden wielki szum opon na asfalcie, coś pięknego. Jedna z tych chwil, które ogląda się zazwyczaj w eurosporcie jak jakiś tour pokazują :)
Pierwsze kilometry upłynęły pod znakiem startu honorowego za samochodem pilota wyścigu. Tempo dość niskie. Start ostry nastąpił w Kościelisku po skręcie w prawo z głównej drogi. Ruszyłem do przodu żeby nie dać się zgubić już na samym początku. Od razu na pierwsze danie 1,7km podjazdu ze średnim nachyleniem 10% w kierunku Gubałówki. Przy okazji wjechaliśmy od razu na najwyższą wysokość wyścigu - 1134m n.p.m. Tempo po starcie ostrym bardzo ostre, więc ten odcinek pokonany ze średnią ponad 15km/h (10% nachylenia średnio!). Tempo dość szarpane, ze dwa razy grupa lekko mi się oddalała ale zdołałem zespawać. Tuż przed premią górską tempo poszło już zbyt mocne bo faworyci chcieli powalczyć o nagrody więc nasza grupa podzieliła się na dwie części, a ja wylądowałem w tej drugiej. Próbujemy zespawać na zjeździe, ale w przodzie kilku bardzo mocnych kolarzy skutecznie uciekało. W końcu i tamci się podzieli i na czele zostało bodaj 6 ludzi, którzy między sobą rozegrali podium całego wyścigu. Potem kilku w drugiej grupie i kilku w grupie trzeciej czyli mojej.
Tempo kosmiczne, co by dużo nie mówić po wjeździe na premię górską mieliśmy kilka kilometrów zjazdu i kilka płaskiego. Mi wyszło 14km ze średnią 50km/h. Za miejscowością Ciche drugi podjazd, tym razem lekko ponad 5km i ok. 3,5%. Tutaj też siły wszyscy mieli, więc średnio 26km/h. Wsunąłem pierwszego żela (celowałem żeby je zjadać co 20km). Końcówka podjazdu dość ciężka ale dojeżdżamy wszyscy równo. Na zjeździe grupa tradycyjnie się rozciąga, zjazd dynamiczny, licznik momentami przekracza 70km/h. Po zjeździe znów się łączymy i tym razem ponad 7km podjazdu do miejscowości Ząb. Profil podjazdu podobny jak przez cały dzień: w miarę spokojny początek i dwucyfrowe wartości nachylenia pod koniec. Daje to ostro w kość :)
Mijamy Ząb i wjeżdżamy na 35 kilometrową pętle, którą trzeba będzie pokonać dwa razy. Na początek ponad 6km pięknego zjazdu, cały czas grubo ponad 50km/h. Potem jeden z cięższych podjazdów czyli premia górska pod Pitoniówkę (2,3km @10% i max 17%). W samej końcówce lekko mi brakuje i grupa odjeżdża. Na szczycie łapię szybko wodę i lecę w dół. Wiem, że czeka mnie teraz tryb czasówki żeby złapać grupę, na szczęście teren cały czas opada więc można ciąć. Kontakt wzrokowy cały czas mam więc jest jakaś motywacja. Znów wychodzi kosmos: 6km i średnia 52km/h :) Mijam premię lotną i zaczyna się znów góra, ale grupa przybliża się coraz bardziej. W końcu po ponad 10km udaje się dojść na koło, w samej końcówce podjazdu.
Radość nie trwa długo, bo pogoń pozbawiła mnie sił i tak ostatni podjazd na pętli (5km i 5%) idzie ciężko. Koło trzymam do samej końcówki, gdzie nachylenie rośnie do ponad 15% i tu znów go puszczam. Na dziś to już koniec mojej przygody z kilkuosobową grupką, Do samego końca będę musiał jechać sam z malutkimi wyjątkami w postaci pojedynczych osób. Na końcu pierwszej pętli mam rozstawionych ludzi z bidonem, więc pusty ląduje na poboczu i biorę nowy. Zaczyna się druga pętla, morale trochę niskie bo mam w pamięci wszystkie podjazdy, które znów trzeba pokonać... Ale najpierw ten długi zjazd, udaje się trochę odpocząć. Przez długi czas nie widzę nikogo przed sobą, ani za sobą. Rozpoczyna się znów 'Pitoniówka', jadę swoim tempem, na górze biorę izotonik i znów mnóstwo zjazdu, na którym jak się okazuje odrabiam sporo straty tych przede mną bo nagle pojawia się na horyzoncie dwóch gości.
Ci są jednak trochę szybsi na podjazdach więc trwa zabawa w kotka i myszkę ;> Dochodzę ich w końcu na najdłuższym podjeździe pętli. W połowie gość na poboczu mówi, że jedziemy w granicach 30 miejsca. To powoduje, że dostaje powera w nogach. Wcinam ostatniego żela z kofeiną i lecę dalej. Dwóch gości wyprzedzam i zostawiam w tyle na zjazdach. Wyjeżdżam z pętli i w głowie siedzi już tylko ostatni podjazd, wisienka na torcie - Słodyczki. Prawie 7km i 5,5% ale im bliżej góry tym bardziej stromo. Męczę okrutnie, cały czas za plecami ktoś się czai, kilka osób niestety mnie wyprzedza ale w dalszym ciągu nie jest źle. W końcu docieram na szczyt i zostaje ostatnie 5km trasy. Najpierw niezwykle niebezpieczny zjazd do Kościeliska. Na końcu doganiam jakiegoś gościa na kilkadziesiąt metrów. Wyjeżdżamy na ostatnie 3km i skręcamy na główną szosę Kościelisko - Zakopane. Na 2km przed metą dochodzą do rywala, chwilę odpoczywam na kole i podejmuję próbę ataku. Element zaskoczenia jest kluczowy i rywal nie daje rady złapać koła. Ja tymczasem wpadam na ostatni kilometr, rower rozkręcam do 70km/h choć jest niemal płasko. Ostatni zakręt i pozostaje 600m do mety lekko pod górę. Przewagę mam jednak wystarczającą i dojeżdżam na metę przed rywalem :) Daje mi to 9 miejsce w kategorii oraz w klasyfikacji open miejsce 34. Docieram do mety jedynie 29 minut po zwycięzcy co dla mnie jest wielkim sukcesem.
Na mecie fajny bufet, świetny makaron i dzielenie się wrażeniami z innymi :) Zostaje jeszcze obejrzeć dekorację i powoli trzeba ruszać w długą podróż do domu. Niezwykle piękny, ciężki dzień.
Kilka słów o samej imprezie Tatra Road Race. Wyścig zorganizowany perfekcyjnie! Trasa okrutnie ciężka, ale o to przecież chodzi :) Zabezpieczenie i oznakowanie doskonałe. Każde skrzyżowanie obstawione przez osp, na trasie krążyło kilka samochodów z obsługi oraz kilka motocykli, które dbały o zabezpieczenie trasy dla czołówki. Przez całą trasę nie musiałem ani razu myśleć o ruchu samochodowym, mogłem skupić się na rywalizacji. Miasteczko wyścigowe w super miejscu i świetnie zorganizowane. Wszyscy super mili, atmosfera odpowiednia, nagrody niezwykle cenne. Ogólnie bez mrugnięcia okiem daje 10 na 10. Do niczego nawet nie siłę nie mogę się przyczepić. A, daje nawet 11 poza skalą, bo z niektórych miejsc na trasie widoki były niemoralnie piękne :P Wracam za rok!
To jeszcze garść dziwnych oraz mniej dziwnych statystyk:
średnia prędkość pod górę - 19,1km/h
średnia prędkość po płaskim - 34km/h
średnia prędkość zjazdów - 48km/h
Czas spędzony na podjazdach - 2:24h
Czas spędzony na płaskim - marne 39 minut
Czas spędzony na zjeżdżaniu - 59 minut
Krótkie wprowadzenie jednego z organizatorów, samochody obsługi ruszyły i my za nimi. Pierwsza myśl była taka żeby tylko nie wypieprzyć na początku pośród prawie setki startujących. Druga myśl po wyjeździe z terenu hotelu - "ale zajebiście". Zamknięta (początkowo) trasa i prawie stu kolarzy jadących w peletonie. Słychać było jeden wielki szum opon na asfalcie, coś pięknego. Jedna z tych chwil, które ogląda się zazwyczaj w eurosporcie jak jakiś tour pokazują :)
Pierwsze kilometry upłynęły pod znakiem startu honorowego za samochodem pilota wyścigu. Tempo dość niskie. Start ostry nastąpił w Kościelisku po skręcie w prawo z głównej drogi. Ruszyłem do przodu żeby nie dać się zgubić już na samym początku. Od razu na pierwsze danie 1,7km podjazdu ze średnim nachyleniem 10% w kierunku Gubałówki. Przy okazji wjechaliśmy od razu na najwyższą wysokość wyścigu - 1134m n.p.m. Tempo po starcie ostrym bardzo ostre, więc ten odcinek pokonany ze średnią ponad 15km/h (10% nachylenia średnio!). Tempo dość szarpane, ze dwa razy grupa lekko mi się oddalała ale zdołałem zespawać. Tuż przed premią górską tempo poszło już zbyt mocne bo faworyci chcieli powalczyć o nagrody więc nasza grupa podzieliła się na dwie części, a ja wylądowałem w tej drugiej. Próbujemy zespawać na zjeździe, ale w przodzie kilku bardzo mocnych kolarzy skutecznie uciekało. W końcu i tamci się podzieli i na czele zostało bodaj 6 ludzi, którzy między sobą rozegrali podium całego wyścigu. Potem kilku w drugiej grupie i kilku w grupie trzeciej czyli mojej.
Tempo kosmiczne, co by dużo nie mówić po wjeździe na premię górską mieliśmy kilka kilometrów zjazdu i kilka płaskiego. Mi wyszło 14km ze średnią 50km/h. Za miejscowością Ciche drugi podjazd, tym razem lekko ponad 5km i ok. 3,5%. Tutaj też siły wszyscy mieli, więc średnio 26km/h. Wsunąłem pierwszego żela (celowałem żeby je zjadać co 20km). Końcówka podjazdu dość ciężka ale dojeżdżamy wszyscy równo. Na zjeździe grupa tradycyjnie się rozciąga, zjazd dynamiczny, licznik momentami przekracza 70km/h. Po zjeździe znów się łączymy i tym razem ponad 7km podjazdu do miejscowości Ząb. Profil podjazdu podobny jak przez cały dzień: w miarę spokojny początek i dwucyfrowe wartości nachylenia pod koniec. Daje to ostro w kość :)
Mijamy Ząb i wjeżdżamy na 35 kilometrową pętle, którą trzeba będzie pokonać dwa razy. Na początek ponad 6km pięknego zjazdu, cały czas grubo ponad 50km/h. Potem jeden z cięższych podjazdów czyli premia górska pod Pitoniówkę (2,3km @10% i max 17%). W samej końcówce lekko mi brakuje i grupa odjeżdża. Na szczycie łapię szybko wodę i lecę w dół. Wiem, że czeka mnie teraz tryb czasówki żeby złapać grupę, na szczęście teren cały czas opada więc można ciąć. Kontakt wzrokowy cały czas mam więc jest jakaś motywacja. Znów wychodzi kosmos: 6km i średnia 52km/h :) Mijam premię lotną i zaczyna się znów góra, ale grupa przybliża się coraz bardziej. W końcu po ponad 10km udaje się dojść na koło, w samej końcówce podjazdu.
Radość nie trwa długo, bo pogoń pozbawiła mnie sił i tak ostatni podjazd na pętli (5km i 5%) idzie ciężko. Koło trzymam do samej końcówki, gdzie nachylenie rośnie do ponad 15% i tu znów go puszczam. Na dziś to już koniec mojej przygody z kilkuosobową grupką, Do samego końca będę musiał jechać sam z malutkimi wyjątkami w postaci pojedynczych osób. Na końcu pierwszej pętli mam rozstawionych ludzi z bidonem, więc pusty ląduje na poboczu i biorę nowy. Zaczyna się druga pętla, morale trochę niskie bo mam w pamięci wszystkie podjazdy, które znów trzeba pokonać... Ale najpierw ten długi zjazd, udaje się trochę odpocząć. Przez długi czas nie widzę nikogo przed sobą, ani za sobą. Rozpoczyna się znów 'Pitoniówka', jadę swoim tempem, na górze biorę izotonik i znów mnóstwo zjazdu, na którym jak się okazuje odrabiam sporo straty tych przede mną bo nagle pojawia się na horyzoncie dwóch gości.
Ci są jednak trochę szybsi na podjazdach więc trwa zabawa w kotka i myszkę ;> Dochodzę ich w końcu na najdłuższym podjeździe pętli. W połowie gość na poboczu mówi, że jedziemy w granicach 30 miejsca. To powoduje, że dostaje powera w nogach. Wcinam ostatniego żela z kofeiną i lecę dalej. Dwóch gości wyprzedzam i zostawiam w tyle na zjazdach. Wyjeżdżam z pętli i w głowie siedzi już tylko ostatni podjazd, wisienka na torcie - Słodyczki. Prawie 7km i 5,5% ale im bliżej góry tym bardziej stromo. Męczę okrutnie, cały czas za plecami ktoś się czai, kilka osób niestety mnie wyprzedza ale w dalszym ciągu nie jest źle. W końcu docieram na szczyt i zostaje ostatnie 5km trasy. Najpierw niezwykle niebezpieczny zjazd do Kościeliska. Na końcu doganiam jakiegoś gościa na kilkadziesiąt metrów. Wyjeżdżamy na ostatnie 3km i skręcamy na główną szosę Kościelisko - Zakopane. Na 2km przed metą dochodzą do rywala, chwilę odpoczywam na kole i podejmuję próbę ataku. Element zaskoczenia jest kluczowy i rywal nie daje rady złapać koła. Ja tymczasem wpadam na ostatni kilometr, rower rozkręcam do 70km/h choć jest niemal płasko. Ostatni zakręt i pozostaje 600m do mety lekko pod górę. Przewagę mam jednak wystarczającą i dojeżdżam na metę przed rywalem :) Daje mi to 9 miejsce w kategorii oraz w klasyfikacji open miejsce 34. Docieram do mety jedynie 29 minut po zwycięzcy co dla mnie jest wielkim sukcesem.
Na mecie fajny bufet, świetny makaron i dzielenie się wrażeniami z innymi :) Zostaje jeszcze obejrzeć dekorację i powoli trzeba ruszać w długą podróż do domu. Niezwykle piękny, ciężki dzień.
Kilka słów o samej imprezie Tatra Road Race. Wyścig zorganizowany perfekcyjnie! Trasa okrutnie ciężka, ale o to przecież chodzi :) Zabezpieczenie i oznakowanie doskonałe. Każde skrzyżowanie obstawione przez osp, na trasie krążyło kilka samochodów z obsługi oraz kilka motocykli, które dbały o zabezpieczenie trasy dla czołówki. Przez całą trasę nie musiałem ani razu myśleć o ruchu samochodowym, mogłem skupić się na rywalizacji. Miasteczko wyścigowe w super miejscu i świetnie zorganizowane. Wszyscy super mili, atmosfera odpowiednia, nagrody niezwykle cenne. Ogólnie bez mrugnięcia okiem daje 10 na 10. Do niczego nawet nie siłę nie mogę się przyczepić. A, daje nawet 11 poza skalą, bo z niektórych miejsc na trasie widoki były niemoralnie piękne :P Wracam za rok!
To jeszcze garść dziwnych oraz mniej dziwnych statystyk:
średnia prędkość pod górę - 19,1km/h
średnia prędkość po płaskim - 34km/h
średnia prędkość zjazdów - 48km/h
Czas spędzony na podjazdach - 2:24h
Czas spędzony na płaskim - marne 39 minut
Czas spędzony na zjeżdżaniu - 59 minut
- DST 110.30km
- Czas 03:58
- VAVG 27.81km/h
- VMAX 79.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 2670m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 10 lipca 2015
Kategoria Szosa
125. Wprowadzenie do TRR
Krótkie rozkręcenie nogi przed jutrzejszym wyścigiem w Zakopcu :) Zrobiło się zimno, nie dobrze :/
- DST 27.70km
- Czas 01:01
- VAVG 27.25km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 107m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 9 lipca 2015
Kategoria Szosa
124. Porąbka i Brzesko
Szybki wypad na szosę. Wiało mocno i się chmurzyło mocno. Do Porąbki, tam pętelka potem do Łoniowej i próba segmentu ale wiało w twarz to odpuściłem i wróciłem na kolejne pętle w Porąbce :) Jak już pokrążyłem to Bocheniec, kawałek czwórką do Brzeska i sprint serwisówką po koma. W Mokrzyskach chwila wolniej i znów mocno ostatnie 3km do domu.
- DST 47.80km
- Czas 01:47
- VAVG 26.80km/h
- VMAX 71.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 382m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 7 lipca 2015
Kategoria Szosa
123. Biesiadki i pepsi
Pętla 'Biesiadki'. Na początek do Mokrzysk i wbiłem na nie otwartą jeszcze obwodnicę. Potem do góry leśną do jajowatego ronda i lecę na Jasień bokami. W Zawadzie przecinam krajówkę i jadę z wiaterkiem do Biesiadek. Na podjeździe mocniejsze tempo ale brakło kilku sekund do koma. Na zjeździe podobnie. Potem już spokojnie do Porąbki, tam przerwa na puszkę pepsi i spokojnym tempem do domu.
do słońca ale i tak robi wrażenie:
do słońca ale i tak robi wrażenie:
- DST 45.30km
- Czas 01:45
- VAVG 25.89km/h
- VMAX 67.00km/h
- Temperatura 32.0°C
- Podjazdy 320m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
122. Nocka
Wyjazd po zachodzie, pierwszy raz z lampami na Canyonie. Okazało się, że jest problem bo uchwyty nie wchodzą na kierownicę (za szeroka). Pojechałem z tylko jedną lampą bo ma szerszy uchwyt i na chama wszedł. Do Porąbki, 6 pętli i powrót już po nocy. Im później tym więcej ludzi na drogach. Biegali, jeździli na rowerach, na rolkach, łazili z kijkami...
- DST 47.90km
- Czas 01:48
- VAVG 26.61km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 237m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze