Koszyce, kolejna setka, upał i zdychanie
Pisałem, że może dzisiaj coś większego - i tak się stało :). Chwilę po 12 wyruszyłem w kierunku Łoniowej. Pojechałem sobie do Niedźwiedzy, a tam pod górę do Złotej. Ze Złotej przez Biesiadki do miejscowości Zawada Uszewska. Przecięcie głównej i w kierunku Brzeska przez Uszew, Porębę, i Jasień. W Brzesku tradycyjnie przerwa na lodzika ;).
Tu praktycznie skończyły się jakiekolwiek górki i zaczął się etap płaski. Kolejno mijałem: Jadowniki, Sterkowiec, Szczepanów, Łęki, Przyborów, Borzęcin, Dołęgę. W Zaborowie zamiast w prawo na Radłów pojechałem w lewo w dziewiczy (dla mnie) teren. Minąłem Kwików i coś jeszcze (?) i dojechałem do jednego z celów wycieczki: Wisły (rzeki rzecz jasna :)). Jednak pojechałem dalej i odchaczyłem kolejny cel: Koszyce. Zakręciłem się w rynku (nawet fajnie mają) i powrót. W Zaborowie wpadłem na wesele i się namanewrowałem między samochodami i bachorami zbierającymi opłaty za przejazd (bramy), dobrze, że nic ode mnie nie chcieli bo nie jestem pewien czy spodobało by im się jakbym im nalał izotonika do koszyka :P.
W Borzęcinie przytrafił mi się kryzys jak jasny gwint, prękość zaczęła słabnąć z kilometra na kilometr (przy końcu Borzęcina kręciłem na poziomie 22-24 km/h ;/. Aż się w sklepie zatrzymałem bo picia zaczęło brakować, i potoczyłem się przez Bielczę, Biadoliny, Sufczyn do domu. Na samym końcu minimalnie lepiej.
Ledwo żyje :) upał strasznie dał popalić, no i ten kryzys, nie miła sprawa.
Szkoda bo średnia na łeb na szyje poleciała, a było przyzwoicie.
Taki widok towarzyszył przez większość drogi:
Tu praktycznie skończyły się jakiekolwiek górki i zaczął się etap płaski. Kolejno mijałem: Jadowniki, Sterkowiec, Szczepanów, Łęki, Przyborów, Borzęcin, Dołęgę. W Zaborowie zamiast w prawo na Radłów pojechałem w lewo w dziewiczy (dla mnie) teren. Minąłem Kwików i coś jeszcze (?) i dojechałem do jednego z celów wycieczki: Wisły (rzeki rzecz jasna :)). Jednak pojechałem dalej i odchaczyłem kolejny cel: Koszyce. Zakręciłem się w rynku (nawet fajnie mają) i powrót. W Zaborowie wpadłem na wesele i się namanewrowałem między samochodami i bachorami zbierającymi opłaty za przejazd (bramy), dobrze, że nic ode mnie nie chcieli bo nie jestem pewien czy spodobało by im się jakbym im nalał izotonika do koszyka :P.
W Borzęcinie przytrafił mi się kryzys jak jasny gwint, prękość zaczęła słabnąć z kilometra na kilometr (przy końcu Borzęcina kręciłem na poziomie 22-24 km/h ;/. Aż się w sklepie zatrzymałem bo picia zaczęło brakować, i potoczyłem się przez Bielczę, Biadoliny, Sufczyn do domu. Na samym końcu minimalnie lepiej.
Ledwo żyje :) upał strasznie dał popalić, no i ten kryzys, nie miła sprawa.
Szkoda bo średnia na łeb na szyje poleciała, a było przyzwoicie.
Taki widok towarzyszył przez większość drogi:
- DST 111.40km
- Czas 04:24
- VAVG 25.32km/h
- VMAX 64.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 457m
- Sprzęt Giant Cadex CFR2
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj