Czwartek, 25 kwietnia 2013
Kategoria Szosa
Zaczynamy górki
Na dzisiejszą jazdę zaplanowałem już wczoraj kilka punktów: miało być tak: Złota, Czchów, Lipnica Murowana, Nowy Wiśnicz i powrót do Brzeska przez Kobyle. Ale pogoda oraz głównie dyspozycja dnia troszkę zweryfikowała ten plan.
Zaczęło się fajnie, wyruszyłem z pod domu lekko po godzinie 10 i od razu poczułem wiaterek... cóż. Znaną na pamięć w nocy o północy trasą dojechałem do Dębna, tam pierwszy podjazd do Porąbki Usz. Dość wolno, ale dziś nie nastawiłem się na trzymanie wysokich średnich.
Po podjeździe czas na zjazd i szkoda, że akurat wiało w twarz bo nie dało się satysfakcjonującej prędkości rozwinąć. Rozbujałem się do 67km/h ale pamiętam, że na tej górce półtora roku temu holendrem pod 60 się bujaliśmy z kolegami :D.
W Porąbce chwilka rozmowy (cały czas jadąc) z kolegą w aucie i już byłem w Dołach, gdzie asfalty są dziurawe, a dziury głębokie i okrutne (o czym się przekonałem w tamtym roku).
Po dołach minąłem Łoniową i tam skręt w prawo ostry podjazd do Biesiadek, zaczynający się kawałkiem całkiem stromej ścianki. Nie będę udawał, że nie cieszyłem się z posiadania koronki 28z :P jak się okazało dziś była nadzwyczaj przydatna. Podjazd do Biesiadek jest dość długi ale po dość ostrym początku w miarę się wypłaszcza i można sobie jechać dość spokojnie do góry. Na górze szybka fotka na rozwidlenie dróg i dalsza droga (ja pojechałem w lewo).
Po jeszcze dwóch małych hopkach w końcu upragniony zjazd przez Złotą i jak zauważyłem zrobili asfalt nowy w kilku miejscach :D. Tak więc zjechać przez Złotą można na ostrym gazie. Troszkę cieplej mi się zrobiło na jednym łuku jak mi spaliniarz wyjechał ale spokojnie go zdołałem ominąć. Wreszcie koniec drogi, skręt w lewo kilkaset metrów i byłem przy drodze głównej Zakliczyn - Jurków.
Tym razem skręciłem sobie w prawo w kierunku Jurkowa i spokojnie sobie podjechałem pod rondo właśnie w Jurkowie, na którym wybrałem kierunek Nowy Sącz, a także jak dumnie głosił znak Muszyna, Krynica Zdrój. Tak daleko jednak się dziś nie wybierałem i wkrótce potem odbiłem w prawo na dużo spokojniejszą dróżkę, która zresztą była ledwo przejezdna przez rozłożony rynek.
W Czchowie rozpoczął się mozolny podjazd, ale na szczycie czekał mnie cudowny widok! Kilka fotek pstryknąłem ale naprawdę foty z komórki nie potrafią oddać piękna niektórych miejsc.
Po kilku minutach ruszyłem dalej, zjazd cholernie ciężki bo po chwili dobrej drogi, zrobiło się nagle strasznie dziurawo i krzywo. Ręce na klamkach i slalomik i tak do końca. W końcu wyjechałem w miejscowości Iwkowa i pojechałem prosto w kierunku serpentyn. Najpierw jednak trzeba było do nich podjechać i to jak się okazało szło mi bardzo opornie. Gdzieś za Czchowem jakby mi prąd odcięło i nagle stwierdziłem, że po płaskim odcinku jadę na małym blacie, 20km/h.... Syndrom kapcia na całego, co chwila patrzyłem czy to, aby nie brak powietrza w kole, ale po prostu coś mi się podziało i cholernie ciężko mi było jechać. Chwilkę relaksu choć nie dla pleców na wspomnianych serpentynach, gdzie idzie nieźle poszaleć i zawitałem do Tymowej (chyba ;>)
Skręciłem w lewo, aby kontynuować drogę do Lipnicy i dalej do Wiśnicza ale po kilometrze czy dwóch wleczenia się postanowiłem, że zawracam. Nie dojechał bym do Wiśnicza dziś. Tak więc zawróciłem, dojechałem do krajówki i pojechałem na Brzesko. Jazda krajową 75'tką nie należał dziś do przyjemnych. W ogóle wolę raczej starą dobrą 4'kę bo tam pobocze 2-metrowe, a na 75'tce brak tego. Tak więc jechałem pod wiatr, tiry z na przeciwka tak zawiewały, że myślałem, że mnie w końcy przerwóci, nie lepiej było z tirami, które mnie wyprzedzały, bo nie dość, że większość robiła to dość 'ciasno', to też takie zawirowania robiły, że mało brakowało żeby wpaść pod koła...
W Uszwi skręciłem w lewo i postanowiłem kontynuować drogami lokalnymi. Tymi też dojechałem do samego Brzeska, gdzie zatrzymałem się tradycyjnie chyba na lodach (:P) i po kilku minutach przerwy pojechałem stałą trasą przez Mokrzyskę do domu.
Cóż tu można powiedzieć. Miało być inaczej ale w zasadzie jestem zadowolony tak czy tak. Dystans ok, podjazdy w miarę ok, nie ma co narzekać. Wiśnicz zostawiam na następny raz :). No i może w weekend coś się uda przekręcić w towarzystwie to będzie całkiem inaczej :).
No i jednak potrafię się rozpisać :D
Do usłyszenia :)
#lat=49.906638687592&lng=20.648895&zoom=11&maptype=osm
Zaczęło się fajnie, wyruszyłem z pod domu lekko po godzinie 10 i od razu poczułem wiaterek... cóż. Znaną na pamięć w nocy o północy trasą dojechałem do Dębna, tam pierwszy podjazd do Porąbki Usz. Dość wolno, ale dziś nie nastawiłem się na trzymanie wysokich średnich.
Po podjeździe czas na zjazd i szkoda, że akurat wiało w twarz bo nie dało się satysfakcjonującej prędkości rozwinąć. Rozbujałem się do 67km/h ale pamiętam, że na tej górce półtora roku temu holendrem pod 60 się bujaliśmy z kolegami :D.
W Porąbce chwilka rozmowy (cały czas jadąc) z kolegą w aucie i już byłem w Dołach, gdzie asfalty są dziurawe, a dziury głębokie i okrutne (o czym się przekonałem w tamtym roku).
Po dołach minąłem Łoniową i tam skręt w prawo ostry podjazd do Biesiadek, zaczynający się kawałkiem całkiem stromej ścianki. Nie będę udawał, że nie cieszyłem się z posiadania koronki 28z :P jak się okazało dziś była nadzwyczaj przydatna. Podjazd do Biesiadek jest dość długi ale po dość ostrym początku w miarę się wypłaszcza i można sobie jechać dość spokojnie do góry. Na górze szybka fotka na rozwidlenie dróg i dalsza droga (ja pojechałem w lewo).
Po jeszcze dwóch małych hopkach w końcu upragniony zjazd przez Złotą i jak zauważyłem zrobili asfalt nowy w kilku miejscach :D. Tak więc zjechać przez Złotą można na ostrym gazie. Troszkę cieplej mi się zrobiło na jednym łuku jak mi spaliniarz wyjechał ale spokojnie go zdołałem ominąć. Wreszcie koniec drogi, skręt w lewo kilkaset metrów i byłem przy drodze głównej Zakliczyn - Jurków.
Tym razem skręciłem sobie w prawo w kierunku Jurkowa i spokojnie sobie podjechałem pod rondo właśnie w Jurkowie, na którym wybrałem kierunek Nowy Sącz, a także jak dumnie głosił znak Muszyna, Krynica Zdrój. Tak daleko jednak się dziś nie wybierałem i wkrótce potem odbiłem w prawo na dużo spokojniejszą dróżkę, która zresztą była ledwo przejezdna przez rozłożony rynek.
W Czchowie rozpoczął się mozolny podjazd, ale na szczycie czekał mnie cudowny widok! Kilka fotek pstryknąłem ale naprawdę foty z komórki nie potrafią oddać piękna niektórych miejsc.
Po kilku minutach ruszyłem dalej, zjazd cholernie ciężki bo po chwili dobrej drogi, zrobiło się nagle strasznie dziurawo i krzywo. Ręce na klamkach i slalomik i tak do końca. W końcu wyjechałem w miejscowości Iwkowa i pojechałem prosto w kierunku serpentyn. Najpierw jednak trzeba było do nich podjechać i to jak się okazało szło mi bardzo opornie. Gdzieś za Czchowem jakby mi prąd odcięło i nagle stwierdziłem, że po płaskim odcinku jadę na małym blacie, 20km/h.... Syndrom kapcia na całego, co chwila patrzyłem czy to, aby nie brak powietrza w kole, ale po prostu coś mi się podziało i cholernie ciężko mi było jechać. Chwilkę relaksu choć nie dla pleców na wspomnianych serpentynach, gdzie idzie nieźle poszaleć i zawitałem do Tymowej (chyba ;>)
Skręciłem w lewo, aby kontynuować drogę do Lipnicy i dalej do Wiśnicza ale po kilometrze czy dwóch wleczenia się postanowiłem, że zawracam. Nie dojechał bym do Wiśnicza dziś. Tak więc zawróciłem, dojechałem do krajówki i pojechałem na Brzesko. Jazda krajową 75'tką nie należał dziś do przyjemnych. W ogóle wolę raczej starą dobrą 4'kę bo tam pobocze 2-metrowe, a na 75'tce brak tego. Tak więc jechałem pod wiatr, tiry z na przeciwka tak zawiewały, że myślałem, że mnie w końcy przerwóci, nie lepiej było z tirami, które mnie wyprzedzały, bo nie dość, że większość robiła to dość 'ciasno', to też takie zawirowania robiły, że mało brakowało żeby wpaść pod koła...
W Uszwi skręciłem w lewo i postanowiłem kontynuować drogami lokalnymi. Tymi też dojechałem do samego Brzeska, gdzie zatrzymałem się tradycyjnie chyba na lodach (:P) i po kilku minutach przerwy pojechałem stałą trasą przez Mokrzyskę do domu.
Cóż tu można powiedzieć. Miało być inaczej ale w zasadzie jestem zadowolony tak czy tak. Dystans ok, podjazdy w miarę ok, nie ma co narzekać. Wiśnicz zostawiam na następny raz :). No i może w weekend coś się uda przekręcić w towarzystwie to będzie całkiem inaczej :).
No i jednak potrafię się rozpisać :D
Do usłyszenia :)
#lat=49.906638687592&lng=20.648895&zoom=11&maptype=osm
- DST 76.70km
- Czas 03:11
- VAVG 24.09km/h
- VMAX 67.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- HRmax 185 ( 91%)
- HRavg 150 ( 73%)
- Kalorie 2750kcal
- Podjazdy 710m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
No... też trochę mi znajome klimaty Czchów itd.
MAsz rację - niestety zdjecia nie oddadzą klimatu miejsc, piękna górek.
A okolice rzeczywiście są piękne.
jechałeś kiedyś na Jamną przez Habalinę? Jesli nie to polecam. Stamtąd są cudne widoki. lemuriza1972 - 14:57 czwartek, 2 maja 2013 | linkuj
Komentuj
MAsz rację - niestety zdjecia nie oddadzą klimatu miejsc, piękna górek.
A okolice rzeczywiście są piękne.
jechałeś kiedyś na Jamną przez Habalinę? Jesli nie to polecam. Stamtąd są cudne widoki. lemuriza1972 - 14:57 czwartek, 2 maja 2013 | linkuj