Środa, 16 marca 2016
Kategoria Szosa
50. Serpentynki
Wreszcie w pełni słoneczny dzień. Niestety dość rześko więc trzeba było ograniczyć dystans, zimno działa na mnie najgorzej z wszystkiego. Zaplanowałem polecieć na bardzo dawno nie odwiedzane serpentyny w Tymowej (Iwkowej). Wyjechałem koło południa z lekkimi obawami - bo byłem zupełnie bez śniadania. Do kieszonki jedynie schowałem jabłko na wszelki wypadek. Zacząłem nową dietę, charakteryzującą się brakiem jakiegokolwiek jedzenia przed godziną 14 (mówiąc ogólnie). Jak się okazało obawy były niepotrzebne.
Na trasie sporo przewyższeń zawdzięczanych licznymi podjazdami. Tempo jazdy średnie - tak żeby nie przesadzić ale też żeby nie toczyć się zbyt wolno. Pojechałem jak zwykle bokami, aby unikać głównych dróg. Do serpentyn dojechałem szybciej niż się spodziewałem i zacząłem podjazd. Na górze w cieniu zimowo, bo słońce w niektóre miejsca prawie nie dociera. Zjazd do Iwkowej z początku jechany mocno ale po chwili odpuściłem pamiętając o braku zapasów ;) Niedługo potem przerwa na szczycie w Będzieszynie - ładne widoki, kilka fotek i lecę dalej na Złotą. Cały czas samopoczucie dobre więc cisnąłem w granicach rozsądku.
Do domu o dziwo dowiozłem niemal 1000m w pionie w całkiem korzystnej średniej, ale co najważniejsze trasa była bardzo satysfakcjonująca - dobre podjazdy i ładne widoki w ładnej pogodzie. Jedynie czego brakowało to większego ciepła - ale to musi nadejść już niedługo!
Na trasie sporo przewyższeń zawdzięczanych licznymi podjazdami. Tempo jazdy średnie - tak żeby nie przesadzić ale też żeby nie toczyć się zbyt wolno. Pojechałem jak zwykle bokami, aby unikać głównych dróg. Do serpentyn dojechałem szybciej niż się spodziewałem i zacząłem podjazd. Na górze w cieniu zimowo, bo słońce w niektóre miejsca prawie nie dociera. Zjazd do Iwkowej z początku jechany mocno ale po chwili odpuściłem pamiętając o braku zapasów ;) Niedługo potem przerwa na szczycie w Będzieszynie - ładne widoki, kilka fotek i lecę dalej na Złotą. Cały czas samopoczucie dobre więc cisnąłem w granicach rozsądku.
Do domu o dziwo dowiozłem niemal 1000m w pionie w całkiem korzystnej średniej, ale co najważniejsze trasa była bardzo satysfakcjonująca - dobre podjazdy i ładne widoki w ładnej pogodzie. Jedynie czego brakowało to większego ciepła - ale to musi nadejść już niedługo!
- DST 70.60km
- Czas 02:36
- VAVG 27.15km/h
- VMAX 68.00km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 945m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj