100. Na Małopolski Wyścig Górski w strasznym upale
Wybrałem się sam na metę 2 etapu MWG. Wyjazd w południe i już wtedy ponad 30 stopni w cieniu. Początek lecę dość szybko na Rzezawę, mijam Marcina, który wracał ze startu. W Rzezawie przecinam czwórkę i koniec płaskiego na dziś. Lecę już po hopkach do Bochni, a potem kawałek wojewódzką do Nowego Wiśnicza. W centrum skręt w prawo i lecę w kierunku Leszczyny. Tempo dość spoko, noga podaje nawet. Przez Łapanowem wylatuje mi z ręki bidon co burzy moją koncentrację :P Tymczasem z pomocą map docieram do Żerosławic i po chwili widzę już jak policja zabezpiecza pętlę po której jedzie dziś peleton. Jadę im na przeciwko, dość niepewnie bo mają z góry, a co chwila zakręt i nic nie widać. Najpierw mija mnie dwójka uciekinierów, a po chwili przetrzebiony peleton. Za nim kilka minut kolejna większa grupa.
Dojeżdżam do Jodłownika i lecę na Szczyrzyc. W strefie bufetu wpada torebka CCC i bidon nie wiem kogo. Zajeżdżam w końcu do Szczyrzyca, gdzie czekam na wyścig. Spora grupka kolarzy już na pierwszej z dwócg rund zrezygnowała z walki i siedzą gdzie popadnie przy wozach i busach drużynowych. Spotykam znajomego, gadamy chwilę o rowerach i tym podobnych. Lecę do sklepu po Pepsi i Tymbarka, a potem już czekanie na finish. Wygrywa lider całego wyścigu z 20 osobowej grupy. Na resztę nie patrzę tylko lecę tam, gdzie stoją samochody drużyn. Udaje się dostać bidon od CCC i RusVelo. Po chwili biorę się za powrót. Jeszcze na podjeździe znajduje jeden bidon, ale też nie wiem kogo. Trochę jest ciężko, kieszenie wypchane więc niczym pomocnik ładuje bidony pod koszulkę :D Powrót ciężki jak cholera. Do asfaltu niemal 50 stopni, cały czas hopki. Ratują mnie dwa żele, które dostałem od kolegi. Po całej wieczności docieram do Wiśnicza i tu jest już dobrze, bo blisko domu. Wreszcie upragniony finish i czekająca pepsi :)
Ciężki dzień, wielki upał, dużo hopek ale całkiem przyjemnie. 18 dzień z rzędu na rowerze...
Dojeżdżam do Jodłownika i lecę na Szczyrzyc. W strefie bufetu wpada torebka CCC i bidon nie wiem kogo. Zajeżdżam w końcu do Szczyrzyca, gdzie czekam na wyścig. Spora grupka kolarzy już na pierwszej z dwócg rund zrezygnowała z walki i siedzą gdzie popadnie przy wozach i busach drużynowych. Spotykam znajomego, gadamy chwilę o rowerach i tym podobnych. Lecę do sklepu po Pepsi i Tymbarka, a potem już czekanie na finish. Wygrywa lider całego wyścigu z 20 osobowej grupy. Na resztę nie patrzę tylko lecę tam, gdzie stoją samochody drużyn. Udaje się dostać bidon od CCC i RusVelo. Po chwili biorę się za powrót. Jeszcze na podjeździe znajduje jeden bidon, ale też nie wiem kogo. Trochę jest ciężko, kieszenie wypchane więc niczym pomocnik ładuje bidony pod koszulkę :D Powrót ciężki jak cholera. Do asfaltu niemal 50 stopni, cały czas hopki. Ratują mnie dwa żele, które dostałem od kolegi. Po całej wieczności docieram do Wiśnicza i tu jest już dobrze, bo blisko domu. Wreszcie upragniony finish i czekająca pepsi :)
Ciężki dzień, wielki upał, dużo hopek ale całkiem przyjemnie. 18 dzień z rzędu na rowerze...
- DST 128.00km
- Czas 04:50
- VAVG 26.48km/h
- VMAX 78.00km/h
- Temperatura 34.0°C
- Podjazdy 1367m
- Sprzęt Canyon Ultimate CF SL 9.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Ładna trasa, ja byłem na starcie, potem na pierwszej górce, a później miałem już jechać do domu, ale stwierdziłem że pojadę jeszcze na premię górską do Krasnych Lasocic - tam zobaczyłem kolarzy wspinających się pod górę. Później ruszyłem w dół do domu i widziałem ciebie, wjeżdżającego na górkę:).
Jeszcze wczoraj miałem w planie zrobienie pełnej pętli przez Szczyrzyc, Jodłownik, Tymbark, Kostrzę do Krasnych Lasocic, ale przy tym upale zrezygnowałem i chyba dobrze zrobiłem bo nie dał bym dziś rady zrobić ponad 115 km, zrobiłem 75 i pod koniec miałem dość. jasonj - 19:20 sobota, 13 czerwca 2015 | linkuj
Komentuj
Jeszcze wczoraj miałem w planie zrobienie pełnej pętli przez Szczyrzyc, Jodłownik, Tymbark, Kostrzę do Krasnych Lasocic, ale przy tym upale zrezygnowałem i chyba dobrze zrobiłem bo nie dał bym dziś rady zrobić ponad 115 km, zrobiłem 75 i pod koniec miałem dość. jasonj - 19:20 sobota, 13 czerwca 2015 | linkuj