149. 20km ITT po raz niewiem który ;)
Nowość! Dziś nie wiało. No albo inaczej: prawie nie wiało. Decyzja mogła być tylko jedna - jadę się sponiewierać na czasówce :) Szybkie przygotowanie rowera i stroju, wypite espresso i wyjeżdżam. Na początek 20 minut rozgrzewki, które zleciały dość szybko.
Start jak zawsze szybki bo pierwsza prosta leci lekko w dół. Rozkręcam rower do 47 i przechodzę do pozycji 'leżącej'. Plan był taki żeby pierwszą połowę przejechać 'spokojnie' czyli żeby było w miarę komfortowo. I tak właśnie było. Nowy asfalt w Łękach strasznie cieszy, tam był najgorszy fragment całej trasy. W Przyborowiu skręcam w prawo i lecę na Borzęcin. Teraz tu przypadł najgorszy jakościowo fragment, ale nie jest bardzo tragicznie. Cały czas ponad 40-41 udawało się trzymać. Stadion w Borzęcinie oznaczał, że połowa trasy już za mną. Nie było źle - czas na przełomie 13-14 minut. Od tego momentu jednak tak jak chciałem przestało być komfortowo :) Czyli zaczynamy zabawę. Miałem też wrażenie, że mimo wszystko ruchy powietrza występują, choć to może tak się wydaje przy 40km/h, nie wiem... Wylatuje z Borzęcina i teraz ciężki fragment - dłuuuuga prosta do Bielczy. Zawsze ciągnie się niesamowicie długo. Tymczasem tempo robi swoje - puls nie schodzi poniżej 180 (92%), w płucach pali, w gardle pali, nogi pieką, plecy bolą - generalnie mam to czego chciałem. Centrum Bielczy jest jak wybawienie choć przede mną ostatnie wyzwanie - prosta jak linijka droga o długości 2 kilometrów wśród pól. Katorga :) Tempo trochę niskie - 40-41km/h ale nie bardzo chce iść więcej. Wreszcie jest ostatni skręt w prawo i po nim ostatnie 400m. Tu idę już totalny full, bez patrzenia na cokolwiek - udaje się rozpędzić do 51km/h, tętno wskazuje 98% ale wreszcie jest meta! :D Czas świetny - 28 minut 58 sekund, sporo lepiej niż zakładałem (29:30). Średnia 41,6km/h na 20 płaskich kilometrach solo :)
Start jak zawsze szybki bo pierwsza prosta leci lekko w dół. Rozkręcam rower do 47 i przechodzę do pozycji 'leżącej'. Plan był taki żeby pierwszą połowę przejechać 'spokojnie' czyli żeby było w miarę komfortowo. I tak właśnie było. Nowy asfalt w Łękach strasznie cieszy, tam był najgorszy fragment całej trasy. W Przyborowiu skręcam w prawo i lecę na Borzęcin. Teraz tu przypadł najgorszy jakościowo fragment, ale nie jest bardzo tragicznie. Cały czas ponad 40-41 udawało się trzymać. Stadion w Borzęcinie oznaczał, że połowa trasy już za mną. Nie było źle - czas na przełomie 13-14 minut. Od tego momentu jednak tak jak chciałem przestało być komfortowo :) Czyli zaczynamy zabawę. Miałem też wrażenie, że mimo wszystko ruchy powietrza występują, choć to może tak się wydaje przy 40km/h, nie wiem... Wylatuje z Borzęcina i teraz ciężki fragment - dłuuuuga prosta do Bielczy. Zawsze ciągnie się niesamowicie długo. Tymczasem tempo robi swoje - puls nie schodzi poniżej 180 (92%), w płucach pali, w gardle pali, nogi pieką, plecy bolą - generalnie mam to czego chciałem. Centrum Bielczy jest jak wybawienie choć przede mną ostatnie wyzwanie - prosta jak linijka droga o długości 2 kilometrów wśród pól. Katorga :) Tempo trochę niskie - 40-41km/h ale nie bardzo chce iść więcej. Wreszcie jest ostatni skręt w prawo i po nim ostatnie 400m. Tu idę już totalny full, bez patrzenia na cokolwiek - udaje się rozpędzić do 51km/h, tętno wskazuje 98% ale wreszcie jest meta! :D Czas świetny - 28 minut 58 sekund, sporo lepiej niż zakładałem (29:30). Średnia 41,6km/h na 20 płaskich kilometrach solo :)
- DST 20.10km
- Czas 00:29
- VAVG 41.59km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- HRmax 193 ( 98%)
- HRavg 185 ( 94%)
- Podjazdy 27m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj