164. Tymbark, Ostra
Spontaniczna trasa. Pogoda ładna, obudziłem się dość wcześniej więc pojechałem. Plan średnio oryginalny - Tymbark i Ostra wariantem pagórkowatym. Więc początek standardowy, pojechałem na Porąbkę i w Łoniowej pierwszy podjazd do Złotej. Tempo spokojne, po Złotej zaczęło się cały czas góra - dół. Dotarłem bokami do Lipnicy Murowanej, tam w centrum jakiś odpust więc dużo ludzi ale dało się przejechać. W Żegocinie skręt na Kamionną i tutaj odcinek, który nazywam sinusoidą - niezliczona ilość małych, stromych hopek, jedna po drugiej. 100m pod górę, 100m z góry i tak przez kilka kilometrów. W międzyczasie przejazd przez nasz własny Atlantic Road z zakręcanym mostem :)
W Starym Rybiu na szczycie ostatniego z serii podjazdów funkcji sin() przerwa w sklepie na Pepsi. Po przerwie zjazd i kilka kilometrów płaskiego do Tymbarku. Sektor brukowy, przedzieranie się przez hopkowate centrum i po chwili krajówki skręcam na Zalesie. Teraz już konkret bo 11 kilometrów podjazdu ze średnim 3% co daje podjazd drugiej kategorii. Tak naprawdę dopiero ostatnie 3 kilometry dają w kość - średnio 7% i maks. 17%. Początek to lekko pod górę co swoją drogą też bardzo męczy. No ale udaje się to podjechać i bez zatrzymania 800 metrów szalonego zjazdu (11%) po krętych uliczkach Zalesia.
Po zjeździe jestem 2 kilometry od szczytu Ostrej więc trzeba te 2km się powspinać. Zjazd z Ostrej w wariancie "po torze wyścigowym". Fajne patelnie, fajnie wyprofilowana droga więc lecę ostro w dół na Limanową. Udaje się dokręcić do 76km/h w pewnym momencie. Wpadam szybko do Limanowej ale tez się nie zatrzymuje tylko lecę na Laskową, gdzie mam zaplanowany postój w sklepie. Kawałek wcześniej doganiam powoli dziewczynę na rowerze, która chyba dostała motywacji jak mnie zobaczyła bo mocno przyspieszyła. heh.
W centrum Laskowej przerwa, chwila relaksu i ruszam na Krosną. Czeka mnie teraz kilka w miarę przyjemnych kilometrów lekko w dół wzdłuż rzeki. Dojeżdżam szybko do Krosnej i znów dość strome podjazdy, które olewam i jadę na najlżejszym przełożeniu i slalomem :)
Docieram do Iwkowej, wspinam się w kierunku Czchowa. Na tym etapie mam lekki kryzys - ciężko się jedzie, ale na szczęście jedzie ;)
Trochę dodaje otuchy fakt, ze po Czchowie pozostaje już tylko jeden większy podjazd - Złota. W połowie owego, zatrzymuje się jeszcze raz przy sklepie ale tym razem pepsi wypijam jadąc, nie chcę już tracić czasu. Docieram na szczyt i jestem juz niemal w domu, bo ostatnie 15 kilometrów mogę przejechać z zamkniętymi oczami.
Wpada fajny dystans, większy niż myślałem i planowałem, oraz porządna ilość przewyższeń.
W Starym Rybiu na szczycie ostatniego z serii podjazdów funkcji sin() przerwa w sklepie na Pepsi. Po przerwie zjazd i kilka kilometrów płaskiego do Tymbarku. Sektor brukowy, przedzieranie się przez hopkowate centrum i po chwili krajówki skręcam na Zalesie. Teraz już konkret bo 11 kilometrów podjazdu ze średnim 3% co daje podjazd drugiej kategorii. Tak naprawdę dopiero ostatnie 3 kilometry dają w kość - średnio 7% i maks. 17%. Początek to lekko pod górę co swoją drogą też bardzo męczy. No ale udaje się to podjechać i bez zatrzymania 800 metrów szalonego zjazdu (11%) po krętych uliczkach Zalesia.
Po zjeździe jestem 2 kilometry od szczytu Ostrej więc trzeba te 2km się powspinać. Zjazd z Ostrej w wariancie "po torze wyścigowym". Fajne patelnie, fajnie wyprofilowana droga więc lecę ostro w dół na Limanową. Udaje się dokręcić do 76km/h w pewnym momencie. Wpadam szybko do Limanowej ale tez się nie zatrzymuje tylko lecę na Laskową, gdzie mam zaplanowany postój w sklepie. Kawałek wcześniej doganiam powoli dziewczynę na rowerze, która chyba dostała motywacji jak mnie zobaczyła bo mocno przyspieszyła. heh.
W centrum Laskowej przerwa, chwila relaksu i ruszam na Krosną. Czeka mnie teraz kilka w miarę przyjemnych kilometrów lekko w dół wzdłuż rzeki. Dojeżdżam szybko do Krosnej i znów dość strome podjazdy, które olewam i jadę na najlżejszym przełożeniu i slalomem :)
Docieram do Iwkowej, wspinam się w kierunku Czchowa. Na tym etapie mam lekki kryzys - ciężko się jedzie, ale na szczęście jedzie ;)
Trochę dodaje otuchy fakt, ze po Czchowie pozostaje już tylko jeden większy podjazd - Złota. W połowie owego, zatrzymuje się jeszcze raz przy sklepie ale tym razem pepsi wypijam jadąc, nie chcę już tracić czasu. Docieram na szczyt i jestem juz niemal w domu, bo ostatnie 15 kilometrów mogę przejechać z zamkniętymi oczami.
Wpada fajny dystans, większy niż myślałem i planowałem, oraz porządna ilość przewyższeń.
- DST 154.50km
- Czas 06:14
- VAVG 24.79km/h
- VMAX 74.00km/h
- Podjazdy 2240m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj